Słuchaj, tylko jedno pytanie… odc. 3

2

Polscy pokerzyści w swoich odpowiedziach na pytanie do najnowszego odcinka naszego cyklu udowodnili, że nie brakuje im ani zaradności, ani kreatywności, ale nade wszystko są po prostu przezorni. Który z nich najlepiej poradziłby sobie w trudnej sytuacji?

Wyobraźcie sobie, że przyjechaliście na fajny zagraniczny turniej, podchodzicie do kasy, żeby się zarejestrować, a okazuje się, że do opłacenia wpisowego brakuje Wam 50€. Dookoła same nieznane twarze, nie ma od kogo pożyczyć pieniędzy, a na dodatek w portfelu oprócz pieniędzy brakuje też karty płatniczej. Co byście zrobili?

Brzmi to wszystko jak senny koszmar, nic więc dziwnego, że jeden z naszych graczy w takiej sytuacji chciałby tylko usłyszeć dzwoniący właśnie budzik.

Jacek Pustuła: Budzę się i wstaję z łóżka (śmiech). Nie ma opcji, żebym znalazł się w takiej sytuacji. Każdy wyjazd i harmonogram rozgrywek mam zaplanowany kilka miesięcy wcześniej, dzięki temu mam przy sobie odpowiedni zapas gotówki na dany festiwal + właśnie karty płatnicze/kredytowe na wypadek bad runa czy niespodziewanych sytuacji. A tak czysto hipotetycznie, jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, to siadłbym na cashówkę i zarobił brakujące 50€!

Jak się okazało nie tylko on nie mógłby uwierzyć w rzeczywistość takiej sytuacji. Przy okazji, dowiedzieliśmy się, że najlepszy tytoń dostępny jest w Opolu.

Jarosław Barglik: Przestaję tyle palić, żeby więcej się to nie powtórzyło (śmiech).

Dla kilku naszych pokerzystów przedstawione przez nas okoliczności są tak absurdalne, że nie przytrafiłyby się im ani we śnie, ani nawet po dobrym paleniu.

Kuba Michalak: Nie ma możliwości, żeby mi się to przytrafiło. Nigdy.

Marcin Horecki: To jest absolutnie niemożliwe, jako niezwykle zorganizowany człowiek jestem przygotowany na każdą ewentualność. Poza tym nie lubię pożyczać, więc w całkowicie hipotetycznej sytuacji po prostu wróciłbym po swoje środki, gdziekolwiek by one były.

Pojawiły się również bardzo oryginalne pomysły na zdobycie brakujących 50€, albo nawet większej kwoty.

Księciunio: Podchodzę do najmniejszego w kolejce do kasy i pytam się go, czy jest tu jakiś cwaniak, bo jest akcja za 50€. Jak nie ma, to daje mi 50€, a jak jest to daje 500€.

Jak wiadomo gry kasynowe nie są opłacalne w długiej perspektywie czasu i należy ich unikać, dlatego też zalecamy raczej drugie rozwiązanie przedstawione przez naszego kolejnego zapytanego pokerzystę.

Dariusz Charski: Jadąc na turniej staram się być na niego przygotowany, ale jeżeli już spotkałaby mnie taka sytuacja, to na szybko przychodzą mi dwa pomysły. Jeden – nie polecany – to zarobić te 50€ na grach kasynowych typu black jack, ruletka itp. Albo drugi sposób – szybki występ kabaretowo-standupowy przy barze kasynowym, z rozłożoną czapką i napisem, że brakuje mi na wpisowe, może gracze by się zlitowali i wrzucili parę euro.

Najwyraźniej na Cyprze, gdzie regularnie grywa Piotr Sowiński, ludzie mają pozytywne usposobienie i o drobną pomoc finansową można poprosić nawet zupełnie obce sobie osoby.

Piotr Sowiński: Praktycznie zawsze dookoła są znane mi twarze, ale jak już to poprosiłbym kogoś nieznajomego o pomoc. Myślę, że nie byłoby problemu ze znalezieniem pokerzysty, co by mi zaufał i wspomógł kwotą 50€. W najgorszym wypadku sprzedałbym udziały (śmiech).

W podobny sposób fundusze próbowałby pozyskać inny parający się pokerem rodak. Czyżby przy okazji zdradził nam swoje turniejowe plany na najbliższe miesiące?

Mikołaj Zawadzki: Jako osoba zaradna nigdy nie dopuściłbym do takiej sytuacji, jednak czysto teoretycznie, jeśli nie byłoby ze mną kumpla, to zapytałbym najpierw kogoś, czy ma konto na PS, przedstawiłbym się i powiedział, że oddam na Starsach (śmiech). Gdyby nie zadziałało, to zaproponowałbym przelew z komórki. A jak nie to, a byłby to na przykład turniej One Drop za 111k, to sprzedałbym te 50€ jako udziały (śmiech).

