A jeśli nie wiesz, na kogo zagłosować…

0

…koniecznie przeczytaj ten artykuł. Prawda jest taka, że coraz większa część pokerowego środowiska ma gdzieś swą Galerię Sław. Ale skoro już takowa istnieje – może warto kiwnąć palcem, by jej konstrukcja zachowała pozory sensowności.

Rok 2012 był ostatnim, w którym dokonano „niepopularnego” wyboru do Poker Hall of Fame. Wielu pytało „Who the heck is Bryan Roberts?”, którego ostatnim tchnieniem swej dominacji przepchnął przez konklawe Doyle Brunson. I nic to, że Bryan Roberts był przodownikiem i koniem, którego w pewnych czasach bał się każdy amator pików i trefli. Po prostu wszyscy – poza Doylem – zdążyli już o nim zapomnieć. A Brunson postanowił go ocalić.

W 2014 roku nadszedł czas Daniela Negreanu.  Teraz to on rozdaje karty, a że coraz więcej jego ziomków osiąga galeriowy wymiar pełnoletności – dla wielu, którzy jak najbardziej zasłużyli sobie na elitarne członkostwo, drzwi HoF zostały (najpewniej bezpowrotnie) zamknięte.

Ale jeśli zależy wam choć trochę na transparentności i względnej sprawiedliwości – możecie pomóc te drzwi nieco uchylić. Poniżej znajdziecie solidne i słuszne „picki” na potrzeby tegorocznych (i nie tylko) nominacji.

TEAM EUROPA

Europejczycy zawsze mieli pod górkę, jeśli chodzi o uznanie swych pokerowych zasług za Oceanem. Inna sprawa, że pewien syndrom niesłusznie urósł do rangi obsesji i pasyjnego wołania o pomstę do karcianych bogów. Aż tu nagle Juan Carlos Mortensen i  – przed wszystkim – David Ulliott dostąpili zaszczytu zasiadania na pokerowym Olimpie. Wiele ust zostało zamkniętych, a decydenci przez kilka najbliższych lat będą wolni od nawoływań z zagranicy.

Christer Bjorin

Szwed ma 71 lat. Na World Series gra nieprzerwanie od 1991 roku. Zrobił w tym czasie dwie bransoletki, 87 miejsc płatnych oraz ogromne wrażenie na tych, z którymi przyszło mu się zmierzyć – jako gracz i człowiek. Ale jego problem polega na tym, że ma 71 lat i jest Szwedem. To, że jest żywa legendą, niewiele zmienia. Przeczytacie zresztą więcej w tekście elgaucho.

Thor Hansen

Thor ma podobny problem, co Bjorin. Też ma 71 lat i dwie bransoletki, ale dla odmiany jest Norwegiem. Kogo w zadufanych, snobistycznych Stanach obchodzi jakiś schorowany Norweg?

Marcel Luske

„The Flying Dutchman” dla pokera zrobił więcej dobrego, niż Mia Khalifa dla popularyzacji kina dla dorosłych na Bliskim Wschodzie. Człowiek orkiestra, który jest jednym z ostatnich przedstawicieli gatunku graczy gwarantujących entertainment bez względu na faktyczną rozgrywkę. Przeczytajcie zresztą wywiad z ambasadorem PartyPoker przeprawodzany przed rokiem, kiedy Luske solidnie deepował main Event WSOP.

John Duthie, Donnacha O’Dea, Surinder Sunar i bracia Boatman

Kolejni z ojców chrzestnych, którym miejsce w HoF na kilka ładnych lat zablokował zapewne wybór „Devilfisha”. Ross i Barny to członkowie legendarnej „The Hendon Mob”, a Duthie od lat nawet nie bierze oddechu w działaniu dla dobra kart, o czym możecie przeczytać choćby tutaj. O’Dea i Sunar byli natomiast jednymi z pierwszych Europejczyków, którzy profesjonalnie grali w pokera w Vegas. Ich przygoda z kartami trwa już ponad 35 lat.

DEAD MEN TEAM

Trudno jest przekonać pokerowy świat do uznania swych zasług, jeśli jest się starym, cichym i spokojnym obcokrajowcem, robiącym tylko swoje w amerykańskiej fabryce snów. Wszystko staje się po stokroć trudniejsze, gdy nie żyje się od kilku dekad i umierają ostatni, którzy pamiętają, jak grałeś.

Jesse Alto

Alto aż sześciokrotnie zasiadał przy finałowym stole Main Eventu WSOP, w 1976 roku ocierając się o tytuł. W pamiętnej, finałowej ręce na flopie AJT Doyle Brunson przebił przeciwnika do all-ina z oczywistym T2o, na co Alto zagrał snap call z jacks-up. Następne sekundy to wyłącznie magia, budująca legendę Doyle'a.

