Valentin Vornicu – czy doskonały run w turniejach o pierścienie przełoży się na bój o bransoletki?

0
Valentin Vornicu

Valentin Vornicu to pokerzysta, który chyba już zawsze będzie nam się kojarzył z historycznym wyczynem zdobycia dwóch mistrzowskich pierścieni w nieco ponad dobę. Zawodnik ten po cichu liczy jednak, że dobrą passę w turniejach o mistrzowskie pierścienie uda się przełożyć także na festiwal WSOP. O pokerowej przeszłości, teraźniejszości i planach na przyszłość opowiedział w wywiadzie dla portalu Cardplayer. 

Gratulacje z okazji wygrania dwóch turniejów WSOPC z rzędu. Co znaczy dla ciebie to osiągnięcie?

– W tamtym momencie czułem się świetnie. Chyba tylko pięć razy w historii zdarzyło się, aby jeden zawodnik wygrał dwa pierścienie na jednym przystanku cyklu Circuit. Myślałem sobie, że byłoby wspaniale zrobić coś takiego. Wykręcenie rekordu i zakwalifikowanie się do turnieju National Championship to również świetne uczucia.

– Deepowałeś wiele turniejów WSOP, ale do tej pory nie zdobyłeś bransoletki. Opowiedz coś o tym, jak trudno jest „domknąć” turniej na najwyższym pokerowym szczeblu.

– W kwestii WSOP kluczowe jest jedno – w niektórych turniejach gra ponad 10.000 osób. To są naprawdę olbrzymie fieldy. Niezależnie od tego, co robisz, nie da się uciec od konieczności wygrywania flipów. Gdy zachodzisz wyżej i wyżej, w stawce pozostaje coraz więcej dobrych graczy i ciężko uniknąć sytuacji all-in. Jeśli mówimy o kilku eventach to owszem, potrzebne jest szczęście, ale jeśli wyrobisz odpowiednie volume, to rozdania zaczną iść po twojej myśli.

– Uważasz, że posiadasz duże umiejętności do wygrywania turniejów pokerowych?

– Tak. Gdy raz dostaniesz się na stół finałowy, wszystko się zmienia. Niektórzy zawodnicy po prostu starają się do niego zasiąść, ale gdy raz znajdziesz się w sytuacji, w której zostaje tylko dziewięciu graczy, pewne rzeczy się zmieniają. Mówię tu o payjumpach i innych kwestiach, które zmieniają podejście zawodników. Musisz być w stanie zidentyfikować podejście rywali do gry na stole finałowym. Jedni dbają bardziej o pieniądze, inni chcą wygrać i grają bardziej agresywnego, szalonego pokera, jeszcze inni myślą tylko o tym, aby przetrwać jak najdłużej. Zrozumienie mentalności przeciwników naprawdę popłaca.

Uważam, że podczas gry na stołach finałowych, na których rywalizowałem, wykonałem w tym temacie kawał dobrej roboty. Dla przykładu – załóżmy, że jakiś zawodnik jest na potężnym makeupie pochodzącym ze stakingu. On nie będzie chciał zaliczać, payjumpów, on będzie chciał wygrać turniej. Ważne jest, aby byś wyczulonym na wszystkie informacje, które możesz zdobyć.

– Maurice Hawkins jest numerem dwa w rankingu zdobywców mistrzowskich pierścieni. Czy między waszą dwójką jest przyjacielska rywalizacja?

– Kilka dni temu graliśmy razem w Rio w turnieju sit&go. W side betach było chyba około 2.000$ [śmiech]. Maurice to świetny gość i bardzo dobry pokerzysta. Nie postrzegam tego w kategorii rywalizacji – on stara się wygrywać, a ja mam nadzieję, że wygram kilka razy więcej. Nie wydaje mi się, aby on dbał o ten ranking pierścieni. Jasne, że na koniec dnia to pieniądze się liczą, nikt nie daje nam nagród tylko dlatego, że jesteśmy na topie. Po prostu dobrze jest wygrywać i pokazywać się z dobrą grą.

– Kilka lat temu byłeś w gronie największych stacków w Main Evencie WSOP. Jakiego typu było to doświadczenie? Czy pomogło ci ono rozwinąć się jako pokerzysta?

– Przez cały turniej nie byłem chyba niżej, niż TOP20 i to od początku dnia drugiego aż do dnia siódmego. To było wspaniałe doświadczenie, granie na takim poziomie każdego dnia było niesamowite. Posiadanie dużego stacka w Main Evencie naprawdę stanowi duże wyzwanie. Pamiętam dojście do bubble'a o dwie godziny wcześniej, niż się wszyscy spodziewali. W tej fazie praktycznie podwoiłem swój stack, nie łapiąc żadnych dobrych kart, to był scenariusz jak ze snu. Nie mówię, że inni zawodnicy grali w tej sytuacji źle – gdy masz przed sobą cash w wysokości 15.000$, a siedzisz na 20 big blindach, nawet jeśli się podwoisz, to nadal znajdujesz się poniżej średniego stacka. Czasami właściwą strategią jest po prostu grać solidnie – w turnieju, który trwa siedem dni, jest wiele akcji i różne rzeczy mogą się zdarzyć.

Tamto doświadczenie dało mi pewność siebie w grze o bransoletki w przyszłości. Main Event zawsze jest czymś wyjątkowym, a tamten był moim pierwszym. We wcześniejszych latach nie chciałem grać. Choć były osoby, które chciały we mnie zainwestować, to nie uważam, że fakt, iż masz duże szanse na dojście do kasy sprawia, że na pewno się do niej dostaniesz. To naprawdę gigantyczny field. Na ten turniej składa się wiele czynników, a ja nie czułem, abym był gotowy na grę w nim wcześniej, niż w 2016 roku. Miałem na koncie kilka pierścieni i masę turniejowego doświadczenia, ale nie byłem pewny, czy mogę przez siedem dni grać swoją najlepszą grę. Gdy poczułem, że to możliwe, skończyło się na tym, że utrzymałem się w grze przez niemalże pełny tydzień. Ten maraton jest nieprawdopodobny, trzeba mieć nerwy ze stali. Gdyby dopisała mi odrobina szczęścia, mógłbym dostać się na stół finałowy.

Nie lubię grać w turniejach, w których nie mam ponadprzeciętnych szans na wygraną. Ludzie pytają nie, czemu nie sprzedaję udziałów i nie gram w turniejach za 100.000$. Powiedzmy, że w tym evencie bierze udział 100 zawodników, ja powinienem mieć zatem co najmniej jeden procent szans na wygraną. Nie wezmę w nim udziału dopóki będę czuł, że tak nie jest.

Jak profesjonaliści radzą sobie z wariancją i tiltem?

ŹRÓDŁOCardplayer
Poprzedni artykułPokerStars Festival Marbella – Sześciu Polaków w kasie i drugim dniu Main Eventu!
Następny artykułNatalie Hof – Nienawidzę Vegas, to cholernie sztuczne miejsce