Trochę o pokerze, dużo o Q3 i jeden z najlepszych calli jaki widziałem live

3

Tak jak przypuszczałem po intensywnej grze przez pierwsze 2 tygodnie maja musiał nadejść moment, że się po prostu nie chce. Nie oznacza to, że nie gram, ale gram mniej i bez większego ciśnienia. Trochę szukałem formatu, który by mnie teraz interesował i znalazłem.

Podczas pisania ostatniego wpisu grałem w Saturday Micro i doszedłem dość daleko (96 miejsce, od 300 do 200 graczy byłem chipleaderem). Grało się fajnie i w sumie nie wiem, czy odpadłem na błędzie czy po prostu pechu. Skłaniam się ku błędowi. Będąc na SB dostałem TT i patrzyłem jak cały stół pasuje do kolesia na cut-offie (grał raczej solidnie, ale nigdy nie odpuszczał kradzieży w takim miejscu – zawsze minraiseował). Po jego minraise button wepchnął mając 15BB. Trochę się zastanawiałem co z tym zrobić (miałem 35BB) i wepchnąłem (BB spasował). Cut-off dość długo nic nie robił i sprawdził z JJ (button miał AK). Nie przyszło z pomocą i odpadłem. Ciężko mi ocenić tą sytuację – JJ było dla mnie dość szokujące, bo na prawdę masę blindów spasowałem dla tego gościa. Po tym turnieju już nie grałem żadnego MTT – grałem trochę omahy na zoomie i trochę headsupów. Spotkałem się też raz ze znajomymi, żeby zagrać na żywo. Brakuje mi teraz zainteresowania dłuższymi sesjami i zazwyczaj jak siadam pograć przy kompie to po godzinie kończę – a gram zoom'a i headsupy, żeby po prostu sobie popykać i pamiętać co to poker. Doyle napisał w swojej książce, żeby zaplanować czasem wakacje od pokera – najlepiej połączone z innymi wakacjami, typu wyjazd czy coś w tym stylu – jednak na razie na to się nie zapowiada. Poza tym ostatnio postanowiłem odpuścić sobie jeden temat na stałe.

