Pokerowa majówka

30

Wyjazd zaplanowaliśmy na czwartek z samego rana. Jak przystało na zwariowaną grupkę pokerzystów już w pociągu razem z Jackiem Danielsem i Gondarem rozpoczęliśmy partyjkę 3-5-8, która zakończyła się moją niewielką wygraną. Potem jeszcze szybka partyjka w tysiąca, tym razem Jack Daniels nas wręcz zmiażdżył i już dojeżdżamy do Sopotu.

Dojeżdżamy do hotelu (Villa Aqua) naprawdę rewelacyjne miejsce i po szybkim obiedzie i krótkim odpoczynku całą grupą udajemy się na basen. Tam kilka godzin szaleństw na zjeżdżalniach i dzikiej rzece zakończone kilkoma siniakami, na koniec wizyta w saunach i wracamy do hotelu.

Po kolacji sala konferencyjna hotelu zamienia się w pokerroom z prawdziwego zdarzenia. Przygotowujemy do gry dwa stoły i rozpoczynamy turniej, w którym zagrało 15 osób. Dla mnie niestety turniej zakończył się bardzo szybko, kiedy moje QQ spotkało się z dwoma asami Palo. Udało mi się więc zająć zaszczytne ostatnie miejsce i mogłem spokojnie obserwować wydarzenia na bu stołach. Wszystkim w pamięci zapadło rozdanie pomiędzy Jackiem Danielsem i Sylwkiem. Obaj zagrali alliny preflop – JD pokazał KK, a Sylwek AA. Pierwsza karta na flopie to As zaraz za nim Król, na turnie kolejny Król i JD wygrywa to niesamowite rozdanie. Okazało się, że nie był to koniec ciekawych rozdań…

Wraz z odpadaniem kolejnych graczy otworzyliśmy stolik. Ja pograłem tak sobie, bez większych rewelacji, ale udało się odrobić wpisowe do turnieju i jeszcze zrobić mały plusik. Szalał za to Gondar, który trafiał wszystko, a każdy river poprawiał jego układ. Wystarczy tylko przytoczyć jedno rozdanie, w którym podbicie Soprano zostało sprawdzone przez kilku graczy, więc i Gondar postanowił poszukać szczęścia ze swoim 2-8 :). Niski flop oczywiście z dwójką i ósemką i dwie damy Soprano zostają pokonane i tak przez całą noc…

Na piątek specjalne atrakcje mieliśmy zaplanowane dopiero na wieczór więc po śniadaniu, na które udało się dotrzeć o czasie – śniadanie było do 11:00, ja dotarłem do restauracji o 10:58 :), odpaliłem laptopa i sprawdziłem jak nadmorski klimat wpływa na grę online. Okazało się, że całkiem nieźle więc spokojnie można było udać się na obiad. Po obiedzie, ryzykowna decyzja o powrocie do hotelu spacerem, wszystko było dobrze prawie do samego końca, gdzie czekały na nas umiarkowanej wysokości schody. Zasapani i zmęczeni, ale w końcu dotarliśmy do hotelu. Przed wieczornym bowlingiem, jeszcze szybka partyjka 3-5-8 z JD i Gondarem, po raz kolejny zakończona moim zwycięstwem i sromotną porażką Gondara i w dobrych humorach udaliśmy się na kręgielnię.

Bowling

Wszyscy ciekawi byli co pokaże były reprezentant Polski w tej dyscyplinie, czyli Jack Daniels. Trzeba przyznać, że rzucać kulkami to Jack naprawdę umie bardzo dobrze. Niezrażony jego popisami przystałem oczywiście na side bety, otrzymałem 40 punktów handicapu i zacząłem przegrywać partię za partią. Muszę się jednak pochwalić, że pomimo zakończenia bowlingowego wieczoru na minusie udało mi się wygrać jedną grę z Jackiem i to bez handicapu!!! Może też powinienem spróbować swoich sił w reprezentacji 🙂

Po bowlingowej sesji część naszej grupy postanowiła ponownie zasiąść do gry, a część udać się na miasto i pozwiedzać sopockie kluby. Ja tym razem zostawiłem karty z boku i udałem się na wycieczkę Sopot by night. Na początek bad beat, prawie przed każdym klubem kolejki do wejścia. Stanęliśmy więc w kolejce do "Tropikalnej Wyspy" i po prawie 30 minutach stania zorientowaliśmy się, że ta kolejka nic a nic się nie porusza. Po prostu klub przepełniony i nikogo nie wpuszczali. Przenieśliśmy się więc do innej kolejki, ta już na szczęście poruszała się dość szybko i w końcu znaleźliśmy się w środku. Najpierw wizyta przy parze, później parkiet, na którym prym wiódł Sienia, dla którego taneczny wieczór zakończył się kontuzją nogi :). Ja dość szybko bo już przed czwartą wracam do hotelu, w końcu z samego rana mamy zaplanowaną poważną walkę podczas paintaballowej rozgrywki.

