Wywiad z Jackiem Ładnym

11

Jacek Ładny jest jednym z tych pokerzystów, którzy się na świecznik nie pchają, a jednak widać go przy okazji dużych międzynarodowych turniejów coraz częściej. Doszedł do miejsc płatnych w Budapeszcie, ostatnio zajął 26. miejsce w Dortmundzie i z pewnością możemy się spodziewać, że to dopiero początek jego sukcesów. W Niemczech udało nam się porozmawiać tuż po jego odpadnięciu – czyżby rodziła nam się właśnie nowa pokerowa gwiazda?

– 26. miejsce ? sukces czy niedosyt?

– I sukces i niedosyt, ale raczej to drugie, bo gdy dociera się już do 3-go dnia, chciałoby się znaleźć co najmniej na finałowym stole.

– A jak porównałbyś swój występ w Dortmundzie z tym w Budapeszcie, gdzie skończyłeś na miejscu 33-im?

– Było trochę inaczej: w Budapeszcie właściwie przez cały drugi dzień broniłem się, żeby nie odpaść, co zaczęło się zresztą już pod koniec dnia pierwszego i trwało do dnia trzeciego. W Dortmundzie z kolei prawie przez cały czas miałem powyżej średniego stacka, czasami trochę mniej, zacząłem więc trzeci dzień z realnymi szansami na to, aby zajść dalej. Niestety pomimo dosyć ostrożnej gry przegrałem coin flipa… Zdarza się. Nie można wygrać turnieju nie mając przy tym szczęścia, a ja w tym turnieju nie miałem ani zbytniego szczęścia ani zbytniego pecha, po prostu przegrałem tę najważniejszą rękę.

Jacek Ładny– Miałeś też ciekawe rozdanie, gdzie podbiłeś z AJ, natomiast William Thorson, który był akurat na dużym blindzie, zdecydował się przebić Twój raise (wynoszący 18k) o kolejne 82k. Pamiętam, że Twój stack liczył sobie wówczas jeszcze około 150k i ostatecznie spasowałeś. Co myślisz na temat tej ręki?

– Łącznie z tym, co zainwestowałem, miałem około 170k i szczerze mówiąc do tej chwili nie jestem pewien, czy zrobiłem dobrze czy źle. Zagranie Thorsona mogło być całkowitym blefem, mógł mieć coś w rodzaju AK, a mogła to być również mała para, wyliczyłem sobie jednak, że istnieje większe prawdopodobieństwo na to, że mimo wszystko jest ode mnie silniejszy i w najlepszym wypadku mogę liczyć co najwyżej na coin flipa. Zainwestowałem raptem 18k przy stacku około 170k, wolałem więc jeszcze nie ryzykować wszystkich swoich żetonów ? w końcu po zagraniu all-ina zostałbym najprawdopodobniej sprawdzony, gdybym z kolei tylko wyrównał, musiałbym zagrać all-in po praktycznie każdym dowolnym flopie, albo bym się więc podwoił, albo odpadł z turnieju.

– Nie wydaje ci się podejrzane, że przebił cię o tak znaczącą kwotę? Z mocną ręką przecież wolałby cię chyba raczej wciągać?

– Oczywiście jest to możliwe, ale po moim przebiciu i tak musiałby przecież dołożyć resztę, więc chyba bez niczego by tak nie zagrał. Cóż, nie wiem do końca, co o tym myśleć. AJ w momencie, gdy ktoś cię reraisuje, a w dodatku ma się dość duży stack, jest ręką do wyrzucenia. Oczywiście mogłem się też akurat wtedy pomylić..

– Co ciekawe, ostatecznie odpadłeś z tą samą ręką i to przeciwko temu samemu przeciwnikowi.

– Tak, ale sytuacja była odwrotna: tym razem to on raisował, a ja go reraisowałem, w pierwszym przypadku natomiast podbijałem ja, na co on postawił mnie praktycznie na all-inie. Przebiłem go z AJ, bo uznałem, że standardowy raise nie musi oznaczać w tym momencie mocnej ręki ? w końcu podbijał często ? istniało zatem prawdopodobieństwo, że wyrzuci karty. Okazało się, że miał akurat TT i przegrałem.

– Powiedz szczerze, czy podczas podejmowania decyzji o all-inie zadecydowała także ambicja? Z tego, co zauważyłam, ubodło cię pytanie Thorsona o twoje pochodzenie, wypowiedziane zresztą dosyć protekcjonalnym tonem, stałeś się więc chyba na niego od tamtego momentu trochę ?cięty??

