Udanie przed urlopem

3

No to w lipcu zafundowałem sobie naprawdę solidną jak na siebie dawkę pokera online. Najpierw do 19 lipca postawiłem na turnieje MTT, które grałem prawie codziennie, a potem stwierdziłem, że za punkty FTP na PokerStars kupię sobie aparacik więc wróciłem do cashówek Omaha Pot Limit.

W sumie muszę być zadowolony chociaż prawda jest też taka, że wyniki jakoś na kolana nie rzucają. Jeśli chodzi o turnieje nie mogę narzekać, bo biorąc pod uwagę jak wielka wariancja może występować w turniejach MTT to kilka ciekawszych wyników plus jedna wygrana są na pewno czymś co musi budzić zadowolenie.

Co ciekawe wygrana przyszła w turnieju, którego do tej pory w ogóle nie grywałem – Omaha Hi/Lo No Limit Rebuy 3xTurbo. Szalone tempo turnieju, a dodatkowo brak limitu podbicia w odmianie Omaha Hi/Lo to nie jest coś w czym czułbym się dobrze, dlatego też w ogóle nie miałem planów, aby rejestrować się do tego eventu. Któregoś dnia Sadam jednak zaproponował, żebyśmy zagrali ten turniej i spotkali się w heads-upie – takiej propozycji odmówić nie mogłem. Co prawda żaden z nas do heads-upa nie doszedł, ale mnie grało się całkiem dobrze, spokojnie wszedłem do kasy i grę zakończyłem na 43 miejscu. Następnego dnia ponownie więc spróbowałem sił w tym zwariowanym turnieju i tym razem już tak dobrze nie szło. W fazie rebuy nie za bardzo mogłem się nabudować i chociaż w grze utrzymywałem się dość długo to cały czas miałem nie więcej niż 12-14 big blindów. Co prawda w turnieju Rebuy 3xTurbo stacki z założenia są znacznie, znacznie płytsze niż w normalnych turniejach, ale jednak cały czas stałem pod ścianą. Jednak all-iny zagrywane były w odpowiednich momentach i cały czas utrzymywałem się w grze, gdy w turnieju pozostało 12 zawodników zostałem chipliderem i prowadzenia nie oddałem już do samego końca turnieju.

Być może jeszcze bardziej niż z tej wygranej zadowolony jestem z innego turnieju – NL Holdem $5,50 z maksymalną liczbą uczestników 1,000. W turnieju tym zająłem 8 miejsce wygrywając niecałe $100, ale nie o pieniądze tu chodziło. Wstyd się przyznać, ale to pierwszy turniej Holdema od niepamiętnych czasów, w którym wszedłem na stół finałowy. Grało mi się naprawdę dobrze, niestety już w finale na wojnie blindów moja top para na flopie trafiła na slow playowaną parę króli i wyższego miejsca już nie dało się wywalczyć.

Ciekawostka dotyczy też turnieju $11 NL Holdem Turbo. W turnieju tym zagrało ponad 2,500 zawodników, a ja po jakiś 5 minutach gry miałem 55 żetonów! To co się później działo było naprawdę niesamowite, siadało wszystko, wygrywałem allina za allinem, trafiłem nawet 1-outera do pokera! Ostatecznie te 55 żetonów zamieniłem w końcu na ponad 100,000, a turniej zakończyłem po przegranym coin flipie na 55 miejscu. Szkoda tego flipa, zabawnie by było, gdybym to wygrał 🙂

Od 21 lipca powróciłem do intensywnej gry w Omaszkę. Początek makabryczny, pierwsza sesja, a ja jakiś rozkojarzony, popełniający błędy, do tego pech też był przy mnie i bęcki na 15 buy-inów. Bliski już byłem, żeby to olać i powrócić do turniejów. Postanowiłem jednak być twardy i pozostałem na stolikach cashowych. Potem już było bardzo pozytywnie, mniejsze i większe wygrane połączone z niezłą grą przez kolejnych kilka dni i wszystkie straty zostały odrobione, nawet z niewielką nawiązką. Nie jest więc źle, a z pewnością będzie jeszcze lepiej. W dobrym humorze mogę więc we wtorek udać się na rodzinny urlop.