ragequit

Raczej każdy wie, co to Quake (a dokładniej Quake III Arena). Moje nałogowe granie w tą grę zaczęło się w 2003 roku jak przyjechałem na studia. Wcześniej grywałem tylko u kumpla ze szkoły średniej, bo nie miałem sprzętu na chacie, który by to pociągnął. Chodziliśmy z kolegą do niego po lekcjach i trzaskaliśmy konkursy – kto bardziej wpieprzy Xaero na Nightmarze (zawsze na cpm3). Kiedy przyjechałem na studia już coś umiałem, dostałem nowego kompa i wszedłem na serwer w necie. Dostałem takie wpierdol, że nie mogłem uwierzyć – i zacząłem grać jeszcze więcej (mój rekord na jednym z serwerów, na którym była ciągła rozgrywka Clan Arena to coś ponad 300 minut). Potem były hardkory typu Defrag i czterogodzinne sesje na jednej mapce, byle tylko poprawić czas, nieprzespane noce przed kompem i sny o rakietach. Później odkryłem #cpmpickup (kanał na ircu) – jakie to były piękne czasy. Akurat brakowało im jednego do CTF'a (grali 4v4) jak pierwszy raz wszedłem na kanał, to się dołączyłem – wywalili mnie od razu za bycie 'nieprzygotowanym' i dostałem bana na 24h. Na kanale dostałem linka, który mam przeczytać. Poza prostymi rzeczami, czyli zestawem mapek i ogólnymi zasadami była też wzmianka o strategii. Zawsze grałem 1v1 albo spamowe CA więc się przydało. Powróciłem przygotowany i zacząłem grać – i jak się okazało byłem znowu największym noobem (ale jak teraz na to patrzę, to tam grała poważnie elita europejska) poza jedną rzeczą – umiałem nawet ładnie się poruszać (godziny defraga się przydały). Wkręciłem się mocno w CTF'a, dlatego, że w pojedynkach i TDM byłem za słaby a tutaj przynajmniej mogłem spierdolić zanim mnie zabili – więc starałem się nosić flagi. Poznałem też kilku ludzi na studiach albo w pracy, którzy, jak się okazało, trzaskali kiedyś w turniejach w całej Polsce (jeden był ponoć w Top10 mistrzostw Polski 1v1 a drugi w drugim albo pierwszym klanie w Polsce w TDM). Zrobiłem nawet kiedyś lamerski filmik. Później pojawił się Quake Live – darmowe trzaskanie poprzez plugin w przeglądarce. Pomyślałem, że to może być moment, w którym scena się odrodzi – fuck! byłem nawet w klanie! W wieku 27 lat po raz pierwszy byłem w klanie – śmieszyło mnie to niemiłosiernie, ale pomyślałem, że skoro jest możliwość pogrania czegoś ciekawszego niż sieczka na publicznych serwerach, to czemu nie? Nie trwało to zbyt długo, ale kilka fajnych meczyków było. A nie trwało to zbyt długo, bo do QL zrobili w końcu możliwość grania w fizyce CPM, (czy PMC jak kto woli) a kolesie z klanu za tym nie przepadali. Nie było to dokładanie to samo co stare fizyki, ale najważniejsze, że był air-control i natychmiastowa zmiana broni – wróciłem na swój teren (przed QL nigdy nie grałem na fizyce VQ3). Byłem ucieszony jak dziecko – tylko co z tego?! Żeby zagrać jeden dobry mecz, trzeba było grać 10 beznadziejnych, które kończyły się wynikiem 8-0 (nieważne dla kogo, taki mecz jest zawsze nędzny). Frajerstwo się na serwerach rozplewiło – mimo, że spotykałem czasem kolesi ze starych lat, to przewaga była dzieciarni dla których słowo 'challenge' nie miało znaczenia. I tak, tydzień albo 2 tygodnie temu, po 11 latach nieustannego napieprzania w rakiety wywaliłem wszystko co mam związane z Quakiem na dysku (miałem już przygotowane demka, żeby kolejne filmiki porobić, starą wesję Q3 z oryginalnymi modami itd). Dlaczego to zrobiłem? To co mnie najbardziej pociągało w tej grze to możliwość rozwinięcia umiejętności – w żadnej nnej strzelance talent gracza nie ma takiego znaczenia jak w tej. Miałem słabego aima, ale nadrabiałem wyczuciem gry, poruszaniem się, kontrolą mapki – ogólnym pojęciem. W czasach QL rzeczywiście byłem wymiataczem. Ale jeszcze ważniejsze od tego wszystkiego było dla mnie wyzwanie – to co przed graczem ta gra stawiała, jeśli odpowiedni ludzie stawali przeciwko sobie. Za czasów #cpmpickup prawie każda gra była niesamowita i nie wiadomo było do ostatnich chwil, kto wygra. Jeśli teamy były zjebane, pauzowano grę i wymieniano graczy, albo anulowało się grę i zapisywaliśmy się na nowo. Najlepsza gra CTF w jakiej uczestniczyłem trwała 40 albo 45 minut i skończyła się wynikiem 2-1 (20 minut przepisowego czasu 0:0, kilka dogrywek, gdzie w jednej było 1:1 i ostatecznie 2:1 w ostatniej chwili). A teraz – gra w wyrównanych składach to taka rzadkość, że aż boli. Gra 4 vs. 6 to norma, 8-0 w 5 minut to norma, w jednej drużynie 8 graczy na plusie, w drugiej 8 na minusie i dla tych ludzi to zabawa. 1 czerwca usiadłem do kompa z myślą, że potrzebuje dobrych emocji i po 3 godzinach frustrującej gry i byciem jedynym gościem na serwerze, którego obchodzi porządna gra uznałem, że skoro wszyscy mają już to w dupie, po co ja mam się przejmować – a przejmowałem się za bardzo. Wywaliłem to w piździec i nie ma takiego bicia! Rozpisałem się jak głupi – ale przez ostatnie 11 lat najdłuższy okres, w którym nie grałem w Q3/QL to 3 miesiące – więc tak….jestem trochę pojebany na tym punkcie.

Poker!

