Polish Eagles in Belgium

3

Witam wszystkich Czytelników po dłuższej przerwie. Od wyjazdu do Cannes minął ponad miesiąc. W międzyczasie skończyło się EURO 2016, tak więc kawał czasu za nami. W poprzednim odcinku pisałem, że Team w planach ma wyjazd na WPT Brussels do Belgii. Plany się nie zmienił i poniżej będziecie mogli przeczytać krótką relację z wyjazdu do Brukseli, a także o kolejnych planach turniejowych.

W czwartek 12 czerwca o 15:00 wyruszam z lotniska w Pyrzowicach. Po niespełna godzinie ląduję w Warszawie i dołączam do reszty ekipy przy bramce prowadzącej do samolotu do Brukseli. Drużyna w bojowych nastrojach zapina pasy i po dwugodzinnym locie na lokalnym lotnisku przeżywam pierwszy szok i nie jest to wcale szok termiczny.

Mianowicie po opuszczeniu płyty lotniska okazało się, że miejsce to po ostatnich zamachach terrorystycznych jest lepiej pilnowane niż ambasada USA na filmach. Wojskowi z bronią automatyczną, druty kolczaste, namioty snajperów, istny bastion. W ostatnim momencie udało mi się nawet cyknąć fotkę znienacka.

Tradycyjnie jak podczas każdego wyjazdu musieliśmy czekać na transport do hotelu. Powoli staje się to klątwą. Po 20 minutach udaje nam się odnaleźć kierowcę i jedziemy odebrać klucze od apartamentów.

Zostawiamy walizki, idziemy coś na szybko zjeść i zasiadamy do satelitki do Highrollera. Zaczynamy w końcówce late rega na 15bb i większość z nas odpada szybko. Moje 33 na 10bb wpadły pod JJ i QQ. Nabudował się Arek i Grzesiek, ale przy stole półfinałowym doszło do bratobójczego pojedynku i para trójek Thetena pozbawiła kwalifikacji Grześka. Na szczęście Arek wykorzystał żetony partnera, wygrał ticket do Highrollera i udało nam się skończyć z profitem.

Po powrocie do pokoju, szybkie piwko oraz najważniejsze – czyli flipowanie o to, kto gdzie śpi. Na ten moment nie było z nami jeszcze Domaza, więc mieliśmy pokój jednoosobowy i dwuosobowy. Zaproponowałem nawet chłopakom że nie będę flipował, bo i tak wygram, ale nie zgodzili się. Przystaliśmy na to, że flipujemy w 6-cio kartową Omahę. Bez niespodzianek – wygrałem trafiając najniższego strita. Oby tak dalej!

Następnego dnia mieliśmy sporo czasu dla siebie, gdyż HR startował dopiero o 18:00. Przeszliśmy się trochę po dzielnicy, zjedliśmy dobre śniadanie i każdy zajął się sobą.

Po kilku godzinach spędzonych głównie na rywalizacji w Curve Fever poszliśmy opłacić wpisowe i zaczęliśmy pierwszy poważny sprawdzian. Frekwencja dopisała i w turnieju udział wzięło 125 pokerzystów. Pierwszego dnia graliśmy do końca poziomu 1000/2000/300. Stack startowy to 40.000, a buy in wynosił €1.500.

Grało mi się bardzo przyjemnie i powolutku się budowałem. Pierwsze większe rozdanie zapoczątkowałem otwarciem z CO Q J . Dostaję call od BB. Flop Q 5 J , pan czeka, ja robię cbet, on przebija 4.300, ja robię niecałe 12k, a ten stawia mnie na all inie za jakieś 50.000. Ja snap call, przeciwnik wyświetlił A 7 i udało mi się podwoić unikając pika na kolejnych ulicach. Do końca dnia zbierałem żetony w mniejszych pulach i udało mi się awansować do dnia drugiego ze stackiem 166.000 przy średnim 120k. Misza, Arek i Grzesiu odpali, a przeszedł również Wombat, który do torby zapakował równowartość stacka średniego.

