Teneryfa – wakacyjny raj

19

Trwają na dobre wakacje, a pewnie wiele osób zastanawia się wciąż, gdzie w tym roku udać się na wymarzony urlop. Ja mam swoje ulubione miejsce na letni wypoczynek z rodziną – Teneryfa! Moje wizyty na tej pięknej wyspie to zdecydowanie najfajniejsze i najciekawsze wakacje w moim życiu, bo bawiłem się z rodziną doskonale, a słowo „nuda” było nam po prostu obce. Dzisiaj więc, zamiast pisać o kolejnych rozegranych turniejach i rozdaniach, napiszę kilka słów o tym pięknym miejscu na Ziemi i wrzucę trochę zdjęć. Zapraszam na małą wycieczkę po Teneryfie!

Teneryfa to największa wyspa archipelagu Wysp Kanaryjskich. Choć należy do Hiszpanii, to leży dość daleko od niej, na północno-zachodnim wybrzeżu Afryki. Ma około 80 km długości i 50 km szerokości. Miejsce to może naprawdę zaskoczyć turystę – na stosunkowo niewielkim terenie (powierzchnia wyspy to około 2.000 km²) można tu zobaczyć kilka rodzajów krajobrazu oraz natknąć się na kilka różnych stref klimatycznych. Jednym słowem, gdzie się człowiek nie ruszy, to czekają na niego różne niespodzianki.

Bardziej „turystyczna” jest część południowa wyspy i tam znajduje się zdecydowana większość hoteli i resortów wczasowych. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po tej stronie Teneryfy to olbrzymia ilość skał wulkanicznych. W zasadzie wszystko zbudowane jest na nich lub obok nich i choć wygląda to dość surowo i groźnie, to jednak duża ilość tropikalnej zieleni niweluje takie odczucia.

Wakacje to przede wszystkim odpoczynek, więc najlepiej połowę urlopu spędzić bycząc się nad hotelowym basenem i chodząc na spacery po pięknych okolicach, aby przez drugą połowę pobytu zobaczyć, co się da i pojeździć po lokalnych atrakcjach. A jest co zwiedzać i co oglądać! Na Teneryfie znajduje się wiele parków tematycznych oraz atrakcji przyrodniczych, więc tak naprawdę najcięższym zadaniem jest wybór tego, co się chce zobaczyć. Czasu na wszystko może bowiem nie wystarczyć, nawet jeśli się jedzie na dwa tygodnie.

Na pierwszy ogień wzięliśmy Jungle Park. Jest to położony dość wysoko w górach ogród zoologiczny, ale trochę inny niż te znane z naszego kraju. Przede wszystkim mieści się on w miejscu z nieprawdopodobną ilością zieleni i człowiek czuje się tu jak w środku dżungli. Po drugie – spacerowanie po tym ogrodzie jest ciekawym przeżyciem, bo od jednego wybiegu do drugiego dość często trzeba chodzić po różnego rodzaju wiszących mostkach, pomostach z drewnianych bali czy specjalnych trasach z lin. Urozmaica to całą wycieczkę i sprawia, że staje się ona o wiele ciekawsza (i bardziej męcząca). Już przy samym wejściu na turystów czekają prześliczne białe tygrysy. Te albinosy są raczej dość rzadko widzianymi zwierzętami (głównie w niewoli), więc taki obrazek ogląda się z wielką przyjemnością.

Jedną z największych atrakcji Jungle Parku jest niezwykły zbiór wielkich ptaków drapieżnych. Spotkać tu można olbrzymie orły amerykańskie, sępy, kondory czy inne, których nazw – szczerze mówiąc – nawet nie znam, ale wyglądały cudownie. Mało tego, wszystkie te ptaki są dosłownie na wyciagnięcie dłoni i nie siedzą w żadnych klatkach, tak jak w naszych ogrodach zoologicznych, tylko na specjalnie przygotowanych wybiegach. Można je więc sobie dokładnie obejrzeć, podejść, prawie dotknąć. Dodatkową atrakcją jest również pokaz tresury tych ptaków, który można podziwiać pod koniec wycieczki po parku.

