Szpital Grochowski i jego korytarze

49

Pierwszy dzień w szpitalu. Okazało się, że miałem farta – trafiłem do sali dwuosobowej. Super, tłoku nie ma a i ciszej jakoś. Niestety współtowarzysz okazał się gościem niezbyt dbającym o higienę, przy czym słowo niezbyt jest słowem nad wyraz delikatnym. Kolejny fart – jutro miał zostać wypisany.

Godzina 10.00 – przychodzą lekarze i od razu zadają pytanie Kim ja jestem w tym PEKAE-sie, gdyż od rana idą faksy z adnotacjami o oddanej krwi. Jest wczesna pora a już ponad 50 osób oddało dla mnie krew. W tym miejscu ukłony dla mojego szefa z PEKAES S.A. oraz dla Doti, która rozkręciła akcję oddawania krwi na dobre. O godzinie 11.30 przyjeżdża pierwsze 500 ml krwi, grupy BRh- i zaczynamy przetaczanie. Mija godzina, krew sobie spłynęła, pobierają próbkę do badania i po kolejnym upływie czasu przychodzą z informacjami, że wyniki ani drgnęły. Ponownie się pytają, czy nie pluję krwią itd., itd. Oczywiście twardo się wypieram. Okazuje się również, że jest ogromny problem z moją grupą krwi i na razie muszę czekać na kolejną dawkę.

Godzina 16.30 – sytuacja się powtarza. Jest krew, jest przetaczanie, jest ponowne badanie i ponownie wyniki ani drgną. Widzę lekkie zaniepokojenie na twarzy lekarzy. Nie ma to jak kompletnie nie wiedzieć gdzie znika krew. Zapowiadają mi potężny zestaw badań na dzień następny.

Dzień drugi w szpitalu rozpoczyna się standardowo – pistolet do głowy, temperaturka, pobranie krwi. Jest jednak coś co odróżniło ten dzień od dnia pierwszego. Zabronili mi jeść czegokolwiek. O godzinie 9.00 przychodzi pielęgniarka, która zabiera mnie na pierwsze z badań – gastroskopię. To badanie zniosłem tragicznie. Nie dość, że wsadzali mi grubą rurkę w przełyk to jeszcze w ogóle nie zamierzali ze mną współpracować. Łzy samoczynnie płynęły mi po twarzy, ale lekarze nabijali się, że doprowadzają mnie do płaczu. Lekko nie było i do dziś uważam gastroskopię za jedno z najgorszych badań. Jedyny plus tego badania to to, że wyniki okazały się dobre. Górne drogi pokarmowe miałem czyste i lekarze w dalszym ciągu nie wiedzieli nic. Dalej nie potrafili odpowiedzieć na pytanie, gdzie znika krew.

Po południu jednak wszystko stało się jasne. Zabrali mnie na badanie USG całego ciała. Tu do końca zabili moją wrażliwość. Analogicznie do aktualnej reklamy Sprite – pragnienie nie ma szans co chłopak pogrywa w karty z trzema staruszkami ja przegrałem tą walkę bez wykładania kart. W gabinecie przywitały mnie 3 naprawdę wiekowe już Panie i kazały rozebrać się do naga. Chciałem choć flopa zobaczyć, ale nie dały mi tej szansy. Zaczęło się badanie, które trwało i trwało a one co chwilę wzywały nowych lekarzy. Już wtedy wiedziałem, że dobrze to nie jest i że chyba w końcu znaleźli coś co pozwoli wytłumaczyć moje słabe wyniki krwi. Okazało się, że znaleźli ogromnego guza, który pochłaniał całą wpompowywaną we mnie krew. Pozwolili mi się w końcu ubrać i kazali udać się do sali z informacją, że zaraz przyjdzie lekarz. Posłusznie wykonałem ich polecenie.

