Poker jest wszędzie

1

Mamy Święta i zdaje sobie sprawę, że większość z was prowadzi właśnie walkę przy świątecznym stole, dlatego zachęcam do przygotowania sobie kolejnej porcji ciast, abyście w pełni przygotowani, mogli przeczytać najnowszy wpis :). Dziś przygotowałem dla was potężne sprawozdanie z tego co się działo na spinach. Dowiecie się także, dlaczego powinniście w końcu się przekonać do rugby i jaki to ma w ogóle związek z pokerem. Pokażę też, że poker jest wszędzie… Nie zabraknie także muzycznych tematów, dlatego życzę smacznego i zaczynamy.

Spiny 3$

Jak dobrze wiecie, z kilku względów w listopadzie strasznie kulało u mnie volume. Dlatego zwiększenie ilości gier było dla mnie priorytetem. Oczywiście miało mi to pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie z poprzedniego wpisu tzn. czy szybko wprowadzone zmiany w mojej grze, dzięki którym delikatnie mówiąc „zapanowałem” nad czerwoną linią, były przypadkiem czy jednak regułą.

Jak za chwilę zobaczycie w pierwszej połowie grudnia szedłem pod tym względem na 0! Troszeczkę gorzej wygląda to w drugiej części, lecz patrząc ogólnie – jest ok :). Co więcej osiągnięty wynik 110 żetonów uważam za bardzo solidny, co również daje duży powód do uśmiechu.

Całościowy wykres z 3$, który zamieszczam poniżej, już w ewidentny sposób pokazuje, że jest zdecydowanie lepiej niż było. Żółta linia przyspieszyła do góry, czerwona nie spada już jak szalona. Szkoda tylko , że realnie wygrane żetony przestały w końcówce współpracować…

Generalnie zacząłem grać dużo więcej niż planowałem. W związku z tym, według moich obliczeń, w grudniu mogłem rozegrać jakieś 1200 gier i to zaledwie na dwóch stołach jednocześnie. Dlaczego tak się nie stało? A no właśnie zielona linia delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze wpłynęła na moje morale, co w połączeniu z nadmiarem spraw, które miałem do załatwienia, spowodowały tymczasowe wstrzymanie grindu.

No bo zobaczcie, gdy rozegrałem pierwszych 200 gier, osiągnąłem już bardzo wysoki profit, mimo, że najwyższym mnożnikiem jaki trafiałem był x6. W pewnym momencie rozpoczęło się coś złego. Zacząłem wręcz seriami przegrywać każdą okazję x4 i x6! Powiem więcej, w późniejszym czasie dwukrotnie trafiłem x10 i dwukrotnie poległem na flipie. Dodatkowo miałem wrażenie, że kilka razy totalnie dałem się ograć, przez co kilka buy-inów straciłem za szybko.

Zanotowałem też najgorszą sesję pod względem finansowym, kiedy straciłem równe 60$. Z pewnością popełniałem tam sporo błędów, aczkolwiek mimo miernego wyniku chipEV, zerknijcie co się stało z zieloną linią… Totalna klęska, która odbiła się na ITM, które wyniosło zaledwie 28.5%. Co więcej, mnożnik x4 wygrałem tego dnia tylko dwa razy, a x6 przegrywałem w każdym przypadku.

Zauważyłem też pewien problem, mianowicie – dobre klasyfikowanie graczy. Otóż grając z jakimś tam regiem, dużo łatwiej jest podjąć odpowiednią decyzję, tzn. nie wiem czy gram z fishem, którego muszę callować z top parą, czy z regiem, któremu wówczas należy się poddać. Po prostu zacząłem odnosić wrażenie, że gracze, z którymi miałem przyjemność grać przy stole, nie robili light blefów i za często callowałem w momencie gdy mieli po prostu mocne układy. Pomijam fakt, że sam posiadając dobre karty nigdy bym nie pasował w tych sytuacjach. Nawet same oddsy pozwalały by na sprawdzenie z dużo gorszym układem ale efekt był najczęściej ten sam. Np. moje AA na flopie już było z tyłu vs dwie pary.

