Przy szklaneczce JD odc. 29 – Gorączkowe podsumowania

15

Co można napisać o festiwalu Poker Fever, czego jeszcze nie napisałem w swoich relacjach, albo co nie pojawiło się w licznych komentarzach graczy w social mediach? Pewnie niewiele. Ale mimo wszystko postaram się zwrócić Waszą uwagę na kilka ciekawych elementów tego pokerowego święta, które dopiero co zakończyło się w Ołomuńcu.

Postanowiłem podsumować w kilku słowach to, co wydarzyło się w Go4Games Casino przez ostatnie dwa tygodnie, bo pewnie nie każdy zdążył wszystko wyłapać, nie każdy o wszystkim wie, nie do wszystkich dotarły echa festiwalu, ale przede wszystkim warto pisać o tak pozytywnym zjawisku, jakie mieliśmy szansę obejrzeć w Ołomuńcu.

Zebrałem wszystko w kilku najważniejszych punktach i po kolei przedstawię swoje spostrzeżenia.

Satelity online z kosmosu!

Wielkie przygotowania do pierwszego przystanku Poker Fever rozpoczęły się już kilka miesięcy temu. Wtedy to ruszyły satelity online na dwóch dużych poker roomach – PartyPoker i 888poker. Ilość graczy biorących udział w walce o tickety przeszła najśmielsze wyobrażenie organizatorów, bo praktycznie nie mieliśmy do czynienia z overlayami, a w sumie ponad 260 ticketów zostało przez graczy wygranych. Już ta liczba wejściówek z satelit świadczyła o tym, że zainteresowanie festiwalem będzie ze strony polskich graczy ogromne.

Promocja na niespotykaną skalę

Nie muszę chyba nikomu mówić, że środowisko pokerowe w Polsce zostało wręcz zasypane lawiną informacji o Poker Fever. Promocyjne newsy i artykuły wylewały się wręcz z internetu, social media gotowały się od ilości marketingowych przekazów. Otwierało się przysłowiową lodówkę, a tam na maśle znajdowała się informacja o festiwalu w Ołomuńcu. Wszystko po to, aby z dobrymi wieściami dotrzeć do jak największej liczby graczy, zarówno tych regularnie grających na pokerowych imprezach, jak również do tych, którzy dopiero mają ochotę zacząć swoją przygodę z pokerem na wyjazdach. Udało się to w 100%!

Frekwencja marzeń

Dlaczego piszę, że się udało? Wiadomo – mówią o tym liczby! Frekwencja na całym festiwalu przerosła najśmielsze oczekiwania. Gdy zaczynał się turniej Moravia Cup i w dwóch pierwszych dniach eliminacyjnych zagrało w sumie około 120 graczy, przebąkiwano coś nawet o możliwym overlayu, bo pula gwarantowana w wysokości 1.500.000 koron obliczona była na około 500 wpisowych. No cóż, można było szybko o overlayu zapomnieć już po dniu 1C. Od tego momentu praktycznie każdy turniej był wręcz oblężony przez graczy, głównie z naszego kraju.

Najlepszymi przykładami są tutaj najważniejsze turnieje boczne, przede wszystkim High Roller, w którym zagrało ponad 80 osób i wzięto ponad 20 re-entry. Organizatorzy przygotowani byli może na połowę tej frekwencji, ale na pewno nie na to, że wielu graczy pojawi się w Ołomuńcu tylko po to, aby zagrać właśnie w najdroższym turnieju festiwalu. Jak to się skończyło doskonale wiecie – heads up zakończył się o 10 rano…

O turnieju głównym nie ma się co nawet rozpisywać. Ponad 1.300 buy inów w Main Evencie mówi wszystko. Tak, jasne, chciałoby się te rekordowe 1.500, żeby pobić ołomuniecki rekord z turnieju Redbet Hunter, ale serio mówiąc – czy można narzekać? Chyba tylko idiota skrzywiłby nos w takiej sytuacji! Wynik 1.300 to kosmos, biorąc pod uwagę, że to kompletnie nowa seria eventów live. I o tym należy pamiętać w pierwszej kolejności.

