Tak zaczyna się przygoda

16

Udało się! 🙂

Co prawda, gdy zaczynałem przygodę z pokerem sześć lat temu sądziłem. że odwiedzę Vegas najpóźniej w wakacje po 21 urodzinach. Teraz mam 24 lata, ale tak czy inaczej cel został osiągnięty.

Ostatni tydzień pobytu w Polsce był dla mnie męczącym okresem. Z jednej strony byłem już bardzo podekscytowany zbliżającym się wylotem, a z drugiej musiałem się mocno sprężyć żeby pozałatwiać sprawy związane ze studiami, bo głupio by było gdyby wylot do Vegas odbił mi się czkawką w postaci powtarzania roku. Na szczęście część przedmiotów udało mi się zaliczyć, a część poprzekładać, za co wszystkim serdecznie dziękuję :).

To jednak nie wszystko, bo po powrocie będę mieszkać w nowym miejscu, więc czekała mnie jeszcze wątpliwa przyjemność w postaci pakowania wszystkich rzeczy z mieszkania i wywożenia do garażu rodziców. Żeby ten blog spełnił także rolę edukacyjną dodam: nigdy tak nie róbcie! Wylot na miesiąc na drugi koniec świata dostarcza wystarczająco dużo emocji i lepiej unikać dodatkowych wrażeń. Skończyło się tak, że od środy śpię średnio po 5-6 godzin dziennie, bo albo musiałem wstać wcześnie żeby się uczyć/ dokończyć pakowanie, albo jak już chciałem odespać poprzednią noc to kończyło się to protestem mojego organizmu, przyzwyczajonego do chodzenia spać o 4 rano i kilkugodzinnym przewracaniem z boku na bok Żeby było weselej to pierwsza noc w Vegas nie poprawiła tych statystyk, ale o tym za chwilę.

We wtorek wstałem o 6 rano, a o 9:40 siedziałem już w samolocie, który miał mnie „dolecieć”? 🙂 do Zurichu.Czekając na samolot:

Dwie godziny lotu, później przesiadka do Chicago i mój pierwszy raz z Airbusem. Wygoda, wygoda i jeszcze raz wygoda. To tak jakby porównywać luksusowy apartament z hostelem. Sporo miejsca, każdy ma swój ekran ze sporą ilością filmów do wyboru (obejrzałem Untouchables i zdecydowanie polecam). Co chwila stewardessy podają jakieś jedzenie, co chwila ktoś proponuje coś do picia, można się przejść.

W Chicago kompletnie już wymęczony, musiałem odbyć krótką rozmowę z urzędnikiem imigracyjnym. W kolejce poznałem dwóch chłopaków z Litwy, którzy przylecieli do pracy. Jeden z nich stwierdził, że jest podekscytowany podróżą i tylko dlatego jeszcze stoi na nogach, ale chyba wszyscy czuli to samo, więc kiedy przyszła kolej na mnie, ledwo żywy podszedłem do okienka starając się przygotować odpowiedzi po angielsku na możliwe pytania, a z uwagi na stan mojego umysłu nie było to łatwe zadanie. Wyobraźcie sobie, w jaką konsternację wpadłem, gdy po paru chwilach przyglądania się mojemu paszportowi, urzędnik zapytał: A po co Witek lecisz do Las Vegas? No i cały misterny plan w pizdu. Wiedziałem, że coś w jego pytaniu było nie tak, ale co…? Pewnie trwało to parę sekund, ale wydawało się być wiecznością. Aaaaa! on zapytał po Polsku 🙂 i nagle wszystko wydało się łatwiejsze. Pogadaliśmy chwilę i przybił pieczątkę pozwalającą mi na pobyt do grudnia.