Wytłumaczeniem, które może nie tyle było by najprostsze, ale może najchętniej przeze mnie usłyszane, brzmi – oni po prostu trafiają. Nie poprawiając zbyt wiele w grze, znów rozpocząłem długą sesję. Wynik 126 żetonów, woooooow!! Człowiek jest z siebie zadowolony, po czym sprawdza stan gotówki a tam to co widzicie na screenie -6$… Ale jakim cudem?! Odpowiedź jest banalna, gdy lepsze mnożniki wygrywa się tylko pięciokrotnie, to inaczej być nie może.

Ostatnia sesja była ponownie słaba. Tym razem troszeczkę zmartwił mnie wynik 40 żetonów na grę, który jest zdecydowanie za niski. Oczywiście nawet najlepsi regowie z wyższych stawek miewają i gorsze okresy, ale żeby wytłumaczyć to na moim przykładzie, wymaga rozegrania jednego, dwóch albo i więcej tysięcy gier. Z pewnością czeka mnie teraz powtórzenie materiałów filmowych i spokojne przeanalizowanie wielu turków.

Ale wracając do sedna, zaliczyłem znowu ITM 28% i 3wygrane x4… A miało być tak pięknie 😀

Teraz pokażę wam okres ostatnich 150 gier, w których zaliczyłem spadek o 40 buy-inów!! Myśląc na temat kasy, to aż się gotuję w środku, że byłem dosłownie o malutki krok od siódemek. Patrząc jednak z drugiej strony, 81 żetonów na grę to wynik, na który nie mogę być zły i w głównej mierze winny jest tutaj mój ulubiony kolor z dzieciństwa czyli zieleń.

Gdy jednak wydłużyłem wykres to jednak nie jestem do końca zadowolony z żółtej, ponieważ mam aspiracje aby wygrywać żetonów jeszcze więcej.

Aaaaa, zapomniał bym o pewnej sprawie. Gdy notowałem ostatnią sesję, jak na dobicie leżącego przyszła sytuacja, kiedy to podczas losowania puli nagród na 2 stołach, na komputerze ukazał się niebieski ekran. Jak na złość po resecie czas ponownego uruchomienia softu jakoś się wydłużył i po zalogowaniu się, stolików już nie było. W taki o to sposób oddałem za free 6$… Rozzłoszczony miałem zagrać jeszcze jeden turniej aby osiągnąć srebrny status, lecz nie wiem czemu ale na PS powróciły mi ustawienia fabryczne i zdobycie ostatnich punktów (0,05) pozostawiłem na później.

Mimo wszystko grudzień uważam za udany ponieważ:

– chipEV na próbce 500 gier osiągnąłem powyżej 100

– mimo spadku zielonej, osiągnąłem profit koło 50$

– czerwona linia zaliczyła znaczącą poprawę

– pokazałem sobie, że mogę robić fajne volume

Na koniec spinowego raportu chciałem wam przedstawić moje dalsze plany. Najpierw jak już wspomniałem wezmę się za dalszą naukę. Następnie będę kontynuować grę na 3$ do momentu, aż ponownie rozegram dłuższą sesję z wynikiem w okolicach 100 żetonów. Wtedy będę już wiedzieć, że jestem przygotowany pod względem umiejętności na wyższy limit.

W ten oto sposób zmienię moje dotychczasowe zarządzanie bankrollem. Od tej pory każde 7$, które będę posiadać na koncie powyżej 200BI z dotychczasowego limitu, będę poświęcać na shotowanie wyższych stawek. Ze względu, że na koncie posiadam dużo więcej, oznacza to rozgrywanie regularnych sesji na siódemkach :). Gdyby okazało się, że bankroll spadnie do wskazanego przeze mnie poziomu, wówczas będę zmuszony do powrotu na niższe stawki.

Dodatkowo otworzy się wówczas szansa na wyrabianie złotego statusu, co znacząco zwiększy otrzymywanie dodatkowych nagród. Jedyną niewiadomą jest oczywiście zmiana systemu VIP, którego jestem bardzo ciekaw.

Poker i rugby

Jakiś czas temu zostałem amatorem kolejnego portalu społecznościowego. Oczywiście jednym z profilów jaki śledzę jest pokerstars. Gdy przeglądałem zamieszczone tam zdjęcia, zobaczyłem coś co sprawiło, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Przez pewien czas opisywałem wam o tym co się dzieje na jednej z najważniejszych sportowych imprez świata.