Postawa Polaków, czyli miażdżymy

Nasi gracze nie zawiedli również i tym razem. Można śmiało powiedzieć, że czeskich rywali wręcz zmasakrowali pod względem wyników, a do pełni szczęścia i kompletu sukcesów zabrakło nam jedynie tego najważniejszego zwycięstwa – w Main Evencie. Poza tym mieliśmy w garści wszystko, co było do wygrania. Opening Event, Moravia Cup, Masters, High Roller, Masters Mini, większość side eventów – wszystkie te eventy padły łupem Polaków. Wewnętrzną sprawą polskich pokerzystów były rozstrzygnięcia w większości z tych turniejów, nawet w tak niecodziennych odmianach, jak choćby „chińczyk”, którego ogarnął znany i lubiany Fenek, późniejszy bohater FrytkaGate (niewtajemniczonych odsyłam na fanpage Fenka!).

Heads upy Idzia i Pingwina

Najciekawszym wydarzeniem Poker Fever były bezsprzecznie dwa heads upy rozegrane przez dwóch naszych regularsów – Idzia i Pingwina. Pierwszy raz spotkali się oni w finałowym pojedynku High Rollera, ale pomimo wielkiego serca do walki o trofeum Idziu nie za bardzo mógł zagrozić Pingwinowi, bo ten wyrobił sobie ogromną przewagę podczas rozgrywania stołu finałowego i ostatecznie wygrał ten pojedynek. Drugi raz obaj zawodnicy spotkali się w finale Mastersa Mini. Tym razem lepszy okazał się Idziu, a Pingwin musiał zadowolić się drugim miejscem w turnieju.

Co jest jednak takiego nietypowego w tym, że dwóch Polaków zagrało ze sobą dwa heads upy? Ano fakt, że chłopaki przyjechali na turniej razem, spali w tym samym pokoju, w tym samym hotelu! Zresztą najlepiej opisał to sam Idziu w swoim poście na Facebooku.

Sytuacja zdecydowanie niecodzienna, ale jakże fajna historia do opowiadania, prawda?

Perfekcyjna organizacja

Po raz kolejny polscy gracze mogli zobaczyć na własne oczy, jak doskonała organizacja panuje na turniejach w Ołomuńcu. Nie ma co gadać – wzór do naśladowania! Oczywiście, ktoś się zawsze może przyczepić, że kolejki do kasy czasem były zbyt długie ze względu na olbrzymią ilość ludzi w kasynie, ale całokształt organizacji wszystkich eventów można oceniać jedynie pozytywnie. Turniej ma się zacząć o 15:00? A więc punkt 15:00 startuje zegar turniejowy i nieważne jest, czy przy stole siedzi dopiero pięciu graczy czy stu. Ile to razy mieliśmy na naszych polskich eventach sytuację, że wszystko przedłużało się o pół godziny czy nawet godzinę, bo organizatorzy czekali na graczy? Znacie to na pewno doskonale.

Poziom krupierów również można zaliczyć do wielkich plusów kasyna Go4Games i choć na pewno nie każdy dealer w kasynie da się lubić (była np. jedna krupierka, która miała wręcz alergię na Polaków i ich rozmowy przy stole po polsku), to jednak szybkość prowadzenia gry i prawie bezbłędność obsługi turniejowej to duży atut ołomunieckiego kasyna.

Marcin Jabłoński – ojciec sukcesu

Nie można przy podsumowaniu festiwalu Poker Fever nie wspomnieć o Ojcu Dyrektorze całego tego przedsięwzięcia. Marcin Jabłoński jest dla wielu polskich graczy gwarancją sukcesu, bo znają go od wielu lat z działań podczas HESOPów czy turniejów Redbet Live. Jednak wcześniejsze eventy były trochę inne, bo za Marcinem stały jednak firmy, w których pracował. Teraz skoczył na głęboką wodę i mógł liczyć w zasadzie tylko na swoje doświadczenie, kontakty, popularność wśród graczy oraz wsparcie ludzi, którymi się otoczył przy organizacji nowego cyklu na pokerowej mapie Europy. Znam Marcina wiele lat i widziałem go już w każdym możliwym nastroju podczas eventów przez niego organizowanych – od totalnej euforii po udanych imprezach, aż po głęboką depresję i niemalże łzy w oczach po tych, na których coś się nie powiodło po jego myśli. Miał mnóstwo chwil zwątpienia, czy to co robi, jest komuś w ogóle potrzebne, obiecywał sobie dziesiątki razy, że ten event, to już jest ostatni w jego życiu, że on już nie ma siły, że to ponad jego możliwości… A potem za każdym razem wracał i rozwalał system po raz kolejny!

