Poker nieodłącznie kojarzy nam się z pieniędzmi. Nie zawsze jednak jest tak, że każdy gra w niego dla finansowych korzyści. Przekonała się o tym szóstka Polaków, która przeżyła ostatnio wspaniałą pokerową przygodę w Makau. A wszystko zaczęło się od gry na Facebooku!
My znamy pokera głównie od tej strony związanej z rywalizacją o pieniądze. Ekscytują nas wielkie cashówki, ciekawe turnieje, gra live, życie grinderów i rywalizacja, aby wejść na szczyt. Nie wszyscy jednak w taki sposób postrzegają grę w karty.
Dla milionów osób na całym świecie poker jest zwykłą, sympatyczną rozrywką, zupełnie nie powiązaną z hazardowym elementem i pieniędzmi. Ci gracze codziennie logują się na Facebooka, odpalają gierkę na swoim telefonie czy urządzeniu mobilnym, a następnie – podchodząc do gry mniej lub bardziej poważnie – walczą o kolejne pule play money, za które nic nie kupią, bo nie są to prawdziwe pieniądze. Wygrana ma przynieść satysfakcję z pokonania oponentów.
„Tylko” poker na Facebooku?
Jednym z takich popularnych pokojów pokerowych jest Poker Boyaa (w Polsce znany jako Poker Texas Polski). Pisząc „popularny” nie mamy tutaj jednak na myśli kilkudziesięciu tysięcy graczy, ale 15.000.000 (tak – piętnaście milionów!) fanów na Facebooku, a także około 100.000 osób, które grają równocześnie w ciągu miesiąca. To baza graczy większa niż największe znane nam pokoje pokerowe!
Gra w pokera na Facebooku nie różni się właściwie niczym od tego pokera, którego my znamy najlepiej. Gracz rywalizują w turniejach MTT, grach „cashowych” play money, turniejach Sit and Go. Wykonują wyzwania, walczą o najwyższe pozycje w klasyfikacjach – nie ma tutaj jednak żadnego elementu związanego z prawdziwymi pieniędzmi, może oprócz tego, że żetony można (ale nie trzeba) dokupić. Mała część tych pokerzystów dostaje jednak szansę na zakosztowanie prawdziwego pokera live, co stało się udziałem grupy Polaków.
Z play money na turniej w Makau
Cofnijmy się jednak najpierw o rok. To właśnie wtedy w polskiej wersji językowej Poker Boyaa zadebiutowały satelity do turnieju live, który odbywał się w chińskim Las Vegas, czyli Makau. Turniej 2016 Boyaa Poker Tournament miał pulę gwarantowaną 4.000.000 dolarów hongkońskich, czyli około 520.000$ (oczywiście w prawdziwej gotówce, a nie play money!).
Z Polski na turniej ten dostało się trzech amatorskich graczy – Mikołaj, Dominik i Robert. Panowie wspominają dzisiaj, że do wygranych wejściówek podchodzili z wielkim dystansem („Chwila, czy grając na play money polecieć możemy na PRAWDZIWY turniej?” – zastanawiali się zapewne), ale fakty były takie, że Poker Boyaa wysłało ich na pokerową przygodę do Makau, opłacając im wejściówki, podróż i hotel, a na miejscu panowie walczyli o twardą walutę – grube pliki hongkońskich dolarów.
Cały turniej wygrał Long Yip, który zgarnął 72.178$. Dwójka z Polaków (Mikołaj i Robert) dotarła do kasy i wzięła drobne wypłaty.
Wielka gierka w Makau
W tym roku polska ekipa była jeszcze większa. Na turniej dostali się Błażej, Krzysiek, Paweł, Dominik, Mikołaj oraz Robert. Event był jeszcze większy. Tym razem pula wynosiła 6.000.000 dolarów hongkońskich, czyli ponad 3.000.000 PLN, a zagrało 745 osób. Przyznacie – całkiem nieźle, jak na turniej, do którego wejściówkę można było wygrać w eliminacjach na play money.
Dla Mikołaja, Dominika i Roberta impreza, była już drugim turniejem, na który polecieli dzięki Boyaa Poker. Panowie wspominają, że nie spodziewali się nawet, iż awansować będą mogli do takiego turnieju.
Zaczęło się niepozornie, jak zresztą wszystko w życiu. Kierują nim przypadki i tak było tym razem, bo tak naprawdę za pierwszym razem nie wiedzieliśmy prawie nic o turnieju – tylko tyle, że jest i wszystkie koszty pokrywa serwis z Chin
Najlepiej z całej szóstki poradził sobie Robert. Zajął w turnieju 49. miejsce. Wspomina, że wszystko zaczęło się dość niewinnie. Ot, po prostu grał na Facebooku. Nie wierzył, że udało mu się wygrać wejściówkę na turniej.
