Jest moc….y trochę (dzień trzeci i czwarty SCOOP’a)

2

Minęły kolejne dwa dni gry, kolejne 4 turnieje i pora na małe podsumowanie ostatnich wydarzeń podczas mojego pokerowego urlopu.

NL Hold'em [Heads-Up]

Do headsupa przystąpiło 13808 graczy. Po rozpoczęciu turnieju okazało się, że wystarczy przejść trzech przeciwników, żeby zaliczyć pierwszy cash. Zatem przystąpiłem do gry skupiony i zdeterminowany by grać jak najlepiej. Pierwszy przeciwnik był stosunkowo prosty – jak miał to grał, jak nie miał to pasował. Żadnych przebić, szalonych zagrań – liczył na karty. Więc podbijałem każdy button – często sprawdzał i od razu pasował do betu na flopie. Szybko uzbierałem sensowną przewagę (6500 – 3500) i spokojnie czekałem na rękę by zakończyć pojedynek. Po dość długim czasie tak się stało. Następny gracz z którym przyszło mi się zmierzyć był przeciwnością pierwszego – w pierwszych 10-15 rozdaniach przebijał każdy mój raise a na flopie zawsze grał tylko check z nadzieją na check-raise (zrobił tak z 4 razy). Zatem pozwoliłem mu na agresję i postanowiłem poczekać na odpowiedni moment: on ma button, ja KQ off – bet, call. Flop K82 tęcza: on bet wielkości puli, ja rasie, on call. Q na turnie, mam 2 pary, czekam, on all-in, call: AJ. 10 mu nie przyszła z pomocą na riverze i koniec (nawet z pierwszego poziomu blindów nie wyszliśmy). Z następnymi było podobnie jak z pierwszym – każdy przeciwnik był stosunkowo prosty. Jeden był taki, z którym musiałem się trochę pomęczyć bo grał całkiem nieźle, ale ostatecznie wyszedłem z tego cało. Ten, który mnie wyeliminował grał mega agresywnie i w jednym z pierwszych rozdań albo mnie wyblefował albo doszedł kolor lub strit (spasowałem seta jopków na riverze przy boardzie A J 5 3 4 z trzema treflami na stole)– jednak po tym rozdaniu miał przewagę 7500 do 2500 i zaczął niesamowicie cisnąć. W jednym rozdaniu na turnie miałem openended i draw do niskiego koloru oraz ostatnie 2000 żetonów i postanowiłem pushnąć – niestety miał 2 pary i poleciałem. Doszedłem do pierwszej 128 i zgarnąłem $115 – pierwszy cash w serii zaliczony.

NL Hold'em

Następny był NLHE w którym nie zobaczyłem ani jednej ręki – absolutna susza w kartach. Nawet już nie pamiętam nic z tego turnieju, bo autentycznie chyba ani jednego rozdania nie zagrałem do rivera. Pograłem tak z godzinę albo trochę więcej i odpadłem. 

NL Hold'em [Super-Knockout]

W tym turnieju wpisowe było podzielone – $13 do puli, $13 na bounty. Na samym początku wyeliminowałem dwóch graczy (AA vs QQ i JJ vs AA z J na flopie) i wpisowe za turniej prawie się zwróciło. Postanowiłem nie zwracać uwagi na bounty – ważniejsze było dojście dalej niż ryzykowanie udziału w turnieju dla kolejnych 13 dolców. Poza tym stolik się bardzo ciekawie ułożył. Jak sprawdziłem statystyki wszystkich graczy i po obserwacji gry okazało się, że mam czterech starych wyjadaczy po lewej, którzy grali porządnego pokera i czterech donków po prawej, którzy grali raczej słabo. Nie ma to jak mieć pozycję na gorszą połowę stołu! Jednak na niewiele się to zdało, bo na stole było sporo akcji. Zamurowałem się i czekałem na swoje okazje. Kiedy w końcu doszedłem do short-stacka (10BB) czekałem już nie na okazję, ale na cokolwiek z czym mógłbym wepchnąć. W końcu nadeszła ta chwila – A8 na SB. Patrzyłem jak cały stół pasuje (zadowoliłbym się nawet kradzieżą blindów) 2 miejsca od buttona jeden z donków minraisuje – robił to bardzo często. Następny call – też robił to bardzo często. Button pasuje, ja wpycham – widziałem nieraz śmietnik w ich rękach podczas poprzednich rozdań, żeby liczyć na call (oboje po ok 80 BB). Duży blind pasuje, pierwszy agresor sprawdza – myślę, jest dobrze – po czym następny podbija (?). Pierwszy chwilę myśli i przebija – no to chyba wlazłem pod pociąg. Następny all-in – oby miał jakąś parę. Pierwszy fold, showdown – moje A8 vs AK – god damn! Żadnej pomocy i out. Trochę szkoda, bo odpadłem ok 2600 miejsca a 2475 było płatnych – ale bym się wykrwawił później, a tak bym jeszcze chwilę pożył. Ostatecznie zgarnąłem $52 z bounty.

