UKIPT Brighton 2 i urlop w Holandii

8

Drugi rok z rzędu zawitałem do pełnego życia kurortu w południowej Anglii. Zawsze z sentymentem wracam do to tego miejsca, dlatego wyjazd ten zaklepałem sobie w kalendarzu już w momencie ogłoszenia terminarza drugiego sezonu UKIPT. Zanim przejdę do relacji z gry na miejscu, muszę powiedzieć, że mimo ciężkich czasów jakie nastały, pokertexas.pl nie zwalnia tempa, a wręcz, co mnie bardzo cieszy, nabiera pędu. Świadczą o tym nie tylko nowe funkcje oraz wygląd strony, ale także udane transfery w postaci blogowiczów: Warsawa, Woya, którzy wraz ze swoim wielkim pokerowym doświadczeniem wniosą z pewnością dużą ilość konkretnej pokerowej treści. Nie mógłbym pominąć bloga Brt. Piszący świetnym językiem, nie omija trudnych tematów, jak robię to na przykład ja ; )

Wpisowe do turnieju głównego podczas UKIPT Brighton zostało pomniejszone z £1100 w sezonie pierwszym do £560, co sprawiło, że na starcie stanęło ponad 2 razy więcej uczestników niż rok wcześniej, a ich liczba przekroczyła 650 graczy. Wniosek – organizator lepiej dostosował się do elastyczności popytu ; ) Cały event odbywał się w położonym przy plaży Hiltonie. Trochę skomplikowało to rejestrację, gdyż na miejscu gry nie miała prawa pojawić się gotówka. Dlatego gra cashowa i rejestracja gotówką odbywała się w oddalonym o parę minut piechotą Grosvenor Casino. Na szczęście organizator wyszedł graczom naprzeciw i w Hiltonie można była zarejestrować się podając tylko swojego Nicka z PSa i pokazując ID – bez żadnego logowania. Miałem sporą przerwę od gry live i dlatego chciałem zacząć od jakiegoś side eventu. Niestety za późno zabrałem się za rejestrację i zmuszony byłem zagrać w dniu 1 A. W efekcie nie brylowałem przy stoliku i zakończyłem grę już po paru godzinach. Najbardziej niezadowolony jestem z rozegrania tej ręki: Blindy 100/200 – mój stack ok. 10 000 (ze startowego 15k). Limp od gracza z wczesnej pozycji, dokłada SB* ja czekam z J2o i na flopie pokazują się [ c] J 2 4. SB check, uderzam za 400 do puli 600. Limper call, SB fold. Turn to 7. Podbijam 1k i dostaję re raise do 2,5k. Call. River to kompletujący draw do koloru Król kier. W puli na riverze było 3 600, uderzyłem chyba za 1,5k i sprawdziłem przebicie przeciwnika do 4,5k żeby zobaczyć J7 w ręce solidnie grającego przeciwnika. Sam nie wiem do dziś jaki układ chciałem pokonać w tej ręce… Słabiutko, słabiusieńko rozegrane. Check call na river to max co powinienem był oddać w tej rozgrywce. Chwilę później nasz stolik zostaje zamknięty i wraz ze stałym bywalcem i wyjadaczem na UKIPT – Mateuszem, udajemy się na poszukiwanie nowego miejsca gry. Już w pierwszej ręce na nowym stole mam okazję się podwoić. Z dziesiątkami przebijam all in (kilkanaście BB*) podbicie z UTG*. Jednakże, Pan ze wschodniej Europy postanawia mnie sprawdzić z JT. Dający mi seta flop wydawał się przyjazny: AQT. Trzecia dziesiątka na flopie jednak nie wystarczyła po tym jak król na turnie dał strita przeciwnikowi :/ Podziękowałem za grę i udałem się w kierunku rejestracji do side eventów.

Muszę jeszcze wspomnieć, że atmosfera w sali pokerowej była generalnie bardzo wesoła, a wynikało to w dużej mierze z pewnego szczególnego faktu. Już mówię o co chodzi. Zaczęło się na koniec pierwszego poziomu blindów. Byłem akurat w ręce i odpowiadałem z poważną miną na spojrzenie w oczy jednego z przeciwników, który próbował mnie wybadać. Aż tu nagle jebut!!! Z głośników wyrwał się donośny bicior. Po 4 sekundach konsternacji na całej sali wybuchł gromki śmiech, a jeden z wesołków przy moim stole w momencie wskoczył na swoje krzesło i rozpoczął wygibasy : ) To właśnie ten kawałek tak rozluźnił atmosferę:

