Dwa dni temu na stronach dziennika „Echo Dnia” ukazał się ciekawy tekst o Wiktorze Malinowskim, który osiąga ogromne sukcesy na stołach live i online.
Wszyscy, którzy w Kielcach interesują się piłką ręczną, świetnie znają nazwisko Malinowski. To właśnie Aleksander Malinowski, który pochodzi z Białorusi, zdobył z drużyną Iskry Kielce dwa tytuły mistrzów Polski. Kilka lat później ówczesny prezes klubu VIVE Kielce, zatrudnił go jako trenera. Wtedy ekipa zdobyła tzw. dublet, czyli mistrzostwo i Puchar Polski.
Tak właśnie zaczyna się tekst na portalu „Echo Dnia”, którego bohaterem jest Wiktor Malinowski. Piłka ręczna nie jest wspomniana tylko ze względu na tatę naszego doskonałego pokerzysty. Wiktor swoje pierwsze kroki stawiał na hali VIVE, a radził sobie świetnie i kariera piłkarza ręcznego stała przed nim otworem. Wraz z drużyną zdobył mistrzostwo Polski juniorów młodszych i został najlepszym graczem finału. Powołano go też do juniorskiej kadry Białorusi.
Wszystko zmieniło się w sezonie 2012/2013. Uszkodził łąkotkę. Wrócił po kilku miesiącach i zerwał więzadła krzyżowe w drugim kolanie. W rozmowie z dziennikiem podkreśla, że organizm nie wytrzymał obciążeń. Miał wtedy 18 laty i decyzję, co robić dalej. Rozwiązaniem okazał się poker.
– Wybrałem go, bo dawał mi wolność i nie groził kontuzjami. Początkowo grałem tylko online i na drobne stawki. Kiedy wszedłem poziom wyżej, musiałem zainwestować w trenera. W 2016 roku zacząłem się pojawiać na turniejach live, rozgrywanych normalnie, przy stołach. Są w nich dużo większe emocje, bezpośredni kontakt z przeciwnikami – mówi.
Sukcesy live i online
Wiktor bardzo szybko podbił stoły online, a od jakiegoś czasu podbija również i stoły live. W 2018 roku wygrał turniej High Roller podczas WCOOP. Rok temu zagrał w Monte Carlo, gdzie w Super High Rollerze zajął siódme miejsce. Od tego czasu jest stałym bywalcem największych festiwali High Roller, ale ostatnio czas spędza głównie na stołach online, co wynika z sytuacji z koronawirusem.
Wiktor ma też za sobą epizod gry w Makau. Grał tam z biznesmenami, a niektóre sesje wymagały nie lada przygotowania fizycznego. Trzeba było bowiem szybko dotrzeć do kasyna, a gra trwała praktycznie i trzy doby prawie bez przerwy. Niektórzy medytowali. On wspomina, że musiał niekiedy być podłączany pod kroplówkę.
– O jaką najwyższą stawkę grałem? Na stole było grubo ponad milion dolarów – mówi.
Więcej znajdziecie w tekście, który znajduje się w tym miejscu.