Później czekał mnie jeszcze lot do Vegas, ale niestety znowu małym samolotem. podczas czterogodzinnego lotu dostałem herbatę i nic do jedzenia (na szczęście miałem kanapki:). Oczywiście jaka cena takie usługi, ale fajnie by było wiedzieć czy muszę kupić 0,5 litrowy napój za 20zł w strefie bezcłowej :). Widok z okna samolotu był niesamowity. Tak jak podczas poprzednich lotów, poza momentami lądowania i startu, widać było jedynie chmury, tak tutaj przez prawie trzy godziny mogłem obserwować bezkres równin i gór skalistych. A wszystko to w świetle zachodzącego słońca, które dzięki podróży na przekór strefom czasowym, długo nie chciało pogodzić się z nastaniem nocy. Zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie. Tyle przestrzeni i żadnego żywego ducha. Drogi na których przez dziesiątki kilometrów nie ma ani jednego samochodu. Pstrykałem zdjęcia, gdy mijaliśmy wielki kanion, a później okazało się, że mijamy coś takiego co parę minut i w końcu teraz już nie wiem co widziałem :), więc koniecznie będę się musiał wybrać na wycieczkę.

W samolocie po raz pierwszy doświadczyłem amerykańskiej osobowości, gdy na oko 40 letnia babka siedząca koło przejścia, zaczepiała na przemian rozmową, chyba z sześć osób i w sumie nikomu to nie przeszkadzało, łącznie ze mną, bo przynajmniej ułatwiało mi decyzję, czy nie spróbować zasnąć (nie za bardzo wychodzi mi spanie w jakichkolwiek środkach komunikacji i samolot niestety nie stanowi wyjątku, bo pomimo kompletnego wyczerpania zdrzemnąłem się może przez godzinę lecąc Airbusem).

Wylądowałem w Vegas o 20 lokalnego czasu, czyli 4 rano Polskiego. Ogarnąłem autobus, który zawiózł mnie pod Golden Nugget , trochę drogo bo 9$ , ale nie miałem już siły na szukanie (dzisiaj ogarnąłem miesięczny za 65$, który zawiózł by mnie prawie pod sam hostel). Z Golden nugget przespacerowałem się jakieś 1,5 kilometra do hostelu i niestety moja „lekka i pojemna walizka” made in china, z kompasem, tego nie ogarnęła. Najpierw padły kółka a pod samym hostelem rączka. No nic, będę miał wesoły powrót :).

Była 22, zaniosłem walizkę do mikro 6 osobowego pokoju i trochę się przeraziłem bo nawet nie było klimy (w opisie miała być) i moją pierwszą myślą po wstępnych oględzinach było: wytrzymam pięć dni i uciekam do hotelu! Wykąpałem się i od razu poczułem się lepiej, przyszedł jakiś roommate i się pyta czy lecę z nimi na miasto. Pomimo kompletnego zmęczenia stwierdziłem, że to dobry pomysł, bo nie czułem się tam komfortowo, a w takich miejscach pomaga zazwyczaj sympatyczny klimat, o który byłoby ciężko jeżeli bym z nimi nawet na chwilę nie wyszedł. W dodatku byłem strasznie głodny, więc kupiłem redbulla i coś w rodzaju mieszanki studenckiej, a później ruszyłem z nimi. Było nas łącznie z 15 osób i poszliśmy do jakiegoś pabo klubu przypominającego trochę warszawski Harlem (trochę syfiasto i z wyjściem na powietrze. Wjazd 5$ i piwo za 25 centów. Wypiłem dwa piwa i o 1:30 się urwałem z planem pójścia spać o 2 i pobudki o 10. A impreza? Trochę jakichś dubstepów, trochę elektro trochę rapu. Nie szczególnie mój klimat. Ciekawe było to, że co chwilę waliło zielskiem. Rozmawiałem z jednym kolesiem z Kanady i właśnie się śmiał, że amerykanie są dziwni bo za palenie, albo nawet gdy wyjdzie we krwi, idą do więzienia, a palą wszędzie i jeszcze płacą za gram 30-50$. Dziewczyny niezbyt wybitne. Sporo 100+ i szczególnie utkwił mi w pamięci widok jednej takiej w baaardzo krótkiej obcisłej miniówie tańczącej z kolesiem i pokazującej przy tym wszystkim majtki yyyy… :/ Trudno powiedzieć coś o samych Amerykanach bo sporą część turystów w Vegas stanowią zagranicznicy, ale pewnie po miesiącu będę już mógł wysnuć jakieś wnioski. Na pewno wszyscy ludzie z hostelu są bardzo sympatyczni i towarzyscy, więc powinno być spoko. Chyba mieszkam z Kanadyjczykami, ale wróciłem wcześniej, więc jak teraz wstałem to nie wiem kto jeszcze jest ze mną w pokoju (dzięki zatyczkom do uszu nawet nie wiem o której wrócili:).

