Pokerowa rzeczywistość

26

Ostatnio w blogu nie było o pokerze w zasadzie ani słowa, ale cieszę się, że temat Teneryfy wywołał duże zainteresowanie wśród czytelników PT. Dzisiaj cały odcinek będzie tylko i wyłącznie „w temacie”. A jest o czym pisać, bo dzieje się sporo ciekawego i tematów mi się kilka do omówienia zebrało. Będzie więc dość długo. Zapraszam!

Turniej pięciolecia??

Mija powoli pięć lat od wprowadzenia nieszczęsnej ustawy hazardowej. Ostatni „normalny” turniej w Polsce pamięta już coraz mniej osób grających dzisiaj w pokera, bo wielu z nich nawet wówczas nie myślało o rozpoczęciu przygody z texas holdem. Jednak ci, którzy z rozrzewnieniem wspominają cykl USOP wiedzą z pewnością, o czym mówię. Jest jednak szansa, że te dobre czasy powoli wracają, choć oczywiście w nowej, poustawowej (czytaj: opodatkowanej) rzeczywistości.

Dwa miesiące temu odbył się w warszawskim Hicie rozgrywany co kwartał finał rozgrywek organizowanych przez to kasyno. 120-osobowy cap został w całości wypełniony, ale chętnych na zagranie w turnieju było ponad dwa razy tyle. W nadchodzącym finale cap wyniesie więc – uwaga! – 300 graczy! Finał zostanie podzielony na trzy dni – dwa dni eliminacyjne 1A i 1B (po 150 miejsc) oraz dzień finałowy. Pula zostanie również powiększona o około 20 tysięcy złotych, co przynajmniej częściowo zniweluje nieszczęsny 25-procentowy podatek, który jesteśmy zmuszeni odprowadzać.

Bez zbędnej przesady można powiedzieć, że będzie to turniej pięciolecia organizowany w naszym kraju. Przypominam bowiem, że historyczny już, największy event zorganizowany dla Polaków odbył się pod koniec 2009 roku w Krakowie podczas cyklu Unibet Series of Poker. Zagrało w nim 250 graczy, a teraz mamy okazję ten rekord wyrównać lub pobić w Warszawie. Turniej odbędzie się w dniach 28-30 sierpnia (czwartek-sobota), wpisowe to ponownie 660 zł z opcją jednego re-entry (gracze, którzy odpadną w dniu 1A będą mogli zagrać ponownie w dniu 1B). Zapisy do finału ruszają już 15 sierpnia, a satelity zaczynają się dokładnie dzisiaj w Hicie i będą rozgrywane w każdy wtorek w formule rebuy z wpisowym 50 zł (turnieje startują o 19:30).

Ostatni finał w Hicie można na pewno określić jako sukces organizacyjny (pisałem o nim w jednym z odcinków bloga), szczerze wierzę więc w to, że zbliżający się sierpniowy event będzie jeszcze bardziej udany niż poprzedni. Więcej szczegółów podam jeszcze w kolejnym blogu, a dziś wrzucam kilka zdjęć z czerwcowego turnieju.

Redbet Hunter w Pradze

Kolejny ciekawy turniej szykuje nam się w czeskiej Pradze w październiku. Ostatni turniej cyklu Redbet Hunter (poprzednio jeszcze pod nazwą HESOP) organizowany był w stolicy naszych południowych sąsiadów już całe dwa lata temu, więc organizatorzy postanowili wrócić do tego pięknego miasta i zagrać w Card Casino Prague, miejscu doskonale znanym wszystkim graczom z Polski, którzy jeżdżą na pokera do Czech.

Kilka szczegółów – turniej odbędzie się w dniach 2-5 października we wspomnianym Card Casino Prague, wpisowe wyniesie tym razem 175€, a gwarantowana pula nagród wynosi 50.000€. Cap turniejowy to aż 540 osób (po 270 zawodników na dzień 1A i 1B), więc pula powinna śmiało przekroczyć kwotę gwarantowaną.