W Ołomuńcu Marcin miał na stałe zamontowanego „banana” na pysku, a rósł on z każdym kolejnym dniem festiwalu, z każdym kolejnym turniejem. Tak, owszem, nie po raz pierwszy festiwal pokerowy przez niego organizowany był dużym sukcesem. Tak, były też takie festiwale, gdzie frekwencja była nawet wyższa. Ale to był pierwszy raz, gdy zrobił coś praktycznie sam, bez wsparcia i dużego budżetu. To tylko jego inicjatywa, jego dziecko, jego pomysł. Oczywiście, stała za tym projektem mała armia ludzi, których Marcin dobrał sobie do współpracy (redakcje Pokertexas i Pokerground czy Smart Spin), ale ktoś tym bałaganem musiał przecież kierować.

Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak ciężko obecnie zaistnieć na rynku pokerowych imprez live. Jak zapełniony jest kalendarz, jakiej ogromnej pracy wymagają przygotowania do takiej imprezy, ile rozmów, negocjacji i dyskusji trzeba przejść, aby ktoś powiedział „OK, robimy”. Wiem, że trwają już przygotowania do kolejnych przystanków Poker Fever i wiem też, że gracze będą w małym szoku, gdy dowiedzą się, jak cykl będzie się rozwijał. W każdym razie w czerwcu widzimy się w Rozvadovie!

Malwina, czyli coś nam tu nie pasuje…

Zupełnie niecodziennym zjawiskiem na Poker Fever była z kolei Malwina. Opisywałem ją w relacjach jako przypominającą 12-letnie dziecko dziewczynkę o niewinnym i wręcz słodkim wyglądzie. Ktoś cudownie to określił – ona w ogóle nie pasowała do tego miejsca i otoczenia! Była jakby z innej planety, jakby ktoś ją wyciął z zupełnie innej bajki i wkleił w ten przesycony testosteronem i wybujałym pokerowym ego komiks pod tytułem „Poker Fever”.

Malwina jest malutka, wygląda jak dziecko, nosi okulary wielkości połowy jej twarzy, ale gada za dziesięciu. Mówi jak nakręcona, z każdym chce się poznać i przywitać i nie ma problemu z tym, żeby podchodzić do wszystkich swoich upatrzonych osób, z którymi zaraz się rozgaduje. Zadaje dziesiątki pytań, opowiada setki historii. O ile w ogóle dziewczyn w polskim pokerze jest niewiele, to akurat Malwina jest kompletnie inna, niż obraz pokerzystki, który można mieć w głowie. Krótko mówiąc – wszyscy pokochali ją od pierwszej chwili i mam nadzieję, że będzie pojawiać się na eventach częściej!

Relacje, czyli ciężki kawałek chleba

Na koniec zostawiłem sobie moją działkę w tym całym cyrku – relacje. Dwanaście dni pracy przy większości turniejów, od samego startu do samego końca festiwalu. Byłem już na wielu pokerowych imprezach, z których robiłem bezpośrednie relacje, ale przyznam się Wam bez bicia, że takiej orki nie miałem jeszcze nigdy. Kilkanaście godzin pracy dziennie, w tym słynna już rekordowa relacja trwająca 19 godzin w dniu High Rollera, to był prawdziwy maraton. Ale przyznam się Wam, że cieszyłem się każdą chwilą tego festiwalu i każdym słowem napisanym na Pokertexas. Czułem się doskonale, nawet fizyczne zmęczenie przyszło dopiero po zakończeniu całej pracy. Zrobiłem ponad 2.000 zdjęć, około 350 z nich trafiło do moich turniejowych wpisów. Napisałem kilkadziesiąt tysięcy znaków we wszystkich postach. Byłem bardzo zadowolony z wykonanej pracy.

Ale – co ważniejsze – zadowoleni byli chyba głównie ci, dla których to pisałem. Czytelnicy Pokertexas! Dostałem ogromną ilość pozytywnych opinii, gratulacji, świetnego feedbacku, za co wszystkim bardzo gorąco dziękuję, bo dodawało mi to każdego kolejnego dnia energii i chęci do pracy. Jestem ogromnie szczęśliwy, że moja praca się podobała, a statystyki odsłon moich relacji tylko mnie w tym przekonaniu podtrzymują. Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim! Dzięki wielkie również dla Klarownicy, która przez kilka dni dzielnie wspierała mnie przy robieniu relacji!

