Wywiad z Lesiem – zwycięzcą USOP Poznań

10

Lesio jest nad wyraz sympatycznym, trochę nieśmiałym i z okazji przeprowadzenia tego wywiadu całkiem zdenerwowanym osobnikiem, że jednak wywiad nie jest z natury rzeczą tak straszną, jak malują w gazetach, szczęśliwie dosyć szybko udało nam się nawiązać swobodną pogawędkę, której przebieg przedstawiam poniżej.

– Jesteś całkiem nieźle znany w warszawskim środowisku pokera, jednak reszta pokerowej Polski miała Cię okazję poznać dopiero podczas ostatniego USOP Poznań, kiedy to walczyłeś o swoje pierwsze duże zwycięstwo. Mógłbyś wobec tego powiedzieć nam o sobie coś więcej ? czym się zajmujesz, interesujesz, jaki jest Twój wiek, stan cywilny?

Lesio– Nazywam się Lesław Pająk, za 2 miesiące skończę 30 lat, pracuję w agencji ubezpieczeniowej jako analityk, interesuję się sportem i od 2 lat jestem szczęśliwie żonaty.

– Skoro mowa o tym ostatnim, jak na pokera reaguje Twoja żona?

– Jest ciężko? Moja żona nie jest do końca zadowolona, bo uważa, że gra zajmuje mi zbyt dużo czasu, w dodatku ostatnio siadam do pokera coraz częściej. Z wygranej oczywiście bardzo się ucieszyła, jednak nawet sukces nie wpłynął na zmianę jej poglądów.

– A jak w ogóle doszło do tego, że zacząłeś grać w pokera?

– Zacząłem 2-3 lata temu, kiedy spotykaliśmy się ze znajomymi przy Jacku Danielsie, a przy okazji pojawiały się karty. Zdarzało nam się tak grywać raz na kilka miesięcy, zupełnie towarzysko, że jednak poker bardzo mi się spodobał, zacząłem trochę na ten temat czytać i któregoś dnia bardzo nieśmiało wybrałem się na WLP ? było to na przełomie maja i czerwca 2008.

– Dobrze zresztą tę Twoją pierwszą wizytę pamiętam?

– Tak, podczas mojego pierwszego turnieju po mojej lewej stronie znalazła się akurat znana warszawska pokerzystka ? Monika kartka. Ogólnie za wiele z tego pierwszego turnieju nie pamiętam, bo emocje były na tyle silne, że starałem się po prostu skupić na tym, żeby nie zrobić żadnego głupstwa. Wszystko wydawało mi się takie nowe? Oczywiście atmosfera bardzo mi się spodobała, od sezonu letniego zacząłem więc przychodzić na ligę już regularnie, w efekcie czego udało mi się nawet skończyć tamten sezon na 3. miejscu. W międzyczasie zacząłem też okazjonalnie grywać w internecie, że jednak nie mam za dużo czasu, nie są to długie sesje ? godzina, dwie, trzy, gdy akurat uda mi się znaleźć wolną chwilę.

– Wolisz gry cashowe czy turnieje?

– Raczej to drugie.

– Rozumiem, że uważasz się w takim razie za gracza turniejowego?

– Ja ogólnie nie uważam się za gracza. Po prostu większą przyjemność sprawiają mi turnieje – gry cashowe postrzegam jako nudne i zbyt monotonne. Na razie nie traktuję pokera jako głównego źródła dochodu i nie wiem, czy kiedykolwiek będę… Poker to dobra zabawa, większą frajdę zaś sprawiają mi akurat turnieje: wiesz o co i mniej więcej jak długo będziesz grać, tymczasem gra cashowa wymaga systematyczności i trzeba jej poświęcić dużo czasu, żeby w ogóle przyniosła efekty. Nie można sobie włączyć komputera raz na tydzień na pół godziny i oczekiwać, że coś z tego będzie.

– Jednym słowem to tylko co najwyżej miłe hobby?

– Tak, ale coraz częściej praktykowane. Obecnie grywam regularnie dwa razy w tygodniu, do tego czasami decyduję się również na udział w jakichś większych (z mojej perspektywy) turniejach.

