Alfabet Jacka Danielsa 2018 cz. I

0

Co kilka lat (już od 2008 roku) wpada mi do głowy pomysł napisania tekstu, w którym pod różnymi hasłami podsumowuję mijający właśnie rok. Tym razem ponownie pokuszę się o taką formę opisania ostatnich dwunastu miesięcy. Zapraszam na część pierwszą, przed Wami nowy „Alfabet Jacka Danielsa”!

A

AceBestini – jeden z ostatnich piszących dinozaurów w Polsce. Za to jego pióro wciąż miażdży! Ace ma ten dar, dzięki któremu potrafi każdy pokerowy temat opisać w taki sposób, że nie można się z nim nie zgodzić. Siła argumentów i moc formy. Jego porównania, analogie i słowne parabole nie są niestety dla każdego, dlatego często go trzeba temperować, bo idzie w tym kierunku czasami za grubo. Mało kto wie, że to chodząca encyklopedia piłki nożnej z lat dziewięćdziesiątych. Wielki fan gier niszowych wszelkiej maści.

Alkohol – w tym roku wypiłem go chyba najmniej od dobrych 30 lat. Jakoś tak ani mnie za bardzo nie ciągnie, ani nie mam za bardzo ochoty, ani okazji… no nie, okazja to jest akurat zawsze. Ale może też wpłynął na to fakt, że w styczniu dałem taki „koncert” na firmowym zlocie w Toruniu, że odechciało mi się pić na długo. Dość powiedzieć, że Doro wezwał do mnie karetkę… I od razu dwie dobre rady – nie bierze się tabletek na sen po alkoholu, a do pielęgniarzy nie mówi się „Cześć dziewczynki”!

Amato Drew – mój wzór do naśladowania. Według mnie najlepszy fotograf pokerowy na świecie. Zdjęcia Drew możecie oglądać choćby co roku podczas WSOP, gdzie daje prawdziwy popis swojej sztuki. Nieprawdopodobne oko, kunszt techniczny, mistrz!

Antonius Patrik – w tym roku wrócił na pokerowe pole bitwy i od razu zawinął 5 mln dolarów na turniejach wszelkiej maści. Czy można sobie wymyślić lepszy come back? Od zawsze uważam Fina za jednego z tych, którzy są współczesnemu pokerowi absolutnie niezbędni, bo samą swoja obecnością potrafi podnieść rangę każdej pokerowej imprezy. Bardzo się więc cieszę, że po kilku latach wrócił i dalej robi swoje – wygrywa.

B

Barcelona – odwiedziłem ją w tym roku po raz kolejny przy okazji PartyPoker Millions Grand Final. Zdecydowanie najciekawsza relacja, jaką przyszło mi robić w życiu. Zagęszczenie pokerowych gwiazd na metr kwadratowy maksymalne! Przez tydzień widziałem więcej prosów, niż przez całe swoje dotychczasowe życie, a widziałem już sporo. I wiecie co? To są tacy sami ludzie, jak my wszyscy. To nie roboty, nie maszyny, jedzą, piją, są źli, są zmęczeni, sikają do pisuaru, piją alkohol, palą papierosy. Tylko trochę lepiej od innych grają w pokera… Z samej Barcelony zapamiętam fajne ZOO z uprawiającymi seks żółwiami i przepyszne spaghetti bolognese w knajpce pod hotelem.

Bekon – zrobiliśmy w tym roku razem wiele live streamów z różnych pokerowych eventów. Jego spokojny, czasem wręcz flegmatyczny głos koi setki widzów kanału PokergroundTV. Głowa napakowana pokerową teorią do pełna. Autor (zaniedbanego niestety) genialnego cyklu „Poker od kuchni”, w którym w fantastycznym stylu tłumaczył zawiłości gry w pokera. Oby wrócił do tego projektu jak najszybciej!

