Podróży nadszedł czas

2

Przez dłuższy czas nie zamieściłem żadnego wpisu, ponieważ miałem sporo problemów z Holdem Manager'em, przez co nie rozegrałem na PS żadnego turnieju :/ Wykorzystałem natomiast ten czas na wyjazd do stolicy Czech, który zapoczątkował moje tegoroczne pokerowe tournee 😉

Powrót do aktywności

Tej zimy chciałem poprawić rekord w zarzucie i cieszyć się z 3-cyfrowej liczby, z dwoma zerami na końcu. Kontuzja wszystko popsuła i muszę ten cel odłożyć na przyszły rok. Generalnie minęło wiele tygodni zanim w ogóle mogłem powrócić do swoich treningów. A brakowało mi tego niesamowicie z kilku względów:

– ruch jest dla mnie podstawowym elementem w życiu, przez co najzwyczajniej w świecie, strasznie za tym tęskniłem

– zaczęły się zmieniać moje parametry ciała, mięśnie zanikały a w ich miejsce pojawiał się jakże nielubiany tłuszczyk, przez co byłem najłagodniej mówiąc zły. Dodatkowo podczas badania składu ciała ujrzałem wysoki poziom % tkanki tłuszczowej?! Do dziś nie chce mi się wierzyć, że to mogła być prawda i czy ten pomiar był wiarygodny (w formie startowej miałem około 9%). Niebawem ponownie zamierzam to zbadać i zobaczyć jakie postępy udało mi się zanotować w tym czasie

– gdy żadne mięśnie nie mogły pracować, ból zarówno w odcinku lędźwiowym jak i piersiowym był bardzo duży i nawet zwykłe prowadzenie 1,5h zajęć w szkole czy na treningu było dla mnie udręką

Zacząłem oczywiście od lekkich treningów biegowych oraz siłowych, ponieważ kondycja była niemalże zerowa i nawet kilka moich zawodniczek dawało sobie radę lepiej ode mnie :D. Na szczęście sprawdzony przed laty system, pozwolił mi na cotygodniowe „dorzucanie do pieca” i w dniu dzisiejszym już czuję, że dałbym radę wystartować nawet w półmaratonie.

Od kwietnia zamierzam wspomagać się odżywkami, lecz jeszcze muszę się zastanowić, co konkretnie kupić. Wtedy ukierunkuje się na wzrost siły 🙂

PSX czyli powrót do młodzieńczych lat

Moją pierwszą i ostatnią konsolą do gier jaką miałem, było legendarne PlayStation. Już jakiś czas temu, naszła mnie chęć aby pograć w klasykę strzelanek, czyli Medal of Honor… Niestety mimo wielu poszukiwań, nie zdołałem znaleźć skrzyneczki, przez co myślałem, że została ona komuś pożyczona. Dziwnym zbiegiem okoliczności, mój tata dokonał podczas sprzątania wielkiego odkrycia i zguba się znalazła. Już na samą myśl, że niebawem ponownie wcielę się w rolę Jimmiego Pattersona miałem ogromny uśmiech na twarzy i cieszyłem się jak małe dziecko. A przecież była to tylko zwykła gra video…. Jak to zwykła? Nigdy w życiu! Te emocje podczas pokonywania kolejnych misji w MoH, spotkania i setki spędzonych godzin z kolegami przy zabawnym Crash Team Racing, pojedynki piłkarskie i organizowane turnieje w ISS PRO, niezliczone pojedynki w grze Tekken 3, czy chociażby wielbione wyścigi Gran Turismo 2. To tylko niektóre tytuły, które dawały kiedyś tyle frajdy. Ale co ja się będę więcej rozczulać. Sami powiedzcie, czy nie tęsknicie czasem za tym dźwiękiem?

Myśl „TECHNO”logicznie

Gdyby ktoś powiedział mi parę lat temu, że w Sochaczewie zagra legenda muzyki klubowej w postaci DJ W, to w życiu bym nie uwierzył. Dziś wszystko się zmieniło, ponieważ wraz z kolegami postanowiliśmy wziąć się za zorganizowanie takiego wydarzenie. Ogólnie pomysły krążyły już mi w głowie bardzo dawno temu, lecz na drodze napotkałem 2 problemy. Po pierwsze, nie znalazłem przyzwoitej lokalizacji, do której można by z czystym sumieniem zaprosić kogoś znanego, a po drugie musiała by dopisać frekwencja, aby do takiej imprezy nie dołożyć $. W tym celu został zrobiony wywiad środowiskowy, który dał nam jasną odpowiedź, trzeba działać! Następne kroki sprawiły, że już teraz oficjalnie mogę zaprosić was na noc, która z pewnością przejdzie do historii. Cieszę się tym bardziej, ponieważ wystąpię jako support mojego ulubionego DJ'a 🙂

