Jen Harman – Poker to niekończąca się walka cz. 1

0
Jen Harman

Jest członkinią Poker Hall of Fame. Wygrywała bransoletki, ale w świecie pokera znana jest z gry na wysokie stawki. Jest jedyną kobietą, która rywalizuje z legendarnymi pokerzystami w Bobby's Room. Jak wygląda życie gracza cashowego? Jak Jen łączy to z rolą matki? Zobaczcie wywiad z Jen Harman.

Jen Harman jest legendarną pokerzystką ze Stanów Zjednoczonych. Rywalizowała jako część „Korporacji”, grając przeciwko Andy'emu Beal'owi. Gra najwyższe stawki cashowe w Las Vegas. Zobaczcie wywiad, który przeprowadziła z nią Gaelle Jaudon.

Pochodzisz z Nevady. Od dłuższego czasu mieszkasz w Las Vegas, w pokera grasz już dość długo. Jak wygląda twój przeciętny dzień?

– Moje życie dalekie jest od splendoru… jestem rozwiedziona. Mam dwójkę dzieci, którymi opiekuję się co dwa tygodnie i robię to najlepiej jak mogę. Żyję normalnym życiem matki singielki: odwożę je na treningu futbolu, pomagam z zadaniem domowym i od czasu do czasu zaprasza ich znajomych do domu. Kiedy są w domu ojca, to prawda, wtedy korzystam z możliwości grania cashówek.

Grinduje w Bobby's Room

Jesteś wierna Bobby's Room w Bellagio. Jacy inni pokerzyści tego legendarnego pokoju pokerowego tam grają i jakie są twoje ulubione warianty pokera?

– Główni gracze regularni to Doyle Brunson, Nick Schulman, Brian Rast, Elior Sion i David Oppenheim. Są też niej znani gracze będący częścią światowej elity.

– Podczas World Series jest więcej wariantów niż zwykle i staram się korzystać z tej różnorodności gier, które mogę wybierać. Z drugiej strony, kiedy w grach wysokich stawek grają tylko profesjonaliści, to staram się ich unikać. Preferuję mniejsze stoły (200/400$, 300/600$, 500/1000$) i to mi się zwykle opłaca bardziej. Kiedy warto, to siadam to 1000/2000$ lub 1500/3000$, ale to zdarza się rzadziej.

Zawsze przekraczałaś granice: grasz odkąd skończyłaś dziesięć lat, od wielu jesteś grinderką bardzo wysokich stawek. Jak udaje się znaleźć równowagę i motywację będąc samotną matką?

– Nie udaje mi się wcale! Próbuję od momentu narodzin dziecka, ale dzisiaj się już trochę poddałam. Zdecydowałam się brać życie takie jakim jest. Każdy dzień jak tylko wstanę i wezmę dzieci do szkoły, jest nową walką. W swoim życiu nigdy nie miałam jakiegoś harmonogramu. Moja życiowa ścieżka nie przypomina tych, które mają inni. Co dwa tygodnie jestem na innej. Nieuchronnym jest, że kiedy nie mam dzieci pod opieką, żyję raczej w nocy. Zdecydowałam się zrezygnować z prób przewidywania lub kontrolowania wszystkiego. Jeżeli mam szansę zagrać, to zawsze jest to coś dobrego. Latem mam znacznie więcej czasu, bo dzieci lecą na wakacje do Włoch. Wtedy mam maksimum czasu.

Jen Harman
Jennifer Harman (foto: WSOP.com)

Czy czujesz się czasem inaczej niż reszta matek i kobiet ogólnie? Zawsze żyłaś w niekonwencjonalny sposób. Czujesz, że jesteś trochę inna?

– Nie, nie sądzę, że różnię się od nich. Jest wiele matek, które pracują bardzo ciężko i mają przy okazji piękne kariery. Przyznaję, że zazdrosna jestem, iż niektórzy potrafią wszystko kontrolować i wydają się idealni, ale wszyscy mamy te same problemy. Bycie matką zawsze jest skomplikowane. Generalnie bycie rodzicem nie jest wcale łatwe. Nie wiem czy jestem dobrą mamą, ale staram się jak najlepiej mogę.

Przeszła ciężkie chwile

Twoje życie dla wielu osób jest inspiracją. Przeszłaś ciężkie wydarzenia, szczególnie ze względu na problemy ze zdrowiem, bo jesteś po dwóch przeszczepach nerki. Czy to wpłynęło na twoją wizję życia i w jaki sposób kierowałaś karierą?

– Rzeczywiście, miałam problemy ze zdrowiem już w młodym wieku. To kwestie dziedziczne, moja mama zmarła z powodu niewydolności nerek. Kiedy miałam swoją pierwszą transplantację, zdecydowałam, że życie z dnia na dzień jest najważniejsze. Nie robię planów na przyszłość. To dla mnie ciężka sprawa. Staram się żyć pełnią życia, wiem jakie ono jest cenne. Tak poza tym jestem bardzo wyrozumiała dla moich dzieci. Pozwalam im robić rzeczy, których większość rodziców by nie tolerowała. Podejmują własne decyzje, bo chcę, aby byli zaradni. Oczywiście jestem tutaj dla nich, ale chcę, aby byli mocni, kiedy zejdą z utartej ścieżki. Może nie jest to poprawnie politycznie, ale tak jestem nauczona.