Ale jak to na tych turniejach bywa, nie obędzie się również bez eventów specjalnych. Co prawda po ostatnich burzliwych wydarzeniach podczas turnieju Vodka Holdem w Ostrawie organizatorzy chyba zrezygnowali z tego typu turniejów (przynajmniej na razie!), ale i tak będą słynne side eventy jak All In or Fold albo Połam Asy. Specjalnym turniejem będzie też rozgrywany po raz pierwszy Nessie Cup, którego zwycięzca zmierzy się w heads-upie ze znanym wszystkim doskonale Romkiem, a stawką tego pojedynku będzie wejściówka do turnieju Redbet Poker Open, który rozegrany zostanie w grudniu. Powinno być wesoło!

Ja też pewnie będę miał wesoło, bo po raz pierwszy od niepamiętnych czasów na wypad stricte pokerowy wybiera się ze mną moja szanowna małżonka. Ostatnio na wyjazdach pokerowych nie szło mi najlepiej i łapałem mnóstwo przykrych bad beatów, więc może jej obecność przyniesie mi tym razem trochę więcej zwyczajnego szczęścia przy stole. O umiejętności będę musiał zadbać już sam…

Sporo gry, efekty różne

Po rozegraniu pechowo zakończonego Deep Stack Open, o którym pisałem niedawno na blogu, nie miałem nawet za bardzo ochoty na grę. „Zameldowałem się” w Hicie zaraz po powrocie na jednym turnieju, a potem miałem trzy tygodnie przerwy i wróciłem do kasyna dopiero w poprzedni piątek. A jak wróciłem, to od razu z doskonałym skutkiem, bo doszedłem do HU, w którym zrobiłem deala. No właśnie – ja zazwyczaj nie jestem zwolennikiem robienia podziału w finałowym pojedynku, tak jak nigdy nie lubię się składać na bubble boya (co często mi wypominają w Hicie inni gracze). Tym razem jednak sam zaproponowałem podział. Dlaczego? Otóż wraz ze mną do HU doszedł gracz, którego w kasynie widziałem po raz pierwszy, nie miałem o nim aż do stołu finałowego żadnych informacji, a jak już pierwszą wiadomość dostałem, to oddałem mu połowę stacka. Wchodziłem na stół finałowy jako zdecydowany chipleader mając przed sobą ponad 300k, co było ponad 1/4 wszystkich żetonów w grze. Na blindach 3k/6k podbiłem z AK do 13k, a gracz ten przebił mnie do 30k. I tu popełniłem mały błąd, bo nie przeliczyłem dokładnie jego stacka i wydawało mi się, że ma około 80-90 tysięcy, więc postawiłem go na all inie. Dostałem natychmiastowy call i zobaczyłem… parę 66. Wow! Trochę chyba chłopak zaszalał z taką ręką, ale ja nic nie trafiłem, on wygrał, a jak się okazało miał w stacku ponad 150k. Na szczęście straty szybko odrobiłem, ale z tym graczem grałem już dość ostrożnie, bo obserwując jego grę widziałem, że jego strategia przypomina bardziej „bingo pokera”, niż texas holdem. Grał olbrzymie all iny do niewielkich potów, bardzo mocno otwierał, robił sporo zagrań typowych dla początkujących graczy, którzy przez chwilę poczuli nieśmiertelność wywołaną dużą ilością żetonów stojącymi przed nimi. I co najważniejsze – miał mnóstwo szczęścia, trafiał swoje outy z gorszymi rękoma i eliminował lub mocno skracał kolejnych graczy. A że pula była spora (zagrało w turnieju 50 osób) i różnica między wypłatami za pierwsze i drugie miejsce wynosiła ponad pięć buy inów (ponad tysiaka), to tym razem mając trochę mniej żetonów (550k do 650k rywala) zaproponowałem deala, na którego on się szybko chętnie zgodził. Wszyscy zadowoleni!

