Jack Sinclair – Przeciwnicy mogą pomyśleć, że jestem rybką

0
Jack Sinclair

Jednym z dwudziestu siedmiu pokerzystów, którzy wracali wczoraj do gry w szóstym dniu Main Eventu, był Jack Sinclair. Na scenie pokera live nie jest to gracz znany. Grinduje głównie w sieci.

Jeżeli któryś z przeciwników Sinclaira zobaczył jego wyniki w grze live, to musiał się trochę zdziwić. Anglik, który ma 26 lat miał bowiem na koncie wygrane wynoszące tylko 13.500$. Składały się na to trzy cashe – jeden z festiwalu partypoker Millions Live z Notthingham i dwa z WSOP.

Anglik mówi, że nigdy nie był graczem live. Co prawda w ten sposób rozpoczynał karierę, ale kiedy tylko mógł zacząć zawodowo grać w sieci, zdecydował się właśnie na wirtualne stoły. Zawodowcem jest od dwóch lat. Na scenie gry live kroki pomagają mu stawiać dwaj świetni gracze i znajomi – Anton Morgenstern oraz Phil Gruissem. To właśnie oni zachęcili go, aby spróbował sił w turniejach na żywo.

Jack mówi, że ceni sobie to, iż w pokerze nie jest znany. Rywale początkowo nie wiedzą, jak przeciwko niemu grać. Przyznaje jednak, że wizerunku gracza online, który nie ma doświadczenia w grze live, nie da się na dłuższą metę wykorzystać:

Jak tylko dosiadam się do stołu, to ludzie automatycznie zakładają, że 3-betuję light i robię różne szalone rzeczy. Nie wiem czemu tak jest, może chodzi o sposób, w jaki na nich patrzę czy coś podobnego. Jeżeli ktoś sprawdzi mnie w sieci, nie znajdzie nic. Może pomyśleć, „ten gość będzie niesamowitą rybką”. Siadam do gry, gram jedno rozdanie i po tym wizerunku nie ma już śladu. Może w pierwszym rozdaniu, jeszcze coś uda się zrobić. Później jednak nic to nie daje.

To wielka szansa

Chociaż Anglik nie ma doświadczenia, to zdaje sobie sprawę, że dokonał czegoś wielkiego. Wczoraj mówił, że całe doświadczenie gry deep w Main Evencie jest fantastyczne i cieszył się z każdego kroku, który zrobił ku finałowi:

Staram się nie myśleć o niczym poza pokerem. Tak, to jednak nieziemskie uczucie. Chcę grać dobrze, podejmować dobre decyzje i jeżeli uda się to zrobić, będę szczęśliwy.

Anglik mówił, że dwa pierwsze dni Main Eventu były dość proste. W trzecim miał bardzo kiepskie losowanie miejsca przy stole. W czwartym dniu grał z Mickiem Craftem, który robił wokół siebie sporo pozytywnego zamieszania i… oddawał żetony:

Miałem go bezpośrednio po mojej lewej stronie i nigdy tego nie zapomnę – on był zupełnie szalony. Wtedy przeniesiono nas na drugi stół telewizyjny i trochę się uspokoił. Było jedno rozdanie, w którym przebił na riverze za dwukrotną wartość puli blefując zupełne i sprawdził na UTG+1 mając 64 off. Na stole telewizyjnym grał już spokojniej niż pięć godzin wcześniej – zdołałem się jednak tego dnia na nim trzy razy podwoić.

Jack przetrwał siódmy dzień rozgrywki w Main Evencie i awansował na stół finałowy. Czwartkowy finał rozpocznie mając 20 milionów w stacku, co daje mu 25 ciemnych.

Pokerowe książki

ŹRÓDŁOPokerCentral.com, Pokernews.com
Poprzedni artykułSatelity Poker Fever – dwóch pokerzystów na czele wyścigu po darmowy hotel!
Następny artykułPokerowa kartka z kalendarza – Radosław Kopeć trzeci na WPTN Bruksela (18 lipca)