Wesołek z mojego stołu tańczył na krześle za każdym razem gdy podnosił się poziom blindów, a zamiast tradycyjnego peep peep peeeeep dał się słyszeć tłusty bit. Gracz ten był na tyle skutecznym wodzirejem, że pod koniec drugiego dnia, gdy w grze pozostały zaledwie 3 stoły, do wesołej nuty tańczyli na krzesłach już wszyscy gracze przy jego stoliku! Za każdym razem nie mogłem oderwać oczu od rozbawionej gromadki, a banan z automatu pojawiał mi się na twarzy J

Wracając do side eventów. Zagrałem ich sumie pięć. W turnieju za £110 prawie się wyblindowałem i byłoby mi wstyd gdyby nie fakt, że miałem totalny card dead, a na dodatek Anglik ze Słowackimi korzeniami siedzący na prawo ode mnie otwierał częściej niż co drugą rękę i okazji do zagrania AI jako otwierający licytację niemalże nie miałem. Później zagrałem w trzech turbo turkach za £55, które od przystanku w Brighton stały się bardzo fajnym dodatkiem do standardowych side eventów podczas UKIPT. Startowały chyba co 2h zaczynając od 18:00, po ostatni o północy. Im później się zaczynały, tym poziom był niższy, co było skorelowane z poziomem alkoholu we krwi u przeciwników. Grało po około 25-30 osób i turnieje nie trwały dłużej niż 3 godziny. 4000 na start i 15 min blindy. Grając zwykłe ABC z agresywnym wsuwaniem all in w późniejszej fazie (czyli po pierwszej godzinie) udało mi się dwukrotnie zająć drugie miejsce. Podczas pierwszego stołu finałowego przewodził młody i chyba trochę podpity Anglik w UKIPTowym polarze PSa, co oznacza, że grał też w main evencie, albo ma siostrę w supporcie. Tak czy inaczej jego strategia sprowadzała się do all in, rzadziej fold. Ku uciesze kibiców chętnie wrzucał wszystkie żetony na środek, także w sytuacji gdy ktoś już wcześniej zadeklarował zagranie za wszystko. Szczytem było gdy zestackował się w trzy osobowej puli przeciwko relatywnie dużym stackom i z QJ pokonał przeciwników trzymających AQ i JJ! Chwile później z efektywnym M* większym od 10 wsunął All in z buttona z 53s i wyrzucił z turnieju gracza z drugim największym stackiem. Gracz ten sprawdził z AK. Takimi o to sposobami gracz nabudował się monstrualnie powtarzając „easy game!” po każdej wygranej ręce. W między czasie podwoił mnie sprawdzając szybko z J8 mojego All ina z KQs przy M6 ze środkowej pozycji. Koniec końców tak wyszło, że to właśnie nam przyszło zmierzyć się w finale. Nie zamierzałem przyjąć jego hazardowego podejścia do gry i cierpliwie czekałem na ręce, które wystarczająco mocno biły jego na oko 80% all in range. Już było miło, gdy role się odwróciły i miałem przewagę 2:1 w żetonach oraz sprawdziłem jego all in za dwadzieścia kilka BB. Miałem go z KQ na K7s, ale niestety dwie siódemki na flopie i później przegrany coin flip odebrały mi zwycięstwo. Tak czy inaczej był to mój najbardziej wesoły FT ever i kupa świetnej zabawy. Drugi stół finałowy w turnieju turbo zdominowaliśmy jako Polacy, stanowiąc w końcówce 66% pozostałych w grze graczy 😉 Mimo, że razem z Germ1natorem osaczyliśmy liczbowo Norwega Larsa, to jednak suma sumarum jego żetony osaczyły nas i to on został bohaterem sesji zdjęciowej. Zaszczyt bycia fotoreporterem przypadł mi i mogłem napstrykać wiele fotek rozradowanemu Larsowi jego własnym telefonem.