Niestety padłem ofiarą jet lagu, bo poszedłem spać o drugiej, a o 6:30 (czyli 15:30 polskiego czasu) już nie nie mogłem spać, więc wstałem i wyszedłem z pokoju zabierając ze sobą laptopa coby napisać bloga, nie budząc przy tym współlokatorów. Pomieszczenia hostelowe otwierają dopiero od 8, a że jestem na pustyni to pisanie na dworze wydało się być niebezpieczne dla laptopa (dużo latającego pyłu osiadającego na klawiaturze dało mi do myślenia). Poszedłem na spacer:

wróciłem o 8:30 i usiadłem do dalszego pisania. Teraz jest 10:30 i właśnie kończę pisać. Pomimo, że muszę być niewyspany to czuje się zadziwiająco wypoczęty, a wyjście wczoraj na imprezę okazało się być strzałem w dziesiątkę bo nie czuje się już w tym miejscu obco 🙂 i mam zajebiste samopoczucie. O 12 (21pl) uciekam na mój pierwszy turniej w Vegas. Na ruszt idzie 240$ limit omaha hilo/ stud hilo. Trzymajcie kciuki!

Następnym razem więcej zdjęć, bo wczoraj nie zabrałem ze sobą telefonu na tę imprezę.

Pozdrowienia z hostelu cat w Las Vegas! 😉

Loczek

Poprzedni artykułWSOP 2012 – John Monnette wygrywa, dwa stoły finałowe
Następny artykułNew.

16 KOMENTARZE

  1. A w ogóle to chciałem zabrać się za pisanie bloga i okazało się, że zgubiłem gdzieś kabel do podłączenia telefonu do laptopa i nie mam jak zgrać zdjęć. Jakieś pomysły? Zamierzam dzisiaj poszukać, ale wydaje mi się, że nokia nie jest zbyt popularnym telefonem tutaj. Zastanawiałem się jeszcze nad bluetoothem podłączanym do laptopa. jakieś inne pomysły? Na razie przełożę pisanie, aż ogarnę ten kabel, ale jeśli do jutra nie rozwiążę problemu to zrobię update bez zdjęć. A ogólnie to wszystko spoko 🙂

  2. Zapowiada się ciekawie 😉 Sam bym się chętnie wybrał do USA w celach czysto turystycznych więc chętnie poczytam jeszcze 😉 Btw. Masz może jakiegoś twittera albo coś innego gdzie będziesz wrzucał jakieś updatet’y ze stołów na bieżąco? Czy tylko na blogu? 😉

    • Updateów nie będę wrzucał bo i tak na czas wyjazdu usunąłem sobie z telefonu opcje połączenia z internetem (20pln za 1 mg transferu), a w kasynach zazwyczaj nie ma darmowego wifi. No i nie mam twittera, ale to w sumie najmniejszy problem 🙂

  3. sam się wybrałeś? nice.. czekam na następny wpis bo wyobraźnia działa jak się to czyta. GL 🙂

  4. hahaha Blasco, bez kitu… Myślałem, że to artykuł o Puyolu.

    Puyol kontuzjowany, na Euro nie zagra, ale po Las Vegas się buja.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.