Ale Jungle Park to nie tylko drapieżne ptaki. Można tu zobaczyć wiele innych gatunków zwierząt, chociażby olbrzymie krokodyle, różne gatunki małp, kolorowe ptactwo czy dzikie koty, choćby bardzo rzadkie białe lwy! Od niedawna wprowadzono tam również pokaz fok, z którymi na koniec można sobie również zrobić pamiątkowe, cudne zdjęcia.

Jak już wspominałem w całym parku można znaleźć wiele ciekawych „ścieżek” do spacerowania. Wśród tych możliwości zwiedzania parku jest też m.in. cały system mostów linowych, po których chodzi się rzeczywiście bardzo ciężko. Można też przejechać się rodzajem bobsleja po metalowym torze, a po drodze spotkać niespodziewanie np. strusia spacerującego po parku. Jeździ się tym „bobem” nawet dość szybko (o ile nie nadużywa się hamulca!). Bardzo spodobały nam się również drewniane rzeźby rozsiane po całym parku.

Do tej samej firmy, co Jungle Park należy również położony nieopodal Aqualand, czyli park z wodnymi atrakcjami. Jest to o tyle ważna informacja, że jeśli ktoś chce zawitać do obu tych miejsc, to może kupić od razu bilet do obu parków, co oczywiście finansowo wychodzi o wiele korzystniej, niż kupowanie biletów oddzielnie. Aqualand nie jest może jakimś wyjątkowym aquaparkiem, ma zjeżdżalnie, jakich wiele na świecie, ale ma jedną rzecz, której w takich miejscach się raczej nie spotyka. Mianowicie codziennie o godzinie 15 odbywa się tam pokaz delfinów, wyłącznie dla kąpiących się i opalających tam turystów, bez żadnych dodatkowych opłat. Jest to więc bardzo miła odmiana po kilku godzinach wpadania do wody z różnych wysokości. Można sobie również – czego nie spotyka się też za często w tego typu miejscach – zrobić zdjęcie z delfinami! Oczywiście za dodatkową opłatą, ale pamiątka jest fantastyczna!

Kolejną naszą wycieczką był rejs wynajętym jachtem po wybrzeżu Teneryfy. Wbrew moim oczekiwaniom wcale nie jest to jakaś specjalnie droga impreza, a frajda jest nieziemska. Umówiliśmy się na wczesny ranek z sympatycznym Paulem, jednym z dwóch właścicieli firmy, który przyjechał po nas do hotelu i zabrał do portu. Tam czekał już na nas Ami, nasz kapitan. Szybko zapakowaliśmy się na piękny 20-metrowy jacht i ruszyliśmy w morze. Plan był jeden – popływać, podziwiać widoki i wyspę od strony morza, poopalać się, wykąpać w morzu, spotkać na swej drodze delfiny i wieloryby oraz zobaczyć żółwie morskie, które zamieszkują tamtejsze okolice. Z realizacją punktu pierwszego nie było żadnych trudności, bo delfiny napotkaliśmy już po kilku minutach. Pływały dość blisko brzegu wśród kilku chłopaków na deskach surfingowych, którzy starali się pływać za nimi. Problemem okazały się tego dnia wieloryby, bo nasz kapitan nigdzie ich nie mógł wypatrzyć, ale na szczęście po konsultacjach przez radio i rozmowach z innymi kapitanami statków dostaliśmy lokalizację kilku egzemplarzy i po chwili naszym oczom ukazały się wielkie płetwy tych pięknych morskich zwierząt. Widok niezapomniany! Na koniec kilkugodzinnego rejsu popłynęliśmy jeszcze do uroczej zatoczki, gdzie wskoczyliśmy z maskami do wody, aby poszukać żółwi morskich. Co prawda te cudne stworzenia są dość płochliwe i szybko uciekają pływającym obok nich ludziom, ale udało się pojedyncze sztuki zobaczyć. W drodze powrotnej mogliśmy nawet poprowadzić jacht w zastępstwie Amiego, z czego skrzętnie skorzystała moja córka, która w zasadzie sterowała łodzią przez kilkadziesiąt minut aż do samego portu. Ogólnie wypad jachtem na morze był rewelacyjny!