Kolejny deep run na Evereście

Bardzo długo trzymałem swoje tokeny na platformie Everest. Pierwszy turniej za 50 euro skończył się klasycznym spotem AJ<QQ, natomiast w ostatnią niedzielę wykorzystałem druga szansę i zająłem 33 miejsce w Sunday Warm up, a przez pewien czas, nawet prowadziłem w turnieju. W końcówce, gdy miałem przyzwoity stak, straciłem jego znaczną część gdy sprawdziłem jednego gracza z AK i niestety jego A8 okazało się lepsze. Rozdanie później wsuwam za 9bb z 44, ten sam gracz pokazał 88 i odpadłem z gry. W sumie nie byłem jakoś zły, lecz oczywiście śmiało mogłem walczyć o finałowy stół. Zdecydowaną większość graczy stanowią regowie, lecz po raz kolejny stwierdzam, że nie są oni tacy straszni (gdy w końcu trafiałem, to często oddawali staki lub niechętnie pasowali). W związku z tym, chciałbym pograć na tych stawkach lecz roll niestety mi na to nie pozwala. No chyba, że znajdą się chętni na wykupienie jakiś udziałów 😉

Praga !!!

Z utęsknieniem czekałem na inaugurację nowego sezonu pokertour.pl. Powód był prosty, po raz kolejny mogłem spędzić czas w cudnej Pradze. A jak to już mam w zwyczaju, na pierwszy ogień powędrowały atrakcje turystyczne. Podczas wyprawy na wzgórze Petrin, świeciło piękne słońce, niemalże jak na zamówienie. Po przyjemnej wspinaczce na szczyt, w końcu wraz z kolegą ujrzeliśmy przed sobą wieżę obserwacyjną. Widok panoramy miasta był przepiękny, aż nie chciało się schodzić na dół 🙂

Chwilę później odwiedziłem jeden z największych obiektów sportowych świata. Co prawda słyszałem, że stadion Strahov jest sporych rozmiarów, ale żeby aż tak…

Następnym punktem wycieczki był kolejny „olbrzym”, czyli praski metronom.

Jako wielbiciel muzyki, nie mogłem sobie również odmówić wędrówki w poszukiwaniu ściany Johna Lennona. Na miejscu oczywiście można usłyszeć jego najlepsze kawałki co zawsze umila czas pośród tłumu turystów. Jeśli chodzi o samą zawartość ściany, jest na niej wiele przekazów, które są stale zmieniane na skutek zamalowywania ich nowszymi.

Nadszedł w końcu czas na danie główne wyjazdu. Stolik w moim odczuciu nie należał do najtrudniejszych, co więcej dostawałem sporo fajnych rąk startowych lecz… Może nie uwierzycie ale nie trafiłem nawet jednej parki, żadnego drawa przez baaaaaardzo długi czas. Ale luzik, są cbety, floaty, 3-bety i inne zagrania, które mogą w takiej sytuacji pomagać. Niestety 2 razy nadziałem się na AA u przeciwników (straciłem chyba najmniej żetonów ile mogłem), moje 1010, kilkukrotnie musiałem poddawać po bardzo nieciekawych akcjach po flopie. Do tego dosłownie ani jeden cbet nie zadziałał (ja się pytam gdzie ten autoprofit hehe). Przyznam się, że byłem w dużym szoku ale na szczęście nie popadłem w tilt. Pierwszą pulę wygrałem po blefie, kiedy wiedziałem, że przeciwnik trzyma wysoką parę. Soczysty bet na river wyrzucił go z puli a mi pozwolił się choć trochę nacieszyć tą chwilą. Inne wygrane przychodziły jedynie za sprawą luźniejszych 3-betów, albo izolacji. Przy stoliku siedziało 2 graczy, którzy callowali o dużo za dużo i mimo spadku do 14k, w końcu trafiłem top parę, dzięki której jeden z owych oponentów pozwolił mi wrócić na startowe 20k. Po pewnym czasie rozbito mój stolik, a na nowym trafiłem 2 spore rozdania (min. JJ vs AK vs 1010) dzięki którym kończyłem dzień 1B z 72k.