– Czy w takim razie coś się zmieni po tym sukcesie? Chodzą Ci po głowie poważniejsze pokerowe plany?

Lesio– Nie sądzę. Żona na pewno by mi na to nie pozwoliła, a żona przecież jest najważniejsza. Pracuję 8 godzin dziennie i nie mam możliwości, aby się pokerowi poświęcić tak jak to robią niektórzy gracze w Warszawie, czasem po prostu nachodzi mnie ochota, żeby sobie wieczorem zagrać dla przyjemności.

– Przejdźmy teraz do samego USOPa: brałeś udział w pierwszym przystanku cyklu w Warszawie?

– Nie, bo nie pozwolił mi na to mój bankroll. Próbowalem dostać się do turnieju za pośrednictwem stepów, niestety przed eventem w Warszawie z powodu braku chętnych nie rozegrano ani jednego 4-go stepu, udało mi się więc wygrać wejściówkę dopiero już po.

– Ile zainwestowałeś?

– 15 euro ? czyli wpisowe do drugiego stepu.

– No i trzeba przyznać, że efekt końcowy robi wrażenie!

– Tak, ROI okazało się rzeczywiście dość wysokie [nieśmiały uśmiech Lesia].

– Jakie są zatem Twoje odczucia w związku z przebiegiem turnieju?

– W tak dużym turnieju grałem po raz pierwszy i muszę powiedzieć, że byłem pod naprawdę dużym wrażeniem graczy, organizacji, stawki, o jaką się gra oraz samego czasu trwania turnieju. Przyznam szczerze, że pod koniec pierwszego dnia głowa już mi pękała – nie jestem przyzwyczajony do tylu godzin gry spędzonych przy stole poświęconych na intensywne myślenie. Szczerze podziwiam graczy, którzy na WSOPie grają aż po 5 czy 6 dni… Trzeba chyba mieć kondycję nie lada, bo mnie te dwa dni po prostu fizycznie wykończyły.

– A jak oceniłbyś swoją grę?

– Ciężko to oceniać samemu, cieszą mnie jednak komentarze moich przeciwników, którzy kilka razy mnie pochwalili. Po przeanalizowaniu swoich rozdań dochodzę do wniosku, że miałem kilka złych zagrań, ale przy showdownie nigdy nie pokazałem gorszej ręki, żadnego suckouta nikomu nie sprzedałem, nie zaliczyłem również żadnego bad beata, wszystko to pomogło mi więc wygrać.

– Zaryzykowałbyś zatem stwierdzenie, że był to jeden z Twoich najlepszych turniejów?

– Na pewno! Złych decyzji podjąłem stosunkowo niewiele, krytycznych natomiast nie przyszło mi podejmować na szczęście prawie wcale.

– Jednak miałeś chyba jakieś kluczowe rozdania?

– Oczywiście! Chociażby słynna para TT, dzięki której stałem się chip liderem w późnej fazie drugiego dnia. Napalm otwiera z wczesnej pozycji niewielkim podbiciem, ja podnoszę akurat parę TT, zagrywam więc 3-bet, a wtedy on bez namysłu serwuje mi all-in za 75k do puli wartej dwadzieścia kilka! Sprawdzenie wymagało ode mnie zainwestowania prawie 3/4 stacka, w efekcie czego zostałoby mi 20k przy średnim stacku 50k, zastanawiałem się więc bardzo długo, aż w końcu włączono mi zegar i dopiero praktycznie już w ostatnich sekundach zdecydowałem się na call.

– Co zadecydowało o tym, że jednak postanowiłeś sprawdzić?

– Intuicja? [śmiech]. Zastanawiałem się, z jakimi kartami mógł tak zagrać, i doszedłem do wniosku, że albo ma słabego asa, albo też trzyma właśnie właśnie niską parę, gdy więc zobaczyłem parę 88, oczywiście bardzo się ucieszyłem.

– A jaką minę miał przeciwnik, gdy zobaczył Twój, bądź co bądź, odważny call?

– Cóż, z tego co pamiętam, wstał po prostu szybko od stołu, spakował się i poszedł, ja z kolei dzięki temu rozdaniu stałem się jednym z chip liderów: miałem prawie 200k przy średnim stacku wynoszacym 50k, pozwoliło mi to więc na spokojną grę i do stołu finałowego wszedłem jako bodaj drugi najwyższy stack.