Jak wspominałem pół godziny temu, nie planuję chwilowo przerwy w pokerze, chociaż wydaje mi się, że niedługo nadejdzie. Grałem z tydzień omahę zoom, ale w tym czasie zainteresowałem się headsupami. Zacząłem na początku grać dlatego, bo stwierdziłem, że chcę pograć 'turniejowo' a długo to nie potrwa i po zakończonym pojedynku będę mógł zrezygnować z następnego. Zapisywałem jednak wyniki i po 26 grach miałem bilans 50/50 (NLHE 8-7, RAZZ 2-1, PLO 3-5 wszystko turbo). Zastanowiłem się, jaki jest tego sens – mocno rozbiegane, bez jakiegoś konkretnego planu, słabo mierzone…Stwierdziłem, że będę grał więcej krótszych (NLHE Turbo) i dokładnie to monitorować (wyniki, notatki itp). Początek mnie zachęcił, bo kilka fajnych zwycięstw miałem, ale o wynikach w następnym odcinku, bo za mało tego było, żeby jakieś wnioski wyciągać. Także plan na teraz: grać HU i paczeć.

„Only donkey would make that call”

We wspomnianej wcześniej grze ze znajomymi doszło do ciekawego rozdania między mną a kolegą. Dostałem 72off. Kolega na UTG podbija, ja raise, on call. Spada 768 (dwa trefle, jeden pik). On czeka, ja zagrywam za 3/4 puli. Call. Spada 3 trefl – on zagrywa, ja podbijam – chwila zastanowienia i call. Na riverze 10 pik – wszystko, ale to absolutnie wszystko mnie bije. On czeka – ja zastanawiam się chwilę. W puli jest już ok 20zł, mi zostało 19zł. Pomyślałem, że muszę go z czegośtam zepchnąć – kiedyś udało mi się tego kumpla z niskiego koloru zepchnąć na riverze mając 72 przy puli 50zł – myślał z 10 minut a ja mało co się nie posikałem czekając na jego decyzję (chciało mi się lać już wcześniej, ale graliśmy ostatnie rozdania i koniec – to było ostatnie rozdanie wieczoru) po wszystkim pokazałem karty, bo graliśmy na 72 i jeszcze musiał mi dopłacić. Tutaj spot był podobny (tylko, że wtedy 4 piki leżały a dodatkowo teraz nie graliśmy na 72) i stwierdziłem, że sprawdzę co się wydarzy. Zagrałem all-in za 19 zeta. „Kurwa! Kolaps!” co bardzo mnie ucieszyło, ale nie zrzucił od razu tylko zaczął myśleć. Ja zamieniłem się w posąg i czekałem. Mnóstwo myśli mi przelatywało przez głowę, ale stwierdziłem, że niezależnie co ma, musi spasować, bo myśli, że mam kolor a jak nie to przynajmniej strita. Myślał znowu bardzo długo – pytał mnie przy okazji o różne rzeczy – nabrałem wody w usta i milczałem, starałem się nic z siebie nie dawać (zawsze tak robię jak ktoś ma do podjęcia decyzję przeciwko mnie, niezależnie czy mam nutsa, czy blefuję). W pewnym momencie zaczął przeliczać żetony a ja zacząłem się żegnać w duchu ze swoimi. Pomyślałem, że jak po tak długim czasie wymyślił, żeby sprawdzić, to będzie na prawdę ładny call. Czas płynął, on myślał, ja się pociłem, muzyka grała – pomyślałem, że ten pamiętny blef sprzed kilku lat się na mnie teraz mści, ale doszło do tego, że byłem cholernie ciekawy co zrobi. W pewnym momencie, przeniósł wszystkie żetony powoli przed moje ręce, położył i sprawdził. Odwróciłem spokojnie 72 i powiedziałem 'dobry call' po czym on klasnął w ręce, krzyknął 'HA!' i odwrócił 72 :D:D:D to, że nic nie straciłem było tylko bonusem do tego rozdania 🙂 później zacytowałem Mike'a Matusowa z reklamy Full Tilta 🙂 

To tyle na dziś. Siadam do oglądania meczu otwarcia mundialu, w nocy czwarty mecz finałów NBA (oby spurs rozjebali miami tak jak ostatnio). Pozdro!

Poprzedni artykułUKIPT Marbella dzień 1A: Lennaard na prowadzeniu
Następny artykułAmaya przejmuje firmę Rational, właściciela PokerStars!

3 KOMENTARZE

  1. Przeczytawszy akapit o Q3 zacząłem się zastanawiać czy nie jestem analfabetą bo nic nie zrozumiałem 😀

    a rozdanie z 72, NC 😉

  2. He, myślałem po tytule że będzie jakaś gruba analiza sensowności grania ręki Q3, a tu zupełnie o czym innym:)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.