Hajjer o San Remo

10

Chociaż od EPT San Remo minęło już sporo czasu, na pewno wielu naszych czytelników z przyjemnością przeczyta relację z wyjazdu do Włoch napisaną przez Hajjera. Tym razem wyjazd Hajjera nie był tak udany jak poprzednie, ponieważ Hajjera dopadła choroba, ale pomimo tego relacja jest jak zwykle barwna i ciekawa. Zapraszam do lektury…

Jedyną rzeczą, która w życiu wydawała mi się niemożliwa… to upadek Związku Radzieckiego.

Okazało się, że są jeszcze rzeczy bardziej nieprawdopodobne.

Wyjazd do San Remo przekonał mnie, że faktycznie nie ma nic pewnego, bo jak można sobie wytłumaczyć następujące fakty:

– żeby wyjechać nad morze trzeba pojechać w góry…albo odwrotnie. San Remo leży w górach nad morzem ( kompletnie porąbane ). Wyglądam przez okno w hotelu …góry, otwieram drzwi… morze,

– deptak dla spacerowiczów szerszy od ulicy, wyłożony płytkami jaśniejszymi i ładniejszymi niż w mojej łazience,

– po chodnikach i ulicy chodzą sympatyczne kobiety i zmiotkami i szufelkami usuwają jakieś niewidoczne śmieci,

– domów mieszkalnych w ogóle nie ma, co zabudowa to hotel albo pensjonat, co krok to kawiarenka, pizeria, stoliki,

– to ich morze to chyba jezioro bo przez tydzień żadnej falki nie zauważyłem ( a mieszkam nad morzem ), to jakaś lipa,

– drzew w ogóle nie ma… tylko jakieś palmy ( chyba sztuczne jak w Warszawie ),

– otwarty basen na wolnym powietrzu ? taras hotelowy, woda słona ale gotowana. Woda morska a do morza 30m w dół, ( sprawdziłem ? nie wchodząc do morza kąpałem się w wodzie morskiej.

O tym wszystkim powiadomiłem mojego szkolnego przyjaciela Stasia. Wysłałem sms o treści: ?Stasiu coś tu nie gra, wszystko jest nienormalne?. Stasiu odpowiedział: ?Jurek zrób tam porządek?.

Ten z pozoru błahy numer mogłem przypłacić życiem …teksty wymieniliśmy bez szyfru a siły wyższe ( typu KGB ) nie śpią.

W środę drugiego dnia pobytu w San Remo i dniu mojego startu zostałem w perfidny sposób otruty. Dawka trucizny, którą otrzymałem mogła zabić wiele osób ale moje dawne komunistyczne przeszkolenie pozwoliło mi zastosować środki potrzebne do przetrwania kryzysu.

O całej sytuacji powiadomiłem Obywatela i nie wychylając się przez cztery noce i trzy dni z hotelowego pokoju dotrwałem do dnia wyjazdu.

Odniosłem kolejny wielki sukces…przeżyłem własną śmierć. Tak wyglądały moje ostatnie cztery dni w San Remo.

Wracam do dwóch pierwszych dni.

Mój przyjaciel Obywatel wraz z małżonką Agnieszką dostarczyli mnie z Nice do hotelu i pomogli w rejestracji w Kasynie i do EPT.

Opisywanie hotelu ?ROYAL*****L? nie ma sensu bo wszystko co w nim widziałem to jedna wielka fantazja, której nawet Stanisław Lem by nie opisał.

Kasyno to obiekt wielki jak piramida a labiryntów w nim …zagubić się łatwo.

Dzień pierwszy A to spacery z małżonką Obywatela – Agnieszką po wszystkich możliwych zakątkach Kasyna ? Piramidy. Stoły pokerowe były odizolowane od kibiców i wszelkie informacje otrzymywaliśmy od naszych korespondentów ( głownie od Macieja ).

Maciej był tak miły, że zjawiał się w każdej chwili z pomocą (reagował jak ważka na moje komórkowe sygnały).

W tym miejscu muszę odnieść się do jednego z tekstów Macieja, który ukazał się na stronie Pokertexas.pl. Maciej stwierdził, że wszyscy albo wielu pokerzystów zachwycało się masażystką.

Każdy ma swój gust i swoje wyczucie piękna i z tym się muszę pogodzić. Niestety w moich oczach w tej przeraźliwie chudej i ze średnim wyrazem inteligencji na twarzy dziewczynie seksu nie było. Na Boga przecież tam nie było miejsca nawet na wbicie gwoździa.