– Nie ma oczywiście powodu, dla którego miałby wiedzieć skąd jestem, jednak zdenerwowało mnie trochę jego zachowanie: najpierw pyta o pochodzenie, później mnie przebija – nie wiem jak to rozumieć… Chciał mnie zirytować, wystraszyć? Później też go zapytałem, skąd jest, i okazał się być bardzo zdziwiony faktem, że nie wiem. Odpowiedź dużo go kosztowała, ale w końcu wyjawił, że jest ze Szwecji. Szczerze mówiąc wiedziałem, że należy do teamu PokerStars, nie znałem jednak jego pochodzenia. Pewnie myślał, że się wygłupiam. A co do tego czy mnie to ubodło i czy miało to wpływ na decyzję, większy wpływ na podjęcie jej miał jego styl gry czyli ciągłe przebijanie. Oceniłem, że najprawdopodobniej trzyma słabszą rękę, którą może nawet zrzucić.

– Wracając jeszcze na chwilę do dni poprzednich, czy dostrzegłeś jeszcze jakieś inne różnice pomiędzy EPT Dortmund a EPT Budapeszt? Mam tu na myśli przeciwników.

– W Budapeszcie było więcej Włochów, z kolei w Niemczech grają pokerzyści niemieccy oraz Skandynawowie, którzy radzą sobie lepiej niż ludzie z południa. Mimo to poziom poszczególnych EPT jest ogólnie raczej dosyć podobny.

– Zarówno do EPT Budapeszt jak i EPT Dortmund dostałeś się dzięki satelitom, czy jednak kiedykolwiek zdarzyło Ci się wkupić do tak dużego turnieju bezpośrednio?

– Tak, oczywiście – w Pradze i w Warszawie (dwukrotnie). W San Remo też się wkupiłem, ale później wygrałem wejściówkę w satelicie, wyszło więc na to, że jednak nie zapłaciłem pełnej kwoty wpisowego. Ogólnie na 7 rozegranych turniejów 3 razy się wkupiłem i 4 razy dostałem się dzięki wygraniu wejściówki w satelicie.

– Uznajesz się wobec tego bardziej za gracza cashowego czy turniejowego?

Jacek Ładny– Do gier cashowych zasiadam głównie w Polsce, gdzie przeciwnicy są trochę słabsi: do tej pory najczęściej grałem właśnie tam i dobrze na tym wychodziłem, uważam się więc przede wszystkim za gracza cashowego. Jeśli chodzi o turnieje, póki co wychodzę na nich trochę do przodu, mimo wszystko jednak nie są to jakieś ogromne pieniądze. Oczywiście nie jest to też mała kwota, jeśli wziąć pod uwagę te mniejsze turnieje, które częściej wygrywałem, gdy jednak mowa o samym EPT, moje zyski okazują się niewielkie. Uważam, że gra w turniejach jest dużo trudniejsza, bo przeciwnicy są lepsi, ale i tak dużo większą przyjemność sprawia mi gra właśnie w nich, szczególnie w dużych eventach.

– Ostatnio widzi się ciebie w dużych turniejach coraz częściej, zamierzasz więc rozwijać się właśnie w tym kierunku?

– Pewnie tak ? dopóki będzie mi to sprawiało przyjemność i będą jakieś postępy, czyli coś większego wreszcie wygram. Dochodzenie do miejsc płatnych i wygrywanie dwukrotnej liczby wpisowego jest oczywiście przyjemne, szczególnie, że Polacy za dużo sukcesów w EPT nie mają, jednak fajnie było by dojść do stołu finałowego albo pobić osiągnięcie Górala, bo to jest moim cierniem w oku… Rzecz jasna żartuję – Góralowi gratuluję i ze wszystkich jego krytykujących go zazdrośników się śmieję.

– Analizując twój styl gry da się zauważyć, że jesteś graczem konserwatywnym.

Uważasz, że to przepis na sukces, żeby dotrzeć do stołu finałowego?