Koledzy z pracy grali i mnie to zaciekawiło. Okazałem się od nich lepszy, zgarniałem żetony, cieszyłem się z wygrywania. Sporo żetonów nazbierałem i rok temu odezwał się do mnie administrator gry, informując mnie, że dzięki zdobytym punktom wygrałem lot do Chin. Początkowo ignorowałem te wiadomości. Zadzwonił jednak telefon. Facet przywitał się i poinformował, że wygrałem. Śmiałem się początkowo, ale to nie był żart. Naprawdę wygrałem, nie wiedząc, że o coś gram! W tym roku byłem już świadomy, a więc wyrabiałem punkty na wysokich stawkach, bo to świetna darmowa impreza. No i ludzie super, można się z nimi napić po grze.
Prawdziwą lokalną gwiazdą stał się jednak Mikołaj i patrząc na poniższe zdjęcia, nie mamy wątpliwości, czemu tak się stało. Chińczycy uwielbiają kolorowe, ciekawe osobowości, a Mikołaj skojarzył się im ze… Sławomirem Świerzyńskim z zespołu Bayer Full.
Mikołaj na co dzień pracuje w firmie ochroniarskiej. W wolnym czasie czyta książki, interesuje się właśnie pokerem. Mówi, że dzięki grze może poczuć się, jak prawdziwy celebryta – nie spodziewał się jednak, że poczuje się tak wyjątkowo dzięki grze na wirtualne żetony. Azjaci bardzo go polubili, kibicowali mu i to nie tylko ze względu na to, że jest barwną postacią. Potrafi wielokrotnie zaskoczyć rywala i odebrać mu wszystkie żetony.
Hazard? Jaki hazard?
Poker to dla całej szóstki przede wszystkim zabawa, przygoda. Daje im oddech od codziennego życia i pracy. Grają ze znajomymi, walczą w rankingach. Nie ma w tym żadnego elementu hazardowego, to czysta rywalizacja.
Są tacy, którzy marzą o sławie i bogactwie. Tutaj mamy skromną szóstkę, która gra zupełnie rekreacyjnie. Dostali wielki prezent od losu. To nie są jednak amatorzy pokroju szalonych Rosjan, których znamy ze stołów. Poker stał się ich poważnym hobby. Wiedzą co robią. Czytają książki o grze, oglądają filmy. Wiedzą, że poker to gra umysłu dla ludzi myślących strategicznie. Do Makau nie polecieli, bo mieli farta i wrzucali 72 przed flopem. Pośród tysięcy amatorów byli najlepsi, bo poker to dla nich hobby, do którego się przykładają.
Wspomnienia na całe życie
Pokerowego turnieju w Azji na pewno nie zapomną. Co dla nich znaczy? Opowiadają nieco dowcipnie:
To nowe doznanie, którego nie da się zapomnieć. Polecieliśmy tam w tym roku nie tylko zagrać, ale spotkać się z ludźmi, których poznaliśmy rok temu na stołach, no i napić z nimi „herbatki”, bo przy mocniejszej, takiej z dwóch torebek, bariera językowa i kulturowa zanika.
Turniej będą wspominali świetnie. Rok temu Boyaa ugościła ich w Venetianie, a w tym roku event odbywał się w Babylon Casino. Organizacja była świetna, bo Boyaa oprócz głównego turnieju postanowiła amatorów gry zaprosić również do turniejów bocznych i eventu drużynowego.
Przyznają, że czuli się w Chinach jak gwiazdy. Azjaci to mili, przyjemni i uśmiechnięci ludzie, a ich powitano zdjęciami, wywiadami, a nawet… czerwonymi dywanami. Zaznaczają też jednak, że jeszcze rok temu poziom był słabszy. Wielu z graczy odrobiło zadanie domowe. Też przygotowali się do gry.
Ale i tak zamierzają latać do Chin. Pokerowego bakcyla złapali już całkiem na poważnie.
Event 2017 Boyaa Poker Tour Macau wygrał Hong Chang Lin z Tajwanu. W heads-upie pokonał Trana Hunga Manha z Wietnamu. Lin za swój triumf wziął 1.274.900 HKD, czyli około 163.400$. Pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od gry w pokera w facebookowej aplikacji!
I o to chodzi w pokerze! Świetna historia, dzięki za przybliżenie. 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.