Po nieco dłuższej przerwie wracamy z kolejną odsłoną cyklu „Słuchaj, tylko jedno pytanie…”. Do jego reaktywowania skłonił nas post Fenka, który podzielił się swoimi rozterkami na temat opowiadania znajomym o zajęciu, którym na co dzień się para. Poddaliśmy zagadnienie to pod rozwagę kilku innych zawodowych pokerzystów i zapytaliśmy ich, w jaki sposób odpowiadają na pytanie „Co robisz w życiu?”.
Na początek podrzucimy Wam post winowajcy tego zamieszania – Fenka. Zawodnik ten po kilku tygodniach solidnego grindu wyszedł w końcu do ludzi, o czym bliżej opowiedział na swoim fanpage'u, rozpoczynając tym samym bardzo ciekawą dyskusję.
Śmieszne trzy sytuacje w jeden dzień się nałożyły.Otóż przy niedzieli postanowiłem wypełznąć na chwilę z piwnicy. Na…
Publié par Fenekzgavry sur lundi 6 novembre 2017
Krótko, zwięźle i na temat – w ten sposób można podsumować odpowiedź na pytanie zawarte we wstępie, jakiej udzielił nam Matt:
– „Prowadzę własną działalność gospodarczą” (śmiech). Nie mam problemu, żeby powiedzieć, że zajmuję się grą w pokera. Niektórzy porównują to do pracy maklera i moim zdaniem chyba najbardziej do tego zawodu nasza profesja jest zbliżona.
Z podobnego założenia wychodzi również Kądziel. Zawodnik, który równo rok temu zdobył mistrzowski pierścień WSOP Circuit, co prawda nieco zmniejszył intensywność wyjazdów na festiwale pokerowe, jednak gra w karty wciąż jest ważnym elementem jego życia.
– Od kilku lat zajmuje się nie tylko pokerem, więc w moim przypadku ciężko teraz powiedzieć o zawodowej grze w pokera. Natomiast patrząc kilka lat wstecz, kiedy utrzymywałem się stricte z gry w pokera, niejednokrotnie pojawiało się takie pytanie. Generalnie jestem szczerym człowiekiem, więc zawsze odpowiadałem zgodnie z prawdą. Szczerze mówiąc, większość moich znajomych traktuje pokera w moim wykonaniu, jak grę w piłkę nożną czy rozgrywki typu e-sport i praktycznie nie zdarzyło mi się, żeby ktoś to dziwnie odebrał i próbował mnie od tego odwieść. Dla mnie osobiście poker jest bardzo ważnym aspektem życia. Ukształtował mnie, wiele dał i wiele nauczył, przez co dużo mu zawdzięczam. Gdybym miał z jakiegoś względu zataić tę informację lub się do tego nie przyznawać, to prawdopodobnie czułbym się z tym źle.
Równie szczerze i prostolinijnie o swoim zajęciu opowiada Mateusz Dziewoński. Przy każdej okazji zwraca jednak uwagę na fakt, że gra w pokera nie równa się tylko piciu kolorowych drinków w urokliwych miejscach.
– Jeżeli chodzi o mnie, większość znajomych i rodziny wie, czym się zajmuję, więc na tę chwilę najczęściej zadawane przez nich pytania, to „jak mi idzie” i „czy dalej się z tego utrzymuję”. Moja odpowiedź brzmi najczęściej podobnie. Idzie mi nieźle i utrzymuję się z tego od czasów studenckich. Nadmienić muszę praktycznie zawsze, że aby pozostać dobrym graczem i mieć z tego ciągły profit, trzeba stale poświęcać sporo czasu na samodoskonalenie. Ja akurat mam to szczęście, że współpracuję z jednymi z najlepszych trenerów w naszym kraju, dzięki czemu utrzymuję komfort psychiczny i pnę się ciągle w górę. Jeżeli zdarzy się ktoś, kto nie zna mojej sytuacji i zada pytanie „czym się zajmujesz?”, to zawsze odpowiadam krótko, że zawodowo gram w pokera. Jeżeli prócz chwilowej, niezręcznej ciszy i zdziwienia mojego rozmówcy padają dodatkowe pytania, staram się krótko zdefiniować różnicę między moją profesją, a hazardem.
