Turnieje pokerowe – za drogie i niekorzystne dla amatorów?

0

Robert Turner o problemie wpisowych i re-entry

Robert Turner to legendarny pokerzysta, dzięki któremu w Nevadzie i Kalifornii spopularyzowana została Omaha. Kilka dni temu Turner, który znany jest również z organizowania turniejów, postanowił na swoim blogu zamieścić wpis, w którym przekonuje, że koszty gry w pokerowych turniejach są za wysokie.

Turner twierdzi, że opłaty w turniejach kasynowych znacznie wzrosły i dzisiaj prowizja w niektórych wynosi już nawet 25 lub 30 procent. Oznacza to, że kasyna zarabiają coraz więcej, oferując jednak graczom coraz mniej – zamiast budować z nimi pozytywne relacje, powodują, że gracze odchodzą od pokera na rzecz innych rozrywek. To z kolei ma wpływ na cały pokerowy biznes.

Pokerzysta pisze: – Typowy pokerowy turniej z wpisowym 300$ przed pokerowym boomem w 2003 roku kosztował gracza 330$, 300 dolarów szło do puli, 30 zarabiało kasyno. Czasem gracz dostawał darmowy posiłek, kapelusz czy inne firmowe gadżety. Jeżeli grało 200 osób, to kasyno zarabiało 6 tysięcy dolarów, a gracz zgarniał za pierwsze miejsce gdzieś 20 tysięcy. W rozegranym niedawno turnieju, który trwał wiele dni, pierwsze miejsce warte było niecałe 250 tysięcy, a kasyno zarobiło prawie drugie tyle.

Turner radzi kasynom, aby przemyślały swoją marketingową strategię, bo inaczej będą przegrywać z ofertą online – grając w sieci pokerzysta ponosi znacznie mniejsze koszty niż w sytuacji, gdy jedzie lub leci na turniej live. Tymczasem one zabierają niekiedy za dużo pieniędzy z kieszeni graczy.

Innym problemem, na który zwraca uwagę Turner, jest zbyt duża liczba rebuyów i re-entry, który oferuje coraz więcej turniejów. Pokerzysta uważa, że w ten sposób znacznie umniejsza się znaczenie pokerowych umiejętności, a przewagę mają gracze z odpowiednio głębokimi kieszeniami. – Dla amatorów, turnieje live są sposobem nabranie doświadczenia, radość z emocji jakie niesie za sobą poker i szansą na wygraną. Profesjonaliści zawsze szukają przewagi i skłaniają się ku turniejom, gdzie mogą użyć swoich umiejętności, aby wykorzystać obecność słabszych graczy. Nielimitowane re-entry to dla amatorów mniejsze value i mniejsze szanse na zwycięstwo, a to zniechęca ich do gry w kolejnych turniejach – argumentuje Turner.

Turner wspomina sytuację sprzed kilku lat, gdy sam organizował turnieje. Pozwalał wtedy na jedno re-entry po przerwie w turnieju – nie cztery czy pięć albo nawet więcej. Gracze byli szczęśliwi i nie było problemów z uczciwością. Wielu pokerzystów podziela dzisiaj jego zdanie, gdyż dyskusja o turniejach re-entry ciągle powraca, choćby na Twittera. Kilka dni temu na forum 2+2 pojawił się post, z którego wynikało, że w turnieju WPT Borgata przed rozegraniem ostatniego rozdania przed drugim dniem, trzech graczy (z czego dwóch to posiadacze bransoletek) dogadało się, aby wejść all-in, przez co jeden mógł rozpocząć następny dzień ze sporym stackiem. Po rozdaniu do stołu wezwany został pracownik obsługi, który powiedział, że gracze mogą robić co im się podoba z żetonami, bo wcześniej zapłacili wpisowe. Allen Kessler, który jest autorem posta, wspomniał zresztą, że podobne sytuacje widział już kilka razy. Czy więc Turner nie ma trochę racji, pisząc o problemie z re-entry?

Źródło: Robert Turner: Killing the Goose that Laid the Golden Egg

Poprzedni artykułSzczęście kontra umiejętności – jak na dłużej zatrzymać nowych graczy?
Następny artykułTeam PokerStars Pro zawieszony