W rozvadovskim King’s Casino rozpoczęło się WSOP Europe. 10-eventowy festiwal nie tylko rozda zwyczajowe bransoletki i duże nagrody pieniężne, ale rozstrzygnie również wyścig o Gracza Roku WSOP. Zdecydowanym faworytem do końcowego sukcesu jest Shaun Deeb. Amerykanin udzielił ostatnio bardzo ciekawego wywiadu, w którym opowiada nie tylko o tegorocznym WSOP, ale również życiu rodzinnym czy kontrowersjach, które wywołuje poza pokerowymi stołami.
32-letni Shaun Deeb ma za sobą wspaniałe lato na WSOP – zdobył dwie bransoletki, piętnaście razy kończył w kasie, a łącznie zarobił około 2.400.000$. Jego marsz po pierwsze miejsce w rankingu na Gracza Roku WSOP rozpoczął się od zajęcia trzeciego miejsca w evencie 2-7 Lowball z wpisowym 1.500$. Później było jeszcze m.in. miejsce w kasie turnieju Poker Players Championship czy deep run w Main Evencie, ale przede wszystkim – zwycięstwa kolejno w prestiżowym evencie Pot-Limit Omaha Championship za 25.000$ (1.402.683$) oraz turnieju Six-Max No-Limit Hold’em z wpisowym wynoszącym 10.000$ (814.179$). To ostatnie zwycięstwo zapewniło mu również fotel lidera we wspomnianym rankingu na Gracza Roku WSOP. Deeb wyprzedza Joe Cadę, Johna Hennigana, Scotta Bohlmana i Bena Yu.
– Rozpoczyna się WSOP Europe. Czy zobaczymy cię przy stołach?
– Szczerze mówiąc, gdy weźmie się pod uwagę buy-iny i koszta związane z podróżą, wyjazd na WSOPE prawdopodobnie mi się nie opłaca. Gdyby chodziło wyłącznie o pieniądze, dałbym sobie z tym spokój. Ale naprawdę zależy mi na wygraniu rankingu Player of the Year, a teraz mam na to ogromną szansę.
– Więcej jedziesz do Rozvadova, wiedząc, że może cię to kosztować sporo pieniędzy?
– Zawsze zależało mi na pokerowych rankingach. Na przestrzeni swojej kariery wygrałem wiele z nich, a ranking WSOP jest przecież najważniejszy. Nie wiąże się z żadną nagrodą pieniężną, ale i tak chcę go wygrać.
– Tak bardzo zależy ci na rankingu, że w pewnym momencie tego lata grałeś w kilku eventach jednocześnie. Udało ci się nawet zaliczyć deep runy w dwóch turniejach za 1.500$ naraz. W jednym z nich byłeś trzeci, w drugim – szesnasty.
– Multi-tabling był bez wątpienia ruchem o ujemnej wartości oczekiwanej, ale jakoś udało mi się zarobić pieniądze. Świetnie się przy tym bawiłem, poza tym to świetna historia. Dla mnie deep runy w dwóch turniejach naraz były większym osiągnięciem, niż zdobycie dwóch bransoletek. W obydwu eventach musiałem zebrać bardzo dużo żetonów, żeby uniknąć wyblindowania podczas rajdów pomiędzy stołami. Oczywiście wygranie dwóch milionów dolarów to świetna sprawa, ale to właśnie gra w dwóch eventach naraz była moim ulubionym momentem minionego lata. Jeśli komuś uda się wygrać dwie bransoletki tego samego dnia, będzie to jedno z najbardziej nieprawdopodobnych pokerowych osiągnięć.
– Masz już na swoim koncie cztery bransoletki. Co myślisz o swojej rosnącej kolekcji? Gdzie je trzymasz?
– Rozdaję je w prezencie. Trzecia bransoletka trafiła do mojej żony, ponieważ żadnej jeszcze nie zdobyła. Czwartą oddałem jednemu z moich wujków. To najlepsze prezenty, jakie można wręczyć. Dzięki zdobywaniu bransoletek nie muszę zastanawiać się nad prezentami urodzinowymi czy świątecznymi (śmiech).
– Tego lata kończyłeś w kasie aż 15 eventów i zarobiłeś niemal 2.500.000$. W zeszłym roku kilka razy byłeś blisko, ale ostatecznie nic z tego nie wychodziło. Czy w tej edycji WSOP zrobiłeś coś, co pomogło ci w wygrywaniu?