Stworzyłaś organizację Creating Organ Donation Awareness (CODA), związek, który ma budować społeczną świadomość problemu. Uczestniczyłaś również w wielu turniejach National Kidney Organization. Możesz nam o tym coś więcej powiedzieć? Czy zostało jeszcze wiele pracy?

– Miałam szczęście, że dla mnie znalazł się dawca. Wiem jakie to uczucie, kiedy jesteś bardzo chora i zdrowiejesz. To jest dzisiaj rzadkie. Jest zbyt wiele osób na liście oczekujących na dawcę, ciężko jest się na nią dostać. Ludzie mają ciągle mało informacji lub są zbyt wyczuleni w tym temacie. Chcę edukować świadomość, bo czasem oczekiwanie na nerkę trwa pięć lat. Wielu ludzi nie doczeka tego momentu. Sytuacja może jest lepsza niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu, ale wiele się jeszcze musi zmienić. Oddawanie organów ratuje życia.

Dumna z dzieci i kariery

– Z czego w swoim życiu jesteś najbardziej dumna? Jeżeli masz już pomysł na odpowiedź…

– Powiem, że oczywiście ze swoich dzieci, one są całym moim życiem. Chcę być jak najlepszą matką, nie w skali globalnej, ale tylko dla nich. Oczywiście jestem też dumna z wszystkiego, co osiągnęłam w pokerze. Kiedy zaczynałam grę, powiedziałam sobie od razu „Chcę być najlepsza, chcę być największym graczem”. Jestem bardzo uduchowioną i umotywowaną osobą. Moja głęboka determinacja i nieustępliwość spowodowały, że szybko wspinałam się po stawkach i mierzyłam z najlepszymi.

– Wiele artykułów prezentuje cię jako wzór w zakresie kontroli nad sobą, stresu, zarządzania i emocji. Grałaś kiedyś przeciwko Andy'emu Bealowi w „Korporacji” i zdecydowałaś się kontynuować mimo tego, że dwa dni wcześniej miałaś przeszczep nerki, ryzykując tyle tak wiele, że ciężko to sobie wyobrazić. Zgadzasz się z tym?

– Szczerzę, jeżeli w tym wywiadzie potwierdzę, że jestem osobą stabilną emocjonalnie, to inni gracze powiedzą, że to nie jest ważne. Poker to niesamowita dawka presji, którą można wytrzymać albo nie. Doceniam tych, którzy zachowują wydają się być stoicko spokojni, ale wewnątrz czują również stres. Wiedzą, jakie to uczucie czuć ucisk w brzuchu!

Tak naprawdę, nie mogę powiedzieć, że kontroluję swoje emocje, bo nie jest prawda, chociaż staram się, aby w jak najmniejszy sposób wpływały na moją grę. Kilka lat temu piłam sporo z kibicami, grając turniej na WSOP, a Johnny Chan nakazał mi wracać do gry. Czułam, że nie dam rady. Pchnął mnie wtedy i powiedział, „twoje żetony nie są pijane, ty jesteś”. W taki sposób postrzegam rzeczy: czuję czasem emocje, ale moje żetony nie odczuwają ich nigdy. Wszyscy muszą sobie radzić z przeszkodami w życiu i to samo jest w pokerze. Umiem się z tym rozprawić.

Jen Harman
Jennifer Harman na WSOP (foto: WSOP.com)

Nie przestanie grać w pokera

– Czy myślałaś kiedyś o tym, aby przestać grać w pokera, czy też uważasz, że już zawsze będziesz grała?

– Gram w pokera od bardzo dawna. Kocham tę grę, bo mogę się uczyć, analizować i ciągle rywalizować z innymi. Myślę, że będę grała do końca życia. Prawdą jest jednak, że mam kilka innych pomysłów. Chciałabym spróbować sił w biznesie, który mocno do mnie przemawia. Cały czas szukam projektów poza pokerem, ale gra będzie na zawsze ze mną. Kocham akcję i rywalizację. Poker jest do tego wspaniały.

– Jesteś członkinią Poker Hall of Fame. Co to dla ciebie oznacza? Czy to wyróżnienie powoduje, że czujesz się w pokerze spełniona?

– Tak, bo poker to zawód indywidualny. Normalnie w pokerze możesz sobie pogratulować samemu, bo zrobiłaś dobrą decyzję lub dobrze grasz. Kiedy dołączasz do Pokerowej Galerii Sław, oznacza to, że zdobywasz szacunek rywali. Ich uznanie jest czymś rzadkim, a więc jasne, że bardzo się liczy.

PartyPoker

ŹRÓDŁOClub Poker
Poprzedni artykułMarcel Luske – Moja taktyka na Main Event się sprawdziła
Następny artykułSofia Lovgren – Wierzę, że Chiny to przyszłość pokera