Lekarz przyszedł po jakiś 30 minutach tylko po to, aby powiedzieć mi, że muszą wykonać jeszcze jedno badanie, że mam nic nie jeść, że jutro z samego rana pielęgniarka zrobi mi lewatywę i zaprowadzi na kolonoskopię. Kolonoskopia to siostra gastroskopii, tylko, że rurkę wkładają w odbyt i badają dolny fragment układu pokarmowego. Badanie równie nieprzyjemne, ale robione pod częściowym znieczuleniem, więc przy gastroskopii to pikuś. W trakcie tego badania pobrali mi wycinek guza do analizy oraz pobrali liczne polipy, które uwidoczniły się w jelicie podczas badania. Kazali czekać na wyniki.

Poinformowano mnie również, że dalej mam nic nie jeść, gdyż o godzinie 12.00 miałem pojechać na tomografię komputerową. Tomografii nie robili na miejscu, tylko dawali zlecenie prywatnej przychodni na jej wykonanie. Miałem więc „przyjemność” przejechać się ulicami Warszawy siedząc w środku karetki. Dojechałem w końcu na miejsce, poczekałem z godzinę, po czym zostałem wezwany na badanie. I tu kolejny bad beat. Położyłem się wygodnie na maszynie, która wciągnęła mnie do środka i … zgasła. Okazało się, że nastąpiła awaria i zapraszają mnie na powtórkę badania w dniu następnym. Szczerze miałem już wszystkiego dojść.

W dniu następnym badanie odbyło się już bez problemów i po upływie 2 godzin do pokoju przyszedł ordynator oddziału wraz z lekarzem prowadzącym. Poproszono mojego współtowarzysza z pokoju o opuszczenie sali po czym w obecności mojej żony przekazano mi diagnozę:

NOWOTWÓR JELITA GRUBEGO z przerzutami na płuca, wątrobę i węzły chłonne.

Dalsze leczenie: konieczność natychmiastowej operacji w Centrum Onkologii na warszawskim Ursynowie.

Lekarze wyszli, zaś w sali nastąpiła około 10-minutowa totalna cisza. Jestem za nią niezmiernie wdzięczny żonie, której nerwy puściły dopiero w domu. Ta wiadomość uderzyła we mnie bardzo, choć od razu starałem się ją przyjąć „na klatę”. Wiedziałem jedno – czekała mnie zmiana szpitala i rozpoczęcie walki z zidentyfikowanym już przeciwnikiem.

Jak trafiłem na Ursynów, jak mnie kroili i jakie miałem przejścia z pielęgniarkami postaram się opisać w kolejnym odcinku.

Poprzedni artykułNajsilniejsi w pokerowym świecie – Część I
Następny artykułPokerStars EPT Vilamoura 2010 – Obywatel nadal walczy

49 KOMENTARZE

  1. Witam,

    Ja również prosiłbym o maila do Mipiego. Myslę, że metoda wizualizacji w walce z rakiem + aktywne spędzanie czasu w przerwie między leczeniem może zadziałać.

    Aktywne spędzanie czasu – mam na myśli robienie nowych rzeczy o ile czas i możliwości ciała pozwalają np. to może byc skok ze spadochronu, postrzelanie na strzelnicy, chodzenie na rózne koncerty, go-carty.. cokolwiek co zapewni nowe pozytywne wrażenia. Ta aktywność pomaga w leczeniu i jest to udowodnione naukowo.

    Mindset to podstawa!

    Tyle w skrócie, prosiłbym o maila, jakiś kontakt.

    Pozdrawiam

  2. Masz rację Obv podałem taką cenę gdyż ta znajoma tyle płaciła a wiadomo że każdy na czymś chce zarobić.Leczenie w PL jest na niższym poziomie niż to jest w Rumuni.Jesteśmy dosłowanie na samym końcu łańcuszka.Ale i tak się będe upierał przy swoim stwierdzeniu że czynnikiem ważnym o ile nie najważniejszym jest pozytywne myslenie!!!!!!!!!!!!!!!!Nie można dać się złamać.Ja przeleżałem ogólnie w szzpitalach 2 latka i gdyby nie moja determinacja i upartość reż niewiem co by dzisiaj ze mną było.U nas w PL najnowocześniejszą metodą leczenia nowotworów jest chemioterapia niestandardowa a w większosci krajów Uni takie leczeniem jest podstawowym.A metody już takie na światowym poziomie mogą jedynie zaoferować jedynie kliniki w Zurychu,gdzie leczą ludzi naprawde z zawansowanymi nowotworami i to z powodzeniem.Także Mipi głowa i wierzę ze na pewno się uda!!!!!!!!!!!!!!!!!Pzdr