W ostatni dzień zagrałem jeszcze dwudniowy turniej za £330. Grało mi się już znacznie lepiej niż w turnieju głównym. Czułem grę i dość trafnie dostosowywałem zagrania do poszczególnych przeciwników. Odpadłem w klasyku KK na AA po ciekawym flopie dającym mi flush draw, a mojej przeciwniczce seta. Na riverze spadł jeszcze nic nie zmieniający król. Tak to zakończyłem część pokerową wyjazdu i rozpocząłem część kulturalną. Niestety, moje zamiary zostały w dużej mierze udaremnione przez deszczową wichurę i plan zobaczenia bajecznego zamku Arundel spalił na panewce. Odbiłem sobie trochę w British Museum w Londynie, ale jednak same zbroje i miecze to nie to co majestatyczne mury…

Szybki powrót do domu i już następnego dnia leciałem z Narzeczoną na urlop do Holandii. Zaczęło się od solidnego bad beatu. Przyjeżdżamy na lotnisko i okazuje się, że mamy bilety na wczoraj – nie ma to jak dobrze ulokowany pieniądz … Dzięki „udanemu” zakupowi moja Ukochana pretenduje do tytułu „Pały Roku 2011” w kategorii open, a zgarnięcie tytułu wydaje się być już tylko formalnością. Za to w Holandii zielono, spokojnie i wszędzie blisko. Kraj ten jest niewiele większy od województwa Mazowieckiego i dzięki świetnej infrastrukturze wszystko jest osiągalne w przeciągu 2, no może góra 3 godzin. Mieszkaliśmy u znajomych w małym miasteczku pod Haagą i w czasie tygodnia zwiedziliśmy większość regionu. Na polecenie na pewno zasługuje wielki port w Rotterdamie oraz Amsterdam ze swoją urokliwą i przenicowaną przez liczne kanały, dużą „starówką”. Zawitaliśmy także, do położonego pod Haagą, Scheveningen. Na pierwszy rzut oka, ze swoim krytym molo i Grand Hotelem to holenderski odpowiednik naszego Sopotu. Jakby ktoś z Was był w tej okolicy, to zdecydowanie rekomenduję argentyńską restaurację położoną przy skwerze przed Grand Hotelem – najlepsze stejki jakie tylko jadłem. W takim turystycznym miejscu nie mogło zabraknąć kasyna, a w nim nas na małym pokerku. Kolejny turniej z serii turbo, tym razem za €50+10 czyli ze sporym rakiem. 25-ciu niedzielnych pokerzystów z Holandii przeciwko parce turystów z Polski. No i jakoś poszło. Oboje dostaliśmy się na stół finałowy, a mi nawet udało się wygrać. Podobało mi się, jak w momencie, gdy zostało nas trzech, mój przyszły rywal z heads upa* bardzo rozsądnie zastosował cooperation play. Mniej wtajemniczonym już tłumaczę o co chodzi w tej taktyce. Mianowicie, na pewnym etapie gry, warto skupić się bardziej na eliminacji jednego z graczy i zapewnić sobie awans w drabince wypłat, niż na wyciskaniu maksymalnej ilości żetonów ze swojej ręki. Taki moment ma miejsce, gdy różnice pomiędzy kolejnymi wypłatami są znaczące (skrajnym przykładem jest bubble w satelicie) i gdy w grze znajduje się gracz z bardzo małą ilością żetonów. Tak właśnie było, gdy zostało nas trzech. Gracz na buttonie był chip leaderem i tylko wyrównał do dużego blinda z QJ. Wiedział, że gracz z SB dołoży z każdą ręką, gdyż w sumie posiadał trochę mniej niż wartość dużego blinda. Tak jak się spodziewaliśmy SB dorzucił (miał na ręce K5), a ja poczekałem na BB z T9. Zanim dobrze przyjrzałem się flopowi, gracz z buttona wyprzedził kolejkę i szybko zadeklarował check. Upewniło mnie to w przekonaniu, że mój przeciwnik wie co robi i świadomie gra przeciwko short stackowi. Przeczekaliśmy następnie szybko turn i river. Doszło do pokaznia kart i para piątek gracza z SB, nie wystarczyła na moją parę dziewiątek. W przeciwieństwie do nas, button trzymający QJ nie otrzymał pomocy na stole, ale mój układ wystarczył do wyeliminowania shorta. Zauważmy, że gdyby tylko BTN podbił pre flop, wyrzuciłby mnie z rozdania i w efekcie SB wygrałby potrajając stan swego posiadania. Przy takim scenariuszu dalsza gra mogłaby potoczyć się różnie i znacznie mniej korzystnie dla mnie jak i gracza z BTN. Na szczęście oboje zagraliśmy rozsądnie i mogliśmy przejść do finałowej potyczki, która trwała dokładnie 2 ręce. W pierwszej moje AT pokonało 99 Holendra. W drugiej Holender wsuwa resztę swoich żetonów, a ja z zamiarem sprawdzenia z większością układów podnoszę karty i szybko ogłaszam call. AA – dziękuję, good game 🙂 W Holandii miałem jeszcze okazję poćwiczyć mózgownicę grając w Osadników, a dokładnie w grę: Kolonisten von Katan bo była to wersja tamtejsza. Nie przeszkodziło mi to 2 razy ograć gospodarzy w pięcio i sześcio osobowej rozgrywce. Graliśmy w wersję podstawową i dwukrotnie zwycięstwo przyniosły mi inwestycje bezpośrednio w budowę wiosek i dalszą ich rozbudowę w miasta. Odpuściłem temat najdłuższej drogi i rycerzy. Mimo, że jest to pewien sposób na wygraną to chyba lepiej zbudować najpierw bazę 8 punktów w postaci wiosek i miast, które będą przynosić nam dalsze surowce. Ewentualnie potem możemy zdobyć brakujące nam punkty poprzez najdłuższą drogę lub rycerzy. Zauważyłem też, że warto postawić przynajmniej jedną ze swoich wiosek w odległości nie dalszej niż 1 od morza, czyli nie w środku wyspy. Po pierwsze unikniemy zamknięcia i w efekcie blokady w rozwoju, co grozi nam przy nie korzystnej ścieżce ekspansji sąsiadów (możliwe podczas wieloosobowej gry na powiększonej wyspie). Po drugie mamy dojście do morza i często tańszej wymiany surowców. To chyba tyle jeżeli chodzi o wyprawy.