W latach 70., gdy ktoś zapisywał się na kartach historii, Jesse zawsze był jedną z ostatnich przeszkód, które pokonywano. Powiecie: Adam Miauczyński z Teksasu. Tak, ale także niesamowity gracz. Zresztą zawsze możecie zapytać na Twitterze starego Doyle’a.

John Bonetti

Daniel Negreanu powiedział kiedyś: „Jestem przekonany, że zdrowy John Bonetti jest najostrzejszym graczem turniejowym z żyjących pokerzystów, bez wątpienia„. „Gdyby poker przyciągnął do siebie telewizyjne kamery pięć lat wcześniej, niekwestionowaną gwiazdą byłby John Bonetti”  – tako rzekł Phil Hellmuth.

Włoski ogier nauczył się zasad gry dopiero w wieku 54 lat, ale przez całą swą karierę grał w stylu przypominającym oderwanych od internetu osiemnastolatków. Posiadacz trzech bransoletek, król sit-outów za przeklinanie i wybuchy złości, ale jednocześnie gość, który dawał na taksówkę oskubanym przez siebie rywalom.

Jimmy Casella

W sierpniu miną 42 lata od dnia, gdy nowotwór zabrał Fiore Casellę. Dziś pozostało po nim kilka zdjęć, garść spisanych wspomnień i statystyki. Zdobywca trzech brejsletów był jednym z nielicznych nowojorczyków w sferze najwyższych stawek Vegas lat sześćdziesiątych. Wielki spec od wariantów Stud kosztowną przygodę z Texas Hold’em w towarzystwie Mossa czy Pearsona zaczynał od nauki zasad, ale utrzymał się na wysokim koniu. I wkrótce był jednym z najlepszych. Jimmy Casella to jeden z dwóch najlepszych old-tajmowych picków na potrzeby Hall of Fame. Drugi to….

Gary Berland

„Bones” wychował się w kalifornijskiej Gardenie, która przez dekady stanowiła pokerowy przysiółek Vegas. W ciągu trzech lat (1977-79) zdobył pięć studowych bransoletek, okraszonych drugim miejscem w turnieju głównym (za które wówczas nie płacono ani centa). Już w wieku 38 lat na wieki zamieszkał w Palm Memoriam Park, umierając na rzadką niewydolność krążenia. Trzydzieści lat temu. Kto dziś pamięta, jakim kotem w Razzie był „Bones” Berland?

Bobby Hoff

Dla wielu z was „The Wizard” może pozostawać postacią anonimową, jednak w USA do miana legendy urósł już cztery dekady temu i – w przeciwieństwie do większości weteranów – siał postrach przy stolikach cash do końca swych dni (zmarł w 2013 roku).

W 1979 roku rozegrał dziesięciogodzinny heads-up w Main Evencie przeciw amatorowi Halowi Fowlerowi, który wielokrotnie odbijał się od dna dzięki magicznym trzyouterom, by w ostatniej ręce złamać swym gutshotem asy Hoffa. Mistrzostwo świata zdobyte przez Fowlera uważa się za najczarniejszy dzień w historii World Series. „The Wizard” stanowił pewnego rodzaju fenomen, gdyż pomimo zaawansowanego wieku potrafił adjustować swą grę do zmieniających się trendów, przez co radził sobie z kolejnymi pokoleniami coraz bardziej agresywnych graczy. Jego nieobecność w Poker Hall of Fame to, proszę was, skandal.

TEAM OF NOMINATIONS

Są gracze, którzy zaszczytu nominacji do Galerii Sław dostępują rokrocznie. I rokrocznie omija ich uznanie decydentów.

Ted Forrest

Nie wiem, co powinien zrobić jeszcze Ted Forrest, by trafić w końcu na złotą listę. Ted ma sześć bransoletek WSOP, tytuł WPT, wieloletnie doświadczenie cashowe na kosmicznych stawkach (vide „Konsorcjum” vs. Andy Beal). How come, Komisjo?

Huck Seed

Dryblasa Huckelberry’ego łączy z Forrestem zamiłowanie do chorych prop-betów i liczba nominacji do HoF. Cztery bransoletki ze zwycięstwem w Main Evencie „on top”, spora historia gier cash na najwyższych stawkach – CV jak z bajki, ale Seeda wciąż brakuje w Galerii.

David Chiu

Chiu z kolei uzbierał pięć bransoletek i jeden tytuł World Poker Tour. Milczący typ z Nanning nie należy do salonowych rekinów, ale nie może być inaczej – wszak Chiu jest częściowo głuchy. Ale że to inne przymioty, niż zmysły „Gliniarza z dżungli”, decydują o karcianym sukcesie – Chiu od lat pozostaje turniejowym dzikiem, szczególnie w zakresie gier z limitem.

Humberto Brenes

A czego brakuje rekinowi Humberto? Dwie bransoletki, lata doświadczenia – ale też ikoniczny status na Kostaryce, ogromny koloryt i wzorowe wręcz promowanie gry oraz dbanie o rozrywkę amatorów. Shark is hungry!