Jak się okazuje RWC zostało również dostrzeżone przez właścicieli PS, którzy przedstawili bardzo ciekawe zdjęcie. Sami widzicie, że rugby jest jednak sportem, który mimo, że w naszym kraju jest mało popularny, zasługuje na większą uwagę. Dlatego po raz kolejny namawiam was, abyście przy najbliższej okazji (na początku lutego startuje Puchar Sześciu Narodów), obejrzeli kilka spotkań, zobaczyli na czym to wszystko polega i poznali kulturę jaką towarzyszy tej wspaniałej dyscyplinie.

Poker jest wszędzie

Pewnego dnia spacerując ulicami miasta zerknąłem w stronę jednego sklepu, po czym mówię do kolegi, zobacz, z czym ci się kojarzy ten napis? On po krótkiej chwili odpowiedział „no jak to z czym, z pokerem”. Można to tłumaczyć istniejącą teorią, która mówi, że ludzie widzą to co chcą widzieć. Wobec tego opowiem wam pewne stare rozdanie :).

Początki mojej gry, siedzę na stoliku półfinałowym 1.5$ knockout z największym stakiem a obok mnie nabudowany rusek. Był to typ gracza, który lubił przejmować inicjatywę, co jednocześnie łączył z wywieraniem dużej presji. Tak czy inaczej dostaję jedną z tych rąk, z którymi często nie wiemy co zrobić na turnie.

Wspomniany zawodnik podbija i calluje mój 3bet, na szczęście spada piękny flop w kolorach tęczy.

Pierwszy warunek dobrego rozdania został spełniony. Mam gotowy układ, teraz tylko pozostaje modlić się, aby przeciwnik też coś trafił.

Robię niewielki cbet dla value (słowa wielu pokerzystów się sprawdzają, value jest wszędzie hihi, nawet w supermarkecie) i ku mojemu zadowoleniu widzę od przeciwnika raise!! Myślę sobie no pięknie, jesteś już mój przyjacielu.

Grając na 16 stołach niekiedy spieszymy się z niektórymi decyzjami i przez chwilę zaświeciła mi się lampeczka, która mówiła mi abym pchał żetony na środek stołu już teraz.

Na szczęście stwierdziłem, że wyrzucę wtedy jego blefy i nie dam mu szansy kontynuowania agresji na dalszych ulicach, tym bardziej, że miałem przewagę pozycji. Skoro złowiłem już rybkę, to postaram się przyciągnąć jak największą jej część do siebie.

Na turn spada 9 dająca mi fulla. O dziwo przeciwnik czeka… Obawiam się, że próbował wyblefować mnie na flopie i teraz już podda pulę. Co będzie lepsze, check behind i podarowaniu mu jeszcze jednej okazji do blefu, czy może jednak kolejny zakład for value. Decyduję się na bardzo mały bet z nadzieją na call. Niestety… Rosjanin nie sprawdza, ponieważ postanawia ponownie przebić :D.

W tym momencie coraz bardziej zaczynam mu wierzyć w 9 na ręku, którą nie sądzę aby kiedykolwiek zrzucił. Z tego względu mam ochotę wjechać mu już teraz. Dookoła głowy jak bym słyszał „pchaj!!!”.

Tym razem znowu się opanowałem i tylko sprawdziłem jego zakład. Na river spada nie zmieniająca nic karta i oponent momentalnie gra All-in.

No cóż… Wykonuję call i kolejne bounty ląduje na moim koncie, ponieważ przeciwnik pokazał A9. Od samego początku w knockoutach podobała mi się właśnie ta sytuacja, gdy za wyeliminowanie gracza otrzymywaliśmy nagrodę. Można by rzec, że była to słodycz, której dobrze aby było jak najwięcej.

Turnieju nie udało mi się ostatecznie wygrać, jednak po 7-godzinnej sesji, zawsze miło zobaczyć statystyki, które ewidentnie mówią, że jesteśmy na plus.

Oczywiście na potrzeby pierwszego zdjęcia z rejestracją musiałem zmienić nieco teksturę stołu, lecz cały przebieg rozdania pozostał bez zmian.