Lesio– Gdy już się nabudowałeś, grałeś spokojnie czy raczej starałeś się wykorzystywać moc swoich niezliczonych żetonów?

– Trochę wykorzystywałem siłę stacka, ale trzeba przyznać, że pomagały mi również karty. Podczas gdy w czasie pierwszego dnia turnieju głównie foldowałem, bo zupełnie nie miałem z czym grać, drugiego dnia z kolei po otrzymaniu tamtej pary TT zacząłem rozgrywać co trzecią, co czwartą rękę i chociaż byłem dość aktywny, mój stack budził mimo wszystko respekt: przeciwnicy nie raisowali raczej moich podbić.

– No właśnie, a jak w ogóle podsumowałbyś swój pierwszy dzień gry?

– Grało mi się raczej słabo, bo praktycznie przez cały czas mój stack utrzymywał się poniżej średniej. Przez połowę dnia miałem przed sobą 4k i przez pierwsze cztery levele zero grywalnych kart. Gdy raz dostałem akurat 99 na flopie z niższymi kartami, musiałem zrzucić rękę w odpowiedzi na all-in Dr.Excela, przez co straciłem połowę stacka. Dopiero w czasie 2 ostatnich levelów udało mi się wygrać jakiegoś all-ina, dzięki czemu odbudowałem się do 18k, że jednak cały dzień wypadł bardzo słabo, nie byłem pozytywnie nastawiony do drugiego. Przy średnim stacku wynoszącym 27k podchodziłem do gry z podejściem: albo ten turniej potrwa dla mnie już tylko chwilę, albo się odbuduję.

– Jak zatem udało Ci się stanąć na nogi?

– Początek drugiego dnia też był słaby, bo szybko się skróciłem do 13k, potem jednak parę niesprawdzonych all-inów i nagle miałem średni stack. Ogólnie przez pierwsze 3 poziomy blindów widzieliśmy flop raptem 3 razy ? kto uderzał jako pierwszy, z reguły zgarniał po prostu pulę.

– Jak się czułeś już przy samym stole finałowym? Była trema?

– W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Trema towarzyszyła mi na pewno na samym początku turnieju, a to z racji na to, że pierwszy raz występowałem w tak dużym evencie, jednak w miarę upływu gry nerwy zniknęły, pozostały za to silne emocje, które odczuwałem do tego stopnia, że wielu rzeczy nawet nie pamiętam, z chęcią więc obejrzę sobie płytę dvd z turnieju.

– A z jakim nastawieniem siadałeś do stołu finałowego? Bezpardonowa walka o zwycięstwo, czy raczej starałeś się po prostu zająć jak najwyższe miejsce?

– Oczywiście chciałem wygrać, starałem się więc grać jak najlepiej, na początku jednak mogło to wyglądać trochę inaczej, bo przez pierwsze dwa poziomy blindów praktycznie tylko oddawałem blindy i ante. Złożyły się na to dwa czynniki: słabe karty oraz bardzo aktywni gracze, szczególnie ambient ? chip lider ? który na samym początku rozgrywał co drugą rękę.

Lesio– Skoro już mowa o nastawieniu, co czułeś na początku turnieju? Liczyłeś się w ogóle z tym, że osiągniesz taki sukces?

– Gdzieś tam w sferze marzeń miałem nadzieję na to, że może uda mi się dojść do kasy i założyłem, że już wtedy byłoby to duże osiągnięcie, zdawałem sobie jednak sprawę, że moje zdolności nie stoją na najwyższym poziomie, realnie liczyłem więc na to, żeby po prostu nie odpaść zbyt szybko. Co prawda miesiąc wcześniej wziąłem udział w JD CUP (co traktuję jako jeden z większych rozegranych przeze mnie turniejów) i tam też udało mi się dojść do stołu finałowego, jednak grałem tam zwyczajnie źle i dotarłem tak daleko głównie dzięki szczęściu.

– Jak oceniłbyś poziom swoich przeciwników?