– Moja gra to moja gra. Po prostu miałem szczęście i uniknąłem coolerów. Różnica pomiędzy przyzwoitym latem a świetnym latem jest bardzo niewielka. Patrząc wstecz na swoje deep runy, dostrzegam wiele rozdań, które mogły mnie wyrzucić z turniejów wcześniej. Czasem po prostu nie możesz tego uniknąć i kończysz na dziewiątym czy dwunastym miejscu albo w ogóle nie dochodzisz do miejsc płatnych. Z jakiegoś powodu tego lata wszystko układało się po mojej myśli. Nie mogę powiedzieć, że jestem najlepszy, nie mogę powiedzieć, że wszystkich ograłem. Jestem po prostu szczęśliwy, że wygrałem dwa eventy o wysokich buy-inach.
– Czyli wierzysz po prostu, że znalazłeś się po odpowiedniej stronie wariancji?
– Wiem, jak przedstawia się moje teoretyczne ROI [Return On Investment – przyp.red.]. Oczywiście ten rok był bardzo nietypowy. Wygrałem dwa eventy w odmianach, w których nie jestem już aż tak dobry – PLO i No-Limit Hold’em. Moja gra turniejowa stoi na przyzwoitym poziomie, ale momentami byłem zdecydowanie najgorszym pokerzystą przy stole. Wiem, że niektórzy gracze są ode mnie lepsi, ale użyłem kilku sztuczek, wywierałem presję, kiedy tylko mogłem oraz trafiałem dobre karty, kiedy miało to znaczenie. Co najważniejsze, byłem w stanie zwiększyć wariancję. To był mój cel. Kiedy wiem, że nie należę do faworytów, próbuję zredukować przewagę rywali właśnie poprzez zwiększanie wariancji i rozgrywanie większych pul.
– Mówisz o pokerzystach, którzy stosują w swojej grze strategię GTO. Powiedziałeś niedawno, że uważasz się obecnie za gracza ze starej szkoły, ponieważ nie korzystasz z solverów i HUD-a.
– Niektórzy mówią, że solvery rujnują grę. Myślę, że solvery sprawiły, iż odmiana No-Limit Hold’em stała się trudniejsza do pokonania i mniej opłacalna. Wszyscy grają teraz tight, więc zdecydowanie trudniej wygrać. Gry się zmieniają. Każdy próbuje grać w zgodzie z GTO, dlatego psychologia nie odgrywa już takiej roli.
Mając żonę i dzieci, po prostu brakuje mi czasu i energii na naukę takiego stylu gry. Jednak godziny, które musiałbym poświęcić na zwiększenie mojej przewagi, bądź zmniejszenie przewagi rywali, po prostu nie są tego warte. Nie uczestniczę w wielu high rollerach, zwykle gram w turniejach mieszanych albo eventach No-Limit Hold’em z dużą pulą graczy.
– Obowiązki rodzinne z pewnością tną twój pokerowy harmonogram, ale ostatnio i tak udało ci się znaleźć czas na grę w festiwalu WCOOP. Wygrałeś nawet dwa eventy z cyklu.
– (śmiech) Tak, wygrałem dwa eventy WCOOP, a i tak znalazłem sposób na przegranie pieniędzy. Grałem w każdym evencie WCOOP, także w sporej liczbie innych turniejów, więc prawdopodobnie wydałem około 400.000$ na wpisowe.
– Z jakiegoś powodu często wywołujesz kontrowersje poza pokerowymi stołami. Chociaż często mówisz głośno o podejrzanych osobach i ostrzegasz przed nimi innych, dla wielu nadal jesteś polaryzującą osobistością. Czemu nie każdy staje po twojej stronie?
– Jestem bezpośredni. Slow rolluję przeciwników. Często idę pod prąd. Dlatego rozumiem, dlaczego ludzie mnie nie lubią. Ale nie przejmuję się tym, ponieważ jestem człowiek, który zawsze, bez względu na okoliczności wyraża swoje własne zdanie. Kilka razy nie miałem racji, mówiłem niestosowne rzeczy, których żałuję, przekraczałem granice, ale nie zamierzam z tym skończyć. Świat pokera byłby lepszy, gdyby każdy odsunął na dalszy tor oszustów i szumowiny. To się jednak nie dzieje, ponieważ ludzie dbają wyłącznie o swoje interesy. Nie stanę się cichy czy nieśmiały. Robię i mówię to, co moim zdaniem jest najlepsze dla środowiska, ale również i dla mnie.