Jak na ironię tą nieszczęsną dziewczyną zachwycała się również Agnieszka ? małżonka Obywatela. Macieja rozumiem bo za gruby nie jest ale Agnieszka ze swoją bardzo proporcjonalną budową trochę mnie zaskoczyła. Za dużo czasu przebywam w odosobnieniu i widocznie trochę gust mi się wypaczył.

Długie rozmowy z Agnieszką zmusiły mnie do rewizji swojego spojrzenia na świat. Rozmawialiśmy np. o wychowaniu dzieci w tych skomplikowanych czasach (narkotyki i inne pokusy) i dopiero po kilku dniach zorientowałem się, że przecież mój syn jest od niej starszy a problemy mieliśmy lub mamy podobne. Mało tego rozmawialiśmy o metodach wychowawczych a dzieli nas różnica dwóch pokoleń.

Plotkowaliśmy sporo o jej mężu Obywatelu i pewnie gdybym był kobietą też bym się w nim zakochał.

Śledzę karierę pokerową Obywatela i stwierdzam z całą stanowczością, że to ?Kozak? dużej klasy i polski poker będzie niebawem miał prawdziwego Mistrza. Do szczęścia Obywatel potrzebuje tylko omijać bezpośrednie spotkania z ?Gostkiem?. Gostek jest perfidny i żeby załatwić Obywatela zjawił się też w San Remo. Przypomnę: pod koniec dnia Obywatel nabudowany jak bąk (załatwił wcześnie Żelika) trafia na flopie dwie pary Asy i 10tki, Gostek wchodzi do gry (pomimo ataku Obywatela) z K i 9, na flopie 9 i na River 9.

Jeszcze zanim odpadł Obywatel z turniejem pożegnał się Krawiec . Miałem możliwość spojrzeć w oczy przegranemu. Coś jest takiego w tych oczach, że mnie samemu zrobiło się tak smutno jak bym stracił kogoś bliskiego. Widać niejeden już się na tych oczach nieźle oszukał bo już kilka dni później eskortowałem Krawca na lotnisko w Nicei napakowanego banknotami Euro. To miłe uczucie widzieć tego samego człowieka ?raz pod wozem raz na wozie?. Jeszcze milsze uczucie być w pobliżu dużej (dla mnie) kasy mimo, że należała do kogoś innego.

Na lotnisku w Nicei półprzytomny ze zmęczenia Krawiec (świętował swój sukces) zdradził mi kilka tajemnic pokerowych, które mam zamiar wykorzystać już w Monte Carlo.

Pierwszy dzień B (drugi w ramach pobytu) to moim zdaniem pasmo największych sukcesów polskiego pokera w ramach EPT.

Pierwszy niewątpliwie największy to osiągnięcie Kilera.

O Kilerze mówiono przez kilka godzin w całym San Remo. Przez mikrofony co kilka minut padało nazwisko Kilera ? był jedynym pokerzystą, który na swój start kazał czekać bardzo długo organizatorom. Musi być wielkim strategiem i niezłym pokerzystą skoro w tej materii pobił kilku światowych tuzów typu Hellmuth, Negreanu czy Hansen. Stracony na początku czas odrobił z nawiązką i awansował do drugiego dnia (pokłony i szacunek).

 Literatura światowa niedawno rozpisywała się jak to Harrington zrzucił na flopie KK kiedy zobaczył Asa na stole.

Pamiętam, że wszystkie wielkie stacje telewizyjne w USA przerwały program i podały na żywo ten niecodzienny wyczyn. I tu dochodzimy do drugiego sukcesu polskiego pokera i nieskromnie podam, że był on udziałem mojej osoby.

Otrzymałem od krupiera KK, zagrywam średnio, siedzący naprzeciwko Chińczyk sprawdza i na flopie pokazuje się xxx bez koloru. Zagrywam cieniutko, Chińczyk przebija, ja pasuję i odkrywam karty. Przy stole przeciwnicy pokiwali ze zrozumieniem głowami.

Czytałem potem prasę i nikt tego nie komentował a przecież byłem lepszy od Harringtona on przestraszył się Asa. Rozmawiałem o tym fakcie potem z Obywatelem i wyczułem, że pod nosem powiedział, że dawno takiego kretyna jak ja nie widział.

Co do innych moich zagrań nie będę się wypowiadał chyba już byłem w trakcie zatrucia.

Dodam tylko, że Gostek, który załatwił Obywatela wyczuł naszą przyjaźń i dwa razy dał mi popalić. Raz moje AA pobiły na rver 44, drugi raz miałem dwa walety na flopie trzeci, Gostek KK na river K.

