Wanna be on Phi Phi? Motivation is bullshit!

71

Mówi się, że motywacja połowa sukcesu.

To nieprawda.

Od motywacji co prawda wszystko się zaczyna, ale potem potrzebna jest ciężka, mozolna, codzienna praca. Podobno chcieć to móc. To także bzdura. Chcieć może każdy, ale mało kto jest zdolny do rzeczywistego wysiłku i poświęcenia.

Ludzie narzekają, że na pokerze nie da się już zarabiać. Bullshit. Wystarczy włączyć 2+2 i zerknąć w tematy np. z 2008 i poczytać narzekania graczy. Wszystko to samo, nie da się już zarabiać, gry za ciężkie, rake za duży, fishów za mało, soft podkręcony, wariancja niesprawiedliwa. bla bla bla, ciągle to samo. Marudzenie ludzi niezdolnych do wysiłku. Wskoczenie w ten nurt jest łatwe, jak pisał na swoim blogu specialone: ogólnie łatwo być w życiu przeciętniakiem.

Gry stały się trudniejsze? Może. W pokerze nie da się już łatwo zarobić, zaczyna być jak w innych dziedzinach życia, trzeba się napracować by otrzymać nagrodę. Ludzie zaczynają grać w pokera, bo wydaje im się, że to jest łatwy sposób na zarobienie kasy. Nie trzeba kończyć studiów, wysyłać CV, starać się o pracę, jeździć co dzień godzinę w jedną stronę przepoconym autobusem. Siada się przed kompem i drukuje banknoty. Jakby to Tomek Lipnicki powiedział, kasa zapierdala do kieszeni.

The will to win means nothing if you haven’t the will to prepare.”

maratończyk Juma Ikangaa

Gdybym dzisiaj któryś z naszych wymiataczy ogłosił, że szuka trzech osób, które nauczy jak wyciągać 100k$ w rok, pewnie zgłosiłoby się kilkadziesiąt zmotywowanych osób. Tylko co z tego jak zdecydowana z nich większość, nie da od siebie tyle ile potrzeba by się strategii nauczyć. Większość osób swoim życiem daje świadectwo, że nie potrafi doprowadzać spraw do końca. Niedokończone studia, bo było za ciężko, choć już tak często powtarzaliśmy, że to nie był “nasz” kierunek, że już w to sami uwierzyliśmy. Brzuch, który ZAWSZE chciało się zrzucić. Zdjęcie wymarzonego miejsca na ścianie, które zawsze się chciało odwiedzić. To samo noworoczne, palenierzucające postanowienie co roku. Gitara stojąca w rogu pokoju, będąca wyrzutem sumienia, że nie wystarczyło wytrwałości by nauczyć się na niej grać. Seria ogłoszonych na pokertexasowym blogu i nigdy nie rozliczonych challengów. Itd. itd. I tak przez całe życie.

Wszystko zaczyna się od bodźca, motywacji, “tak, chce być świetnym graczem i zarabiać Xk$ miesięcznie, let's do this!”- tak trzeba myśleć każdego dnia, a nie tylko pierwszego.

Zwycięzcy nigdy nie rezygnują, a rezygnujący nigdy nie zwyciężają.

Jestem zmotywowany” – w zdecydowanej większości przypadków znaczy to tyle, że perspektywa nagrody bardzo mi się podoba. Jednak największy problem, dla większości nie do przeskoczenia, jest to, że pomiędzy motywującym początkiem a kończącą projekt nagrodą, jest ta codzienna praca.

Dlatego gra w pokera to praca nie dla chwilowo zmotywowanych, to gra dla ciężko pracujących ludzi z charakterem. (Nie mylić z grą w pokera 4fun, świetna zabawa w gronie znajomych na weekendowych wyjazdach lub festiwalach pokerowych).

Stawiam więc tezę, że na pokerze może zarabiać każdy kto po kilku nieudanych miesiącach będzie tak samo zmotywowany i tak samo skupiony na celu jak pierwszego dnia. Taka osoba może osiągnąć wszystko.

Być może ten film już wrzucałem, ale warto go przypomnieć. Gość mówi co prawda o siłowni, ale to ten sam mechanizm co w przypadku wszystkich celów, które wymagają wysiłku:

Jak słucham tego gościa to od razu mam przed oczami ThaiWoya. Szkoda, że nie znałem go wcześniej, chciałbym przeżyć ten sam szok, którzy czują ludzie, którzy znali tego wcześniejszego, 150 procentowego Woya, a nie widzieli go przez ostatnie 1.5 roku. To niesamowite gdy ogląda się zdjęcia, ale dziś Woy przy tym samym wzroście waży o 2kg mniej ode mnie. Nie zatrzymał się w swoich postanowieniach tylko stawia sobie kolejne cele. To świetny przykład tego o czym pisałem, coś sprawiło, że postanowił się zmienić, a potem każdego dnia realizował pomalutku swój plan. Mam nadzieje, że kiedyś, może tu na zakurzonym już blogu, a może na Baniaku, zdecyduje się na większe podsumowanie tego czasu. Zbierał się chłop do tego parę lat, po drodze wymyślając mnożąc wymówki, ale w końcu udowodnił, że poprzez codzienną pracę się da. Dziś wydaje się być osobą, która świetnie się w swojej skórze czuje. Nie dziwota, trudno na jego miejscu nie być dumnym. Cytując wszystkich polskich piłkarzy wywołanych do pomeczowego wywiadu: „aczkolwiek tak jak mówie, wielki szacunek dla niego”.

Dostałem pozwolenie na publikację linka:

https://www.facebook.com/OdBaniakaDoSzesciopaka?fref=ts

Ale zacząłem co? Wszyscy napompowani? 🙂

To jeden z kilku tekstów tego typu, który napisałem na początku roku. Pisałem je dla siebie, ale także z myślą o Was. Będę je czasem wrzucał gdy będą mi do bloga pasowały.