Kolejnego dnia mnie i Wombata czekała rywalizacja w dniu drugim Highrollera, a pozostali członkowie Polish Eagles próbowali swoich sił w satelicie do Main Eventu. W dniu drugim do gry przystąpiło 43 pokerzystów, a organizatorzy przewidzieli 15 miejsc płatnych. Przez pierwsze dwa levele obyło się bez większych rozdań, a pomimo tego mój stack wzrósł w okolice 200.000. Wielką pulę zagrałem przy blindach 2.000/4.000/500. Aktywny gracz otworzył z MP za 9.000, na co dość słaby w mojej opini gracz zareagował 3-betem do 21.000 z CO. Ja na SB podniosłem K J i zagrałem 4-bet do 49.500. Pierwotny agresor spasował, a gracz z CO mający około 140k w stacku zrobił coś czego się najmniej spodziewałem – sprawdził. Flop K 7 4 , w puli ponad 100k a rywal ma 90k. Niewiele myśląc stawiam rywala na all inie, a ten popada w zadumę, poci się, wierci na krześle i po 5 minutach sprawdza z 5 5 . Turn to 6 , czyli chyba najgorsza karta nie wliczając piątek i kierów. A daje mu kolor, a ja zostaję z około 10 big blindami. Chwilę później odpadam 22 na 4 3 i kończę w okolicach 30 miejsca.

Pozostał ogromny niedosyt, gdyż grałem nieźle, pewnie i przede wszystkim czułem się przy stołach bardzo komfortowo. Błażej walczył dzielnie, ale również nie udało mu się dojść do miejsc płatnych i występ zakończył na początku drugiej dziesiątki.

Nadszedł czas na Main Event. Dzień eliminacyjny 1b rozpoczynamy już w komplecie z Włodkiem i Łukaszem, którzy dotarli na miejsce. Tym razem 30.000 żetonów za €750 i kilkanaście poziomów blindów do rozegrania. Na stole miałem dwóch niezłych graczy i jednego średniego ale bardzo agresywnego. Na przerwę obiadową zszedłem podwojony mając ponad 60k.

Udaliśmy się do położonej nieopodal włoskiej restauracji, w której stołowaliśmy się przez większość wyjazdu. Godzinna przerwa w zupełności wystarczyła, a przed nami było jeszcze kilka leveli gry. Niebawem doszło do pierwszego stack offa. Zaatakowałem blindy shortstacków za 2.500 na 500/1000/100 z UTG1 mając T 9 , i pomimo stacków rywali 19k i 16k dostałem dwa calle. Flop Q 7 6 , c-betuję za 4.500, na co small blind gra all ina, a big blind pasuje. Ja sprawdzam i nie jest zbyt dobrze vs A 3 przeciwnika. Turn i River nic nie zmieniają i spadam w okolice 40k.

Dostałem AA zagrałem all ina, na open raise, ale niestety nie dostałem calla. Później 3-bet, die pule wygrane post flop i wracam na 70k. Do końca dnia zostawał nam już tylko ostatni level 800/1600/200 i mój stół został zamknięty, a ja trafiłem na nowy z Arkiem po drugiej stronie blatu. Jedną pulę wygrałem 3betem bez akcji, a w jednym z ostatnich rozdań dnia ponownie przebijam. Tym razem raise i call do mnie, ja 15.000 z A J i pierwszy dokłada. Flop J 4 4 , malutki cbet i fold rywala. Do dnia 2 przeszedłem ze stackiem 98,500, czyli kilka blindów ponad average. Awansowali Grzesiek 140k, Misza 110k i Arek 40k, czyli 4 z 7 członków Teamu. To całkiem niezły postęp w porównaniu z poprzednimi festiwalami.

Day 2, w grze 140 osób i zaczynamy na 1.200/2.400/300. Tym razem przynajmniej 4 dobrych graczy, z czego trzech zaraz po mojej lewej. Nie najlepiej, ale walczyć trzeba. W trakcie pierwszego kółka, Pani z UTG1 otwiera 6.800, ja dwie pozycje dalej dokładam z 99, jest także call od buttona i bb. Flop 6 9 5 , Pani cbetuje za 13.000, ja pomimo dość mokrego boardu decyduje się slowplayować jedynie sprawdzając ze swoim setem dziewiątek, jednak reszta pasuje. Turn to J , na którego widok przeciwniczka gra za wszystkie swoje chipsy, czyli około 40k. Szybki call i okazuje się, że mam 100% na wygranie rozdania przeciwko A J . So far so good, jak to mawiają.

