Niestety przerwa od blogowania, była dłuższa niż zakładałem. Na początku marca dopadło mnie przeziębienie, 2 tygodnie wyjęte z życia . Gra w tym okresie to istna katastrofa, w najlepszym wypadku grałem break-even pokera. Czułem się źle fizycznie, co przełożyło się na fatalną koncentrację, mimo tego, iż regularnie wykonywałem rutynę startową. Gdy dodamy do tego okres DS, mamy gotową receptę na katastrofę.
Z serii nie próbujcie tego w domu;]
W ostatnich miesiącach nastąpiła znacząca poprawa, moja gra w końcu wróciła na właściwe tory. Forma jest ciągle nieco niższa, niż bym tego oczekiwał, jednakże biorąc pod uwagę moją dyspozycję w 2 połowie lutego oraz marcu, jestem na prawdę zadowolony z faktu, iż po raz kolejny udało się „podnieść” moją grę.
Natomiast elementem, który bardzo mocno kuleje jest ciągle volume. W pierwszych miesiącach roku byłem w stanie grać 85 godzin , dzięki temu byłem na ścieżce do 1000 godzin gry, które założyłem sobie na ten rok. Niestety później z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. W okresie od maja do sierpnia średnia czasu poświęconego na grę wyniosła niecałe 47 godzin, a więc była prawie dwukrotnie niższa w porównaniu z tempem jakie powinienem utrzymać, chcąc osiągnąć założony cel.
Na ten stan rzeczy złożyło się parę czynników. Na pewno dopadł mnie burn out, spowodowany po części lekkim znużeniem grą oraz wariancją, a po części procesem zmiany miejsca zamieszkania, który bardzo mocno siedział mi w głowie. W końcu udało się poukładać większość spraw, za parę dni w końcu będę mógł się wprowadzić do nowego mieszkania. Liczę na to, iż będzie do bodziec do tego aby w końcu powrócić do grania zadowalającej ilości godzin.
Na pewno mimo tego, iż moja gra się poprawiła dalej nie jest na takim poziomie na jakim chciałbym aby się znajdowała. Sądzę, iż w okresie kwiecień-sierpień grałem 4-5bb pokera (bliżej 4), a sądzę, iż jestem w stanie wygrywać z wr 6-8, zwłaszcza na NL400+. Niestety ciągle popełniam zbyt dużo prostych błędów, za dużo gram na autopilocie. Szacuję iż, błędy te są w 90% spowodowane wadliwym mindsetem i różnymi formami tiltu a w 10% brakiem wiedzy taktycznej.
Akcja masa
Jestem bardzo zadowolony z progresu, jaki poczyniłem na siłowni. 3 miesiące średnio-intensywnych treningów, w połączeniu z dietą obfitującą w 3500 kcal, sprawiły, iż udało mi się dorzucić prawie 7 kg. Jeszcze tylko kolejne 10kg i cel zostanie osiągnięty, póki co krótka przerwa spowodowana wyjazdem na zasłużony urlop oraz relokacją 🙂
Ponadto jak ręką odjął zniknęły moje problemy z dolnym odcinkiem kręgosłupa, który dosyć mocno doskwierał mi w ostatnich miesiącach. Regularne przysiady kettlami oraz ćwiczenia na dolny odcinek pleców sprawiły, iż problemy zniknęły jak ręką odjął.
Jak rzecze przysłowie, w zdrowym ciele zdrowy dup 😀
Kolejny wpis, na dniach. O życiu w Zjednoczonym Królestwie itd. Stay Tuned !
Tak to już, niby dieta, a oznacza dla nas całkowicie inne podejście do ilości zjadanego pożywienia.
Zdecydowanie preferuje diety redukcyjne/zbilansowane, no ale pewnie jest to powód dla, którego muszę teraz robić dietę masową;)
dobry wpis! U mnie odwrotna dieta (1500 kcal) i również siedem kilo, tyle że na minusie 😉 Powodzenia
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.