Sportowe podsumowanie pierwszej połowy 2013

Może warto bym ja w tym miejscu podsumował swoje pierwsze półrocze tego roku ze sportowego punktu widzenia. Dominowały trzy sporty, które dzieliły między siebie mój wolny czas: piłka nożna, siłownia i bieganie. We wszystkich udało mi się zrealizować postawione cele.

Pewnie nie pamiętacie skąd się wziął mój nick online FCProspekt. Tak nazywała się drużyna, którą założyłem z kolegami gdy mieliśmy po jakieś 19-20 lat. Zdecydowana większość z nas trenowała w klubie do lat nastu. Zaczęły się imprezy i dziewczyny to zrezygnowaliśmy, a potem poczuliśmy, że fajnie byłoby tą piłkę jeszcze pokopać. Zebraliśmy, więc grupę ludzi i zgłosiliśmy drożynę do ligi amatorskiej. Z czasem drużyna zmieniła nazwę i już jako Damor Rumia przystąpiliśmy do rozgrywek pomorskiej B-klasy. Kolejne sezony kończyliśmy w czołówce jednak bez awansu. Najlepsze jest to, że mieliśmy super grupę ludzi, kumpli, którzy się spotykali w sobotnie popołudnie na meczu, a wieczorem w podobnej grupie w pubie. Tak to się kręciło kilka lat, aż zaczęliśmy przegrywać mecz z finansowymi zobowiązaniami. Część najbardziej zaangażowanych chłopaków po drodze zaczęło wieść „dorosłe życie” i jasne było, że klub w tamtejszej formie nie przetrwa. Dogadaliśmy się z zespołem, który miał to czego myśmy nie mieli, kasę na mecze i boisko. My daliśmy mu to czego brakowało jemu, czyli zaangażowaną grupę kopaczy. W ten sposób większość z nas zmieniła barwy klubowe i została oficjalnie zaprezentowana na przedsezonowej konferencji Kaszub Połchowo.

Właśnie w barwach tego klubu zacząłem poprzednią rundę, celem drużyny był awans do A-klasy, mój to zagrać w każdym meczu i uczestniczyć w większości treningów. Ostateczne nie pokopałem (bo ile osób w tym kraju może powiedzieć, że w piłkę „gra” 😛 ) tylko w jednym, bo akurat byłem w Warszawie i załatwiałem m.in. wizę do Tajlandii, reszta to pełne 90minut. Byłem także na zdecydowanie większości treningów (a warto wspomnieć, że warunki jak na Serie B, mieliśmy do tego świetne, pełnowymiarowe boisko, w połowie oświetlone). Sezon zakończyliśmy na 3 miejscu, nie dającym bezpośredniego awansu. Zespoły przed nami były zdecydowanie lepsze, a te za nami zdecydowanie słabsze. W niższych ligach często zespoły nie przystępują do rozgrywek w następnych sezonach zw. organizacyjnych. Z tego co mi koledzy piszą, to nowe władze Pomorskiego Związku Piłki Nożnej do tej pory nie uporały się z procesem licencyjnym, więc sami nie wiedzą, w której lidze zaczną. Jeżeli jednak w B-klasie to myślę, że nawet beze mnie sobie poradzą i tym razem awansują:)

Na siłowni nie miałem konkretnych celów. Jedynym było co miesiąc wypaść lepiej na wynikach kontrolnych. Trenowałem pod okiem kumpla z osiedla, który jest trenerem personalnym w Tiger Gym Rumia (tam też trenowaliśmy, ale zdarzało się nam iść do parku lub lasu). Chłopak jest bardzo zaangażowany, żyje sportem i czerpie ogromną radość z tego, że komuś pomaga. Jego entuzjazm udzielał się także mi, przez co z radością chodziłem na kolejne treningi. Jest to jedyna rzecz, za która tęsknie będąc na Phuket.

Nasz trening to było połączenie treningu funkcjonalnego, crossfitu, trochę ciężarów, gimnastyki. Bardzo mi to pasowało i moje ciało na takie urozmaicenie reagowało w dobry sposób, takim pozytywnym zmęczeniem.

Wyjeżdżając, na koniec czerwca, ważyłem 82kg przy wzroście 178cm i 14% tkance tłuszczowej, więc choć nie konkuruje jeszcze z mięśniakami na plaży, to nie jest ze mną jak na grindera tak źle 🙂 waga może się wydawać trochę za duża, ale bierze się to z dość silnych nóg.

Jakaś fota by się tutaj przydała taka dla Pań taa ? 🙂

Z bieganiem wiąże się ciekawa historia. W kwietniu na swoim fb napisałem tak:

Jestem w Poznaniu. O 9 biegnę w półmaratonie.

To mój debiut w takiej imprezie. Zawsze w życiu powtarzałem, ze jeżeli mam biegać to tylko za piłka (niekoniecznie tą o średnicy 70cm, mogą tez być mniejsze).

No ale brat na początku roku oznajmił, ze się zapisał na 6 poznański półmaraton. Najpierw się uśmiechnąłem, życzyłem good luck i powiedziałem, ze to nie dla mnie. No a po paru dniach sam się zgłosiłem. Głowa przetrawiła, wyzwanie zostało rzucone.

Przygotować się mogłem lepiej, czasu było dosyć. Przeszkadzały głownie inne treningi (piłka i siłownia) oraz pogoda. Ale teraz nie czas o tym myśleć, mając to co się ma, dupę na metę trzeba dotachać.

