Blog w szufladzie. Challenge w notesie

2

Prowadzenie blogów i ogłaszanie różnego rodzaju zakładów, prop betów i wyzwań jest czymś bardzo naturalnym i często spotykanym w świecie pokera. Robią to zarówno gracze próbujący pobić mikro-stawki jak również najlepsi pokerzyści na świecie. Pokerowe wyzwania przyjmują skrajnie różne formy: od prób zagrania miliona rozdań na NL2 w miesiąc, przez budowanie bankrolla od zera po takie, którymi emocjonuje się spora część pokerowego świata jak durrrr challenge. Powszechność występowania opisanych wyżej zjawisk sprawia, że niemal nikt nie zadaje sobie pytań na temat ich słuszności. Czy słusznie?

W ostatnich latach powstało bardzo dużo materiałów traktujących o wyznaczaniu i osiąganiu celów w pokerze. Literatura nie dotycząca pokera również ma w tej kwestii bardzo wiele do zaoferowania. Większość tych materiałów opisuje w sposób szczegółowy to w jaki sposób formułować cele, konstruować i przestrzegać planów prowadzących do ich osiągnięcia czy zachować motywację w trudnych chwilach. Autorzy bardzo często pomijają albo traktują po macoszemu problem wpływu dzielenia się naszymi celami z innymi ludźmi na prawdopodobieństwo ich osiągnięcia.

By sprawdzić zasadność takiego podejścia spróbujmy przeprowadzić krótki eksperyment. Zastanów się co jest obecnie twoim najważniejszym celem. Wyobraź sobie albo zwyczajnie podziel się nim z inną osobą. Jak się czujesz w odpowiedzi na rekcję tej osoby? Jak reagujesz na akceptację, wsparcie, gratulacje, życzenia powodzenia płynące od tej osoby? Wypowiedzenie celu na głos brzmi dobrze. Daje nam poczucie przybliżenia się do jego spełnienia.

To na pozór pozytywne odczucie może być źródłem problemów. Wiele badań wskazuje na negatywną korelację pomiędzy faktem komunikowania naszych celów a prawdopodobieństwem ich wykonania. Dzieje się tak z prostego powodu. W warunkach braku komunikacji satysfakcję z osiągnięcia celu uzyskamy dopiero po wykonaniu prowadzących do niego działań. Poczucie satysfakcji może jednak zostać osiągnięte również w trakcie komunikowania tych celów. Umysł ludzki myli to co robimy z tym co mówimy przez co dzielenie. Kiedy dzielimy się z kimś naszym celem i ten ktoś przyjmuje to do wiadomości nasz umysł odbiera to tak jak wykonanie zadania. Odczuwamy satysfakcję a motywacja spada.

Przykładem wspomnianych wyżej badań może być eksperyment Petera Gollwitzera z 2009 r. Członkowie jednej z grup badanych dzielili się zresztą grupy swoimi celami w sytuacji gdy druga grupa nie brała udziału w tym kroku. Następnie członkowie obu grup otrzymywali 45 minut na wykonanie aktywności prowadzących do osiągnięcia zdefiniowanych przez nich celów ale mogli przerwać pracę w dowolnym momencie. Większość badanych z grupy, która nie uczestniczyła w pierwszym elemencie eksperymentu przeznaczyła na pracę średnio 45 minut. Ponadto odczuwali oni niedosyt, w odpowiedzi na pytania naukowców deklarowali, że mają jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Członkowie grupy, która dzieliła się swoimi celami z innymi spędzili na pracy średnio 33 minuty wyrażając zadowolenie z dobrze wykonanej pracy.

Świat pokera również dostarcza dowodów na zasadność wniosków pojawiających się w badaniach Gollwitznera. Wystarczy spojrzeć na czas trwania pojedynków Toma Dwana z Patrikiem Antoniusem czy Junglemanem. Dowodem może być nawet hamburger zjedzony przez Phila Ivey po niespełna miesiącu, mającego trwać rok wegetariańskiego challenge ogłoszonego w czasie trwania szóstego sezonu High Stakes Poker. Krótka analiza blogów pokerowych pod kątem skuteczności w wykonywaniu przedstawionych w nich założeń również zdaje się świadczyć na korzyść wspomnianych wcześniej badań.

Skoro wiemy już, że komunikowanie naszych celów może zmniejszać prawdopodobieństwo ich wykonania powinniśmy się do tego faktu odpowiednio dostosować. Jedną z możliwych adaptacji może być proste i skuteczne „trzymanie buzi na kłódkę”. Rozwiązanie to na pewno nie jest kompletne i ma swoje wady. Pisanie bloga czy ogłaszanie na forach różnego rodzaju wyzwań nie jest kwestią jednowymiarową. Poza modyfikowaniem prawdopodobieństwa wykonania zawartych w nich celów przyczyniają się również do budowania społeczności, wielu z nas zwyczajnie lubi pisać a same blogi mają potencjał by spełniać szereg różnych funkcji i często nie ograniczają się do wypisania w punktach ile rąk danego miesiąca planuje rozegrać autor.