Drugiego dnia, bardzo szybko rozbito mój pierwszy stolik (przy którym siedzieli bardzo sympatyczni i chętni do rozmów gracze), po czym zasiadłem min. obok Pawła Zawadowicza. Innych zawodników co prawda nie znałem, ale na podstawie ich rozmów, mogłem przypuszczać, że na temat pokera wiedzą „trochę” więcej niż ja. Jednego z nich udało mi się wyrzucić w starciu A5>KQ. Następnie flopy jak na złość nie były trafiane, lecz tym razem chociaż cbety zaczynały działać. Po wielu wymianach, wygrałem flipa z Zawadowiczem, a dodatkowo znalazłem Czecha, którego kilka razy udało mi się luźniej 3-betować, dzięki czemu posiadałem już 180k. Wtedy miałem w głowie myśl, że jak zacznę w końcu trafiać monstery, to mam szansę na niesamowicie dobry wynik. Po chwili po raz kolejny rozbito nasz stół i tak szczerze mówiąc na tym zakończyłem swoją grę w turnieju. W nowym otoczeniu zagrałem chyba tylko 4 rozdania, ponieważ nie mam w zwyczaju grać z rękoma typu 94. Stak zaczynał topnieć a gwoździem do trumny była gra 6-max… Planem wobec takiej sytuacji było restealowanie. Problemem było po pierwsze brak czegokolwiek, co chociaż ładnie by wyglądało 🙂 A po drugie ilość 3-betów zanim mogłem podjąć decyzję, była ogromna. W końcu udało mi się pushować 55 i QJo, po czym gdy zobaczyłem A7s, bez wahania ponownie wsunąłem stak. Przeciwnik pokazał AK i tyle w temacie. Out na 33 miejscu… Wynik oraz nagroda jak najbardziej mnie cieszyły, lecz zniesmaczony byłem tym, że praktycznie przez cały turniej musiałem grać kartami przeciwników (zaledwie 6 choć trochę trafionych flopów?!). Nie jestem zawodnikiem, który wygra turniej, trzymając 27 i blefując przy tym wszystkich na okrągło. Co więcej, to chyba normalna rzecz, że gdy nie connectujecie się ze stołem, to sprawa wygląda bardzo ciężko. Nawet najlepsi gracze, w swoich wywiadach i wpisach na FB, wspominają, jakie to mieli bezkarcie albo nic nie trafiali na flopach. Ale w sumie nie ma się czym martwić, w końcu przyjdzie taki dzień, że nie będzie na moje strity albo fulle mocnego. Dodatkowo moja dotychczasowa gra live jest cały czas na + 🙂

Ostatni dzień przed wyjazdem, spędziłem w centrum miasta i dalej cieszyłem się tym, gdzie się znajduję. Kolejne zdjęcia, spacery, kupowanie pamiątek i knedliczki zakończyły jakże udany wyjazd.

część druga – Liptovsky-Mikulas

Na następny turniej wybieram się na Słowację i drugi przystanek pokertouru.pl. Może ktoś z was również rusza z okolic Warszawy i posiada 2 wolne miejsca w samochodzie? Chętnie dołożymy się z kolegą do paliwa 🙂 Nie sprawdzałem jeszcze co można pozwiedzać w okolicy, ale z pewnością odwiedzę aquapark Tatralandia!! 🙂

Pokerstars

Nie tak dawno wspominałem, że najwyższy czas aby zacząć zmierzać w kierunku przyjemnego zarabiania $ z gry. Jako, iż jestem „urodzonym szczęściarzem”, posypał mi się HM, przez co luty zakończyłem z zerowym wynikiem VPP. Nie tak miało być ale nic nie mogłem zrobić. Już podczas turnieju fantowego Janka musiałem grać bez pomocy. W sumie szło bardzo dobrze, bo wskoczyłem na spory stak, jednak KK, nie utrzymały się i pożegnałem się z walką o gadżety. Na szczęście problem HUD'a udało się rozwiązać i rozegrałem kilka satelitek do Sunday Million. Na razie co prawda bez sukcesu, ale widzę w nich spory potencjał 😉 Dlatego w najbliższym czasie, moimi głównymi grami będą właśnie satki. Na wszelki wypadek, 2 dni w tygodniu będę grać knockouty, w których ROI wybiło 45%. Zagrałem już nawet jedną taką sesję z bardzo dobrym wynikiem i oby tak dalej!

Na koniec coś o pokerowej społeczności. W Pradze rozmawiałem z kilkoma graczami, którzy okazali się być świetnymi gośćmi. Sympatyczni, z poczuciem humoru. Takie spotkania to również jedna z zalet turniejów. Dlatego jeśli ktoś z czytelników rozpozna mnie na Słowacji i będzie miał chęć porozmawiać, to serdecznie zapraszam :). A może któryś z blogerów będzie na miejscu?

Poprzedni artykułBędą zmiany w turnieju online o bransoletkę WSOP
Następny artykułTrybunał Konstytucyjny: Ustawa hazardowa jest zgodna z konstytucją

2 KOMENTARZE

  1. Wczoraj zakonczylem czesc Underground, ktora byla duzo trudniejsza od poprzedniczki. Niedlugo zaczne przygody na kompie, min. o plazy Omaha, o ktorej wspomniales. Chyba jedna z najciekawszych misji jakie kiedykolwiek wymyslono w tej serii 🙂 Co do adrenaliny to pamietam jeszcze ciekawa runde bodajze w miescie snajperow, gdzie czlowiek mogl sie troche „wczuc w role”. Niestety ale nie mialem jeszcze okazji grac w Ostravie wiec to nie moglem byc ja 😉

  2. Ciekawy wpis. Co do MoH : nigdy nie zapomnę tego niesamowitego klimatu podczas walki na Omaha Beach – IMO jeden z lepszych momentów w grach komputerowych ever. W ówczesnej generacji gier video, adrenalina miażdżyła gracza. Mam wrażenie, że skądś kojarzę twoją twarz…czy my przypadkiem nie graliśmy na jednym stole cash game w Ostravie? (kilka miesięcy temu) Rozmawialiśmy na temat pokera i mieliśmy szalonego loose agro gościa z Anglii na prawo od nas.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.