Sprzet przygotowany, buty, bielizna termoaktywna, tetnomierz, a nawet zel by nie poobcierac se sutów Bede mial takze ze soba telefon z endomondo. Podczas biegu by sledzic swoja predkosc i by moc po nim zerknac jak mi w poszczegolnych fazach szlo.

Przez ostatnie dni, zgodnie z zaleceniami, ladowalem paliwo do miesni (weglowodany zlozone). Za to na poranne, przedbiegowe sniadanie przygotowane sa weglowodany proste, ktorych organizm jeszcze przed biegiem zdazy sie pozbyc. Mam miec dzieki temu jeszcze troche energii w wątrobie Przyda sie! To naprawde ciekawe, mozna swoj organizm do wysilku odpowiednio przygotwac.

Planuję zaczac bieg spokojnie, z predkoscia 7min/km. W zeszly poniedzialek przebieglem tak 11km i jeszcze duuzo energii zostalo. Biegnac taka szybkoscia nie powinienem bardzo zakwaszac miesni (wytwarzac wiecej kwasu mlekowego niz jestem w stanie usunac). Silne miesnie=bezpieczniejsze stawy. Po polowce trasy zobacze jak sie czuje i mam nadzieje, ze przyspiesze. Oby nie bylo odwrotnie

Juz tu na miejscu, dowiedizalem sie, ze na trasie beda pacemakerzy, ktorzy beda biegli pod konkretne czasy. Na 1:30 nie liczę, ale do grupy 2:15 moze warto bedzie dolaczyc, zobacze jakie tempo na poczatku zaproponują.

Od kilku osob slyszalem informacje jak w przyplywie biegowej euforii, podczas takich eventow robili czasy, o ktore by sie nie podejrzewali. Po cichu licze na ukonczenie biegu z grupą 2:00 (tylko nikomu nie mowcie ).

Jedyny minus, to ze musze wstac za 4.5h i zjesc sniadanie! niestety przezwyczajen w krotkim czasie zmienic sie nie da i jak zwykle, wszyscy spia tylko ja siedze po nocach. A tak btw, to jezeli kiedys (jak moj brat ) zaczne sie klasc spac tego samego dnia, w ktorym wstalem, to od razu przyspawam se szlafroku do fotela, a reke do pilota. SKS!

Trzymajcie za nas kciuki!

To juz za chwile! ”

Nigdy nie lubiłem, ale postanowiłem spróbować i się zakochałem. Wcześniej nie trenowałem biegania, a w okresie styczeń-kwiecień poprzedzającym mój start, też więcej uwagi poświęcałem innym sportom. Biegania było na trzecim miejscu, ale o nim nie zapominałem zupełnie. Przystępując do biegu wiedziałem, że dam rade, poznałem na tyle swój organizm by wiedzieć jakim tempem zacząć. Wiedziałem też, że o pierwsze miejsca bić się nie będę, ale nie to przecież było celem. Chodziło o dobrą zabawę i wbiegnięcie na metę z uśmiechem na ustach.

Przez zdecydowaną większość trasy biegliśmy z bratem razem, na 19km ja opadłem z sił, to chyba efekt tego, że w noc poprzedzającą bieg w ogóle nie spałem (w Polsce grałem głównie w nocy i nie dało się z dnia na dzień przestawić). Ukończenie nie było jednak zagrożone i dobiegłem w zakładanym czasie 2:15. Daje to średnią prędkość 9.38km/h. Dla biegacza to nic wielkiego, ale hejterom polecam spróbować ustawić bieżnię na siłowni na 9.4 i spróbować biec przez 2h. Nie takie to łatwe.

Organizacja imprezy rewelacyjna. W sprawę zaangażowało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi (biegacze, wolontariusze, masa kibiców na trasie, kapele grające co kawałek), wszystko dopięte na ostatni guzik, już 5min po przekroczeniu mety dostałem od organizatora sasa z oficjalnym wynikiem. Takich szczególików tworzących całość było dużo, pewnie o wielu nie zdaję sobie sprawy. Polecam spróbowanie każdemu, samo ukończenie to wg mnie duży sukces. A runner's high działa.

Co dalej ze sportem?

Odeszła mi piłka, nie tęsknię za nią. Tyle lat za nią biegałem, że mi już wystarczy, zrobi ona miejsce innym sportom. Teraz najważniejsze są siłownia i bieganie. To zajmuje miejsce w moim normalnym tygodniu. Na siłowni cele te same co były, a w bieganiu oczekuję znaczącego progresu. Być może uda się w przyszłym roku zadebiutować w maratonie. To byłaby piękna do tego impreza, choć dziś realna wydaje się jednak połówka.

http://great-wall-marathon.com/gallery

Gdy odłożę trochę kasy wybieram się na kurs kitesurfingu, pewnie po nim kupie swój sprzęt, bo na odpowiednią do tego plaże mamy bardzo blisko. Ale już jutro, taaak! Już jutro! Zaczynamy z Woyem kurs nurkowania! Będzie on trwał cztery dni, pierwszego dnia omówimy teorię, drugiego praktyka w basenie, a dwa ostatnie to już nurkowanie w terenie. Zapowiada się super i nie moglibyśmy być bardziej podekscytowani. Po ukończeniu kursu będziemy mieli uprawnienia by nurkować na otwartych wodach (Open Water Diver), z partnerem do 18m (nurkowanie bezdekompresyjne). Relacja w kolejnym odcinku bloga!

Nasmarowałem już 4 strony tekstu, a tyle jeszcze do powiedzenia. Miało być o wycieczkach, podsumowanie mojej gry na najniższym limicie CAPów oraz trochę o muzyce. Z czegoś muszę zrezygnować, bo ten odcinek nawet jak na mnie zrobi się nieznośnie długi. Wycieczek będzie przybywać, a o muzyce chcę dziś ładnie napisać, a moje wyniki na CAP10 już znacząco za miesiąc inne nie będą, mogą więc poczekać.