Kolejnym odwiedzonym przez nas miejscem był Siam Park. O tym miejscu mogę powiedzieć tylko jedno – byłem w wielu aquaparkach w Europie, ale takiego jeszcze nie widziałem! Otwarty w 2008 roku, zbudowany za 52 miliony euro, stylizowany na dalekowschodnie miasteczko wodny park rozrywki to miejsce wręcz fantastyczne. Od razu, od samego wejścia, można dostać po prostu oczopląsu. Ilość zjeżdżalni, rur, basenów i wszystkich możliwych wodnych instalacji jest po prostu niesamowita. Do najbardziej obleganych należą niewątpliwie Tower of Power, czyli zjeżdżalnia w stylu kamikaze. Ma ona prawie 30 metrów wysokości, spada się prawie pionowo w dół, ale nie wpada się od razu do basenu, ale najpierw z wielką prędkością przelatuje się przez przezroczystą rurę biegnącą pośrodku basenu z pływającymi w nim rekinami. Dodatkowa dawka adrenaliny dla wielbicieli mocnych wrażeń!

Jeśli ktoś lubi zjeżdżanie w pontonach lub wielkich pompowanych kołach to w Siam Parku nudził się nie będzie. Dwie wielkie zjeżdżalnie – Volcano i Dragon – oferują niezapomniane emocje. W czteroosobowych pontonach wpada się w wielkie leje, ciemne rury oświetlane lampami stroboskopowymi, a prędkości i wysokości osiągane podczas tych zjazdów zadowolą każdego. Wszędzie słychać tylko jeden wielki wrzask i pisk kolejnych osób znikających w czeluściach tych ogromnych zjeżdżalni.

Oczywiście atrakcji jest o wiele więcej. Można sobie spokojnie popływać pontonem po Tai River, aby na koniec zjechać wprost do wspomnianego basenu z pływającymi rekinami. Można również poskakać po sztucznych falach w Pałacu Fal, gdzie wytwarza się największe na świecie sztuczne fale osiągające nawet 3 metry wysokości. Oczywiście da się tu również posurfować na desce. O atrakcjach dla mniejszych i większych dzieci nawet nie ma co wspominać, bo jest ich mnóstwo. W Siam Parku spędziliśmy cały dzień, w zasadzie prawie od otwarcia do zamknięcia i było nam jeszcze mało, choć byliśmy dość mocno zmęczeni po całym dniu latania od zjeżdżalni do zjeżdżalni. A wchodzących i wychodzących z parku turystów witają i żegnają przesympatyczne foczki!

Podobnie jak opisywane przeze mnie w pierwszej części Aqualand i Jungle Park należą do jednej firmy, tak Siam Park został otwarty przez tę samą instytucję, która w 1972 roku stworzyła największą atrakcję turystyczną na Teneryfie – słynny Loro Parque. Położony w północnej części wyspy, w miejscowości Puerto de la Cruz „Park Papug” to ogromny ogród zoologiczny połączony z parkiem rozrywki. Zajmuje on powierzchnię dwunastu hektarów i mieszka tu kilkaset gatunków zwierząt i ptaków. Samych papug można tu zobaczyć ponad 340 gatunków, bo założyciel ogrodu, Niemiec Wolfgang Kiessling, jest ich wielkim miłośnikiem i od kilkudziesięciu lat zajmuje się on ochroną i rozmnażaniem tych pięknych, kolorowych ptaków. Nie można się więc dziwić, że jednym z najpiękniejszych miejsc w całym parku jest wielka ptaszarnia, gdzie kolorowe ptaki fruwają wolno wśród spacerujących turystów. Zdjęcia można im zrobić dosłownie z odległości kilkunastu centymetrów.