  3. Z tą korupcją w szpitalach też bym nie przesadzał…Co do leczenia korzeniami za $15k/miesiąc to jednak lekka przesada. Mogę po te same korzenie latać za 10k miesięcznie i wciąż bym czuł sie oszustem. Problem z większością niekonwencjonalnej medycyny polega na tym, że łatwo jest ludzi nabijać w butelkę. Trzymam kciuki za Ciebie Mipi, walcz do końca!Jednak zalecam tez trochę trzeźwości w wyborze leków i metod leczenia, zwłaszcza komentującym. Lepiej rozejrzyjcie się za nowymi metodami leczenia – nanomagnesy, terapie genowe itp. Nawet jeśli w Polsce mamy średniowiecze i naświetlania jako jedyny lek, to jest XXI wiek i medycyna na świecie idzie do przodu.Czytałem niedawno raporty, że wyleczalność nowotworów ma w Polsce jeden z najniższych poziomów, w porównaniu z innymi krajami. Reformy w kraju stoją odłogiem, edukacja jest fatalna, polityka do bani i wiele takich czynników wpływa na ten fatalny wynik w leczeniu raka. Za to sky is the limit, i poza granicami warto zainwestować pieniądze w dobrą, poważną medycynę.pozdrawiam. So obv

  4. portfel się znalazł… a właściwie się nawet nie zgubił byłcały czas w domu – tylko ja myślałęm, że zgubiłem…

  5. dziś zgubiłem porfel z wszystkimi dokumentami kartami i kasą… Czytam ten blog i sobie myślę – jakie to ma znaczenie…

    Wytrwałości w tym całym leczeniu. Blog czyta się jak dobrą książkę – szkoda tylko, że pisany jest na faktach…

  6. Od ponad dwóch lat leczę córkę w polskim szpitalu i nigdy nie musiałam dawać nikomu w łape, ani ordynatorowi który przyjął ją na oddział tydzień po tym jak się do niego zgłosiliśmy ani lekarzom, którzy przeprowadzali jej operacje. Czasem lepiej nie pisać nic, a nie jechać po wszystkich do okoła – szczególnie, że niczemu to nie służy.

  7. Zgadza się tylko to jest 15tyś$ .W sumie też nie jest to wygórowana cena za życie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  8. teoretycznie jakby leczenie kosztowało 15 tys miesiecznie to chyba nie byłby wielki problem. kazdy z nas costam zarabia i gdy bedzie taka potrzeba to mozna robic zrzute 5-10% dziennego zarobku. trzymaj sie

  9. Czytam blog Mipiego,chłopak ma ogromny problem.Tak jak wspomniał Benefactor jedyna nadzieja w leczniu niekonwekcjonalnym.Dla mojej znajomej przywozili specjalne korzenie w dzienej zalewie.To faktycznie niemałe koszty.Mówiła że taki zestaw starcza na niecały miesiąc kuracji a koszta również niemałe bo 15tyś$,ale musisz próbować wszystkiego.Podałem taki temat Tajlandia,Chiny,Japnia w tamtych krajach medycyna niekonwekocjonalna leczy ludzi od tysięcy lat.Nam się wydaje że jakieś nalewki czy korzenie czy wypicie czegoś paskudnego jest nierealne,ale dla osoby walczącej o życie każda NOWA metoda jest jakimś zapalnikiem że jeszcze jest szansa.Wiadomo nadzieja umiera ostatnia i również nad tym dużo pracuj!!!!!!!Myśl tylko pozytywnie a pałeczka będzie po Twijej stronie.Nie znam Ciebie,ale obyś tę rozgrywkę zapisał i wyszedł na +.To strategia jak przeciwnik wyczuje że to on rozdaje karty to niebędzie lekko a jeśli Ty postawisz na swoim to są ogromne szanse na powrót do zdrowia.Czego Ci życzę z całego serca.Pzdr :ps:pracuj nad psychiką a będziesz górą!!!!!!!!!!!!!!!