Będąc jeszcze przy pokerze… przeżyłem horror kiedy po przejściu na inny stolik z garstką żetonów zagrałem za wszystko (All In ), siedzący przede mną zastanawiał się długo i w końcu zapytał co mam, odpowiedziałem, że AA , skłamałem pierwszy raz w życiu ( pokerowym ) bo miałem A 9 w piku. Palant nie dawał wiary więc odkryłem Asa. To co działo się potem wprawiło mnie w osłupienie, krupier zerwał się na równe nogi i wezwał jakiegoś wyższego stopniem. Kilku karabinierów otoczyło stolik…myślę to już chyba koniec, całe życie przeleciało mi przed oczami (nie ma czego żałować). Ważny gość spojrzał przeciągle na mnie i widocznie zauważył, że stoję już nad grobem, machnął ręką i kazał dokończyć rozdanie. Przeciwnik sprawdził i pokazał 44, flop A i już byłem wygrany i znowu krupier się zemścił i na river dał 4.

Podsumowując swój występ w San Remo:

1. Karta przychodziła nienajgorsza ale niestety inni trafiali trochę lepiej, doszedłem do wniosku, że w pokera przegrywa się tylko z dobrą kartą (dlatego zrzuciłem KK),

2. Ogólnie grałem gorzej niż grałby mój pies (wstyd)

3. Poznałem nowych ludzi Kiler, Żelik (o nim kilka słow w relacji z Monte Carlo ), Sys, Sc i gościa, który opowiadał jak we Wrocławiu zakochała się w nim dziewczyna i już w piątej minucie znajomości oddałaby mu wszystko. Niestety nie ożenił się z nią bo gdzieś w tłoku stracił ją z oczu…mówił, że do dzisiaj nie może o niej zapomnieć ( love story ),

4. W nocy ( dla mnie około 1:00 ) przez otwarte okno w hotelu usłyszałem jedyne w tym kraju dla mnie znajome i radosne słowa…ktoś krzyczał ?k…a mać?. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem jednego z naszych jak targał do taxi dwie laski. Serce znowu zaczęło mocniej pracować….ale może to majaki po zatruciu???

Powrót do domu i już przygotowania do powrotu w te same rejony (Monte Carlo)

Pozdrawiam

Hajjer

Poprzedni artykułTajski narkotyk
Następny artykułBellagio daje więcej

10 KOMENTARZE

  1. Ostatni ( 4pkt ) to majstersztyk!!! Hajer na prezydenta a przynajmniej jakas kolumna w Card Player polska by sie przydała !!!

  2. Roberto, z tymi karabinierami trochę przesadziłem ale całą sprawę z tym Asem potraktowano tak jakbym kogoś zamordował. Musiałem oddać dramaturgię sytuacji a niecenzuralnych słów u Pawła nie można używać,

  3. Hajjer, chodziło mi m.in. o to “Kilku karabinierów otoczyło stolik…myślę to już chyba koniec” Czytając Twój blog jestem w stanie uwierzyć, że to miało miejsce!

    Co do lekkości pióra, mylisz się ;)I każdy to potwierdzi.

  4. @org – niestety czeka mnie jeszcze 7 wyjazdów,

    @robertocarlos – nie ściemniam, opisuje niektóre fakty tak jak je widzę. W przypadku love story Paweł dokonał korekty ( w kilku innych miejscach też). Prawda była taka, że piękna nieznajoma po pięciu minutach oddała mu “wszystko”.

    @Jack Daniels – moje pisanie jest potwornie toporne ( dzisiaj nikt by mnie do matury nie dopuścił ) i przy Twoich blogach a szczególnie lekkości pióra poprostu wymiękam.

  5. Juz się martwiłem Jureczku, że zaniechałeś procederu pisania swoich cudownych relacji. A tu proszę, jest! Ciekawe, że obaj jednego dnia w swoich tekstach nawiązaliśmy do naszych wschodnich sąsiadów… Hmmm… 🙂 Pozdrawiam!

  6. Po raz kolejny świetna relacja, Hajjer. Czasem jak czytam pewne zdania, to już sam nie wiem czy to jest prawda czy jakaś ściema 😉

    Genialne jak dla mnie było wtrącenie w tej relacji wątku love store. Padłem normalnie.

  7. fajna relacja jak zwykle:) a powiedz mi, Hajjer, ile tych wyjazdów na EPT jeszcze Ci zostalo? to bylo tylko do konca tego sezonu, czy jeszcze wiecej?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.