Thailand 2013

Wbrew temu co czasem sugerujecie w komentarzach, uważam, że mamy bardzo dobry balans pomiędzy pracą a czasem wolnym. Wszyscy już tak dużo widzieliśmy, że teraz mam problem by sobie wszystko przypomnieć. Nie było tygodnia byśmy chociaż nie wskoczyli na skutery i nie objechali kawałka wyspy w poszukiwaniu urokliwych miejsc, których tu nie brakuje.

Odwiedziliśmy tutejsze oceanarium:

Hey Little Buddy!

Bywamy regularnie na tutejszych ryneczkach, są co kawałek. Nie kupujemy jednak wszystkiego.

Ofc, były plaże:

i dżungla:

Z niektórymi małpami się zaprzyjaźniliśmy:

Inne chciały nas okraść

„ej no stary, daj poczymać!”

To, że jadłem robaki już słyszeliście:

a tu perełka! uśmiech Warsawa! Chyba coś śmiesznego dojrzał przy drugim barze:P

Zaliczyłem także dwie wyjazdowe wycieczki.

Main Eventem pierwszej była wizyta na wyspie Khao Phing Kan, znanej jako wyspie Jamesa Bonda. Swój nickname zawdzięcza ona filmowi „James Bond i Człowiek ze złotym pistoletem”, którego fragmenty tu kręcono. Wyspa znajduje się w zatoce Phang Nga, by się tam dostać musiałem po raz pierwszy przekroczyć most łączący Phuket z lądem.

Podczas tej wycieczki płynęliśmy także kajakiem wśród skał i jaskiń, a także odwiedziliśmy wioskę na palach zamieszkałą przez morskich cyganów. Z tego co udało nam się dowiedzieć, ludzie Ci żyli na łodziach, a w latach 70, gdy rząd tajski utworzył w Zatoce Phang Nga Park Narodowy, dał im możliwość zamieszkania tam, ale nie na lądzie. Osiedlili się oni właśnie w wiosce na palach, a zajmują się głównie karmieniem tutejszych turystów. Ruch mają spory, bo to jedyne miejsce w rejonie, gdzie można coś zjeść.

Druga wycieczka to Main Event wszystkich wycieczkowych Main Eventów, wyspa Phi Phi (a właściwie wyspy). Przymiotników mi brakuje by opisać to miejsce. Ktoś pod ostatnim blogiem jak najsłuszniej zachwycał się kolorem wody na plaży Nai Harm na Phuket. Ale Phi Phi.. trudno nie być nią oczarowanym. Czy po Phi Phi jeszcze jakaś wyspa będzie mi się w życiu podobać? 🙂

Phi Phi to wyspa oddalona o 1.5h promem od naszego Phuket. Znajduje się tam słynna zatoka Maya Bay, to właśnie tam Danny Boyle nakręcił słynna Niebiańska Plaże z Leonardo Di Caprio, przy okazji sprawiając, ze turyści wala tam przez cały rok. Mimo to miejsce dalej jest bardzo atrakcyjne, akurat ta słynna zatoka najmniej, za dyzo turystów i motorówek, przez co jest tam za głośno. Ale są inne zatoki, z pięknymi plażami, małpami, miejscami gdzie można popływać i posnorklowac. Moglbym Wam wkleić wszystkie nieposortowane zdjęcia, a i tak byście się prawie przy każdym zachwycali. Każde wygląda jak pocztówka. Tak sobie mysle, ze moze kiedys zamieszkam na Phi Phi. Jest tam troche hipisowski klimat, nie ma skuterow i samochodow, wiec wszystko toczy sie spokojnieszym rytmem.

Absolutny MUST SEE! na każdym Bucket list.

Na Phi Phi nie pije się na kieliszki, na Phi Phi nie pije się na szklanki. Na Phi Phi pije się na wiadra! (wiadro Cuba Libre 45zl)

a po dwóch wiaderkach hop na skakankę! za udział w zabawie shot gratis 🙂

Snorkeling na Phi Phi

Prawie jak w Bałtyku..

Za głosna Maya Bay (The Beach):

Wracać do Polski czy nie wracać?

Tyle fotorelacji. Postaram się w tym roku jeszcze zaliczyć nurkowania na Phi Phi, może przy okazji spędzić tam noc lub dwie. Baja!

Zmęczeni? Jezcze tylko kącik muzyczny dla chętnych i wsio.

Cudze chwalicie, swego nie znacie

Tak napisał kiedyś polski bajkopisarz Stanisław Jachowicz. Od kiedy zacząłem pisać bloga, co odcinek wklejałem link do jakiegoś utworu. Do tej pory wszystkie dotyczyły zagranicznych bandów, a my wcale nie mamy się czego wstydzić. Nie będę wspominał o gigantach ciężkiego grania wywodzących się z naszego kraju, a o zespołach, które dopiero na swoją wielkość muszą zapracować. Nie przepadam za koncertami w Arenach czy festiwalach, najlepsze koncerty są i zawsze będą w małych klubach. Behemoth w takim już nie uświadczycie, ale ich macie jeszcze szanse. Także spieszcie się ich sluchać 😉

SDC.skrzydlaści

Zaczne od mojego faworyta, a jednocześnie zespołu najmniej znanego (sądząc po lajkach na fb). Nazywają się SDC.skrzydlaści i pochodzą z Poznania. Miałem okazję być na ich koncercie u Bazyla w Poznaniu. Chłopaki grają naprawdę ciekawą muzykę, nie będę próbował jej opisywać, ani ich szufladkować. Mają bardzo zróżnicowany repertuar, coś dla fanów i rocka, i cięższego brzmienia. Na koncercie największe wrażenie zrobił na mnie ich gitarzysta prowadzący, niepozorny chłopak, a trzeba mu przyznać, że wiosłować umie. Nietypowo mają dwóch wokalistów spiewających w zupełnie rózny sposób (jeden z nich jest Belgiem).