Już od samego wejścia na zwiedzających czekają wszędzie atrakcje. Tuż przed parkiem stoją piękne słonie wystrzyżone z krzewów. Po wejściu na teren parku pierwsze, co rzuca się w oczy to jeziorko z fantastycznie kolorowymi rybami. Zaraz potem jeszcze rodzinne zdjęcie na pamiątkę w towarzystwie wielkich papug i można zaczynać wielkie zwiedzanie. A jest co oglądać! Jako wielki fan ogrodów zoologicznych czułem się w Loro Parque jak dziecko w sklepie z zabawkami – wszystko mi się podobało! Od wielkiego goryla leniwie gryzącego jakieś gałązki, przez niesamowity budynek zwany Planetą Pingwinów, aligatory w terrarium i spokojnie przemieszczające się po wybiegu olbrzymie żółwie, aż po… najpiękniejsze zwierzęta zamieszkujące Loro Parque – dwa tygrysy, z których jeden jest albinosem i jego sierść jest dosłownie biała jak śnieg! Do tych cudownych kotów wracałem podczas pobytu w Loro Parku kilka razy i nie mogłem się napatrzeć na te piękne zwierzęta!

Ale Loro Parque to przede wszystkim bardzo widowiskowe pokazy. Można tu zobaczyć show w wykonaniu delfinów, lwów morskich, ptaków i orek. Szczególnie ten ostatni zasługuje na uwagę, bo zobaczenie w akcji kilkutonowych morskich drapieżników z bliska to wyjątkowa atrakcja! Orki przyjechały na Teneryfę ze słynnego amerykańskiego Sea World w 2006 roku i już doczekały się tam potomstwa, co uznano za wielki sukces parku, bo nie zdarza się to zbyt często. Ogólnie mówiąc – trzeba zobaczyć bez dwóch zdań!

Jednak Teneryfa to nie tylko parki rozrywki, to również mnóstwo atrakcji naturalnych, które można zobaczyć bez problemu organizując sobie całodniową wycieczkę wynajętym samochodem. Zacząć trzeba od wycieczki na górujący nad całą wyspą wulkan Teide. Cała Teneryfa zawdzięcza swoje istnienie temu wulkanowi, bo w końcu to wypływająca z niego przez tysiąclecia lawa uformowała wyspę. Teide (czyli Piekielna Góra) ma 3718 metrów i jest najwyższym szczytem Hiszpanii (dla porównania nasze Rysy mają tylko 2499 metrów po polskiej stronie granicy). Dojazd do wulkanu jest łatwy, prowadzi do niego piękna trasa, a podczas jazdy można podziwiać śliczne formacje skalne i nietypową przyrodę. Na wysokości około 2350 metrów ma swój początek kolejka linowa wiodąca prawie na sam szczyt (na wysokość 3555 metrów). Na pewno warto na górę pojechać i zobaczyć szczyt z bliska, ale należy się uzbroić w cierpliwość (nawet dwie godziny w kolejce!) oraz ciepłe ubranie (gdy na dole jest 35 stopni ciepła, to na górze może być nawet około 10 i silny wiatr). Za to widoki są niezapomniane, bo często zdarza się, że obserwuje się świat znad chmur!

Inną atrakcją jest słynna droga do miejscowości i wąwozu Masca. Wije się ona wysoko w górach, tuż nad głębokimi przepaściami, a bardzo wąskie szlaki komunikacyjne wiodące przez całą trasę niejednej osobie o słabszych nerwach mogą podnieść adrenalinę. Jest to jednak droga bajecznie piękna, którą po prostu trzeba zobaczyć. Widoki są niezapomniane, wrażenia również, a zrobione podczas tej wycieczki fotografie są świetną pamiątką z pobytu na Teneryfie.