Poniżej omahowy wykres z lipcowej gry:

Wrócili kopacze

Na koniec dwa słowa o powrocie naszych piłkarzy. Jaka jest nasza piłkarska liga każdy wie – poziom słaby, albo bardzo słaby, porównywać jej z ligami angielską czy hiszpańską nawet nie wypada. Jednak taki już dziwny jestem, że po każdej przerwie w rozgrywkach z niecierpliwością czekam na początek kolejnego sezonu. W końcu co nasza liga to nasza, a więc i tutaj dla mnie największe emocje.

Jednak jeszcze zanim ruszyła liga nasze eksportowe drużyny zagrały w europejskich pucharach. Na pierwszy ogień poszła Jagiellonia Białystok, której przeciwnikiem był wymagający Irtysz Pawłodar z Kazachstanu. Widocznie to już jakaś nowa piłkarska tradycja, że co roku musimy obskoczyć bęcki z jakimiś leszczami. Po Valerendze, Tereku Grozny, Karabachu Agdam, Vetrze Wilno i Levadii Tallin przyszedł czas, aby zapisać się w historii kolejnego potentata więc Jagiellonia dała się ograć. Masakra, o której więcej pisać nawet nie trzeba, po co kopać leżącego.

Następna Wisła Kraków walcząca o Ligę Mistrzów. Muszę przyznać, że jako kibic Legii Warszawa z zazdrością patrzę na to co z tą drużyną zrobili Holendrzy – Robert Maaskant (trener) i Stan Valcx (dyrektor sportowy). Za niewielkie pieniądze pościągali ciekawych zawodników, w tym Meliksona, który u nas już jest wielką gwiazdą i Ilieva, który tą gwiazdą za chwilę zostanie. Zbudowali naprawdę fajny zespół i chociaż Wisła, ani w obu meczach ze Skonto Ryga, ani w pierwszym meczu z Liteksem Łowecz nie zachwyciła to wygrała, a o to przecież chodzi. Wydaje się, że w tym roku Liga Mistrzów dla Polskiej drużyny jest naprawdę blisko.

Trzeci do gry w pucharach przystąpił Śląsk Wrocław – no i tutaj mam mieszane uczucia. Na grę Śląska w meczach z Dundee i pierwszym meczu z Lokomotivem Sofia patrzyło się z przyjemnością. Serce do gry, zaangażowanie to cechy obowiązkowe, ale Śląsk pokazał też niezłe umiejętności piłkarskie i grał miło dla oka. Jest tylko jeden mały problem – Śląsk okazał się mega frajerem co może źle się dla nich skończyć. Jeśli w pucharach już w pierwszym meczu można przesądzić o losach awansu to trzeba to zrobić, Śląsk mógł, a nawet powinien z Lomotivem wygrać 2:0 albo i wyżej i byłoby pozamiatane. A jak zawodnicy boją się strzelać to kończy się na 0:0 i w rewanżu wszystko możliwe.

Ostatnia do gry przystąpiła Legia Warszawa. No i muszę przyznać, że na mecz z tureckim Gaziantepsporem czekałem z obawami. Sparingi rewelacyjne nie były i nie do końca wiedziałem czego się po mojej Legii spodziewać. Tymczasem piłkarze zagrali mądrze, z głową, z realną oceną swoich sił i wygrali na wyjeździe 1:0. Super wynik po naprawdę niezłej grze – oby tak dalej. Bardzo podobała mi się gra Ljuobji, który pokazał naprawdę wysokie umiejętności, zaangażowanie w grę no i zaliczył bardzo ładną asystę. W pucharach jest więc nieźle i być może będziemy mogli na jesieni emocjonować się grą w pucharach aż trzech polskich drużyn.

Już jutro debiutuję na nowym miejscu na Legii. W tym roku po raz pierwszy na chodzenie na Legię zdecydowała się moja córka, co mnie niezmiernie ucieszyło. Zadebiutuję na sektorze rodzinnym, na który mamy zakupione karnety więc zostaję już piknikiem pełną gębą :).

Poprzedni artykułMaria Ho – wywiad
Następny artykułrocky horror picture show, aka facepalm

3 KOMENTARZE

  1. Chyba ogólnie najlepszym lekarstwem na ciągle chory polski sport jest zatrudnianie ludzi z zagranicy nie związanych żadnymi układami z miejscowym piekiełkiem

  2. Pawcio ty chyba oglądałeś inny mecz! Po fajne grze? Stanie w 10 na połowie i obronna to jest fajne?! No cóż widać że jesteś kibicem Legi ale trochę obiektywizmu.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.