Miałem też jeden ciekawy turniej, w którym zająłem tylko czwarte miejsce, choć w zasadzie powinienem go w cuglach wygrać. Przez cały czas od początku turnieju dostawałem kosmiczne ręce startowe. Wystarczy powiedzieć, że miałem cztery razy AA (w tym dwa rozdania pod rząd!), dwa razy KK, dwa razy QQ, dwa razy TT, jakieś dziesięć razy AK, że o mniejszych parach lub kartach typu AQ, AJ czy AT nie wspomnę. Z tych wszystkich rąk wygrałem w zasadzie większość. Raz dziesiątki nie wytrzymały tylko z AK we wczesnej fazie turnieju i oddałem niewielką ilość żetonów shortowi. Potem tylko pogrom za pogromem. Zbudowałem dobry stack, wszedłem jako lider na stół finałowy i dobra passa trwała nadal. Aż do momentu, gdy zostało nas czterech. Wtedy po raz kolejny dostałem QQ. Gracz z UTG otworzył za 25k przy blindach 5k/10k, na co ja zagrałem raise do 60k. Wtedy zawodnik z SB zaczął się zastanawiać, liczyć żetony (a wygrał właśnie dużą pulę przed momentem i miał już trochę więcej ode mnie w stacku), aż w końcu ogłosił all in. Oczywiście szybki call z mojej strony, pokazuję swoje damy i widzę AQ w treflach u rywala. Gracz, który otwierał rozdanie również miał asa, więc rywal miał dwa outy przed rozdaniem, ale już na flopie trafił flush draw, który skompletował od razu na turnie i było po zawodach. Trochę pechowa porażka, ale i takie rozdania się czasem trafiają.

W innych turniejach było już różnie, raz lepiej raz gorzej, z czego ostatnie trzy turnieje gorzej. Bardzo fajnie mi się grało w piątek podczas półfinału w Hicie, który zgromadził na starcie aż 89 graczy. We wczesnej fazie turnieju szybko nabudowałem się z 15k do 36k, ale po pierwszej przerwie nastąpiło jakieś totalne załamanie i zacząłem oddawać żetony. Potem na dokładkę przez kilka leveli miałem totalne bezkarcie i w zasadzie tylko foldowałem kolejne ręce. Aż przyszło jedno rozdanie, które zdecydowanie poprawiło moją sytuację. Będąc już na shorcie byłem we 3-way all inie z parą 77 na ręku. Szanse miałem mizerne, bo grałem przeciwko QQ i AJ. Flop bez pomocy, na turnie spadł as, ale na riverze pojawiła się magiczna siódemka i wyeliminowałem dwóch graczy znacznie poprawiając swój stack. To jednak wystarczyło tylko na chwilę i odpadłem w okolicach 20 miejsca KJ vs AK rywala. Z kolei w niedzielnym turnieju odpadłem pechowo AA vs TT, gdy rywal złapał dziesiątkę na riverze i musiałem pożegnać się z grą.

Gra mi się jednak ostatnio bardzo dobrze i naprawdę cieszę się grą. Udaje mi się świetnie czytać rywali, podejmuję w zdecydowanej większości dobre decyzje, zachowuję przy stole dużo spokoju, co ułatwia mi koncentrację nad kolejnymi rozdaniami. Jednym słowem mam dobry czas na grę i staram się z tego korzystać. Przed wyjazdem na urlop byłem cały czas w turniejowym rankingu w okolicach drugiego-trzeciego miejsca, ale kilka tygodni nieobecności spowodowało, że rywale już dość mocno uciekli, choć i tak krążę nadal w okolicach TOP10 tego rankingu. Teraz już walczył nie będę, bo trzeba jednak grać codziennie, żeby coś osiągnąć, ale od września powalczę o wygraną w kolejnym trzymiesięcznym cyklu. Udało się wygrać ciężką ligę w After Darku, może uda się również w Hicie.

Big One for One Drop już do obejrzenia

Ukazały się już pierwsze dwa odcinki tegorocznego World Series of Poker i od razu na początek ESPN zafundował nam walkę w najdroższym turnieju świata – Big One for One Drop z wpisowym milion dolarów. Obejrzałem je wczoraj z wielką przyjemnością, choć kilka rozdań mocno mnie zdumiało. Od razu jedno z pierwszych (uwaga spoilery! nie oglądałeś – nie czytaj!) – David Sands podbija z AA do 115k przy blindach 25k/50k, dostaje raise do 340k od Phila Ivey z AK na ręku, Sands ponownie przebija do 820k, na co Ivey po dosłownie sekundzie zastanowienia folduje swoją rękę! Wow!!