Jedno jest pewne – w opisanych okolicznościach nie znalazł się nigdy Kacper Pyzara. W przeciwnym razie historia jego kreatywności byłaby sztandarową opowieścią z cyklu „Polak potrafi”.

Kacper Pyzara: Biorę 50€, które już mam, zamieniam w kasie na 50 monet po 1€. Otwieram kolorowy kramik i zaczynam sprzedawać: 1 moneta w cenie 2€.

W razie komplikacji szukam ładnej, zadbanej kobietki. Oddaję w jej ręce kramik i podbijam cenę do 3€ za monetę, żeby pokryć jej wynagrodzenie. Chyba, że wystarczy jej kolacja z właścicielem kramiku.

W razie klęski, chłopaki z kolejki już mnie znają jako biznesmena i właściciela świetnego straganu i nie boją się pożyczyć pieniędzy po takiej operacji.

Duszę handlowca, który sprzedałby nawet lód Eskimosom, ma także znany z poczucia humoru Fenek.

Fenekzgavry: Na początku panika. Po paru sekundach idealne opanowanie – mam już plan. Rozglądam się po sali i szukam najbardziej wąsatego, najbardziej swetrzastego, najbardziej zniszczonego z ryja degena kasynowego. Jest! Mam! Podchodzę i mówię na pewniaka, że wygląda mi na ogarniającego gracza i mogę się z nim podzielić pewną tajemnicą dotyczącą ruletki za 50 euro. Gość kupuje moją pewność siebie i płaci. Mówię mu: „zero lubi spaść”. Wkupuję się do turnieju i na bubble'u asy łamie mi ten sam typ. Karma.

Obawiamy się, że powyższy rysopis mógłby z pewnymi wyjątkami pasować do Stanky'ego. Zapewne zapłaciłby on koledze za patent na ruletkę i przerobił go po swojemu. Zielone zamieniłby na czerwone, a 50€ na 25€, przez co wciąż nie miałby potrzebnej kwoty – ale skoro miał połamać asy, to najwidoczniej chociaż progresja zadziałałaby zgodnie z oczekiwaniami.

Stanky_stan: Takie pytanie i człowiek się zastanawia, co w tak abstrakcyjnej sytuacji mógłby zrobić. Przecież nie jedziesz na festiwal bez pieniędzy, a i festiwale gdzie ziomków naszej narodowości nie ma, to jakaś totalna anomalia. Uznajmy jednak, ze taka sytuacja ma miejsce. Nie ma 50€, nie ma od kogo pożyczyć, a także nie ma karty, z której można by było skorzystać.

Pierwsza myśl: odwracam się i idę w stronę rulety – wiadomo, że na czerwone zawsze daję, więc stawiam 25€ i jak nie pójdzie to w myśl strategii największych gambolskich prosów – PROGRESJA! Jeśli jednak opadłbym z sił i nie miał co zrobić, to usiadłbym w sąsiedztwie kolejki i na kawałku tektury napisał „Zbieram na pokrycie strat ze spazzów na cashu, za każda donację piję z Tobą shoota Grey Goosa” i pewnie to tylko kwestia czasu kiedy zebrałoby się tyle kasy co trzeba.

Ewentualny inwestor musiałby pewnie zapłacić również za trunek, a nie należy on do najtańszych, zwłaszcza w barach. Chyba że w pobliżu pojawiłby się właśnie inny nasz zawodnik, któremu również nie udałoby się znaleźć finansowego wsparcia:

Norbert Berent: Jeżeli naprawdę nie byłoby możliwości pożyczenia od kogoś tych brakujących 50€ (co wydaje się dość ekstremalną wersją) najnormalniej w świecie odpuściłbym ten turniej i udał się wypić kilka(naście) drinków w jakimś sympatycznym miejscu w okolicy – tak, aby zapomnieć o głupocie, jaką właśnie zrobiłem.

Jak widzicie pomysłów na wybrnięcie z sytuacji jest co nie miara. A może Wy postąpilibyście jeszcze inaczej? Może komuś z Was już się coś podobnego przytrafiło? Koniecznie dajcie nam o tym znać w komentarzach!

Poprzedni artykułPokerowa kartka z kalendarza – NHalabardzie triumfuje w Sunday Million (1 marca)
Następny artykułPokerzyści zebrali niemal pół tony żywności dla potrzebujących!

2 KOMENTARZE

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.