  10. Trzymaj sie Mipi. Pare miesiecy temu tez mialem robiona gastroskopie,mimo uplywu czasu od razu zrobilo mi sie niedobrze jak o tym przeczytalem w powyzszym tekscie. Badanie naprawde nieprzyjemne, szarpie, lzy leca a lekarze sobie zartuja w najlepsze.

  11. Powtarzam swoją prośbę o maila do Mipiego.Pisałem na maila podanego w apelu odnośnie wpłat na moneybookers.“[email protected]”Nie wiem czy to właściwy. Chciałbym mu zaoferować swoją pomoc.Dajcie mi jakieś namiary do niego bo nie wiem czy On przeczytał moją propozycję.Mipi odezwij się.

  12. Twoje blogi Mipi są – pomimo ciężkiego tematu – tak pełne kolorytu, że czyta się jak najlepszą powieść. Jestem z Tobą całym sercem chłopaku!!

  13. Ostatnio też byłem na badaniu u Chirurga (badanie na palec w dupe:/) i również była przy tym wiekowa pielegniarka i beke ze mnie krecili – wiem mniej więcej jak sie musiałeś czuć :>

  14. Sam miałem raka w wieku 18 lat (super prezent na 18urodziny) naszczescie niezlosliwego. ale wiem przez co przechodzisz. 3maj sie powodzenia nigdy nieusiedlismy razem do stolu ale mam nadizjee e przyjdzie na to jeszce czas.

  15. Trzymaj się! Dasz radę!

    Każdy z NAS o tym WIE!

    Z tymi łapówkami to nie jest tak kolorowo…

    niektórzy nie mają żeby dać..

    Ludzie tak nauczyli i teraz nic nie załatwisz bez łapówki. Mohery od razu z koperta wbijają nawet jak ich boli tylko gardło. A po co jest NFZ? po co są te wszystkie składki…

    Bierze tylko zwykły doktorek, który “myśli” że jest kimś, a jak nie dasz to traktuję Cie jak “powietrze”.

    W szpitalu spędziłem w ciągu 1 roku prawie 8 miesięcy. Przewijałem się przez ten czas między kilkoma placowkami. Najlepsze są Kliniki. bez porównania. Pielęgniarki i salowe są milsze i wkładają więcej serca w swoją pracę. Docenci i Profesorowie, którzy nie upominają się o takową. Mają swoje gabinety prywatne. Fachowa porada i opieka na swoim wydziale gwarantowana. Do tego ładne studentki.

  16. Galo niestety ma racje. Mój ojciec walczył z rakiem 6 lat. Zwiedziłem przez ten czas mnóstwo oddziałów onkologicznych i zawsze ordynator wziął w łape pomimo tego że wiedział że mój ojciec już nie ma żadnych szans.A z drugiej strony wkur..ło mnie to że ludzie sami dają. Mipi szukaj ratunku w medycynie niekonwencjonalnej,w twoim stanie leczenie konwencjonalne tylko szybko wpier..li Cię do grobu, zresztą co Ci będę o tym pisał na pewno masz obcykane te wszystkie tematy.Jak to się mówi nadzieja umiera ostatnie.Dasz radę.

  17. ach no i oczywiscie jesli chce sie miec operacje przeprowadzona u najlepszego chirurga to tak samo nalezy ordynatorowi sypac

  18. tak dla informacji,jesli chce sie miec w szpitalu lepsze traktowanie,mniej czekania na rozne badania,sale dobra to po prstu daje sie w lape ordynatorowi oddzialu

  19. Piszesz świetnie, moje zdanie jest takie że Bóg zawsze chce zabrac do siebie najlepszych, żeby nie musieli się męczyc na tym kurewskim ziemskim padole, dlatego zrób mu na złość i zostań, tym bardziej że masz dla kogo żyć…trzymam mocno kciuki, nie znam Cię osobiście ale wiem że jesteś super facet, gl trzymaj się.