Jednak największą „atrakcją” dwóch pierwszych odcinków są bogaci biznesmeni grający w tym turnieju – Shakerchi, Laliberte, Hall czy Katz. Nie będę tu opisywał rozdań, ale np. pokazanie kart przez Laliberte przed sprawdzeniem jego all ina to raczej niecodzienna sytuacja, podobnie jak sposób rozgrywania asów przez Halla. Obejrzyjcie koniecznie, bo warto!

A ja tylko wrzucę z drugiego rozdanie, które i tak pewnie już większość z Was widziała, ale można je oglądać bez końca. Takie rozdanie z przesłaniem do graczy typu Lupusx, którzy wszędzie wietrzą spiski…

http://youtu.be/8V7aA0RHK-Q

Kolejna prasowa szmira o pokerze…

Na łamach – jakżeby inaczej – krakowskiej „Gazety Wyborczej” pojawił się niedawno kolejny artykuł o pokerze. Już po samym początku nie można się spodziewać niczego dobrego, bo tekst zaczyna się od takich zdań: „Zarobki? Ok. 1,5 tys. dolarów miesięcznie. Praca w domu przed komputerem i dwoma monitorami. Niestety na noce i w szarej strefie. Ryzyko chorób zawodowych? Wysokie. Przede wszystkim uzależnienie od hazardu”. No i tu nam już wszystko puszcza, łącznie z gumką w majtkach, ale dalej jest już tylko coraz lepiej. Dowiadujemy się na przykład, że „Francuz David Benyamine to ikona pokerowych graczy”. LOOOOOOOOL!!!! Dalej autor dziwi się, że pokerzysta może mieć w domu porządek pisząc: „W jego mieszkaniu na nowoczesnym krakowskim osiedlu nie ma walających się puszek po piwie, pudełek po pizzy, starych gazet, czyli oznak hazardowego upadku”. No jasne, syf w chacie to zdecydowanie oznaka upadku spowodowanego hazardem. Chyba w takim razie 90% studentów w akademikach ma problem z uzależnieniem, bo tam to normalka. Ale idźmy dalej. Coś o Dominiku Pańce tym razem: „Gracz turniejowy ma styl, którego zapis można by przedstawić za pomocą wykresu podobnego do EKG. Kilka małych kroczków i krzywa gwałtownie idzie w górę, a potem szybki spadek. Tak gra Pańka”. Tego chyba nawet nie trzeba komentować… W dalszej części nie jest lepiej, dowiadujemy się, że Polacy jeżdżą na turnieje m.in. do Niemiec (LOL2!), na ustawie tracą samorządy, bo nie mogą organizować turniejów (LOL3!) czy też tego, że polscy pokerzyści muszą inwestować zarobioną kasę w nieruchomości na Zachodzie (LOL4!). Potem oczywiście następuje zwyczajowy w takim przypadku wykład o uzależnieniach w wykonaniu „kogoś bardzo mądrego” i mamy gotowy artykuł z cyklu „gówno wiem, to się wypowiem”.

Celowo nie udostępniam linka do tej szmiry, bo szkoda na lekturę tego syfu zarówno czasu, jak i nerwów. Dziwię się tylko osobie, która jest bohaterem tego prasowego śmiecia, że dała się na coś takiego namówić i pozwoliła puścić ten tekst w takiej formie.

Parodia celna czyli Bareja wciąż żywy – part 1

Informowałem ostatnio, że będę miał najprawdopodobniej bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze Służbą Celną, która postanowiła dzielnie powalczyć o dobro narodu w walce z zorganizowaną przestępczością (czytaj: uczestnikami nielegalnego turnieju pokerowego). Póki co do mojej konfrontacji jeszcze nie doszło, za to już kilka osób takowe spotkania odbyło i mogą coś na ten temat powiedzieć. Najlepiej ujął to jeden z przesłuchiwanych wczoraj graczy w swoim tekście na Pokernews, więc jeśli nie czytaliście jego świetnego tekstu, to polecam gorąco – można go przeczytać tutaj.

Wnioski nasuwają się chyba wszystkim same – to jedna wielka parodia, jakiś matrix, w którym przyszło nam żyć i funkcjonować. Z szerszym omówieniem tematu poczekam, aż sam stanę naprzeciwko pani celniczki i będę mógł się z nią skonfrontować. Zamierzam podczas rozmowy uzbroić się w dyktafon i całą rozmowę nagrać, żeby nie uronić nawet słowa z całej mojej wizyty. Efekty oczywiście zaprezentuję na blogu.