Samobój podczas Paintballu

Paintball miał się rozpocząć o 10:30, w związku z tym poranek był bardzo ciężki, ale 12 osób stawiło się na zbiórce w recepcji. Reszta odsypiała nocne szaleństwa. Po dotarciu na miejsce przebraliśmy się w kombinezony, podzieliliśmy na dwie drużyny i rozpoczęła się super zabawa. Moja drużyna wygrywała pojedynek za pojedynkiem. Z ciekawszych wydarzeń to udało mi się ustrzelić Maćka, który dostał dwie kulki w plecy z 1 metra. Co ciekawe Maciek był w mojej drużynie 🙂 No cóż, czasami na wojnie człowiek nie panuje nad nerwami :P. Sorry Maciek.

Mnie udało się jeszcze zaliczyć jeden ciekawy upadek podczas, którego prawie zgubiłem zęby i pistolet, ale szczęśliwie wszystko skończyło się dobrze i nie licząc kilku siniaków u każdego bez większych obrażeń. Na koniec wygrana drużyna otrzymała beczułkę piwa, którą skonsumowaliśmy wszyscy razem na miejscu. W rolę barmana wcielił się Krawiec, po nalaniu kilku pierwszych kufli, w których znajdowała się sama piana zaczęliśmy mieć pewne wątpliwości, czy uda nam się cokolwiek wypić, jednak trening czyni mistrza i potem poszło już z górki. Krawiec ma nowy fach w ręku.

Popołudnie Side Betów

Zmęczeni wróciliśmy do pokojów i razem z Soprano i Gondarem postanowiliśmy pojechać na obiad. Po obiedzie czekając na resztę grupy postanowiliśmy najpierw udać się do…kasyna. Niestety kasyno było otwierane dopiero o 17:00 i nie chciało nam się czekać. Po drodze był mały salon z automatami i od tego zaczęło się popołudnie side betów.

Najpierw zagraliśmy w salonie w koszykówkę i wygrałem, jak się okazało był to dopiero początek mojej dobrej passy. Za chwilę obstawiamy po jednej cyfrze jaka powinna się znajdować na rejestracji samochodu. Szybki bieg i okazuje się, że zarówno ja jak i Soprano trafiamy nasze cyfry, a Gondar wypłaca. Jak można obstawić, że na rejestracji będzie szóstka – ewidentny brak skilla 🙂

Potem jeszcze obstawiamy cenę kukurydzy w budce, tym razem to ja i Gondar wygrywamy, a Soprano przegrywa. Następnie obstawiamy imię kelnerki w restauracji, niestety żaden z nas nie postawił na Judytę. Po drugiej stronie ulicy jest kantor więc teraz przyszedł czas na obstawienie kursu dolara i po raz kolejny to ja wygrywam – pomyliłem się tylko o 1 grosz.

Tego dnia po Sopocie maszerowały różne orkiestry dęte więc gdy usłyszeliśmy muzykę szybko obstawiliśmy ilość grajków orkiestrze. Soprano 24, ja 28, a Gondar zaskoczył wszystkich mówiąc 48!!! W orkiestrze szło 19 muzyków i pierwszy side bet przegrany. Potem jeszcze szybka zgadywanka, z którego roku będzie pierwsza wyciągnięta z kieszeni przez Krawca moneta i po raz kolejny wygrywam. Złapałem dwóch dawców i dzięki temu miałem bardzo udane popołudnie 🙂 Jednak tylko do czasu…

Poszliśmy do knajpki na plaży i tam zasiedliśmy do konsumowania drinków. Kiedy przyszło do płacenia Soprano zaproponował "Credit Card Roullete", czyli losowanie, którą kartą płacimy za rachunek. Niestety tym razem to mi zabrakło skilla i wylosowana została moja karta. A już było tak miło 🙂

Ostatni wieczór musiał oczywiście upłynąć pod znakiem Holdema. Najpierw szybki 10-osobowy turniej potem cash. Turniej zakończony bez sukcesu, jednak tym razem cash dużo lepszy niż pierwszego dnia i zakończony całkiem solidnym zyskiem. Grę zakończyliśmy wcześniej niż zwykle, ponieważ już o 9 rano mieliśmy powrotny pociąg do Warszawy.