Zaraz potem trafiamy do miejscowości Los Gigantes, która swoją nazwę wzięła od Acantilados de los Gigantem, czyli Klifów Olbrzymów. Sięgające momentami nawet 600 metrów wysokości ogromne pionowe ściany możemy obejrzeć zarówno z lądu z licznych tarasów widokowych, jak i z morza wsiadając na jeden z licznych stateczków pływających dookoła z miejscowego portu. Sama nazwa robi już wrażenie, więc zobaczyć z bliska ten cud natury (pionowe skały powstały podczas spadania lawy do morza przy okazji jednej z erupcji wulkanu) po prostu należy podczas pobytu na wyspie.

Warto zajrzeć również do pobliskiej miejscowości Icod de Los Vinos, gdzie znajduje się botaniczny pomnik przyrody, znak rozpoznawczy Teneryfy – Drago Milenario, czyli Smocze Drzewo. Ten gatunek draceny jest niezwykle rzadki i występuje w zasadzie jedynie na Wyspach Kanaryjskich, a egzemplarz, który możemy podziwiać na Teneryfie liczy sobie ponoć nawet trzy tysiące lat (choć niektóre źródła podają, że „jedynie” 600 lat). Pień drzewa ma 6 metrów średnicy i tworzą go liczne wiązki poplątanych ze sobą mniejszych pni. Ciekawostką jest fakt, że żywica tego drzewa w kontakcie z tlenem czerwienieje, co miejscowi nazywają „smoczą krwią”.

Na koniec jeszcze jedno ciekawe miejsce na Teneryfie, mały park zoologiczny o nazwie Monkey Park. Nie jest to może najbardziej znane miejsce na wyspie, ale warto je odwiedzić, szczególnie, gdy ma się dzieci. Można tam bowiem w specjalnie do tego stworzonych strefach obcować ze zwierzętami. Można je karmić, dotykać i głaskać, a kto z nas ma na co dzień możliwość wzięcia na ramię lemura, nakarmić wielką kolorową papugę czy dotknąć wielkiego żółwia afrykańskiego? Jak sama nazwa parku wskazuje, znajduje się tam również wiele gatunków małp, które również można karmić przez kraty klatek. Zabawa przednia!

Reasumując – Teneryfa to wyspa ogromnych możliwości na fantastyczny rodzinny wypoczynek. Turyści, którzy jeżdżą tam od lat wciąż powtarzają, że przy każdej kolejnej wizycie odkrywają nowe atrakcje i miejsca do zobaczenia i jest to niewątpliwie prawdą, bo wyspa się wciąż rozwija i proponuje coś nowego. W połączeniu z niemal pewną słoneczną pogodą i wysokimi temperaturami wyłania nam się obraz idealnego miejsca na urlop. Zapraszam i życzę wszystkim świetnych wakacji!

PS. A żeby nikt nie mówił, że ani słowa o pokerze – na Teneryfie nie ma problemu z grą, bo są dwa kasyna, w których regularnie organizowane są turnieje z wpisowym od 100 do 300€. Można więc dorobić na wakacjach 🙂

Poprzedni artykułPoker Hall of Fame – Kto powinien dołączyć w tym roku?
Następny artykułKolejni pokerzyści pomagają Paulowi Phua

19 KOMENTARZE

  1. Hej Jack możesz podać namiar na hotel i biuro z którym jechałeś bo za tydzień mam zamiar wybrać się z rodziną i chciałbym odwiedzić miejsca które opisałeś. Z góry dzięki i życzę samych AA najlepiej black:-)

  2. Moja żona zakochana w kanarach , na teneryfie byłem w 98r , fajnie było pooglądać foty i chętnie tam pojade jeszcze raz . Jak możesz JD to wrzuć na priva namiary na to biuro , kto wie może w przyszłym roku . Polecam fuerte , białe piaski plaże jak okiem sięgną , typowo na leżakowanie i gwarancja ze lezak obok jest przynajmniej 100m dalej 🙂

  3. Przyjrzałem się zdjęciom jeszcze raz i faktycznie pochodzą z różnych okresów. Na niektórych jakiś taki bardziej łysy jesteś;) Fajny wpis, a zdjęcia rewelacja.Wyjazdy organizujesz sam czy przez biuro podróży?