Szybko dobijam do 210k i mam dwa średnie stacki. Wtedy niezły gracz otwiera z UTG1 za 5.500, ja na MP1 flat calluję z K K próbując wyindukować jakiś squeeze, ale niestety jedyne na co mogę liczyć to call od BB. Flop T T 9 , check z blinda, cbet 12.000, który przebijam do 28.000 powoduje fold bb i długi namysł UTG1. Po kilku minutach deklaruje ALL IN za 162.000, a ja nie myśląc długo, będąc przekonanym że jestem z przodu sprawdzam. Przed nami gigantyczna pula, którą jeśli wygram do będę miał ponad 4 stacki średnie. Rywal odsłania A 2 . Ma jedenaści outów, czyli pewnie jakieś 60%-40% na moją korzyść. Turn 6 , river Q i aż mnie coś zabolało. Spadam na 57.000 co po chwili wynosi 19bb :(.

W końcu dostaję TT i na open rywala, który trafił wcześniej kolor w potężnej puli zagrywam 3-bet all in, od razu z lewej gracz deklaruje call i dokłada również original raiser. Board Q73AK jest przeczekany do końca. Pierwszy pokazuje 99, a drugi JJ i żegnam się z grą około 30 miejsc przed wypłatami…

Kolejny dobrze zagrany turniej, w którym mam stacka i przegrywam wielkie kluczowe rozdanie. No ale co zrobić, „That's poker baby…”.

Do kasy udało się dojść Miszy i Grześkowi, który skończyli w trzeciej i czwartej dziesiątce fieldu. Ja usiadłem jeszcze do €200 8-game Challange, w którym zagrało prawie 80 osób. Turniej okazał się jednak być turbosem i szybko stacki zrobiły się bardzo płytkie. Doszedłem do 20 left i odpadłem w moją ulubioną grę czyli Stud Hi/Lo. W 3betowanej puli miałem (Q6)Q6 i doszło do stack of ów vs (A6)24, któremu doszło 99A. Z dwoma wyższymi parami przegrałem i nadszedł czas na upragnione Players Party w niedalekim pubie.

Przez ostatnie dwa dni grałem jeszcze Omahę Deepstack €200 i €250 Bounty NLH. W omaszkę dość szybko się potroiłem, ale równie szybko przegrałem asy vs top para w 4-betowanej puli za pół stacka, a chwilę po tym doszło do coolera, w którym z K K 6 6 na flopie 7 6 3 doszło do 3way all ina. Rywale pokazali A 5 T K i 77QJ i udałem się do pokoju, gdyż cud się nie stał.

W Bounty nie udało się nikogo wyrzucić za burtę i odpadłem w połowie stawki kończąc swój całkiem niezły występ na WPT Bruksela bez belgijskiej flagi.

Lot powrotny przespałem cały i od razu na miejscu postanowiłem, że trzeba gdzieś jechać i coś wygrać. Wraz z kilkoma znajomymi ustaliliśmy że wybieramy się na RedBet Poker Festival Olomouc, gdzie będę samotnie reprezentował barwy Polish Eagles Poker Team. Festiwal zaczął się w piątek, ja zjawię się tam w poniedziałek i zostanę do końca festiwalu.

W planach mam zagrać dwa Main Eventy, Highrollera, MixMaxa, Omahę oraz kilka innych side eventów. Wpadłem na pomysł, żeby zrobić małą relację bezpośrednio z Ołomuńca. Nie chcę obiecywać, że będzie to codziennie, ale postaram się co jakiś czas wrzucić update z moich poczynań w Czechach.

Na tym chyba zakończymy. Mam nadzieję, że się miło czytało. Pozdrawiam, trzymajcie kciuki i do usłyszenia w kolejnym odcinku na początku przyszłego tygodnia. GLGL!

Kadziel

Poprzedni artykułMicro Millions: najlepszy dzień Polaków
Następny artykułFPS Lille: Dawid Kuliberda walczy w dniu trzecim

3 KOMENTARZE

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.