– Pewnie jestem bardziej tight niż niektórzy polscy gracze, myślę jednak, że w moim przypadku to wciąż za mała próbka, poza tym z agresją nie należy przesadzać tak, jak to robią niektórzy Polacy ? najczęściej prowadzi to po prostu do tego, że ich gra kończy się wcześniej. Może po prostu nie umiemy tego robić tak jak trzeba, być może ja też tego właśnie nie potrafię [przysłuchujący się Michał Wiśniewski zaczyna w tym momencie bić brawo]. Nie uważam, że grałem aż tak bardzo konserwatywnie: nie mam po prostu ochoty przebijać z kartą nie rokującą zupełnie żadnych nadziei po tym, jak na sprawdzenie zdecyduje się przeciwnik. Co innego konektory w kolorze, a co innego karty typu 92 czy 82, które po przebiciu i sprawdzeniu są praktycznie do wyrzucenia. Oczywiście istnieje jakieś tam prawdopodobieństwo trafienia układu, jednak jest to przeważnie około 20%, więc trudno konsekwentnie raisować bez karty, szczególnie jeśli ma się przy stole przeważnie graczy agresywnych, którzy raczej swoich rąk nie wyrzucają.

– No dobrze, ale wszyscy podkreślają, że przecież to nie karty, a umiejętności liczą się najbardziej, a zatem patrząc wstecz na te ostatnie trzy dni, częściej zdarzało Ci się grać przeciwnikiem czy jednak mimo wszystko bazować na kartach?

– Częściej na pewno zdarzało mi się bazować na kartach, natomiast nie było na pewno tak, że nie wykorzystywałem słabości przeciwników. Takich rozdań było co najmniej kilkanaście, zdarzyło mi się więc ukraść trochę pul przez ten czas. Wydaje mi się, że na początku turnieju gra w oparciu o karty bardziej się sprawdza, być może w dniu trzecim trzeba już było ryzykować bardziej, ale i tak widząc później ręce, z jakimi grali przeciwnicy, okazywało się, że wbrew temu, że były częste podbicia i próby kradzieży żetonów, przy showdownach karty okazywały się dosyć silne, czyli gracze nie podbijali z zupełnym niczym. Wiele razy się zdarzyło, że nie dochodziło do wykrycia flopa i oczywiście wtedy trudno było stwierdzić, co kto miał, ale taka ocena sytuacji, w wyniku której przebiłem człowieka podbijającego przy stole najczęściej, doprowadziła mnie na przykład do odpadnięcia z turnieju.

Jacek Ładny– A czy gra któregoś konkretnego gracza zrobiła na tobie wrażenie?

– Po pierwsze dość często zmieniałem stoły, a po drugie nie widziałem żadnych efektownych zagrań, a przynajmniej nie potrafiłem ich ocenić: jeśli karty nie są pokazane, trudno stwierdzić, czy gracz dobrze wyczuł przeciwnika, czy dobrze zagrał. Chyba dobrze grał ten cały McDonald: sprawdził moją próbę blefu pod koniec pierwszego dnia, na czym straciłem około 1/4 stacka. Później również w ciągu drugiego dnia grał przy mnie i wydaje mi się, że wychodziło mu to nieźle.

– A możesz opowiedzieć o tym blefie?

– Pod koniec pierwszego dnia miałem już dość dużo żetonów czyli około 45k i postanowiłem jeszcze trochę ukraść: trafiłem akurat J8 w kolorze i byłem na cutoffie, zdecydowałem się więc podbić, on sprawdził z buttona, wyrównał jeszcze ktoś. Na flopie Q T 2 zagrałem za jakieś 2k, on dołożył, przeciwnik wyrzucił. Na turnie pojawia się kolejna blotka, ja znowu biję za jakieś 3 czy 4k, on dokłada, i na niczego nie zmieniającym riverze zagrałem po raz kolejny ? za 7k ? i ku mojemu zaskoczeniu on sprawdził. Byłem przekonany, że nie miał jakiejś mocnej karty… Żeby miał chociaż damę albo ewentualnie dziesiątkę, a on miał parę 77 (!). W ten sposób przegrałem dużą część swoich żetonów. Brawo, brawo, ale przyznaję, że ja po tylu zagraniach wyrzuciłbym te karty.

– Myślisz, że zadecydowały o tym na przykład jego umiejętności rozpoznania tellów?

– Być może, chociaż wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo grałem przy tym stole raptem od 5 minut (to było moje drugie rozdanie), było by mu więc trudno ocenić, jak się zachowuję. Jeżeli potrafiłby już tak szybko mnie rozczytać, byłbym naprawdę zdziwiony, szczególnie że rzadko mi się zdarzało, żeby ktoś potrafił ocenić moje karty na podstawie zachowania. Inaczej: zdarzało się to często, ale rzadko kiedy ten ktoś miał rację.

– A wolisz grać w internecie czy na żywo?