A na dziś to wszystko, choć tematów jeszcze kilka mam, ale to już w następnej odsłonie bloga.

Poprzedni artykułZmachani omahą?
Następny artykuł„Telimena” wygrywa turniej Gramy z PokerTexas

26 KOMENTARZE

    • No i dobrze. To już kolejny raz kiedy słowa: ustawa hazardowa, głupie prawo i absurd pojawią się w jednym zdaniu w wiadomościach.

    • Pewnie nic by nie dostał bo pewnie zarejestrował podmiot który jest właścicielem strony gdzieś za granicą.

      Ale tka sobie myślę że jak sobie zamówię na przykład koszulkę jakiegoś roomu w ich sklepie VIP to strach w tym po mieście ganiać

    • Koszulka jakiegos pokerroomu to pikus. Kapica w wywiadzie (dla Rzeczpospolitej chyba) powiedzial ze jak Real i Milan chca w Polsce sprzedawac koszulki to bez nadruku B..N LOL!!!

  1. Artykuł faktycznie zawiera mnóstwo bzdur i uproszczeń, ale ogólny wydźwięk wydaje mi się pozytywny. Oto ojciec rodziny, mieszkający w otoczeniu typowym dla klasy średniej naszego kraju, bez powiązania ze światem przestępczym czy inną patologią gra w pokera w internecie i nie robi nikomu krzywdy. Chyba takie właśnie było założenie tego tekstu. Nie chodziło o zagłębianie się w szczegóły. Dziwisz się, że trzeba oczywistości prostować („W jego mieszkaniu na nowoczesnym krakowskim osiedlu nie ma walających się puszek po piwie, pudełek po pizzy, starych gazet, czyli oznak hazardowego upadku”), ale chyba tak właśnie widzi graczy większość społeczeństwa. Według mnie tekst obalił parę stereotypów o graczach pokerowych i za to ma u mnie plus. A, że czasem pojawiły się informacje wyssane z palca? No cóż, takie mamy w Polsce dziennikarstwo.

    Dzięki za linki do One drop:)

    Czekam na Twoją relację z wizyty w urzędzie celnym!

    +

    • Może odnoszę mylne wrażenie, ale mi się ten artykuł nie skojarzył jednak tak, jak Tobie. Za każdym razem, jak widzę, że łączony jest poker z wypowiedziami o uzależnieniach, a wszystko otacza się jakimś takim nimbem nielegalnej działalności w podziemiu, to mnie szlag trafia. Ale to może dlatego, że mam sporo przykrych doświadczeń ze współpracą z dziennikarzami, którzy chcieli błysnąć tekstem o pokerze, choćby z pamiętnego artykułu z „Polska The Times”.

    • Sam wiesz, że nad każdym dziennikarzem stoi naczelny, nad nim wydawca, a nad nimi wszystkimi właściciel, którego interesuje zysk, czyli wyświetlenia, lajki i komentarze. Nie chce mi się wierzyć, że wśród dziennikarzy są same lenie, które nie przykładają się do tematu. Podejrzewam, że jeśli znajdzie się jakiś, który chciałby rzetelnie podejść do tekstu, to szybko usłyszy coś w stylu:”szkoda Twojego czasu, a naszych pieniędzy na taki tekst, bo naszego targetu to nie zainteresuje albo weźmie to za promowanie hazardu, zajmij się czymś innym”. Dziennikarze muszą chyba „przemycać” to co mają na myśli, wpisując się w linię i strategię wydawnictwa. Uporczywe łączenie pokera i uzależnienia od hazardu jest dla nas męczące, ale w tym przypadku wyraźnie podkreślono, że to niekoniecznie musi iść w parze.

  2. Na pewno 28-30 sierpnia (czwartek-sobota)??? Na tym co wrzucił filozoff jest finał 31 sierpnia (niedziela)

    • Jeden z komentarzy: „To już któryś artykuł z cyklu „poker jest taki ok”. W żadnym nie widziałem jednak wzmianki o podstawowym fakcie tj. żeby ktoś mógł wygrać, przepraszam, „zarobić”, to ktoś musi przegrać”.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.