Bekon i Jana

Bicknell Kristen – taki Justin Bonomo kobiecego pokera, oczywiście w mikroskali. Zdecydowanie najlepsza pokerzystka ostatniego roku, choć jedynie milion dolarów wygrany w 12 miesiącach może tego nie wskazywać. Prywatnie narzeczona Alexa Foxena, który również prowadzi w rankingu na Gracza Roku. Jednym słowem – mistrzowska para. Kryśka jest bardzo fajna, wiecznie uśmiechnięta, typ „dziewczyny z sąsiedztwa”, co miałem okazję obserwować we wspomnianej Barcelonie. Mocno jej kibicuję.

Kristen Bicknell

Bonomo Justin – 25 milionów dolarów wygrane w rok? To nie może być przypadek, to nie może być jedynie szczęście! Amerykanin udowodnił światu niewiernych, że gra w pokera opiera się na umiejętnościach, bo nikt bez nich nie miałby tak fantastycznej serii zwycięstw, jak on w 2018 roku. Super High Roller Bowl w Macau, później ten sam event w Las Vegas, na deser Big One For One Drop podczas WSOP – o takich sukcesach można tylko marzyć. Kosmita!

Bransoletka – obiekt westchnień tłumów graczy bijących się o przejście do pokerowej historii podczas licznych eventów World Series of Poker. Jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział – są tylko dwa rodzaje pokerzystów, ci z bransoletką oraz ci bez niej. Niestety, wciąż do tej drugiej grupy graczy zaliczają się wszyscy polscy zawodnicy. Czekam…

Buba – nasz redakcyjny grafik. Nie ma ze mną łatwego życia, bo ja każde zlecenie muszę mieć zrobione „tu i teraz” i nienawidzę czekać na moje grafiki, choćby były mi potrzebne dopiero za 2-3 dni. Marudzi, kręci nosem, ale robi. Za chwilę zostanie ojcem i mam nadzieję, że za to marudzenie los nagrodzi go dzieckiem dokładnie 28 stycznia – w dniu moich urodzin. I wtedy dopiero zobaczy, co to znaczy mieć do czynienia z Wodnikiem z pierwszej dekady…

C

Chidwick Stephen – kolejny „majster” z pokerowych stołów. Plusy – ponad 10 milionów dolarów na koncie w tym roku. Minusy – znowu dał ciała na WSOP i ilość jego bransoletek nadal wynosi dokładne, okrągłe zero. Mam z nim jeszcze jeden poważny problem – jest bardziej łysy ode mnie, na dodatek chyba tę swoją łysinę poleruje szmatką, bo zrobić mu zdjęcie bez świetlnych refleksów jest misją prawie niemożliwą!

Stephen Chidwick

Czas – coś, czego wiecznie mi brakuje. Jadę na wiecznym niedoczasie, brakuje mi dnia na wszystko, co chciałbym zrobić. Choćby przez to praktycznie porzuciłem w tym roku grę w pokera, bo gdy pomyślę, ile w tym czasie mogę zrobić, to rezygnuję z gry. Przez notoryczny brak czasu leży też moja książka, ale o tym poczytacie już pod innym hasłem…

D

Dolzblasz Zbyszek – cichy bohater ostatniego roku. Mało kto w Polsce wie, że ten przesympatyczny pokerzysta starszego pokolenia, znany doskonale ze swoich występów na Poker Fever, musiał w tym roku stoczyć o wiele poważniejszą walkę, niż tę przy pokerowym stole z czeskimi fishami. Walczył na najważniejszym dla człowieka froncie i wyszedł z tej bitwy zwycięsko. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego hartu ducha i wewnętrznej siły, bo nawet wówczas, gdy zdrowie odmawiało mu posłuszeństwa, to on meldował się w Ołomuńcu i wciąż walczył. I za swoją postawę został absolutnie zasłużenie nagrodzony, zarówno w życiu, jak i przy stołach, przy których radził sobie bardzo dobrze. Zbyszku, masę zdrowia życzę w nadchodzącym roku!