Niedawno udało im się, chyba własnymi siłami, wydać pierwszy teledysk:

Tu znajdziecie więcej informacji o nich: https://www.facebook.com/skrzydlasci/info

Obecnie zbierają na pierwsze demo, jakby ktoś miał ochotę im w tym pomóc można to zrobić tutaj: https://wspieram.to/335-sdc_skrzydlasci-zbieraja-na-demo_.html

Każde 15zł się liczy, a kasę dostaną tylko jeżeli zbiorą całość (w przeciwnym razie kasa wraca do darczyńców). Zaznaczam, że nie są to żadni moi koledzy, nie znam żadnego z nich osobiście, po prostu podoba mi się to co próbują stworzyć i im kibicuję.

Teraz czas na dwa bandy, które otwierały dzień drugi tegorocznego metalfestu.

Huge CCM

Poznałem ich dość przypadkowo. Siedziałem w warszawskim studio Rock&Roll Tattoo i po trzeciej gorzołce, nie mogłem już wyrzucić ich z głowy:)

Przesłuchałem także reszte ich utworów, bardzo przyjemnie stuka w nich bas. Mam nadzieje, że na tym nie poprzestaną, noi że zdążę kupić ich przezajebistą koszulkę!

https://myspace.com/hugeccm/music/songs

The Sixpounder

Grali na metalfeście zaraz po Huge CCM, o 12:50! Są na innym etapie niż reszta zespołów, w drodze ich druga płyta. Jednak wysmażyli taki kawałek, że nie mogłem się powstrzymać z wrzuceniem, z gościnnym udziałem Petera i Vogga (który swoją drogą zapuścił ostatnio całkiem przystojną metalową brodę:) już nie taki chłopaczek jak parę lat temu), The Hourglass:

miazga!

Materia

na koniec jeszcze zespół, który dał się już poznać szerszej publiczności w jednym z tych talentowych programów. Przyznaję się, że nie oglądałem ani jednego odcinka (nie miałem w PL podłączonej kablówki), więc nie mam pojęcia jak się tam zaprezentowali (więc proszę mnie nie hejtować, że oni tacy i owacy a ja ich wrzucam :). Usłyszałem o nich, bo koleżanka ze Szczecinka bombardowała fb linkami z nimi. Taki lokalny patriotyzm, który chłopaki z Materii także przejawiają. Przesłuchałem wszystkich utworów jakie udało mi się znaleźć i przyznaje, że dają radę. Są utwory, które mi się nie podobały, ale to pewnie można zarzucić każdemu bandowi świata. Aa, noi chłopaki otwierali w tym roku cały Metalfest!

Obecnie dużo koncertują po całej Polsce, widziałem, że zabookowane są koncerty z Hunterem, Decapitated czy Flapjackiem. Myślę, że się obronią, trzymam za nich kciuki.

Noi mam nadzieję, że po powrocie do Polski jeszcze będę miał ich okazję zobaczyć w jakimś mniejszym klubie, a nie tylko na Ergo Arenie w Gdańsku 🙂

Tyyle. Kładę się spać wcześnie, bo rano nurkowania.

Trzymajta się ciepło!

Krzyś

Poprzedni artykułOstrava – turniej KARTAC HOT SUMMER – 15-18.08.2013
Następny artykułJeff Hakim: Urodziłem się, aby grać z 20bb

71 KOMENTARZE

    • mam nadzieje, ze podczas wyjazdu do Malezji pod koniec miesiaca znajde troche czasu na dokonczenie wpisu.

    • no wieeeem. 🙂 pisze sie, powoli. Tak z polowe juz mam. Moze uda sie opublikowac w przyszlym tygodniu.

  1. Trochę sztampowe pytanie ale możesz się w tym dobrze orientować. Myślę o przeniesieniu się na jakiś czas do tajlandii. Byłbyś możesz w stanie jakoś uściślić koszty życia? Typu wynajecie niewielkiego mieszkania (1 sypialnia) plus wydatki na przeciętne życie. W jakich cenach się można zamykać?

    • zalezy gdzie chcialbys mieszkac. W BKK jest duzo blokow, tam latwo o male mieszkanko. U nas na Phuket tez jest pare takich miejsc, nie wiem dokladnie ile kosztuja, ale slyszalem od znajomej ze jakies 800zl miesiecznie. Nie wiem czy zaieraja sie w tym media i internet.

      Jezeli nie chcesz siedziec caly czas w mieszkaniu, ani przeplacac za taksowki, bedziesz potrzebowal skuter. Koszt jakies 250-350zl miesieczny wynajem. 10zl/100km paliwo.

      Jedzenie – jezeli bedziesz gotowal to na luzie zamkniesz sie w kilkunastu zl dziennie. Ja robie sobie sniadania i czasem kolacje, a pozostale dwa posilki w restauracjach, 30zl dziennie mi wystarcza. W innych rejonach Tajlandii, mniej turystycznych, wystarczy mniej.

      Wiec by przezyc potrzebujesz jakies 2-2.5tys zl, ale zapewne mozna to zrobic jeszcze sporo taniej, zalezy jaki standard zycia chce sie prowadzic.

      Alkohol jest dosc drogi, piwo podobnie jak w Polsce. Potem dochodza przyjemnosci jak silownia, masaz, imprezy, wycieczki itd.

      Jak masz jakies pytania to dawaj.