– Wolę grać na żywo, bo jest zwyczajnie ciekawiej. Można porozmawiać, popatrzeć na ludzi, jest jakaś atmosfera. Podczas gry w internecie siedzi się w domu i porozmawiać można sobie co najwyżej z komputerem.

– Ale z tego, co się orientuję, częściej chyba grasz w internecie właśnie?

– Częściej gram w internecie, bo częściej jestem właśnie w domu niż na turniejach. Gra online jest bardzo prosta: wystarczy mieć godzinę wolnego czasu i można sobie grać stół cashowy, albo mieć kilka godzin i zagrać w turnieju.

– Ostatnie pytanie: jak właściwie traktujesz pokera? Źródło dochodu, sport, hobby, kwestia zaspokojenia ambicji?

– Wszystko po kolei, choć przede wszystkim chęć rywalizacji, dlatego też zresztą najbardziej lubię turnieje. Wygrywanie pieniędzy jest oczywiście bardzo przyjemne, ja natomiast nie żyję z pokera, więc nie mogę powiedzieć, żeby wyniki z gry determinowały w jakimś stopniu moją sytuację finansową.

– A na których następnych dużych turniejach będziemy mieli okazję cię zobaczyć?

– Może San Remo, może Monte Carlo, może Unibet Open Portugalia…

Poprzedni artykułHarrah’s dba o czystość języka w czasie WSOP 2009
Następny artykułDurrrr challenge – Antonius goni

11 KOMENTARZE

  1. Nie wiem jakim tonem Thorson zapytał Jacka o pochodzenie, ale przypomniałem sobie, że w “Kill Everyone” rozdział “The Scandinavian Mini-Raise Bluff” kończy się następującymi słowy:

    “How do you defend against this? (…) If the player is Scandinavian and under 25, a pro friend of mine says he leans toward pushing on the flop after the mini-raise, if he has overpair. If the mini-raiser is from the U.K. and 40 yeras old, it’s a clear pass!

    While this was said with a smile, there’s a lot of wisdom in this approach. Against young LAGs, knowing their range of hands, sometimes you just have to make a stand. Lacking other information, age and country of origin are as good a determinant as any.”

    Wynika z tego, że dla niektórych zawodowców kraj pochodzenia może być decydującą wskazówką do podjęcia takiej, a nie innej decyzji przy stole.A swoją drogą, to Andrzej Stasiuk w “Dojczland’ napisał przecież jak w takiej sytuacji należy się zachować. Na pytanie o kraj pochodzenia odpowidał niezmiennie, ze pochodzi z Albanii. O dziwo, taka odpowiedź wzbudzała szacunek nawet wśród “łysych w dresach” gotowych lać bejsbolem każdego obcokrajowca.Zobaczyć minę Thorsona po takiej odpowiedzi – bezcenne 🙂

  2. Prawda leży pośrodku. Turnieje wymagają zdecydowanie większej wiedzy teoretycznej niż cach. Występowanie jednak w turnieju częściej skróconego stacka w stosunku do blindów, sprawia iż w cash występują częściej bardziej złożone sytuacje, a w turniejach sporo jest prostych decyzji.Wariacje kompilacji w turniejach są większe niż w cashówkach, gdyż losowość w cash występuje na “krótszych” odcinkach schematu wygrane rozdanie – nagroda.

  3. ,,gra w turnieju jest trudniejsza,gracze turniejowi sa lepsi od cashowych’‘ temu panu juz dziekuje nie mam wiecej pytan lol i co wiecej mowi to jak sam sie okresla gracz cashowy,ktory doskonale powinien wiedziec ze cashowki sa bardziej zlozone,daja szersze pole manewru w grze postflop,wymagaja wiekszego wachlarza umiejetnosci

  4. Chodzi o to że na cashówkach w przypadku przegrania stacka robisz reload, siedzisz 3h i jesteś z fishem na +, w turnieju natomiast jeśli fish ma farta to już nic nie jesteś w stanie zrobić. Poza tym z uwagi na rosnące blindy jest mniej miejsca na grę w turniejach

  5. Nie zgodzę się z tym że gracze turniejowi są lepsi. W turniejach po prostu lepsi gracze mają mniejszą przewagę nad słabszymi niż na cashówkach…

  6. Ja ze swoimi gratulacjami poczekam, bo czytając relacje,komentarze i artykuły jestem przekonany, że prawdziwy sukces w dużym turnieju jeszcze przed Tobą!

  7. Jeszcze raz gratulacje Jacku! I przepraszam, że nie wziąłem Łukasza :)PS. “Chory jesteś?!” 🙂 🙂 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.