I to by było na tyle podsumowania pierwszego przystanku cyklu Poker Fever. W czerwcu „drugie starcie” w Rozvegas i tam może być już tylko lepiej. Małe niedociągnięcia można poprawić, sprawy dobre uczynić jeszcze lepszymi, uwypuklić te świetne. Mam wielką nadzieję, że spotkamy się tam w jeszcze większym gronie, niż miało to miejsce w Ołomuńcu!

Poprzedni artykułJake Cody: Złota era gier w Macau już minęła!
Następny artykułRafi Ashkenazi: Amaya jest otwarta na propozycje współpracy

15 KOMENTARZE

  1. Wszystko OK ale progresu w turkach nie będzie… frekwencja spadnie do kilkuset buyinów – od 1 kwietnia nie pogramy już ani na stars ani na 888 ani party… wspomnicie moje słowa;/ bet365 wyszedł wczoraj! lawina się zaczęła do 31 uciekną wszyscy bo jest notyfikacja;/

  2. Bardzo mi się podobało, tak relacja na PT oraz otoczka i atmosfera z wydarzenia w Olomolo. Mam nadzieję, że PFS rozwinie się jeszcze bardziej i stanie się międzynarodowym wydarzeniem, nie tylko dla Polaków. Wtedy byłoby naprawdę coś. Choć w sumie to już jest, bo frekwencja oszałamia.

    Co do przegranej Polaka w HU w ME to Twoja wina JD, bo zapeszyłeś 😉 Ciągle pisałeś o tym, że „nie może być inaczej”, tytuł musi trafić do nas.

    .

    .

    .

    A serio to trochę przykro, że najważniejszy tytuł nie dla Polski. Jednak niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Stryju 2 razy miał Czecha w garści i zrzucił wygrane układy. No cóż, na kolejnym przystanku PFS już będę i pokażę jak się wygrywa turek główny (ot taka deklaracja mobilizacyjna dla mnie). Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam 🙂

  3. To i ja napiszę parę zdań od siebie, akurat pasuje bo sączę szklaneczkę Jacka Danielsa, więc ideoloOlomolo.

    Wiele dobrych słów na starcie należy się dla … JackaDanielsa! Powiedziałem to Rafałowi już na miejscu, powtórzę to tutaj. Kawał dobrej roboty z relacjami, duży progres w porównaniu do pierwszych relacji czy komentarzy które pamiętam (mimo, że młody to już parę lat żyję i poznałem też od strony mikrofonu ten świat). Nie miałem dnia żeby nie zajrzeć na pokertexas i zobaczyć jak idzie naszym, jaki staczek ma kumpel, jak przegral spota Fenek, a jak nabudował się na 170k Dziewon na 250/500. PS: Sikoreczki zawsze spoko! 🙂

    Ale to co mnie najbardziej urzekło to fakt, że pokerzyści stanowią naprawdę dużą rodzinę. Wiadomo, że nie wszyscy, bo różnych ludzi przyciąga stolik z kartami i pieniędzmi, ale fakt że potrafimy grać przez 3-4h przy jednym stole, próbując kogoś ograć, a zaraz potem idziemy razem do baru, siadamy przy drinku i gadamy kolejne 4 godziny grając w …. mafię aka wilkołaki to jest epickie! Oczywiście, że poker był w Ołomuńcu ważny, bo spowodował,że ruszylismy tyłki i tam pojechaliśmy. Ale wychodzenie z kasyna w momencie gdy wchodzą do niego pierwsi gracze na satelitę do main eventu zawpada w pamięci 😉

    Mieliśmy już trochę polskich festiwali, o ile HESOP i USOP nie pamiętam, bo po prostu nie miałem prawa w nich grać, o tyle pokertoury, promy, redbety, pardubice poznałem jako uczestnik. I każdy z tych „polskich” festiwali był genialny, ale Ołomuniec wskoczył na poziom wyżej, bo tworzymy fajną społeczność, która umie się bawić, rozmawiać a i podjedzie zbalansowanym check/raisem na strukturze z większym equity gracza in position. 🙂

    Do zobaczenia w Rozvadovie 😉

    • PS: O Malwince ja tak powiedziałem i nie wycofuję się, ani na trochę, na koniec wyjazdu spytała mnie „Czy dodam ją do znajomych na facebooku?” Jakże mógłbym tego nie zrobić. Mało kto nadaje tyle niespotykanych barw scenie pokerowej 😉

  4. Moje spostrzeżenia po przeczytaniu relacji na Poker Texas z festiwalu Poker Fever:

    1. Polak dostaje AK. Dąży do all in pre flop. Zdziwienie z powodu bycia zdominowanym przez Pepika lub coinflipa. „Co za pech”.