I co wy na to? Jak często zdarza wam się w codziennym życiu znaleźć sytuacje, które z łatwością mogli byście przenieść do pokera? Na koniec tego tematu, pokażę wam jeszcze jeden przykład, gdy trzymając AJ, myślę sobie, że ta 9 na turn nie jest dla mnie dobra :).

Pink Floyd gifts

Muszę się teraz czymś pochwalić. O tym, że lubię grupę Pink Floyd, wiedzą już chyba wszyscy znajomi. Z racji tego, że nie tak dawno obchodziłem między innymi imieniny i urodziny, zostałem dosyć mocno obdarowany przez najbliższych. Przyznam szczerze, że nie sądziłem, że otrzymam aż tyle prezentów w tej samej tematyce!

– Delicate Sound of Thunder: Jako pierwszy otrzymałem vinylowy zapis z koncertu promującego płytę „A Momentary Lapse o Reason”. Jakość po prostu pierwsza klasa.

– The Wall: Następnie otwieram paczkę, a tam kolejne cudo na vinylu, w postaci „The Wall”. Obie płyty odtwarzane na moim gramofonie brzmią świetnie!

– Prędzej świnie zaczną latać: Czyli książka, która zawiera szczegółowe informacje z życia kapeli.

– O krowach, świniach, małpach, robakach oraz wszystkich utworach Pink Floyd i Rogera Watersa: Druga książka, w której zostają omówione poszczególne albumy oraz utwory, dzięki czemu każdy element można poznać z osobna.

– P•U•L•S•E: Ostatnim akcentem jaki otrzymałem, jest dwupłytowe wydanie DVD z koncertu, który odbył się w Londynie. Co ciekawe, już jakiś czas temu chciałem ściągnąć „Pulse” na dysk a teraz mam to na własność.

Angelo Mike

Chciałem się jeszcze podzielić inną muzyczną informacją. Może zabrzmi to mało prawdopodobnie, ale w grudniu zorganizowałem z moim kolektywem kolejną imprezę. Po DJ W, tym razem przyszedł czas na następną czołową postać sceny klubowej. Otóż nasze zaproszenie przyjął Jarosław Czechowski, który kryje się pod pseudonimem Angelo Mike. Oczywiście regularnie słucham jego setów chociażby podczas festiwalu Audioriver.

Dla mnie było to o tyle ciekawe przeżycie, że to właśnie ta postać była pierwszą, jaką usłyszałem w życiu na dużym evencie. W 2009 roku będąc po operacji kolana namówiłem znajomych, abyśmy kupli bilety na Beach Party w Gdyni. Gdy mijaliśmy bramki kontrolne leciał utwór, który jako pierwszy tak bardzo „popsuł” mi głowę. Przez długi czas próbowałem odnaleźć go w internecie, ale niestety bez skutku.

W końcu zdecydowałem się napisać do źródła, czyli do Jarka. Szczerze nie sądziłem, że otrzymam jakąkolwiek odpowiedź. Tak czy inaczej bardzo się ucieszyłem kiedy bez żadnego problemu, Angelo podał mi ten tytuł. Kto wie, może właśnie dzięki niemu pozostałem w branży po dzień dzisiejszy.

Na pożegnanie jeszcze jedna sprawa. Zbliża się koniec roku, powiedzcie jak tam idą wasze wyzwania? Czy już je zrealizowaliście? A może będziecie walczyć do ostatniej chwili z wyrobieniem profitu, statusu itp?

Poprzedni artykułKryzys budżetowy w Pensylwanii wstrzymuje legalizację pokera online
Następny artykułPotrójna strata Amayi

1 KOMENTARZ

  1. Trzymam kciuki za więcej wygranych mnożników na 7$. Faktycznie poker jest wszędzie, zwłaszcza dla ludzi, dla których to nieodłączny element dnia codziennego 😉 ile razy to ja się napatrzyłem na wszystkie reklamy, billboardy, które jednoznacznie dawały mi do zrozumienia, że pora zacząć sesję 🙂 Ja się muszę wziąć za siebie i chyba jednak wrócić do tego co szło najlepiej czyli satki turbo i hyper turbo, bo to w moim przypadku najbardziej profitowe gierki. Czekam z niecierpliwością na relację jak się te spiny potoczą, bo może kiedyś też zacznę je grać. Powodzenia!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.