Co dalej? Na pewno obejrzę kolejny odcinek Akademi MTT. Jeżeli chodzi o grę live to zapewne wybiorę się na GSOPa do Grecji, ponieważ nigdy nie byłem jeszcze w tamtych stronach, a ponadto Sir Mario obiecał przygarnąć mnie do pokoju : ) To dopiero w październiku. Jeżeli wcześniej działoby się u mnie coś ciekawego to nie omieszkam Was poinformować.

Pozdrawiam,

Horek

*

BB – big blind

BTN – button (pozycja rozdającego)

M – to współczynnik używany do określania wielkości naszego stacka w relacji do ilości żetonów, które znajdują się w rozgrywce przed rozpoczęciem licytacji. Np. przy blindach 100/200 bez ante, stack 3000 daje M=10 bo 3000/(100+200)=10. Jeżeli przy tych samych założeniach mielibyśmy już ante w wysokości 25 i na dziesięcioosobowym stole to nasze M=3000/(100+200+10*25)=3000/550=5,5

M efektywne – liczymy na podstawie ilości żetonów, które mogą wziąć udział w rozdaniu. Np. Siedzimy na BTN i wszyscy do nas spasowali. Mamy w satcku 50 000, a SB i BB odpowiednio 17 000 i 24 000. W takiej sytuacji nasze efektywne M=24 000/ilośc żetonów w puli

heads up – gra jeden an jeden

SB – small blind

UTG – under the gun (pierwsza pozycja po BB)

Poprzedni artykułWakacyjna Liga PokerTexas – wyniki II turnieju
Następny artykułSierpień ciąg dalszy

8 KOMENTARZE

  1. 1. dobry wpis

    2. pisz częściej

    3. widzę, że ostatnio modne jest wpadać w deepowych turniejach z KK pod AA… jak się domyślam nie było to dla Ciebie zabawne,

    4. zajebisty pomysł z tym słowniczkiem pod blogiem

  2. Widze ze pokerowe obyczaje w UK sa podobne do tych irlandzkich 🙂 B. fajnie się czyta, graj i pisz częściej!

  3. Fajny odcinek bloga ! Jest wszystko to co lubie a nie tylko ble ble i rozdanie po rozdaniu 🙂 No to czekam na kontynuację i serdecznie pozdrawiam. Może wkrótce uda nam sie zasiąść przy jednym stoliku …? pozdrawiam

    • Cieszę się, że się podoba. Może uda spotkać się Wiedniu 28 Październik – 6 listopad. Najpierw jest 75k GTD za 220€, a potem DSO. Zapowiada się dużo gry 🙂 Pozdrawiam.

  4. fajne takie przygody, w mojej poprzedniej pracy też co kilka miesięcy latałem po irl/uk do różnych miejsc na tydzień i wspominam to bardzo miło, jak jeszcze bym nie musial pracować tylko sobie grać i tańczyć na krzesłach to w ogóle żyć nie umierać :DD:

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.