Nieco inaczej sytuacja wygląda u Jakuba Chludzińskiego – zwycięzcy lipcowego Main Eventu Poker Fever. Przyznaje on, że do momentu tego triumfu, rozprawianie na temat uprawianego zajęcia nie przychodziło mu ze zbytnią łatwością.
– Obecnie nie mam większego problemu z tym, żeby mówić czym się zajmuję, ale nie zawsze tak było. Grając głównie online, ciężko wytłumaczyć postronnym osobom, jak wygląda i na czym polega życie pokerzysty. Robiłem to raczej niechętnie i unikałem tematu. Wygrana na Poker Fever była w miarę szeroko opisywana na polskich portalach pokerowych i w mediach społecznościowych. Sam również się nie krylem ze zwycięstwem, więc postawiło mnie to przed faktem dokonanym i stąd duże grono znajomych dowiedziało się, czym się zajmuję. Jeśli tłumaczę komuś szczegółowo, to staram się przedstawić uczestnictwo w turniejach pokerowych jako rywalizację jak najbardziej zbliżoną do sportowej. Od momentu tej wygranej jest mi zdecydowanie łatwiej jasno wyjaśnić również i obcym osobom, że gram w pokera, chociaż dalej bywają sytuacje, w których wolę uciąć temat jakimś ogólnikiem typu „praca w internecie”. Sukces nakręca i dodaje pewności siebie, wiec chyba jedyne wyjście, żeby dobrze czuć się ze swoją profesją, to po prostu wygrywać.
Bez większych ogródek o swoim sposobie na życie opowiada także Filuś. Zawodnik, który na przestrzeni kilkunastu miesięcy przeszedł drogę od najniższych stawek do turniejów z wysokim wpisowym, stara się szczerze opowiadać o zajęciu, które daje mu utrzymanie.
– Rodzina i znajomi doskonale wiedzą, czym się zajmuję. Jeśli z kolei zawieram nowe znajomości lub rozmawiam z kolegą z dawnych lat, chętnie opowiadam o tym, co robię w życiu. Staram się rozwiewać wszelkie wątpliwości i pokazywać wszystkie pozytywne aspekty wynikające z bycia pokerzystą. Najczęściej spotykam się ze szczerym zainteresowaniem tematem, jestem zalewany falą pytań, a kilku kolegów, którzy nie znali wcześniej pokera, złapali nawet zajawkę i zaczęli grać. Młodzi ludzie w zdecydowanej większości słyszeli o sukcesach Polaków w turniejach na żywo, są wolni od stereotypów i potrafią rozróżnić pokera od ruletki, dlatego odbiór jest zwykle bardzo pozytywny. W innych państwach, gdzie regularnie organizowane są turnieje, przez co poker jest nieco popularniejszy niż w Polsce, często spotykam się nawet z dużym szacunkiem kelnerów, taksówkarzy, czy ostatnio stewarda. W skrajnych przypadkach zdarza mi się omijać temat mojego fachu, ale nigdy nie wymyślam fikcyjnego zawodu.
Pozostali trzej zawodnicy, którzy zgodzili się odpowiedzieć na postawione na wstępie pytanie, wyznają nieco inną filozofię. Dla przykładu Kaczmarol swego czasu płomiennie opowiadał o swojej profesji, jednak z biegiem czasu (i liczbą pytań) odpuścił.
– To zaczęło się już w liceum. Miłość do pokera i odwieczne pytania: „Jak to? Gdzie to? Ile przegrałeś?” Od początku miałem poczucie, że trzeba uświadamiać ludzi. Więc najpierw rodzina, znajomi, potem dziewczyna, jej rodzice. Widocznie było mi tego mało, bo pojawił mi się w głowie pomysł wykładu „Poker to nie hazard”. Udało się go zrealizować w 2015 roku w Gdańsku. Pojawił się Dominik Pańka, poseł Artur Górczyński oraz Michał Wiśniewski. Razem z nimi wyszliśmy przed 300 osób, którym opowiadaliśmy o tym, czym jest poker, jak to wygląda i czemu to robimy. Następnie na warsztatach z improwizacji teatralnych wielokrotnie opowiadałem o swojej pracy, tłumaczyłem. W ostatnich miesiącach coś się zmieniło.