– Jestem pod dużym wrażeniem gry Dr. Excela, z którym siedziałem przy jednym stole praktycznie aż do samego końca turnieju: raz lądowałem za nim, innym razem zajmowałem miejsce akurat przed nim i myślę, że miałem sporo szczęścia, że przez prawie cały pierwszy dzień siedział przede mną, bo gdy z kolei drugiego dnia trafił na miejsce za mną, przysporzyło mi to sporo problemów. Jest to niewątpliwie gracz ciężki do rozczytania, nie pokazuje żadnych znaków, rzadko kiedy też jego rozdania kończą się showdownem. Bardzo podobała mi się też gra ambienta, choć akurat na sam koniec zrobił błąd, do którego się zresztą później przyznał, a ja to wykorzystałem i go wyeliminowałem.

– Cóż to był za błąd?

– Najpierw nadmienię, że jako czwarty odpadł Dr. Excel, co oczywiście bardzo mi pomogło: siedzę akurat na dużym blindzie, ambient zagrywa z pierwszej pozycji spory raise, Dr. Excel odpowiada all-inem, ja natomiast spoglądam w karty i widzę AK. Policzyłem żetony, okazało się, że mam ich o 100k więcej od Dr.Excela, nie bardzo wiedziałem, na jaką rękę go oszacować, doszedłem więc do wniosku, że gdybym miał mniej żetonów, raczej bym nie sprawdził, że jednak zostawało mi jeszcze 100k w zapasie w razie nadziania się na monstera, będę miał jeszcze z czym powalczyć. Robię zatem call, Dr. Excel pokazuje KJ i chociaż na flopie spada walet, na turnie pojawia się na szczęście as, dzięki czemu zyskuję już ponad połowę żetonów i tylko 2 przeciwników. Od tego momentu starałem się już grać bardziej agresywnie, ambient jednak nie pozwalał sobie bezkarnie kraść żetonów, gdy więc podbiłem z małego blinda z J8 do 45k, on zastosował minraise do 90k, i ponieważ miałem w żetonach ponad 800k, bez większego problemu wyrównałem. Na flopie AJ8 poczekałem, on zagrał all-ina, więc oczywiście sprawdziłem i okazał się mieć AT. Jak przyznał później, błędem było to, że przebił tak mało przed flopem ? gdyby zrobił większy raise, już by mi się nie opłacało sprawdzić.

– Co podobało Ci się w turnieju najbardziej?

– To że wygrałem [śmiech]. A tak naprawdę pomimo tego, że graliśmy tak długo, godziny minęły mi w mgnieniu oka.

– Było coś, co Ci się z kolei nie podobało?

– Na miejscu nie było darmowych napojów, do czego jestem przyzwyczajony po regularnym bywaniu w kasynie. No i przerwa obiadowa była zbyt krótka (45 minut), przez co trzeba było szukać czegoś na szybko poza hotelem, bo ceny na miejscu okazały się zawrotne? Oczywiście gdybym wiedział, że wygram, na pewno darowałbym sobie szukanie i po prostu zjadł na miejscu.

– Co zamierzasz zrobić z wygraną?

– Zastanawiam się nad zmianą samochodu, wygrana na pewno pomoże mi więc podjąć lepszą decyzję.

– A w kolejnych USOPach będzie oczywiście udział brał?

– Tak, ale z pominięciem tego najbliższego, bo już dawno temu zaplanowaliśmy wyjazd na narty.

– W takim razie gratuluję wygranej i życzę powodzenia w kolejnych turniejach!

Zdjęcia użyte w artykule pochodzą ze strony www.usop.pl

Poprzedni artykułWiśniewski Open – Rozgrzewka przed Unibet Open Lizbona
Następny artykułPokerStars Strefa Live – Ranking Turniejów Dziennych – Luty

10 KOMENTARZE

  1. Lesiu, nic nie wspomniałeś o zielonym “Ludwiczku”, którego ci zaserwowali przemili komentatorzy 🙂 To od tego momentu zaczął sie Twój rush na FT! 🙂

  2. Graty, call z TT kluczowy dla wszystkiego :)tylko czemu chwilę później rozdano ci AA i akurat ktoś postanowił że się zaangażuje w rozdanie :DDD

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.