Zbyszek

Doro – mój (już nie taki znowu młody) padawan z redakcji Pokerground. Co by nie mówić, bardzo bliska mi osoba w ostatnich miesiącach, choć widujemy się przeważnie na wspólnych relacjach z Poker Fever. Za to bardzo dużo ze sobą rozmawiamy i układam te jego nieuczesane myśli w głowie, bo rozgardiasz był tam straszny. Dziennikarski talent, bardzo dobre pióro, jak kiedyś pójdę już na emeryturę (co nie nastąpi jednak prędko), to będzie moim godnym następcą. W maju wejdzie w związek małżeński, na czym może tylko życiowo zyskać. Walczy o podbój mikrostawek online, co skrzętnie zaczął opisywać na swoim blogu i naprawdę da się to czytać z zainteresowaniem (choć normalnie mnie to w ogóle nie interesuje). Duży plus – pozbył się śmierdzących butów, którymi truł mnie w hotelowych pokojach na relacjach.

Doro

Dziennikarstwo pokerowe – sztuka czy praca? Doskonały tekst na ten temat napisał ostatnio AceBestini. Bez nas, dziennikarzy pokerowych, nie ma i nie będzie pokerowego środowiska, nie będzie społeczności, nie będzie relacji, zdjęć, artykułów, świeżych informacji. Bardzo się cieszę, że naszą pracę zauważają jednak gracze, którzy potrafią po prostu podejść podczas turnieju czy napisać sympatyczną wiadomość na Facebooku i zwyczajnie pochwalić, podziękować, poklepać po plecach. Chyba najsympatyczniejszy moment tego roku miałem wtedy, gdy po jednym z turniejów Poker Fever dostałem od zwycięzcy turnieju i jego kolegów (Kubek i reszta ekipy, pozdrawiam!) butelkę Jacka Danielsa. Po prostu, od serca i z sympatii, za włożony w pracę wysiłek. Dla takich chwil chce się pracować i nadal pisać.

Drzewka – czyli trefle, mój ukochany kolor w karcianej talii. A chyba każdy w Polsce już wie, że 53 w tym kolorze to dla mnie najlepsza ręka startowa i jestem w stanie grać ja dokładnie tak samo, jak inni grają asy. Nie wiem, co te „drzewka” w sobie mają, ale ręka suited w tym kolorze zawsze wydaje mi się ręka zwycięską. Kolory w kartach zostały użyte po raz pierwszy we Francji w XV wieku i oznaczały wówczas różne klasy społeczne. Trefle oznaczały chłopów i chyba dlatego je tak lubię, bo ja prosty chłopak jestem…

Dżony – niegdyś redaktor naczelny polskiego Pokernews, obecnie dziennikarz w redakcji Weszło, od niedawna mój partner w audycji „Na waleta” w radiu Weszło FM. Absolutny arcymistrz we wcinaniu się w środku zdania i przerywaniu czyjejś (głównie mojej) wypowiedzi, kiedyś go za to zabiję na żywo w audycji. Pewnie tego nie wiecie, ale podczas prowadzenia „Na waleta” robi wszystko, tylko nie zajmuje się audycją – zamawia pizzę przez telefon, pisze do żony, ogląda mecze… Oczywiście na maxa mnie to wkurza, bo mam wrażenie, że siedzi ze mną w studiu za karę. Oprócz pokera zajmuje się też w Weszło FM boksem. Jego żona jest mistrzynią w groomingu (to chyba takie fryzjerstwo dla psów), ale fryzura Dżonego tego nie pokazuje.