    2. Polak ma kilkanaście BB. All in z any two. „A jednak Knedliczek sprawdził”.

    3. Czech wrzuca all in, mając kilkanaście BB. Polak dostaje: A9, A8, KQ, KJ, 77 lub 66, więc „musi” sprawdzić. Polak zdominowany lub coinflip. „Co za kokot z tego Czecha, skoro czekał na kartę”.

    Na koniec pytanie- dlaczego język polski i niemiecki nie są oficjalnymi językami używanymi w tym kasynie? Przecież sporo Polaków gra w tym kasynie. Ze względu na sytuację pokera w Niemczech, także nasi zachodni sąsiedzi powinni być przyciągani do takiego miejsca. Jak oficjalnie wyglądała sprawa naszego języka podczas Poker Fever? Uważam, że Ty, jako naczelny Poker Texas, a także główny twórca Poker Fever, powinniście zareagować w tej sprawie u szefów kasyna w Ołomuńcu. Skoro tylu Polaków tam gra, to język polski powinien być tam oficjalnym językiem.

    • Po pierwsze: nie wiem o co Ci chodzi z tymi punktami…

      Po drugie: nie jestem żadnym twórcą czy współtwórca Poker Fever.

      Po trzecie: nie rozumiem, co ma do Ołomuńca język niemiecki, w życiu nie widziałem tam pół Niemca. Za to angielski jest, jak wszędzie na świecie, oficjalnym językiem przy stole. A po polsku można rozmawiać spokojnie poza rozdaniami, była tylko jedna krupierka, która miała co do tego odmienne zdanie i szybko została spacyfikowana przez polskich graczy.

    • Punkty dotyczyły niektórych rozdań opisywanych przez Ciebie, a ja wychwyciłem tendencje, które przykuły moją uwagę (moja subiektywna ocena):

      1. AK= all in. Mimo, że m.in. na pokertexas.pl były artykuły na temat tego, iż Big Slick to nie asy ani króle.

      2. Kilkanaście BB to za szybko na all in z „any two”.

      3. Gdy przeciwnik zagrywa all in na kilkunastu BB, należy brać pod uwagę, że w razie porażki samemu traci się kilkanaście BB. W związku z czym można lepiej selekcjonować ręce do tego typu sprawdzeń.

      Nie jesteś twórcą Poker Fever, ale pisałeś bardzo dużo, więc relacje moim zdaniem były bardzo dobre. Osobiście uważam, że wiele dobrego wyciągnąłem z nich na przyszłość, za co dziękuję.

      Widocznie w Ołomuńcu robią coś źle, że Niemcy tam nie przyjeżdżają. Tym bardziej, iż w Rozwadowie pod tym względem sytuacja jest inna. Nie Twoja wina.

      Z oficjalnej strony kasyna w Ołomuńcu wynika, że oficjalnymi językami są tam: angielski, czeski oraz słowacki. Uważam, że z racji mnogości Polaków w tym kasynie, język polski także powinien być „oficjalny”. Podobnie jak wyżej- brak Twojej winy.

  5. Malwina z opisu wydaje się typową kobietą- dużo gada, już od samego czytania rozbolała mnie głowa.

    • Po prostu jestem oczytany… „Według raportu psychiatry Louann Brizendine statystyczna kobieta wypowiada średnio około 20 tys. słów dziennie, natomiast statystyczny mężczyzna tylko około 7 tys. słów. Do tego różne badania wykazały, że dziewczynki od początku mają bardziej rozwinięte umiejętności językowe niż chłopcy.”

  6. Gratulacje dla ekipy Poker Fever jak i dla Poker Texas! BTW: wie ktoś czy gdzieś jest dostępna galeria ze zdjęciami z turnieju robionymi przez tego sympatycznego czeskiego fotografa?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.