    • Dziękuję bardzo za tak szybką i pełną odpowiedź 🙂 Poki co wpadł mi tylko pomysł o takiej krótkiej preprowadze, jednak to za jakiś czas pewnie chyba. A jako po części freelancer szukam miłego i w miarę taniego miejsca w którym może żyć tylko odpoczywając i zajmując się swoimi sprawami. Przy czym właśnie tajlandia wydaje się idealna by zobaczyć. Jak będziesz miał czas możesz tylko napisać czy język jest sporą barierą. I przy okazji czy DJe (nie ja) łatwo mogą zachaczyć się w jakimś klubie etc.? Przynajmniej z własnych obserwacji, czy duzo jest takich miejsc np.

    • jezyk nie jest zadna bariera tu gdzie sie znajduje. Przypuszczam, ze im bardziej 'w las’ tym gorzej z angielskim, ale tutaj wszystko jest ustawione tak by farang byl szczesliwy 🙂

      przy zalatwianiu najwazniejszych spraw zawsze pracuje ktos kto mowi po ang, a jak pojdziesz na targ i bedziesz chcial od babinki kupic pare owocow to przeciez jej bedzie zalezalo by je Tobie sprzedac. Jakos sie dogadacie 🙂

      Chyba ze poprzez 'bariera jezykowa’ rozumiesz zupelny brak angielskiego, wtedy to wszedzie poza naszym krajem moze byc nielatwo.

      Co do DJow nie mam pojecia, zupelnie obcy mi rynek. Jest tutaj zatrzesienie barow, doslownie co kawalek, ale tam takiego stanowiska nie ma. Dyskotek jest zdecydowanie mniej. W naszym rejonie (Rawai) kojarze dwie dyskoteki i niezliczona ilosc barow.

      Wiecej jest ich Patong, tam impreza trwa na okraglo 🙂

    • Dzięki prospekt za wszytskie odpowiedzi. Co do bariery językowej to oczywiście chodziło mi o to jak jest tam z angielskim, sam nie mieszkam teraz w PL ^^

      Więć pozostaje mi planować powoli przenosiny.

      Pozdrawiam i powodzenia przy stołąch! 🙂

    • w kolejnych beda wykresy. W tym tez mial byc, ale tak jak pisalem we wpisie, przestraszylem sie ilosci stron, ktora mi sie pokazala.

  2. ,,HO HO HO gorzałko jest dobro ,,

    kawałek turbo kozak 🙂

    trzeba mocno się chwycić fotela i zapiąć pasy

    • inteligentny czlowiek umialby wywnioskowac czemu ten wykres tak wyglada.

      Podpowiedz: zerknij na wykres frosty012.

      Podpowiedz 2: z tego samego powodu WizardofAhhs i Nanonoko maja zablokowane wykresy.

    • ale moze jacys mniej obyci uzytkownicy storny tez sie zastanawiaja czemu gracze z Team Online (Ci cashowi) czesto maja slabe wykresy

  3. Rewelacja.

    Od kilku dni mój wykres w HM2 prezentował ewidentny trend boczny aż do teraz. To pewnie przypadek ale po przeczytaniu tego wpisu zasiadłem do sesji 45SNGTurbo i od razu są wyniki w postaci ROI%>0 🙂

    Teraz idę pobiegać i wracam na kolejną sesję, mam nadzieję, że równie udaną 🙂

    • No jasne. Jak człowiek odstawi większość używek jakimi się raczył za młodu to musi się uzależnić od innych dopalaczy 🙂

      Co prawda biegam dopiero od miesiąca ale już odczuwam efekty odstawienia jak sobie 2 dni przerwy zrobię …

  4. FCProspekt pisze:moge odpowiedziec w swoim tylko imieniu.Opisywanie mojego zycia prywatnego, czy mialbym rodzinke, dziewczyne, chlopaka czy co noc inna jak to napisales 'kurewke’, byloby dla mnie, zbyt duzą ingerencją obcych mi przeciez osob, w moją prywatnosc.Nie jestem celebrytem, ktory zyje z tego by jego prywatne zdjecia byly gdzies publikowane.Piszac bloga duzo 'siebie’ daje. Wy mnie poznajecie, wyrabiacie sobie o mnie zdanie, automatycznie tworzycie jakis obraz mnie, mniej lub bardziej prawdziwy, mimo ze mnie nigdy nie spotkaliscie. (ha! napisze cos o tym w nastepnym odcinku!). Ja piszac bloga sie na to godzę, za to Wy czytajac godzicie sie na moje zasady (a nie czytajac odmawiacie zaakceptowania regulaminu:) tak to widzę.Tu odwieczne, niejednoodpowiedziowe pytanie: czy blog jest dla piszacego czy dla czytajacego? Moim zdaniem na pewnych zasadach, dla obu stron.Opisywanie tego jak wyglada moje zycie towarzyskie sprawiloby, ze pisanie bloga byloby dla mnie niekomfortowe i nie liczcie, ze kiedykolwiek mi sie to zmieni. Piekniejszej plci u mnie wiec nie usiwadczycie. Poza tym, to blog pokerowy:P

    chyba zle sie zrozumielismy,bynajmniej nie interesuja mnie twoje zycie towarzyskie i tematy z kim,kiedy i jak

    chodzi po prostu o luzne podejscie do tematu bez wchodzenia w szczegoly i jakies luzne fotki fajnych egzotycznych dup,ot cala filozofia

    • oki, teraz sie rozumiemy. 🙂

      rzeczywiscie moze odpowiadajac Tobie, odpisalem takze na kilka innych komentarzy, pisanych w podobnym tonie.

      Chociaz luzne podejscie do tematu rodzi pytania, ktore temat zaciesniaja:)

      zobaczymy.