Layne Flack

6x WSOP, 1x WPT, 1x Upadek i odbicie się od dna. „Back to back Flack” był swego czasu bad boyem, ale potem dał świetny przykład, jak można wrócić na słuszną życiowo i pokerowo drogę.

John Cernuto

74-letni „Miami” John kręci pokerowy temat od ponad trzydziestu lat. W latach dziewięćdziesiątych był jednym z najlepszych graczy split games na świecie. A i dziś potrafi sobie poużywać na słabszych, których wciąż sporo.

Men Nguyen

Jeśli ostatnim słowem jest nazwanie Mena „The Mastera” oszustem – gracz ten nie dostąpi zaszczytu zostania drugim Nguyenem w Hall of Fame. Ale przy braku dowodów domniemanie niewinności każe docenić gracza, który zdobył siedem bransoletek i zaliczył 476 miejsc ITM z życiu, spośród których 95 to turniejowe zwycięstwa. Dziewięćdziesiąt, kurna, pięć!

TEAM GRANDPA

Gdy los pozwoli w zdrowiu dożyć pewnego wieku, okazuje się, że w swym zamyśle wcale nie był on tak łaskawy. Bo ludzie nagle przestają cię słuchać. I cóż stąd, że masz rację albo wciąż swoje potrafisz? Dla wielu straciłeś termin przydatności.

David Sklansky

david sklansky

Jakim cudem jednego z największych pokerowych teoretyków w dziejach nie ma na liście chwały – łotrzyk raczy wiedzieć. Pomińmy jego pokerowe sukcesy (i trzy bransoletki), bo prawdopodobnie nigdy nie był na tyle dobry, by w praktyce wdrożyć spisane przez siebie koncepty i prawidła. Ale same encyklopedie, które nakreślił – z Millerem, Malmuthem, Zee czy w pojedynkę – powinny z automatu wywindować go na Olimp.

„Oklahoma” Johnny Hale

Hale to obecnie taki pokerowy „żołnierz wyklęty”. Dla świata kart zrobił w swym długim życiu mnóstwo dobrego, a dla pokerowej społeczności seniorskiej – niemal wszystko. Pozostaje jednak na stopie wojennej z Ty Stewartem i reszta możnych WSOP, wobec czego o Hale’u się nie mówi, bo można bardzo brzydko upaść. Chyba, że jako o plotącym głupstwa dziadu z demencją – to tak.

Perry Green

Perry wygląda jak kartka z kalendarza. Swoją pierwszą bransoletkę zdobył 42 lata temu. To on uległ Stu Ungarowi w HU Main Eventu w 1981 roku. Każdego niemal roku przyjeżdża do Vegas z mroźnego Anchorage, by wziąć udział w królewskim festiwalu. Na Alasce nauczył trzydziestu pokerowych odmian wszystkich Eskimosów, kilka morsów i polarnych misiów. A w chwili, gdy wystukuję na klawiaturze te zdania, Perry zasuwa na WSOP 2018 w evencie Omaha/8. Błagam wasze sumienia o głosy.

Mike Caro

Kolejny król teorii, słusznie dzierżący nickname „Szalony”. Trochę mi przyjemnie, gdy mogę się porównać do takiego gracza – oto bowiem moje i jego posty na Facebooku lajkuje podobna liczba osób, zazwyczaj od zera do trzech. Ale ten dziwak napisał jednak mnóstwo wartościowych rzeczy, z rozdziałem o pokerze dobieranym i kupą strategicznych tabelek w „Super/System” włącznie. To też konsultant wielu kasyn i jeden z pionierów idei pokera online.

Jay Heimowitz, Mickey Appleman, Steve Zolotow, Paul Magriel i reszta Mayfair Club

Z całej grupy nowojorskich wyjadaczy statusu członka Poker Hall of Fame doczekali się, póki co, Dan Harrington i Erik Seidel. To samo osiągnęliby już pewnie Chris Ferguson i Howard Lederer, gdyby nie pewien drobiazg. Ale aleja zasłużonych Mayfair Clubu jest dłuższa i wymienić można właśnie sześciokrotnego bransoletkowicza Jaya Heimowitza, posiadacza czterech świecidełek Mickeya Applemana, podwójnego mistrza WSOP Steva Zolotowa czy niedawno zamarłego Paula Magriela, jako tych, którzy mogli sobie zasłużyć.

A jeszcze Sammy Farha, Artie Cobb, Don Williams, Gabe Kaplan, Bruno Fitoussi, Minh Ly… Głosuj mądrze!

Daniel Negreanu – Potrzebujesz pokory, aby znaleźć się pośród najlepszych

Poprzedni artykułWSOP 2018 – Nick Petrangelo wygrywa High Rollera po kontrowersyjnym heads-upie
Następny artykułChallenge „spin4play” oszustwem? Wielka burza w mediach pokerowych