Pokerroom by PKP

Nie był to jednak koniec pokerowych atrakcji majówki, ponieważ w pociągu postanowiliśmy z Soprano sprawdzić czy nadal działa beret i czutka Gondara. Jak się okazało dla Gondara nie znaczenia czy gra w Sopocie w hotelu czy też w pociągu. River zawsze mu pomaga i nie ma na niego mocnych. Ja dzięki dwóm szczęśliwie wygranym rozdaniom z Soprano kończę grę na lekkim plusie i w końcu docieramy do Warszawy.

Poniżej zdjęcie "Pociągu do pokera" – W środku Gondar, niestety na zdjęciu nie widać jego mega beretu z trzema antenkami 🙂

Podsumowując super wyjazd, extra atrakcje, świetni ludzie. Dzięki bardzo dla Paradise Poker za zorganizowanie tej majówki i czekamy na kolejne 🙂

Poprzedni artykułGus Hansen autorem książki
Następny artykułShannon Elizabeth już nie tańczy

30 KOMENTARZE

  1. Komentarz to jest zbędny do tego co napisałeś. Na wyjeździe było kilka żon/dziewczyn i jedna córka (moja). Więc jak nie wiesz to nie pisz…

  2. a swoją drogą pojechali pograć w pokera (co robią codziennie) w majówkę, a żony i dzieci zostawili w domu. Komentarz zbędny…

  3. Pograłem, bo miałem ochotę w końcu się pokazać znowu na kręgielni 🙂 Nie było źle, ale mogło być lepiej 🙂

  4. Proponuje pierwszy side-bet dla fundacji 🙂 Nikt z polskich graczy nie wygra w tym roku bransoletki WSOP 🙂

  5. Jack ,czyżby come back czy tylko tak sobie pokulałaś dla spokojności duszy ? W końcu po tak długim rozbracie z bowlingiem nie było tak źle.

  6. Witam! Tak się przejąłem postem Adasia, że w trosce o zdrowie i dobrobyt naszego wspólnego kolegi Pawcia założyłem dziś rano fundację “Załóż się!” mającą na celu zbieranie środków na leczenie Pawła. Pieniądze będziemy zbierać przyjmując różnego rodzaju side bety, ale – uwaga! – tylko takie, w których to fundacja będzie wygrywać. W ten sposób może pomożemy naszemu serdecznemu koledze wyjść z nałogu i przestanie on unieszczęśliwiać rodzinę i samego siebie. On się do tego nie przyzna, ale ostatnio zawoziłem mu do domu torbę z ubraniami, z których sam wyrosłem, żeby miał w czym chodzić – ostatnie spodnie przegrał podczas wyjazdu do Sopotu w karty z Gondarem i spółką…Pawciu, jesteśmy z Tobą!

  7. Adam! To, że mało dzisiaj ludzi w Auchan nie znaczy, że możesz spod taśmy na laptopie posty odpierdzielać!

  8. losadamos rispekktt. mój ulubiony rodzaj humoru …lekka ironia z odrobiną cynizmu 🙂 swoją drogą niektórzy pewnie mniej na maturze napisali w tym roku niż ty w swoim wpisie xD. best fraza: “palce klawiatury” ;P pozdr.