  5. Myślę ,że warto wybrać się na wschodnią stronę phuket. Trochę dalej niż Phi Phi ale warto. Archipelag Similany z jednymi z najlepszych miejsc na świecie do nurkowania!! A plaże ,wyspy i woda moim zdaniem dużo fajniejsze niż komercyjne Phi phi. Polecam! Pisz dalej, fajnie się czytało!

    • dzisiaj podczas kursu slyszelismy o Similanach. Opowiadane historie brzmialy bajkowo. Moze uda sie tam pojechac w 2014. Instruktorka majaca za soba 2500 nurkowan, mowila, ze jest to jedno z jej ulubionych miejsc.

  6. Bardzo przyjemny wpis, a dobór bandów naprawdę szacunkowy.

    „Materię” w talentowym show widziałem (moja żona ogląda wszystkie tego typu produkcje) i muszę powiedzieć, że chłopaki dali radę. Nawet mocno im kibicowałem…

    • cool, dobrze slyszec. Niektorzy uwazaja, ze komercha, a ja sie ciesze, ze tego typu zespoly przenikaja do szerszego grona. W koncu muzyk, ktory moze sie utrzymac z muzykowania bedzie mial na muzykowanie wiecej czasu, a przez to, w teorii, lepszy towar dla nas!

      A jak chlopakom w programie poszlo? I na czym program polegal? normalny talent-show? (wiem, ze jest taki w ktorym Titus jest jurorem, ale to chyba nie ten, bo tam chyba cos z miastami, ktore rywalizuja).

      fajnie wiedziec, ze ktos zerka w linki, ktore wrzucam! 🙂 i tak bym nie przestal:P

    • Nie tu gdzie trzeba odpisałem 🙂

      Chłopaki brali udział w „Must Be The Music” (to takie 100% muzyczne show) i dotarli do ścisłego finału (po naszemu HU :)) Nie udało im się wygrać, ale biorąc pod uwagę, że na tym etapie programu decydowała publiczność i telewidzowie, HU to naprawdę świetny rezultat.

      Co do muzy i komercji pewnie masz rację, ale jak śpiewał klasyk „…bo tylko wiarygodny jest artysta głodny…” 😉

  7. a mnie zastanawia jedno czemu,na blogach ”pokerowych” praktycznie nigdy nie ma zadnych zdjec,tematow zachaczajacych o plec przeciwna

    a juz wogule nie rozumie jak mozna byc w Tajlandi jak mniemam w miejscu niezliczonej ilosci pieknych tajskich kobiet i kurew i nie napisac o tym chocizby krotkiej wzmianki okraszonej jakimisc goracymi fotkami

    co do reszty czesci bloga to naprawde fajnie sie czyta,jeden z nielicznych blogow pokerowych na ktory lubie nieraz rzcucic okiem

    • moge odpowiedziec w swoim tylko imieniu.

      Opisywanie mojego zycia prywatnego, czy mialbym rodzinke, dziewczyne, chlopaka czy co noc inna jak to napisales 'kurewke’, byloby dla mnie, zbyt duzą ingerencją obcych mi przeciez osob, w moją prywatnosc.

      Nie jestem celebrytem, ktory zyje z tego by jego prywatne zdjecia byly gdzies publikowane.

      Piszac bloga duzo 'siebie’ daje. Wy mnie poznajecie, wyrabiacie sobie o mnie zdanie, automatycznie tworzycie jakis obraz mnie, mniej lub bardziej prawdziwy, mimo ze mnie nigdy nie spotkaliscie. (ha! napisze cos o tym w nastepnym odcinku!). Ja piszac bloga sie na to godzę, za to Wy czytajac godzicie sie na moje zasady (a nie czytajac odmawiacie zaakceptowania regulaminu:) tak to widzę.

      Tu odwieczne, niejednoodpowiedziowe pytanie: czy blog jest dla piszacego czy dla czytajacego? Moim zdaniem na pewnych zasadach, dla obu stron.

      Opisywanie tego jak wyglada moje zycie towarzyskie sprawiloby, ze pisanie bloga byloby dla mnie niekomfortowe i nie liczcie, ze kiedykolwiek mi sie to zmieni. Piekniejszej plci u mnie wiec nie usiwadczycie. Poza tym, to blog pokerowy:P

    • Chłopaki brali udział w „Must Be The Music” (to takie 100% muzyczne show) i dotarli do ścisłego finału (po naszemu HU :)) Nie udało im się wygrać, ale biorąc pod uwagę, że na tym etapie programu decydowała publiczność i telewidzowie, HU to naprawdę świetny rezultat.

      Co do muzy i komercji pewnie masz rację, ale jak śpiewał klasyk „…bo tylko wiarygodny jest artysta głodny…” 😉

    • to rzeczywiscie swietny wynik. Musza byc wporzadku skoro zyskali sympatie publicznosci. dredy noszą to w sumie nie moze byc inaczej 😉

  8. jak chcesz poczuc hipisowski klimat to pojedz na polnoc do Pai, to jest jakies 90km na polnoc od Chiang Mai ;]

    • oki, zanotowane. Troche daleko, nie wiem czy sie uda podczas tego wyjazdu, bo tak wiele do zobaczanie tutaj, ale moze nastepny wyjazd bedzie do Chiang Mai? dzieki!

    • w chiangmai masz lotnisko, mozesz wykupic lot phuket-chiangmai, a tam wynajac skuter i pojechac sobie przez gory skuterem do pai i tam oddac skuter ;]

  9. rzadko się udzielam, ale znów musialem sie zalogowac zeby dac wpis 🙂 super blog, piekne krajobrazy, ciekawe, dobre zycie 🙂

    no i wiecej o pokerze!