Czy to przez nowelizację ustawy? Po części tak, po części przestało mi zależeć na walce z wiatrakami. Jak ktoś podpyta na piwku w pubie albo taksówkarz wda się w rozmowę, to odpowiem na pytania. Na wiele z nich odpowiadam naszym słynnym sloganem „to zależy”. Jeśli drążą dalej, wtedy mówię więcej. Poczucie misji jednak już mi minęło.
Fraza „to zależy” doskonale pasuje natomiast do Wombata, który odpowiedź na pytanie o sposób na życie uzależnia od tego, z kim rozmawia. Podkreśla jednak, że w większości przypadków poker jest zajęciem, z którego powinniśmy być dumni.
– Mam ten temat dość dokładnie ogarnięty. Ludziom, którzy interesują mnie tylko z jednego konkretnego powodu – np. właściciel mojego mieszkania – dostają ode mnie informację, że pracuję w audycie finansowym. Jeden z moich obecnych współlokatorów i wcześniejszy współlokator pracują w tej branży, przez co, chcąc nie chcąc, coś o niej wiem i jestem wstanie w tej kwestii sporo naściemniać. Nie mam żadnej korzyści z powiedzenia właścicielowi mieszkania czym się zajmuje, a istnieje mała szansa, że ma negatywne nastawienie do pokera, wiec wolę bez sensu nie ryzykować. Wszystkim znajomym i rodzinie mówię o tym bez obawy.
Poker jest ważną częścią mojego życia i ukrywanie się z tym byłoby dla mnie niewygodne i niekomfortowe. Pamiętam też słowa Lechrumskiego, że należy być dumnym z tego, co się robi, nieważne co to jest i myślę, że przed ludźmi, z którymi łączą nas towarzyskie relacje nie powinniśmy palić głupa i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Ciekawe jest też to, że ostatnio znajomy rekrutował się do jednej z lepszych korporacji warszawskich, wśród swoich zainteresowań wpisał pokera i zostało to pozytywnie odebrane. Myślę, że jeśli kiedyś skończę grać w pokera i będę musiał (oby nie) składać gdzieś CV, to nie zostawię paroletniej luki w moim życiorysie, tylko bezpośrednio napiszę o tym, czym się w tym czasie zajmowałem. Generalnie uważam, że nie powinniśmy ukrywać naszej profesji przed ludźmi, których znamy bądź też poznajemy. Nie ma się czego obawiać.
Po rozróżnianie rozmówców sięga również Rataj. Doskonały grinder online miał z pewnością wiele okazji do rozprawiania na temat swoich wyników, a co za tym idzie – musiał wypracować właściwy sposób formułowania odpowiedzi.
– Wszystko zależy od czasu, miejsca i osoby, jaka zadaje mi to pytanie. Istnieją dwie opcje i zwykle już po pierwszym zdaniu wiem, czy blefować czy nie. Gdy spotykam kogoś starszego, który jest mi w stanie wmówić, że Rosjanie w Smoleńsku zrobili sztuczną mgłę, to insta mówię, że jestem informatykiem (na co zresztą mam kwity). Gdy natomiast rozmówca jest otwarty, wtedy opowiadam, czym się zajmuję. Jestem graczem głównie online, więc jest to ciekawe, bo większość osób myśli, ze nie można grać na prawdziwe pieniądze i zadają mi dziwne pytania. Opowiadam wtedy, jak wygląda rzeczywistość i zwykle jest dość śmiesznie.
Fenek prawdopodobnie nie spodziewał się, jak gorącą dyskusję rozpęta jego humorystyczny wpis. Wypowiedzi wymienionych wyżej zawodników są chyba modelowymi przykładami tego, jak dobrze można radzić sobie z kłopotliwymi dla wielu pytaniami. W tym miejscu zwracamy się również i do Was – co zwykle mówicie znajomym i rodzinie? Jesteście szczerzy, czy migacie się od odpowiedzi? Dajcie nam znać w komentarzach!