Stud

Generalnie dawno się tak nie sfrustrowałem. Wiem, że mało wiem o tej grze, ale to co się działo na tym stoliku to absolutne bingo. Goście przebijali z takimi układami, że strach na to patrzeć – szczytem był moment w którym przebijałem się z kolesiem na ostatniej karcie (spadł mi kolor) a on mimo moich przebić dalej podbijał. Po czym pokazał parę trójek! W innych sytuacjach akcja trwała przez wszystkie karty, a na ostatniej bet, raise i fold (gdzie wystarczyło dołożyć 800, żeby sprawdzić przy puli 7000). Ciężko było wejść w jakiekolwiek rozdanie, bo zawsze trafiło się dwóch graczy, którzy przebijali się z jakimś śmietnikiem (poważnie, ze śmietnikiem) a mnie nie było stać na zbieranie do kolejnej pary albo do jakiegoś mocniejszego układu. Później rozdanie, które mnie ograbiło – JJ widoczny dla mojego przeciwnika, a u niego 99 – bet, call, bet, call, bet, call, bet, call (to ten od trójek był) i w ostatniej karcie doszedł mu as. No co poradzić? Muszę chyba poczytać o tej grze, bo możliwe, że jest zasada, żeby zawsze betować albo sprawdzać do ostatniej karty, o której ja nie wiem. 

Zmiany w życiu

Ze względu na godziny turniejów, śpię teraz od 5-7 rano do 14-16. Trochę zaczynam już to czuć, bo wstaję zamulony i jaram jak smok (tak, rzucanie jak na razie nie wchodzi w grę). Żarcie robię sobie jeszcze sam – nic nie zamówiłem – więc o tyle dobrze, że coś porządnego jem (Dzisiaj karkówka z ryżem i warzywami usmażone w woku – starczy i na jutro, bo porcje w tym zawsze wielkie robię. Wczoraj naleśniki ze szpinakiem.) Gorzej jeśli chodzi o plan aktywności między turniejami – mało na to czasu (trochę przez to, że w nocy za bardzo nic nie porobię, a jak wstaję to ogarniam się, sprzątam, idę na zakupy, robię żarcie i siadam do kompa). Na razie jeszcze jest ok, ale do końca jeszcze 9 dni i zastanawiam się nad zrobieniem jakiejś przerwy w weekend – ale zobaczymy. W chwili obecnej nadal jestem głodny gry i nie mogę się już doczekać jutrzejszych turniejów (PLO HU!).

Na koniec nuta (znajomy mi to podrzucił i dzisiaj przesłuchałem 2 albumy – fajna muza, chociaż nie każdemu może podejść).

Pozdro!

Poprzedni artykułDlaczego granie z Dobrymi jest prostsze niż z „unkami”
Następny artykułSCOOP 2014 – Tym razem bez polskich sukcesów

2 KOMENTARZE

  1. W turnieju Heads-Up niektórzy potrzebowali tylko dwóch wygranych żeby być w kasie:) Powodzenia w dalszym podbijaniu SCOOP’a

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.