    • na zycie ciezko pracowalem wiele lat, wreszcie daje to efekty 🙂

      o pokerze mialo byc! w 90% napisane! ale jak zobaczylem w wordzie 'strona 8/8′ to postanowilem przerzucic do kolejnego odcinka.

    • To moze jak Ci tak dobrze idzie pisanie to podrzuce Ci moja prace licencjacka do napisania ? 😉 Co to dla Ciebie jakies 40+ stron skoro 8 piszesz i tego nie czujesz 😀

    • ale ja jestem dobry w pisaniu o pierdolach 🙂 opisy to juz dla mnie droga przez meke, a praca mgr zajela mi dwa miesiace! 🙂

    • qrde, to moze Woya do takiego wpisu namowie. Chyba nie umialbym dobrze opisywac potraw. Choc moze? Musialbym zdjecia zaczac robic, to moze byc ciekawe. Good idea!

      Zarcie nie dosc, ze pyszne to jeszcze bardzo tanie!

    • obejrzalem wiekszosc tak z pol roku temu. Wroce sobie do niego podczas najblizszej sesji. Ma mindset zwyciezcy.

  10. na capach poniżej limitu 1/2$ idzie zarabiać z gry (bez rakebacku)? Bo przeczytałem taką opinie na 2+2:

    If you skimmed the link to the blog post on page 1, this is exactly the reason I advise people NOT to play .50/1.00 20bb cap. Anyone attempting that game will almost certainly make more at NL50 (where people are just comically bad) or NL200+ (where the rake is more reasonable relative to the stakes – really NL400+ is better, but asking someone to jump from NL50 to NL400 is a bit of a stretch).

    I pytanie ile grasz na raz tam stołów, ile otrzymuje się tam z rakebacku bb/100? Jak określiłbyś poziom na capach, jak wielkie są tam swingi / preferowany bankroll ?

    • Odpowiem troche ogolnie by nie spoilerowac moich kolejnych wpisow:

      1. Nie jestem jeszcze chyba graczem, ktory moze duzo powiedziec o przekroju stawek. Jednak gdybym pokazal to zdanie CAPowym wymiataczom, z ktorymi jestem w kontakcie to by sie szeroko usmiechneli z politowaniem. Ja mysle, ze zarabianie na CAP20+ bez rakebacku jest trudne, ale mozliwe.

      Kiedys zaczalem czytac O CAPach na 2+2, a potem przestalem i po prostu zaczalem grac i sie uczyc.

      2. Mamy defaultowo ustawione przez PS max 24 stoly cash. Jezeli ktos jest mega szybki, to moze do supportu napisac w sprawie zwiekszenia. Podobno rejstruja oni i w takim wypadku rozpatruja, indywidualny czas reakcji.

      Zdaza mi sie grac 24 stoly, czy do tej granicy dobijam zalezy od tego jak sie czuje, jak stoly sa trudne, czy musze mieszac limity (nie lubie mieszac wiecej niz dwoch). Nie lubie grac mniej niz 14 stolow, sam wiesz, ze czasem ciezko sie skupic na ostatnich 5 sitach jezeli nie ma zadnego deepa.

      3. Mam supernovą, wiec dostaje 30.7% z tytulu FPP + milestony. Wszystko wiec zalezy ile sie tych 'setek’ przekroczy.

      4. Poziom na CAPach. Hmm, to subiektywne odczucie, zalezace od umiejetnosci i pewnosci siebie. Dla mnie CAP80 jest obecnie trudny, a dla takiego Truetellera pewnie banalny.

      Gry sa na pewno bardzo zaregowane na CAP20+, wiec trzeba umiec grac przeciwko regom, co ofc nie znaczy, ze oni sa jacys swietni. Jezeli ktos nie lubi indywidualnego podejscia do gracza to CAPy na pewno nie sa dla niego. Jest tutaj duzo mniej automatyzmow i oczywistych sytuacji niz w sitach (postflop!). Mi to odpowiada, a znajdywanie 'sposobow’ na poszczegolnych graczy nawet fascynuje.

      5. Swingi i bankroll. Moj najwiekszy swing to 2500bb, ale slyszalem o wiekszych u graczy wygrywajacych prerakeback. Zalecany bankroll dla gracza b/e to 5000bb. Mysle, ze to bardzo bezpieczna granica. Ale jak dobrze wiesz, wszystko zalezy od konserwatywnosci/pewnosci siebie/poczucia nadmiernego ryzyka/itd kazdego gracza.

    • dzięki za odpowiedź, jako, że przez najbliższe pare dni mam mało czasu na sesje mtt, a chcę zrobić supernovą w tym roku to potestuje sobię grę na cap20. Pozdrawiam

  11. Jak żeś się w B klasie na Kaszubach rozbijał to może graliście kiedyś z Kaliszanką Dziemiany? Za czasów ich poprzedniej nazwy (już nie pamiętam jakiej) to nawet pare wyjazdów z nimi zaliczyłem jako wierny kibol 😀 Niezapomniane przeżycia!

    Fot tajskich nawet nie będę komentował ; P

    • nie znam tej druzyny. Te moje Kaszuby polchowskie sa po drodze na Wladyslawowo, liga regionalna, wiec wyjazdy lokalnie tylko, tak do 30-40km.

      Wbrew pozorom wielu przygod, mimo kilkuletnie kopania sie w czolo po pastwiskach, raczej zadnych. Moze po prostu na nasze mecze nie warto bylo chodzic 🙂

    • Czeka na nas dobre życie z lemoniadą na hamaku, albo wyżej

      Dom, rodzina, kupa hajsu tego życzę.. 🙂

      eloo 🙂

    • czyli, ze bylby jeszce lepszy gdyby bylo o CAPach?:) nie chcialem bic tym razem rekordu dlugosci bloga (mojego).

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.