3… 2… 1… BUUUUUM!!!! ❤️♠️♦️♣️

Publiée par Jack Daniels – Poker & Media sur Vendredi 16 novembre 2018

E

EasyMoney – może nie jest to gracz z najwyższymi wygranymi w Polsce, za to jest największym profesjonalistą w przygotowywaniu sobie pokerowych wyjazdów. Na kilka miesięcy do przodu wie gdzie, kiedy i w czym zagra, potrafi zorganizować wyjazd sobie i ekipie, która się z nim zabierze. Mało jest takich graczy w naszym kraju, to pewne. Za to zrobić mu udane zdjęcie na relacji graniczy z cudem, bo jak tylko widzi kogoś z aparatem, to gapi się prosto w obiektyw, przyjmuje dziwne pozy, zaczyna wyglądać sztucznie i nigdy z tego nic dobrego nie wychodzi. Trzeba polować z daleka!

EPT – najpopularniejszy cykl pokerowy wrócił na pokerową mapę świata. Czy udanie? Pewnie można uznać, że tak, ale osobiście twierdzę, że szału nie było. Przystanki w Monte Carlo, Barcelonie, Soczi i Pradze jakoś nie powaliły na kolana. Oczywiście dla nas najważniejszym wydarzeniem była wygrana Piotrka Nurzyńskiego w Barcelonie i chyba tylko dlatego możemy się podniecać powrotem EPT. Ale choćby brak streamów z Pragi był już bardzo słabą akcją w wykonaniu PokerStars. Może się rozbuja, bądźmy dobrej myśli.

Eric de Solo – właściciel Wydawnictwa Player, a więc już od razu wiadomo, że coś musi mu w głowie siedzieć nie tak, bo się wziął za branżę, za którą nikt się brać przez lata nie chciał lub nie umiał. Ale on się uparł, że będzie wydawał pokerowe książki w Polsce i to robi! Na dodatek – robi to świetnie! I choć nie jest to biznes, na którym można w naszym kraju zarabiać miliony (a raczej się dokłada do interesu), to co chwilę Eric ma kolejne pomysły na nowe tytuły, nie zwalnia tempa i nie traci nadziei, że to co robi jest słuszne i dobre. I tak jest w istocie. Prywatnie niesamowicie pogodny, spokojny i sympatyczny gość. Mam przyjemność z nim od dawna współpracować, często gadamy i wymieniamy się pomysłami. Obiecał mi, że polecimy razem do Las Vegas, jak tylko sprzeda 20.000 egzemplarzy pokerowych książek w Polsce, więc, do cholery, róbcie zakupy w jego sklepie, bo jeszcze sporo do tego wyniku brakuje!!

Eric de Solo

F

Fanpage – moje oczko w głowie. Jestem ogromnie zadowolony z tego, jak udało mi się zebrać tam ponad 2.700 fanów. Do wyników naszych najlepszych graczy mi oczywiście daleko, ale i tak taki rezultat uważam za doskonały. Miejsce, w którym pojawia się mnóstwo moich zdjęć, zdobytych prywatnymi kanałami informacji, linków do moich artykułów i najciekawszych newsów z Pokertexas. Miejsce, w którym nie toleruję chamstwa i notorycznie banuję różnych idiotów jednego po drugim, gdy nie umieją prowadzić rzeczowej i kulturalnej dyskusji lub są tam tylko po to, żeby mnie obrażać i krytykować. Tak, nie mam litości, ale to w końcu mój fanpage i robię sobie na nim co chcę, bo chcę się tam dobrze czuć. Miałem przyjemność prowadzić tam w tym roku mnóstwo ciekawych, owocnych rozmów, z których staram się wyciągać wnioski na przyszłość. Mam sporo pomysłów na jego rozwój i nowe formy komunikacji z ludźmi, ale – jak pisałem powyżej – zwyczajnie brakuje mi na wszystko czasu. Ale będę działał!

