Pius Heinz: „Poker zmienił się dla mnie w hobby”

1

Mistrz Main Eventu zrezygnował z profesjonalnej gry. Nie przyjmuje też na siebie roli ambasadora gry.

Pius Heinz to pokerowy mistrz Main Eventu z 2011 roku. Pokonał wtedy w heads-upie Martina Staszko, wygrywając ponad 8,7 mln dolarów. Pius udzielał wtedy sporej ilości wywiadów, niemiecka prasa rozpisywała się o nim, a on został profesjonalistą PokerStars.

Dość szybko jednak Heinz gdzieś zniknął, a już na początku 2013 roku rozwiązał swoją umowę z PokerStars. Prawie w ogóle zniknął ze sceny pokerowej i dopiero niedawno, podczas EPT Wiedeń, dziennikarze wypatrzyli go podczas gry w evencie Eureki, gdzie zajął 98. miejsce.

Trochę później Pius pojawił się również w San Remo. Dziennikarzom wyjaśnił, że właściwie pokerowe wojaże nie są dla niego już zbyt pociągające. Zagrał w Wiedniu, bo tam mieszka, a w San Remo pojawił się dla Natalie Hof, z którą jest teraz związany. – Poker zmienił się właściwie dla mnie w hobby. Byłem profesjonalistą przed wygraną w Main, byłem też nim przez półtora roku po wygranej w Main – mówi mistrz. Heinz dodaje, że teraz gra kiedy ma na to ochotę, nie czuje żadnej presji i w ten sposób chciałby swoją pasję kontynuować.

Dziennikarz Chad Holloway z Pokernews, który rozmawiał z Piusem, porusza temat roli zwycięzców Main Eventu jako ambasadorów pokera. Joe Hachem kilka miesięcy temu bardzo mocno skrytykował młodych mistrzów, mówiąc, że nie wypełniają swoje roli. Wywołało to całą dyskusję, którą niektórzy wzięli sobie do serca. Mistrz z 2012 roku, czyli Greg Merson, zaczął pojawiać się na imprezach z Philem Hellmuthem. Heinz jednak jednak idzie swoją drogą i mówi, że takie życie go nie interesuje: – Mogę mówić tylko za siebie, nie lubię być w centrum uwagi, nie lubię być pytany o wywiady na każdej przerwie, nie lubię jak ktoś ciągle robi mi zdjęcia. Kiedy ktoś pyta mnie o zdjęcie czy autograf to nie odmawiam, ale za tym nie przepadam. Wolę spędzać czas z przyjaciółmi.

Heinz przyznaje, że trochę rozumie słowa Hachema – wielokrotnie był rozpoznawamy jako mistrz WSOP, ale dziwne było to, że całkowicie obcy ludzie zakładali, że znają go, chociaż było przecież całkiem inaczej. Dodaje jednak, że nie zgadza się z tezą Hachema, który uważa, że należy mistrzom powiedzieć, co mają robić – to nie takie proste: – Twoje życie zmienia się z dnia na dzień i myślę, że ludziom jest ciężko się dostosować i trudno spodziewać po nich tego, że od razu zostaną świetnymi ambasadorami.

Dzisiaj Niemiec mówi, że World Series nie jest już dla niego zbyt interesujące. Jeszcze dwa lata temu spędził w Vegas miesiąc. Rok temu już tylko dwa tygodnie, a teraz nie jest zdecydowany, czy w ogóle powinien jechać. Mówi ostro: Mówiąc szczerze, problem z Vegas jest dla mnie taki, że to najgorsze miejsce w jakim byłem. Po prostu strasznie nie cierpię tego miasta.

Daniel Negreanu nie jeden raz wspominał, że ludzi w pokerze przyciąga całkowita wolność, którą oferuje ta gra. Ciężko więc dziwić się Heinzowi, że postanowił odsunąć się w cień – jak widać nie każdy stworzony jest do roli ambasadora. W takiej sytuacji można jednak też przywołać słowa Andre Akkariego, który ma nieco inne zdanie: – Pokerzyści jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, jakie możliwości otrzymują. Chcą zagrać turniej za 100 tysięcy albo 25 czy 10 tysięcy. Nie rozumieją, że coś reprezentują. Wiele osób śledzi ich poczynania. Oni mogą z tego zrobić biznes. Mogą zarobić na tym sporo kasy.

Źródło: Pokernews.

Poprzedni artykułKolejne turnieje i trochę zabawy (SCOOP czelendż)
Następny artykułSCOOP 2014 – „ArraratMG” i „Bartek43” wygrywają

1 KOMENTARZ

  1. I Hachem i Heinz mają trochę racji – z jednej strony jest pewna rola ambasadora pokera przypisana do mistrza, ale z drugiej, nie każdy chce ją na siebie wziąć (a niektórzy nie powinni). Najgorsze w tych czasach jest to, że każdy kolejny mistrz jest taki sam – pograł trochę online, wygrał main event i zniknął. Poprzedni mistrzowie mieli zupełnie inną historię, inne charaktery, czymś się wyróżniali (Greg Raymer, Huck Seed, Scotty Nguyen) – wielu było już zarobionymi i uznanymi graczami, niektórzy powydawali kilka książek. Tych kolesi się świetnie oglądało w tv. A co mnie teraz obchodzi Duhamel, Cada albo Heinz? Typowy nastolatek w czapeczce z daszkiem i bluzie z kapturem z logiem pokerstars na piersi – widuję takich na ulicy 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.