Nieco bardziej skomplikowaną drogą jest właściwa dla dużej ilości problemów natury psychologicznej akceptacja zjawiska i wykorzystanie świadomości jego występowania. Skoro wiemy już, że wypisanie celów na lipiec na łamach naszego bloga nie musi być jednoznacznie pozytywne możemy zmienić format naszego zwyczajowego posta. Zamiast malować satysfakcjonujący obraz tego jak wspaniale będzie wyglądać nasza pokerowa rzeczywistość za miesiąc gdy już rozegramy te 100k rozdań, obejrzymy 30 filmów albo rozegramy więcej turniejów od znajomego rega na naszych stawkach skupmy się na tym jak będzie wyglądał dzień dzisiejszy. Możemy również spróbować dodać jakiś nowy element do litanii celów. Być może zamieszczenie szczegółowych notatek z każdego obejrzanego filmu na łamach bloga albo analiza każdego tysięcznego rozdania w sesji będzie dodatkowym dynamicznym elementem pomagającym w osiągnięciu naszych założeń. Ważne jest to by nie tworzyć celów-molochów, które trudno wykonać i z których bardzo łatwo zrezygnować pod wpływem satysfakcji płynącej z samego ich komunikowania.

Badania Gollwitzera po raz kolejny pokazują, że nie powinniśmy uznawać z góry za wartościowe i naturalne wszystkich elementów pokerowej rzeczywistości. Warto od czasu do czasu dokonać ewaluacji stosowanych przez nas rozwiązań i podjąć odpowiednie kroki w obliczu wniosków płynących z takiej ewaluacji. Być może pisanie bloga do szuflady nie jest najlepszą reakcją na opisany w niniejszym artykule problem ale gotowość na przyjęcie takiego rozwiązania powinno być czymś co charakteryzuje każdego pokerzystę.

Poprzedni artykułBezproduktywni?
Następny artykułNo money in… life? Everyone is solid!

2 KOMENTARZE

  1. @airwee

    Przede wszystkim ten tekst nie jest próbą wyczerpania tematu. To po prostu świeże spojrzenie na kwestię celów, oparte na sensownie wyglądających badaniach spoza sfery pokera. W związku z powyższym miejsca na polemikę jest sporo i miło, że się takowej podjąłeś. Nie jestem jednak do końca pewien czy rozumiem Twoje argumenty.

    Specyfikę pokerzystów bardzo łatwo przecenić zwłaszcza, jeśli weźmiesz pod uwagę całość populacji (ludzie na NL2 też blogują). Poza tym badania Gollwitzera były przeprowadzane na studentach prestiżowych uczelni. Pokerzyści prawie na pewno są grupą bardziej świadomą, ale ciężko oszacować różnicę w wymaganej determinacji do osiągnięcia celu u rega z low-mid stakes i studenta aspirującego do bycia pracownikiem jednej z topowych kancelarii prawniczych w kraju.

    Co do policzalności i niepoliczalności celów to jest to w pewnym stopniu kwestia semantyki. Można postawić sobie za cel 'zostanie najlepszym pokerzystą na świecie’ ale sformułować ten cel będąc zorientowanym na wybrane przez nas kryterium: 'chcę zarobić więcej niż 10 baniek na grach cash online’ etc.

    Raz jeszcze podkreślam, że tekst był napisany w formie ciekawostki, która będzie mieć value dla części czytających ze względu na ich psychikę/charakter etc. Istnieje szansa, że dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem jest postowanie konkretnych celów na blogu ale ważne jest by zwracać uwagę na takie rzeczy i szukać optymalnych rozwiązań.

  2. trzeba brać pod uwagę, kim były osoby badane. Pokerzyści są ludźmi nastawionymi na cel, konkretne wyniki itp. tutaj często publiczne informacje są wystawiane w celu raz, że motywacji (do rozegrania X rozdań, turniejów, zrobieniu volume, utrzymaniu ROI etc.,) a dwa, że fejmu (który jest raczej zero jedynkowy, jest albo go nie ma). Satysfakcja o której wspominasz mogłaby „demotywować”, gdyby cel był niepoliczalny. W odchudzaniu tak często jest, że ktoś zacznie o tym pisać i potem się nieco obija bo przecież napisał o tym, czyta o tym to pewnie jest zdrowszy… a może tak sobie mówić, bo wynik „chudszy” nie jest do końca policzalny (waga oszukuje, wiele osób, które tracą tłuszcz zyskuje na wadze bo mięśnie wchodzą w miejsce poprzednika a ważą one znacznie więcej).

    Byłbym ostrożny z przekładaniem takich ogólnych teorii do tak specyficznej grupy jaką są pokerzyści.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.