10 albumów, za które kocham muzykę cz. III

0

Kontynuuję swój niedawno rozpoczęty cykl o moich ulubionych albumach muzycznych, które ukształtowały mnie jako słuchacza i fana muzyki. Trzecia płyta w tym cyklu to prawdziwa petarda, legendarny krążek nie mniej legendarnej grupy! Zapraszam na opowieść o…

Miejsce 8

Iron Maiden – „Seventh Son of a Seventh Son”

rok 1988, wytwórnia EMI

Utwory:

  1. „Moonchild” – 5:40
  2. „Infinite Dreams” – 6:08
  3. „Can I Play with Madness” – 3:31
  4. „The Evil That Men Do” – 4:33
  5. „Seventh Son of a Seventh Son” – 9:53
  6. „The Prophecy” – 5:05
  7. „The Clairvoyant” – 4:27
  8. „Only the Good Die Young” – 4:42

 

Seven deadly sins
Seven ways to win
Seven holy paths to hell
And your trip begins

Seven downward slopes
Seven bloodied hopes
Seven are you burning fires,
Seven your desires…

Tymi słowami rozpoczyna się płyta, która dobre 30 lat temu zdemolowała moje podejście do muzyki jako takiej. Choć „zdemolowała” to określenie z pewnością zbyt delikatne. Iron Maiden weszło mi do głowy wypieprzając drzwi kopniakiem razem z futryną! Mi, czyli człowiekowi, który do tego momentu mówił głośno i wyraźnie, że heavy metal to gówno, nie da się go słuchać, to tylko ryk, hałas i generalnie coś dla idiotów. Och, jaki człowiek był wówczas młody i głupi…

I wtedy pojawił się „Siódmy syn siódmego syna”… Jeśli do jakiejś płyty wracam naprawdę bardzo często i jednocześnie nigdy nie mam dość jej słuchania, to jest to właśnie ten genialny album. Mroczny, mistyczny, tajemniczy, zamglony, ale jednocześnie dosłownie wyrywający swoją niesamowitą energią z fotela. Siódmy (tak, to nie jest przypadek) album „Żelaznej Dziewicy” uważany jest do dzisiaj przez wielu fanów zespołu jako ten najlepszy. A przecież w latach osiemdziesiątych, gdy powstawał, „Ajroni” mieli za sobą przecież tak doskonałe wydawnictwa, jak choćby „The Number of the Beast”, „Piece of Mind”, „Powerslave” i „Somewhere in Time”. Co sprawiło, że odniósł on taki sukces?

Iron Maiden

Orson Scott Card, amerykański pisarz fantasy, stworzył w 1987 roku swoją pierwszą powieść z cyklu „Opowieści o Alvinie Stwórcy”. Nosiła ona tytuł „Seventh son” i opierała się na krążącej w wielu kulturach legendzie. Według niej siódmy syn ojca, który również był siódmym synem zrodzonym w swej rodzinie, posiada nadprzyrodzone moce. Irlandczycy wierzyli, że posiada cudowna moc uzdrawiania. Z kolei na terenach obecnych Włoch panowało przeświadczenie, że jest władcą węży i jest odporny na ich jad. W Ameryce Łacińskiej długo wierzono, że siódmy syn siódmego syna staje się wilkołakiem… Te historie zafascynowały pisarza, a z kolei jego książka stała się punktem wyjścia dla założyciela Iron Maiden, Steve'a Harrisa. Stworzył na jej podstawie cały opisywany dziś przeze mnie album.

„Seventh Son of a Seventh Son” jest pierwszym w historii Iron Maiden albumem koncepcyjnym, co oznacza dokładnie tyle, że wszystkie piosenki na nim nagrane tworzą wspólnie jedną całość. Od jednego kawałka do kolejnego słuchamy więc opowiadanej nam muzycznie historii o siódmym synu siódmego syna, który nie umie się odnaleźć w świecie, w którym się urodził. Siły dobra i zła walczą o jego względy, a on nie potrafi się zdecydować, po której stronie stanąć. Już w pierwszym kawałku „Moonchild” Lucyfer – głosem genialnego Bruce'a Dickinsona – „przemawia” do bohatera tej opowieści…

Dziecię księżyca – usłysz mandragory wrzask
Dziecię księżyca – otwórz siódmą pieczęć
Dziecię księżyca – będziesz wkrótce mym dzieckiem
Dziecię księżyca – chwyć moją rękę tej nocy

Drugi kawałek na płycie to absolutna bomba! „Infinite Dreams” nieprzypadkowo uznawany jest za jeden z najlepszych numerów w historii Iron Maiden. Wszyscy ówcześni członkowie zespołu pokazali w nim wszystko, co mieli najlepsze! Utwór jest doskonały, kompletny, nie ma słabych momentów czy przestojów. Rozwija się z każdą sekundą trwania, w końcu wręcz wybucha, aż dochodzi do wyciszającego się finału…