Fenek – ostatnio porównałem go do Stańczyka i zdania nie zmieniam. Mega inteligentny, oczytany gość, ale moim zdaniem nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału – już dawno powinien gdzieś pisać swoje felietony (już z pięć razy mi obiecywał, że zacznie to robić na Pokertexas, ale efektów póki co brak). Ma nieprawdopodobne poczucie humoru, które wręcz uwielbiam. Ma również bardzo świeże, subiektywne podejście do środowiska pokerowego i pokera jako takiego. Jedna z tych osób, z którymi nigdy się nie można nudzić. Ostatnio odgraża się, że już nigdy nie przyjedzie na Poker Fever, bo go „betoniarze” leją, ale coś czuję, że tyle w tym prawdy, co mięsa w parówkach. Odpocznie, odsapnie, wyczyści głowę i wróci silniejszy. Na dodatek fan Manchesteru United, więc ma u mnie kolejne punkty!

Fenek

Feshchenko Daria – nowa pokerowa gwiazdeczka na firmamencie. Rosjanka może nie ma jeszcze wyników jak Kristen Bricknell, za to i tak jest sensacją wszędzie tam, gdzie się pojawia, bo powala swoją delikatną, słowiańską urodą. Na dodatek „umie w Instagramy”, a jej konto to chyba najbardziej atrakcyjne miejsce w pokerowych social mediach, bo roi się tam od zdjęć pięknej Darii. Notabene sam miałem przyjemność zrobić jej w tym roku trochę fotek, a przy każdej okazji młoda pokerzystka wdzięczy się do aparatu, ustawia się, pozuje. Zła informacja? Niestety ma chłopaka…

Daria Feshchenko

Fotografia – dziedzina, w której postanowiłem się mocno szkolić i robię to przez ostatni rok jak tylko umiem i mogę. Jestem po kilku kursach, powoli uzupełniam sprzęt (powoli, naprawdę powoli, bo to cholerstwo kosztuje majątek), czytam poradniki i oglądam tutoriale. Do opisywanego powyżej Drew Amato mi bardzo daleko, ale już się nie muszę swoich zdjęć wstydzić. Największym komplementem dla mnie, jako fotografa, jest powrót z każdej relacji do domu i obserwowanie na Facebooku, jak ludzie wrzucają moje zdjęcia jako swoje profilówki.

Dziś moje fotograficzne skillsy ponownie poddane zostały próbie. Całą niedzielę siedziałem w Plasterstudio na kolejnym…

Publiée par Jack Daniels – Poker & Media sur Dimanche 2 décembre 2018


Franek
– jak sam o sobie mówi Człowiek-Rozgałęziacz. Gdy zaczyna jedną myśl czy temat, to natychmiast „goni go” piętnaście innych, o których też chce opowiedzieć. Przez dobre dwa lata obiecywaliśmy sobie wywiad, aż w końcu udało mi się go zaprosić do audycji w radiu. Najlepszy pokerzysta wśród biznesmenów, najlepszy biznesmen wśród pokerzystów. I do tego z wielkim sercem, bo pomaga nie tylko polskim graczom.

To była kosmiczna audycja!! Kto nie słuchał, tego już zapraszam do słuchania nagrania! ? Audycję znajdziecie tutaj: https://weszlo.fm/audycje/pokerowy-hyde-park-na-waleta-5-ciosek-gladysz-franczak/#NaWaleta

Publiée par Jack Daniels – Poker & Media sur Mercredi 19 décembre 2018


Freezout
– trochę zapomniany już format pokera turniejowego, ale być może wróci wkrótce w wielkim stylu za sprawą działań PartyPoker. Eventy bez opcji zakupu nowej amunicji kiedyś były normą (a na pewno wtedy, gdy zaczynałem w pokera grać ja), potem odeszły do lamusa, bo każdy chciał za wszelką cenę pompować pulę nagród. Teraz dopiero może się okazać, ile warci są obecni mistrzowie, gdy nie będzie można amatorów wystraszyć kasą.

G

Gauer Magda – pierwsza kobieta, która osiągnęła stół finałowy jednego z „majorsów” na festiwalu Poker Fever. I dobrze, że dokonała tego Polka, a nie któraś z dość licznych pokerzystek z Czech. Teraz czekamy na pierwsze zwycięstwo i puchar dla jednej z pań!