  9. Witam Serdecznie. Wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju i jestem zmuszony wypowiedzieć się na powyższy temat. Mianowicie, poznałem Pawła jesienią 2005 roku, kiedy to zdecydowałem się po rocznej grze w Texas Holdem na platformie wirtualnej polski spróbować swoich sił w rozgrywkach live. Obrałem kierunek na spotkanie ligowe WLP gdzie chciałem podpatrzeć grę PRO. Kolega Paweł był już wtedy wschodzącą gwiazdą tych rozgrywek, wydawał mi się osobą otwartą i dostępną, dlatego postanowiłem podpytać Go o tajniki gry w tę odmianę pokera. Szybko znaleźliśmy wspólny język i umówiliśmy się na przysłowiowe piwko. Nie wiedziałem, iż wtedy zmieni się moje życie. Już na pierwszym spotkaniu Pawcio, któremu zabrakło 20 groszy do zapłaty rachunku, zaproponował abyśmy zagrali w orła i reszkę o brakującą kwotę. Skrzętnie wyciągnął monetę, która po 67 obrotach pokazała orła. Niestety ja miałem reszkę. Pierwszy ?sidebet? przegrany! Kolejnym przejawem Pawła w kierunku ?hazardu? (ciężko mi to przechodzi przez palce klawiatury) było zaproponowanie ?sidebetu? podczas wspólnego wypadu na mecz Legii. Była to pierwsza moja styczność z piłką nożną, wcześniej interesowałem się tylko gimnastyką artystyczną oraz piłką wodną. Paweł zaproponował, abyśmy wytypowali kolor stroju meczowego warszawskiej drużyny. Stawką miałyby być lody na patyku po spotkaniu. Jako, że miałem pierwszeństwo wyboru, wybrałem (skojarzyłem z piłką wodną, gdzie stroje uczestników są mocno jaskrawe) kolor pomarańczowy. Paweł wybrał białe koszulki oraz czarne spodenki. Oczywiście wygrał! Pomyślałem sobie czy chcę w to dalej brnąć, ale co mi tam ! Przy następnej okazji, która to nadarzyła się przy spotkaniu ligowym WLP. Paweł zaproponował abyśmy zagrali ?sidebeta? o fantę, kto dalej zajdzie w turnieju. Myślę sobie i tu cię mam! Moja strategia była prosta, zamurować się i czekać na ?Pocket Asy? a następnie zagrać Olelajna!. Plan realizowałem! Byłem nawet zmuszony z pozycji big blinda zrzucić dwa króle, gdyż zawodnik ze small blinda zdecydował się podbić moją stawkę. Gorączkowo kontrolowałem stack Pawcia, który to po znakomitych zagraniach z niskimi drzewkami potroił swój stan posiadania w żetonach. Niestety przy blindach 400/800 zostało mi w żetonach 125 i byłem zmuszony rzucić all inna z AK. Ku mojemu przerażeniu sprawdzili mnie zawodnicy z blindów i po przegraniu z parą dwójek odpadłem z turnieju! Kolejny zakład w plecy! Byłem podłamany. Paweł to zauważył i zaproponował wypożyczenie literatury fachowej. Była to pozycja Bestsellerowa ?Jak zostać profesjonalnym hazardzistą ? droga na sam szczyt? wydana przez oficynę Ojca Dyrektora. Umówiliśmy się następnego dnia. Podjechałem pod dom Pawcia, gdzie oczywiście zaproponował ?sidebeta? o pierwszą literę na rejestracji samochodu, który pierwszy wjedzie na teren osiedla. Ponownie miałem pierwszeństwo wyboru i postawiłem na literę S (gdyż pochodzę ze śląska) Paweł natomiast obstawił W (jak mógł !?) Skoda wjeżdżająca niestety miała literę W (jak się później okazało to samochód żony Pawłą!) Znowu w plecy! Już miałem sięgać po nagrodę do kieszeni, którą było KINDER jajko z niespodzianką a tu ku mojemu zaskoczeniu Paweł widząc moja kolejną porażkę anulował mi wypłatę i odwdzięczył się podobnym jajkiem, które jak się potem okazało wygrał w ?sidebecie? z JD w bowling. Oni grali grubiej, bo o trzy sztuki! Kolejne spotkania, kolejne przegrane ?sidebety?, książka nic nie pomogła! Apogeum tego wszystkiego była ostatnia wyprawa pociągiem do Mławy, na kwartalny turniej High Stakesowy. Siedząc w przedziale hazardzista (tak! nie boję się tego napisać) Paweł zaproponował kolejnego (nie mogłem mu odmówić) ?sidebeta? o to, jakiego koloru włosy będzie miała kelnerka a Warsa!? Obstawiłem oczywiście rudy, a Paweł – blond i na dodatek podał imię Judyta! Oczywiście znowuż przegrałem! Jak się później okazało Pawcio od 6 lat jeździ na te turnieje i zna wszystkie kelnerki w pociągu tej relacji! Musiałem postawić oczywiście kawę!

    Paweł ja już nie mam sił! Bardzo Cię lubię i szanuję, ale musisz z tym skończyć! Przecież musi być na to jakiś sposób! Może wieczorki antyhazardowe! Shame On YOU Pawcio! Wiesz, że moja pensja kasjera Auchan już tego więcej nie wytrzyma! Być może jak pojawi się odzew, stworzymy fundacje na leczenie naszego serdecznego kolegi! Bez Odbioru! Pozdrawiam.