Kawałek „Can I Play With Madness” wielu fanów grupy określa jako zupełnie niepasujący do całości albumu. Ale to właśnie ten numer (można powiedzieć, że momentami wręcz popowy) znalazł się na pierwszym singlu z tego albumu. Ojciec siódmego syna stara się w nim poznać przyszłość swego dziecka, udaje się więc po pomoc i poradę do starego proroka…

Początkowo ten numer miał się nazywać „On The Wings Of Eagles” i być… balladą. Tak się jednak nie stało – utwór został przerobiony przez Steve'a Harrisa, a nowy tytuł nadał mu Bruce Dickinson. Kawałek ten pośrednio spowodował również odejście z zespołu Adriana Smitha wkrótce po premierze całego albumu. Powodem opuszczenia kapeli był m.in. fakt, że gitarzysta… nienawidził tego kawałka i zupełnie nie zgadzał się z graniem go na koncertach! Smith wrócił do Iron Maiden dopiero 10 lat później…

„The Evil That Men Do” to kolejny utwór Iron Maiden, który przeszedł do klasyki i stał się jednym z najpopularniejszych w historii kapeli. Jego tytuł zapożyczony został ze sztuki Szekspira „Juliusz Cezar”. „Zło, które wyrządza człowiek, wciąż żyje” – te słowa mówi w sztuce Marek Antoniusz. Szybki, ostry, energiczny, typowy dla Dickinsona i jego kolegów numer!

Dochodzimy wreszcie do utworu tytułowego „Seventh Son of a Seventh Son”, a ten przecież musi być parowozem, ciągnącym cały album. I tak właśnie jest! Prawie 10 minut muzycznej orgii! Roller coaster dźwięków! Pierwsza część bardzo mocna, szybka, ale po chwili wszystko cichnie, zwalnia, muzykę słychać jedynie delikatnie w tle, a Bruce Dickinson… deklamuje kolejną zwrotkę głosem, po którym ciarki przechodzą po ciele! Powoli wszystko ponownie się rozpędza, aż Dave Murray i Adrian Smith pokazują pełnię swoich gitarowych umiejętności. Majstersztyk!

Oto stoją, bracia oni wszyscy
Wszyscy synowie, w jedności ich siła
Kolejny syn oczekiwany
Siódmy z kolei, boski, wybrany…

Gdy siódmy syn siódmego syna zdecydował w końcu, że opowie się po stronie sił dobra, zaczyna się kawałek „The Prophecy”. Piękny utwór, ale dość nietypowy w swojej budowie, bo nie ma refrenu, a muzyka jakby „galopuje” przez cały czas jego trwania. Pośrodku piosenki genialna solówka, a na koniec śliczne, spokojne outro na gitarze klasycznej!

„The Clairvoyant”, przedostatni utwór na płycie, zaczyna się dość niespodziewanie solówką Steve'a Harrisa na basie. W tym i poprzednim kawałku Lucyfer mści się na siódmym synu za wybór ścieżki dobra i sprowadza na niego gniew ludzi…

Jest czas by żyć, jest czas by umierać
I spotkać się ze Stwórcą
Jest czas by żyć, ale czyż to nie dziwne
Że jak tyko się rodzisz, zaczynasz konać?

Album kończy się piosenką „Only the Good Die Young” – bohater postanawia umrzeć, aby uchronić świat i ludzi od skutków posiadanych przez siebie mocy. Mocne, doskonałe zakończenie całej płyty i świetny, wpadający w ucho refren niosący ze sobą smutną i gorzką prawdę…

Tylko dobrzy umierają młodo
Wszyscy źli wydają się żyć wiecznie…

Osiem utworów. Prawie 31 lat historii albumu. „Seventh Son of a Seventh Son” zapisał się w annałach heavy metalu, jako jeden z najlepszych krążków, choć na samym początku, zaraz po jego pojawieniu się, wielu fanów odwróciło się od zespołu, bo uważali płytę za zbyt delikatną, niegodną Iron Maiden. Jednak to właśnie ten „pop metal”, ta melodyjność albumu, jego zwarta budowa i kompozycja, genialne teksty i przebojowe wykonanie, dały tej płycie ponadczasowość. I to właśnie one tak mocno wbiły mi się w głowę. I wbijają się nadal, z każdym kolejnym przesłuchaniem „Siódmego syna siódmego syna”.

A potem tylko w uszach pozostaje wciąż…

Seven deadly sins
Seven ways to win
Seven holy paths to hell

Seven downward slopes
Seven bloodied hopes
Seven are your burning fires
Seven your desires…

Przeczytaj też:
10 albumów, za które kocham muzykę cz. I –
Queensryche „Empire”
10 albumów, za które kocham muzykę cz. II – The Doors „The Doors”

Poprzedni artykułPokerowe teorie – Prawo Bushnella
Następny artykułPartyPoker powołuje ekspercki zespół graczy!