Glorie – pieszczotliwe określenie, jakie nadaliśmy naszym hostessom na festiwalu Poker Fever Series. Ola, Nadia czy Zosia, każda z nich to i tak Gloria. Organizują konkursy, dbają o nasze social media, pozują do zdjęć z finalistami. Większość ujęć do późniejszej wrzutki powtarzają po 50 razy i wierzcie mi na słowo – chcielibyście zobaczyć bloopersy z tych nagrań! Miazga!

Ola i Nadia

Go4Games Casino – siedziba festiwalu Poker Fever w czeskim Ołomuńcu. Miejsce dla nas doskonałe, bo z Polski niedaleko, a kasyno bardzo fajne. Ostatnio trwa tam spora przebudowa i ma być jeszcze lepiej, co można było już zaobserwować choćby na grudniowym Cupie. Gdyby jeszcze wyrzucili na zbity ryj swoich kucharzy i zatrudnili kogoś, kto nie będzie chciał otruć graczy, to byłoby cudownie. Aha, jeszcze jedno – dajcie w końcu te owoce!!!

Góral – pan emeryt, ale taki prawdziwy, nie taki jak Fedor Holz. Po zakończeniu misji w PokerStars praktycznie zniknął z horyzontu, ale – co ostatnio opisywałem w swoim artykule – wciąż brakuje nam jego następcy na stanowisku pokerowego ambasadora. Ponoć poszedł w biznesy, co dziwne akurat nie jest, bo głowę na karku ma i zawsze miał. Może kiedyś mu się znudzi i wróci…

Grinder – w tym roku dał znać o sobie dwa razy. Ostatnio podczas Super High Rollera, gdy przegrał dopiero w heads upie. Wcześniej w maju, gdy na Poker Fever Series w Rozvadovie wygrał event Omaha Cup nabąblowany tak, że ledwo widział stół. Najbliższy towarzysz Fenka, przez co nazwałem ich nawet kiedyś „Flip i Flap polskiego pokera”. Równie inteligentny i dowcipny co jego towarzysz, tylko większa menda, bo mi ciągle coś wypomina (tak, wiem, że często „akcję łapię na riverze”…). Ale generalnie uwielbiam go tak samo mocno jak Fenka.

Grinder

H

Hazard – można powiedzieć, że w zasadzie nie praktykuję, choć pokerowe gry w kasynie (głównie rosyjski poker, o którym wspomnę też w dalszej części tego Alfabetu) po prostu lubię i akceptuję. Nie znoszę za to ruletek, black jacków, kości, automatów i innego tego typu gówna. Nie uważam też, żeby „nasz” poker był hazardem, choć każdy ma na ten temat swoje zdanie, a opinie są mocno podzielone.

Hellmuth Phil – gdy wszyscy wieszali na nim psy i skazywali na pożarcie, on wrócił na WSOP i pacnął piętnastą bransoletkę. I właśnie taki jest – ludzie mówią o nim niestworzone historie, śmieją się z jego wybuchów (których notabene nie było już od dawna), a on robi to, co umie najlepiej – wygrywa kolejne turnieje na WSOP. Mistrz starej szkoły, mój absolutnie ulubiony pokerzysta. I po raz kolejny gorąco polecam przeczytanie jego autobiografii, bo to książka, którą powinien poznać każdy adept pokerowej sztuki!

I

Instagram – moja nowa zabawka w social mediach. Gdy wzięło mnie na zabawy z aparatem fotograficznym, wtedy założyłem tam konto. I jest to fajna opcja dla pokazywania ludziom swoich prac i jako taką Instagram traktuję. I w jakiś cudowny sposób mam tam już nawet ponad 300 obserwujących!

Część druga „Alfabetu Jacka Danielsa 2018” już 26 grudnia!

Poprzedni artykułTilt – pozbądź się go, żeby odnieść sukces
Następny artykułPhil Galfond – Nie sądzę, że solvery czynią pokera mniej interesującym