Lee Davy: Turnieje re-entry pozbawią graczy pracy

0

Dziennikarz uważa, że turnieje w formule re-entry wpływają negatywnie nie tylko na graczy rekreacyjnych, ale również tych, którzy żyją z pokera.

Temat rosnącej popularności turniejów re-entry jest ciągle czymś, co dyskutowane jest pośród pokerzystów. Wiele osób uważa, że takie eventy są bardzo niekorzystne dla graczy amatorskich, którzy wygrywając satelity, nie mogą sobie pozwolić na grę taką jak profesjonaliści, robiący po kilka re-entry. Wśród największych pokerowych cykli istnieje rozbieżne podejście do tych turniejów – organizatorzy EPT zezwalają na re-entry np. w turniejach High Roller, ale już w turniejach WPT prawie wszystkie główne eventy mają właśnie taką formułę.

Pisze o tym dla PokerUpdate Lee Davy, który zaczyna zresztą od ciekawego przykładu. Wspomina bowiem lokalną grę, w której jeden z graczy zyskał przydomek „16 rebuys”, po tym jak w świątecznym turnieju kupował żetony aż 16 razy. Ostatecznie gracz ten nic nie wygrał.

Lee powrócił do turnieju i zobaczył, że pewne rzeczy uległy zmianie. Zamiast turniejów freezout, które grano wcześniej, mała grupa graczy (kilka osób, w przeszłości było ich kilkadziesiąt), mierzyła się w turnieju rebuy za 10 funtów, dość lekkomyślnie rzucając all-inami co rozdanie. – Kiedyś graliśmy freezouta za 10 funtów. Spokojnie wypełnialiśmy trzy stoły. Dzisiaj trzeba mieć szczęście, żeby zebrać dziewięć osób. Ludzie nie mają już pieniędzy, żeby grać rebuye za 10 funtów. Styl gry na „16 rebuyów” spowodował, że gra stała się dla nich -EV. Nie mają już pieniędzy.

Dziennikarz zauważa, że współcześnie format re-entry zmienia graczy profesjonalnych w znajomego, który zrobił wspomniane 16 rebuyów. Logika odkładana jest na bok, a niektórzy zaczynają szaleć z re-entry. Tak było przykładowo w niedawnym turnieju WPT UK z wpisowym 3 tysiące funtów. Organizatorzy dopuszczali tam 4 re-entry.

Byli gracze, którzy na re-entry się zdecydowali. Jeden wydał nawet na turniej 12 tysięcy funtów, a to przecież nie jest cały koszt gry. Trzeba jeszcze opłacić hotel, podróż i jedzenie. W evencie zagrało ponad 350 osób, pojawiło się wielu profesjonalistów. Davy podkreśla, że to nie taki sam field jak na turniejach we Francji czy Włoszech. Gracz, który zrobił 4-entry musiał zająć 12 miejsce, aby w ogóle wyjść na plus.

Oczywiście Davy zdaje sobie sprawę z tego, że są pokerzyści, który potrafią stale wygrywać i zarabiają na takich turniejach. Innych może jednak „zjeść wariancja”. Jak tłumaczą sobie grę? Dziennikarz mówi, że jest kilka powodów, dla których powracają do stołu z nowym stackiem. Jedni wmawiać będą sobie, że re-entry są +EV, inni będąc daleko od domu, ponownie wpłacają wpisowe, bo nie wyobrażają sobie, aby w fazie re-entry rezygnować, mając w sobie żyłkę hazardzisty.

Konsekwencje mogą być bardzo poważne. Gracze przestaną się pojawiać na turniejach, bo po prostu skończą się im pieniądze. Davy uważa, że można to zobrazować takim równaniem: Zwiększone wydatki + mniejsza szansa na wygrane = Szukaj sobie nowej pracy.

Wcześniej o zmianę w turniejowych harmonogramach apelował Matt Savage. Krytycznie wypowiadali się o nich Chris Moorman oraz Barry Greenstein.

Na podstawie: Why I Think Re-Entry Tournaments Will Kill Off Some of the Live Tournament Grinders – PokerUpdate.

Poprzedni artykułEPT Praga dzień 3: Simon Matsson z największym stackiem
Następny artykułEPT Praga Main Event 2014 – Dzień 4 – Live stream