„Miarą sukcesu turnieju, nie powinna być pula czy liczba graczy, ale jego jakość”

1

Kolejny głos w dyskusji o turniejach live. Steve Ruddock z portalu 4flush.com postanowił wzorem innych, napisać krótki tekst, w którym zastanawia się, czemu turnieje freezout zostały nagle zastąpione przez inne typy rozgrywek.

Argumentuje również za powrotem turniejów w tej formie, pisząc m.in. o prostocie ich prowadzenia czy sprawiedliwej rywalizacji.

Zdaniem dziennikarza współczesna pokerowa scena pełna jest różnych pokerowych wynalazków – pojawiły się turnieje Accumulator, Multi-entry czy Hyper Turbo, a to odnosi się zarówno do sceny live jak i online. Ruddock uważa, że różnorodność turniejów jest czymś potrzebnym, ale gdy dominować zaczynają nowe odmiany, sytuacja robi się nieco niebezpieczna.

W czasach pokerowego boomu, turnieje stały się ważnym źródłem zysków dla kasyn. Kilka lat temu liczba uczestników w niektórych eventach WPT czy WSOP znacznie przekraczała dzisiejsze liczby. Moda na pokera nieco zastopowała, a więc turniejowi dyrektorzy i kierownictwo kasyn wpadli na nowy sposób zarobku. Zaczęło dominować podejście tak widoczne dzisiaj w niektórych cyklach – większe pule nagród za wszelką cenę. Kasyna kusiły milionami gwarantowanymi, które udało się osiągnąć właśnie dzięki turniejom re-entry.

Dziennikarz dołącza się do głosu krytyków re-entry. Jego zdaniem, eventy te to tak naprawdę iluzja dużej liczby graczy i wielkich pul. Dodatkowo są one niekorzystne dla kasyn, bo mniej graczy oznacza mniej osób przy stołach cashowych czy sit and go. Ruddock pisze, że nierealne było podtrzymanie w turniejach liczby graczy z lat 2005-2006, kiedy obserwowaliśmy ogromny wzrost popularności pokera. Kasyna powinny więc sobie zdać sprawę z tego, że turnieje nie są źródłem zysków – mają jednak przyciągnąć ludzi do oferty kasyna i taka jest ich funkcja. Niepotrzebna jest setka turniejów z wpisowym 5 tysięcy dolarów – pisze. Mniejsze buy-iny, to większa liczba graczy w eventach.

Steve podaje argumentów przemawiających za turniejami freezout. Po pierwsze, są one prostsze do zarządzania, podczas gdy turnieje re-entry to czasem ogromny bałagan. Pojawia się tutaj przykład takiego eventu na WSOP, ale nie musimy nawet sięgać pamięcią dwa lata wstecz – przypomnijmy tylko niedawną sytuację w Borgacie. Okazało się, że w turnieju re-entry ktoś podłożył dodatkowe żetony. Event zatrzymano, a 27 pozostałych graczy dalej nie wie, co będzie dalej z eventem, gdyż trwa śledztwo.

Turnieje freezout są łatwe do zrozumienia dla graczy rekreacyjnych. Zasady są tutaj proste – przegrywasz, to odpadasz. Nie ma więc dziwnych sytuacji, w których gracz próbuje się podwoić czy potroić, żeby do drugiego dnia przenieść większy stack, jak bywa to w turniejach gdzie „pierwsze” dni można grać kilka razy. Dodatkowo, freezouty są sprawiedliwe dla wszystkich. W takim turnieju to nie pojemność kieszeni decyduje o tym, kto wygra i sięgnie po tytuł. Ruddock apeluje – miarą sukcesu turnieju nie powinna być jego pula i liczba graczy, ale jego jakość.

Argumenty dziennikarza znajdują wsparcie w pokerowym środowisku. Matt Savage cytowany tutaj wielokrotnie, nawołuje do ograniczenie turniejów re-entry. Ostatnio informował nawet, że podczas zarządzanego przez niego L.A Poker Classic zamienił je na inne turnieje. Z kolei Robert Turner, którego cytowaliśmy kilka miesięcy temu, uważa, że turnieje re-entry umniejszają znaczenie pokerowych umiejętności, a co za tym idzie, odstraszają od gry amatorów.

Źródło: 4flush.com

Poprzedni artykułDominik Pańka – „Jestem dopiero na początku swojej kariery”
Następny artykułPamiętniki gracza rekreacyjnego cz IV

1 KOMENTARZ

  1. „umniejszają znaczenie pokerowych umiejętności, a co za tym idzie, odstraszają od gry amatorów”… czy aby na pewno? A ja myślałem, że amatorzy właśnie na szczęście liczą.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.