  20. Wlasnie, zapomnialem! Muscletx ma calkowita racje, komentarz angielski pod (a wlasciwie obok :/) Waszym jest bledem, bledem i jeszcze raz bledem. Na pewno sie to da jakos wykasowac (vide – Eurosport), meczcie osoby odpowiedzialne za to, zeby to zmienic. To jest naprawde mdle.:(

    Czy mi sie wydaje, czy kiedy komentowal Marcin Grzywacz nie bylo komentarza angielskiego? Czasem gracze rzucali jakeis teksty, ktore on tlumaczyl, ale to naturalne…

  21. lepiej niz poprzedni gość to tak, ale komentarze angielski i Wasz nieraz sie nakładają i odbiór staje się malo wyrazny, z koleji jak nie mówicie naraz to gre komentują 4 osoby- komentarz angielski jest głośny i wyraźny i dla większości pewnie zrozumiały, pewnie nie macie na to wpływu, ale strasznie to denerwujące. ogólnie jest ok

  22. Ja tam slysze teraz dwoch komentujacych facetow. Jeden jest troche pewniejszy w glosie i czesciej sie odzywa, drugi jest cichy i – co mi lekko przeszkadza – nieco sepleni.

    Ogolnie jednak plus,

    MN

  23. A to nie bylo na zywo JD? :). To wyobraz sobie stresik jak masz komentowac na zywo na Eurosport w piatek wieczorem w najwiekszej ogladalnosci… 🙂

  24. Miałem przyjemność jak zawsze oglądać pokera na sportklub.

    Moje wrażenia: – nareszcie człowiek-komentator, który widzi akcję w tempie i prowadzi szybką analizę ( brawo) – słownictwo angielskie typowo pokerowe dla mnie bomba ( rodzina nie rozumie co to są “kontaktory, drawy, drzewka, stack itp ) ..od czasu do czasu proszę o polskie odpowiedniki, – debiut rewelacyjny ( Pani Agnieszka sympatyczny choć pokerowo cieniutki dodatek )

    pozdrawiam i niecierpliwie czekam na jeszcze.

  25. To jest oszolom z malym wackiem i tylko za posrednictwem internetu moze wyleczyc kompleksy bo z takim charatkterem za mlodu pewnie codziennie z podworka wrcal obity…

  26. Daniz po prostu jest obdarzony bardzo duzym poczuciem humoru … A ze lubi JD to musi zawsze byc obecny i komentowac ulubionego bloga…

  27. Dzisiaj było tylko Poker Superstars III Superseries. Extra obsada. Niestety Jack Daniels to tam nie komentował. Co do tych 4,5 godziny to przesadziłeś. Sportklub montuje to w 1,5 godzinnych odcinkach.

  28. Ja miałem przyjemność ogladac ten program (n w pracy 😉 ). Zaczał sie o 13.15 i trwał jakos z 1,5 godziny. Po początku w którym mało się odzywałeś z kolejnym minutami nabierales pewnosci siebie i pokazales ze Sportklub zrobil krok do przodu. Pierwszy raz odczułem ze komentator pokera zna sie na tym i wie o czym mowi (poprzedni komentator sprawiał zupelnie odmienne wrazenie). Ale pewnie komentujac u boku Agnieszki Rylik musi byc latwiej 😉 Czy w kolejnych odcinkach programu rowniez bedzie mozna uslyszec twoj komentarz?

  29. jak nie macie programu to kombinować kombinować:) może inna kablówka… Na zachęte powiem że np. dzisiaj 4,5h pokera na antenie 🙂

  30. czy chodzi Ci o Poker superstars, gdzie grali ivey, sexton, greenstein? Jeśli tak to było nieźle 🙂

  31. Przed chwilą się dowiedziałem, że mój wczorajszy komentarz juz dzisiaj leciał w Sportklubie! Kto to widział? Jakie opinie? Podobno za dużo było “eeeee” 🙂

  32. No to nareszcie będzie porządny komentarz na Sportklubie 🙂 Ten koleżka komentujący do tej pory to troszke nie teges… 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.