  10. @Pawcio

    Nie zdegenerowanym hazardzistą tylko co najwyżej uzależnionym od ciągłego zakładania się a to znaczna różnica 🙂 Z hazardem jest tak że 1,2,3,4 umie utrzymać swoje skłonności albo “pasje” na wodzy a 5 przegra wszystko co ma zapożyczy się za drugie tyle i skończy na zime w kanale 🙂 Na początek zacznie od gry na zapałki a skończy na grze o dziewczyny, samochody i mieszkania :)Ale pewnie i tak nikt nie uwierzy że można o takie rzeczy grać 🙂

    @JD

    Skoro oni w tym filmie robili te eventy za konkretne nagrody typu wygrywający bierze wszystkie samochody czy kasę to była raczej forma hazardu. Rosyjska ruletka to też hazard 🙂 Ale fakt motywem filmu były losy głównych bohaterów 🙂

  11. Hmm Thomson skomplikowane pytanie jak dla mnie 🙂 Taką z kręgielni w którą mi palce pasowały 🙂 Nic więcej na jej temat nie jestem w stanie powiedzieć.

  12. DO wszystkich twierdzących, że jestem zdegenerowanym hazardzistą. Może nie jesteście w stanie tego zrozumieć, ale nasze side bety miały symboliczny charakter – nie chodziło o pieniądze, a o dobrą zabawę, zakładaliśmy się o niewielkie pieniądze. Jeśli mnie wysyłacie na leczenie to od razu skierujcie tam miliony Polaków grających codziennie w totolotka, multilotka, audiotele i inne równie durne gry.

    I nie obawiajcie się o mnie, mój domowy budżet czuje się dobrze, dzieci mają co jeść, a ja na razie z domu żadnych sprzętów nie wynoszę żeby mieć za co grać.

    Aha i jeszcze jedno – wczoraj grałem w bowling – znowu z side betami 🙂

  13. nie wiem czy to był turniej jedynie dla przyjezdnej grupy osób, ale jesli chcecie dużżżżą ekipa z trójmiasta, dajcie następnym razem znac na forum 😀 , a z chęcią utrzmy warszawiakom nosa

    pozdrawiam

  14. Oby kiedyś wasz side-bet nie wyglądał następująco;

    Wkładasz do dzbanka 15 faktur zamykasz wieczko mieszasz i losujesz 5 które opłacisz w tym miesiącu :)Swoją drogą fajny pomysł na side beta widziałem w jednym filmie: bieg z zawiązanymi oczami przez las który dobiegnie szybciej do celu wygrywa 🙂 Może po kilku trafieniach na przeszkode zda sobie sprawę z tego do czego na końcu prowadzi hazard 🙂

  15. Bo ja przecież nie jestem straszny. To kilku anonimków demonizuje za pomocą swoich komentarzy moją skromną osobę 🙂 Ci co mnie znają wiedzą, że jestem dusza człowiek 🙂

  16. Było bardzo miło, nawet JD nie był taki straszny live ;), a jego utarczki słowne z Pawciem kilka razy doprowadzały całą grupę do ataków śmiechu :).

  17. porażające to jest.

    Już nie wspominam tu nawet o Teserakcie, który jest polskim Chrisem Fergusonem i zarabia sto tysięcy.

    zgadzam się z przedmówcami. HAZARD jest zły

  18. Stwierdzenie “degenerat hazardowy” brzmi brutalnie ale jest w tym wiele prawdy. tez mi sie wydaje ze te blogi moga krzywde wyrzdzic tym ktorzy sa hazardzistami a przez te teksty moga sie wewnetrznie usprawiedliwiac ze skoro takie autorytety pisza nawet o swojim uzaleznieniu w tak luznej formie to moze w tym hazardzie nie ma nic zlego

  19. polowe zycia obstawiam mecze i chodze po kasynach i te 15 lat poswiecilem na hazardzie( w cr nie ma limitow wieku jak w pl) bo tak to sie nazywa to dlaczeho nie jest napisane ze autor jest nalogowym hazardzistom ktory leczenie ma przed soba tylko pod przykrywka Poker Profi udaje cholera wie kogo skoro to czystej wody degenerat hazardowy taki jak ja tylko zapewne na smieciowe stawki do 1kusd dziennie. Nałog hazardu tez mozna wyleczyc mi sie udalo wiec i moze wam “pokerzysci”

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.