    • Mam jedno sprawdzone zaprzyjaźnione biuro podróży, z którym wyjeżdżam już od kilku lat w różne miejsca świata. W razie czego służę namiarami na priv 🙂

      Co do zdjęć – to jest tylko maluteńki wycinek fotografii, które zrobiłem, bo mam ich z samej Teneryfy około półtora tysiąca. Ale tam fajne zdjęcia robi się w zasadzie na każdym kroku.

  4. to już wiem gdzie trzeba się wybrać w przyszłym roku na wakacje 🙂

    Jak z pogodą, cały rok super? Czy któreś miesiące lepiej omijać?

    • Na Teneryfie nawet zimą jest w miarę ciepło, to w końcu zachodnie wybrzeże Afryki, więc temperatura nie spada poniżej 15 stopni. Ale najlepiej oczywiście polecieć od maja do września, wtedy pogoda jest najlepsza, a upały sięgają nawet 40 stopni.

  5. Albo mam Dejavu, albo niektore focie widzialem na wpisie z poprzednich wakacji, ku zaskoczeniu wpisu znalezc nie moge, aczkolwiek uwage do detali mam calkiem spora. Nie nudzi cie smiganie po tym samym Zoo co roku?

    • Mogłeś gdzieś widzieć, bo to są zdjęcia z kilku moich wyjazdów na Teneryfę. I wierz mi, że niektóre miejsca nie mają prawa się znudzić, bo tam i tak co roku jest coś nowego do zobaczenia. W takim Siam Parku co roku otwierają kolejne wielkie zjeżdżalnie, w ogrodach zoologicznych dochodzą nowe zwierzęta lub nowe pokazy, cały czas się rozwijają.

    • Jest kilka opcji cenowych, ale najprostsza z nich to 50€ od osoby za kilkugodzinny rejs. Ale można sobie np. wynająć cały jacht dla siebie, zamówić homara i szampana i wtedy będzie to kosztować 600€ 🙂

  6. JD więcej pokera! 🙂

    Grałem w kilku turkach w kasynie, przy którym stałeś – POLECAM! Poziom fantastyczny 😉 starsze panie z anglii, pijani niemcy oraz uprawiającego na szeroką skalę radosnego pokera hiszpanie.

    Co do samej Teneryfy to podziwiam, że miałeś takie zacięcie by te wszystkie atrakcje w jeden wyjazd zaliczyć! Jest tego na tej wyspie jeszcze sporo, nie sposób wszystkiego w 2 tygodnie zobaczyć, ale brawo za podjęcie próby 😉 W każdym razie również polecam, jestem od lat bywalcem kanarów chociaż osobiście wolę gran canarię. Uzupełniając twój wpis, to zobaczyć warto, a nawet trzeba: la orotave i la lagunę ma się uczucie przeniesienia w czasy kolumba, a przyrodniczo to na przeciwnym końcu do maski jest (za stolicą) Anaga moje ostatnie „odkrycie” z teneryfy. To tyle, GL i do zobaczenia przy stołach 🙂

    • To nie są zdjęcia z jednych wakacji, nie dałbym rady wszystkiego zobaczyć w tak krótkim czasie. Dzięki za kolejne podpowiedzi, mam nadzieję jeszcze w tym roku polecieć znowu na Teneryfę, to wtedy z pewnością zobaczę te miejsca 🙂

  7. ciekawe czy ktoś przeczytał,,,, dla mnie nawet same zdjęcia to za dużo !

    Było coś oprzesłuchaniu u kapicy? bo nie chce mi sie szukać…

  8. Rewelacyjny wpis i piękne zdjęcia, w szczególności te z papugami. Widzę, że niektóre koszulki mają odpowiedni, diabelski herb 🙂 Oby naszemu MU w tym sezonie poszło o wiele lepiej. LVG wydaje się być trafionym wyborem na co najmniej kilka najbliższych lat. I jedno pytanie, czy lemur na zdjęciu to Król Julian? No i co z Pingwinami? 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.