Obraz rzeczywistości

14

Ostatnio bardzo często powraca do mnie to hasło. Kilka sytuacji na tle zawodowym, kilka na tle osobistym, kilka na pokerowych – wszystkie sprawiły, że zacząłem się zastanawiać jak to jest? Jak to możliwe, że ludzie nie widzą tych wszystkich rzeczy. Obserwacja rzeczywistości nie jest prosta, ale w przypadku pokera kluczowa, by osiągnąć sukces. Wczoraj miałem jedną z dziwniejszych sesji pokerowych minionych miesięcy, kiedy emocje wzięły górę, dlatego postanowiłem podzielić się przemyśleniami.

Let's do this!

Jak pisałem wcześniej, styczeń był bardzo udany – zaliczyłem solidny plus. Byłem zadowolony z wyniku. W lutym postanowiłem grać trochę więcej, ze względu na próbę wyrobienia punktów by odblokować bonus $50 i początek lutego był jeszcze lepszy. W ciągu tygodnia wygrałem prawie tyle samo, co w styczniu i w sobotę doszedłem do pułapu, który pozwolił mi wejść na wyższe blindy. Skorzystałem z tego w niedzielę. Sesja była taka sobie – $67 na minusie, czyli 2,5 buyina. Bywa i tak – jednak przegrane pieniądze nie były problemem. Zauważyłem, że bardzo emocjonalnie podchodziłem do gry – wyzywałem przeciwników za dobre calle, bluzgałem na riverze (raz nawet miałem ochotę rzucić czymś co miałem pod ręką (akurat trafiło na krople do oczu) w ścianę – na szczęście się powstrzymałem). Pomyślałem po wszystkim, że to zmęczenie (imprezowałem w sobotę) i ogólnie ostatnio wysoki poziom napięcia (w pracy rewolucja, kilka osobistych spraw). W poniedziałek po pracy również usiadłem do pokera. Grałem prawie 3 godziny. To w jakim byłem stanie i jak grałem mało co nie doprowadziło do przewalenia całego zysku i zejścia na niższe stawki w ciągu dwóch sesji – i tak, to, że zakończyłem na tylko -$4 a nie -$120 uznaję za szczęście a nie umiejętności, bo jak doszło do showdowna w kluczowym rozdaniu pomyślałem 'na szczęście nie miał'. Po zakończonej grze spojrzałem na wynik i odetchnąłem z ulgą. Upiekło mi się. Ale co się stało?

Czemu patrzysz a nie widzisz?

W poprzednim tygodniu w mojej firmie odbyło się krótkie spotkanie opisujące wyniki testów 'osobowości' – ująłem to w cudzysłów, bo odpowiedzią nie było 'jaki jesteś' tylko 'które czyności w pracy i jaki sposób współpracy z innymi wymaga od Ciebie najmniejszej energii i najmniejszego wkładu'. Test był dobrowolny, zapisałem się, by spojrzeć na to i przekonać się, czy widzę siebie takim jakim jestem. Tak jak nie dowiedziałem wiele nowego o sobie, bo wpadłem do tej przegródki, której się spodziewałem – tak fajnie było popatrzeć jak widzą mnie inni i czy podobnie postrzegają moją osobę (również, sugestia innych, jaki będę miał wynik pokryła się w 100%). Jedyne co z tego wyniosłem, to wiedza o tym, które z moich własnych opinii o samym sobie to rzeczywistość, a które to kompleksy lub fałszywe twierdzenia. A wszystko wynika z tego jak postrzegam świat i jak na niego reaguję.

Equilibrium

Film z 2002 roku, w którym to ludzkość po wyniszczającej wojnie dochodzi do wniosku, że wszystkiemu winne są uczucia. Opracowuje lek, który tłumi ludzkie emocje i tworzy w ten sposób utopijny, bezpieczny świat. Dlaczego o tym mówię? W filmie pada określenie 'uczuciowca' – tego co się wyłamuje, przestaje przyjmować lek i zaczyna widzieć świat jako niewolnictwo wobec systemu. Na spotkaniu o którym wcześniej wspomniałem zostały opsiane (między innymi) właśnie te dwa sposoby odbierania świata – i były one na przeciwnych końcach jednej z osi: poprzez myślenie i poprzez uczucia. Myślenie – odbieranie świata poprzez analityzowanie i kalkulacje. Wyrabianie sobie opinii na podstawie logicznych wniosków. Uczucia – odbieranie świata emocjami. Wyrabianie sobie opinii na podstawie własnych uczuć odnośnie danej sprawy. Najpierw wiem co o tym czuję i to wpływa na to co o tym myślę. Nie oznacza to też, że ten co łatwo wyraża swoje opinie, czy coś mu się podoba czy nie jest głąbem i nie myśli, albo ten co logicznie i chłodno podchodzi do sprawy jest bezuczuciowym blaszakiem – jest to tylko zwrócenie uwagi na dominujący czynnik w postrzeganiu. Bardzo dobrze przekłada się to na dyskusje sportowe – osoba A odbierająca świat przede wszystkim umysłem, w spokojny sposób powie o jakimś graczu, że jest jednym z najlepszych graczy na świecie i stanowi dla drużyny wspaniałą broń. Osoba B zareaguje na to 'matko, jak ja tego gościa nie znoszę. beznadziejny gracz!' (taki np: Robben). Jednak po chwili rozmowy dojdą do wniosku 'no dobra, nie jest sympatyczny i można gościa nie lubić, ale nie możesz powiedzieć, że nie jest skuteczny' – a jesli jest problem z przekonaniem kogoś, to niezależnie od tego jaki typ osobowości prezentujesz, zawsze są statystyki.

He's shaqtin' a fool! He's shaqtin' a fool!

Od lat fascynuję się NBA. Miałem chwilę przerwy, kiedy nie miałem za bardzo dostępu do transmisji, ale już trzeci sezon oglądam wszystkie mecze (no tak z 90%), jakie C+ rzuci na antenę. Poziom przygotowania i podejścia do gry jest tam na najwyższym poziomie. Jedyną dyscypliną, która może rywalizować pod kątem przygotowania, tradycji i kultury gry jest rugby – ale ponieważ jestem świeżo upieczonym zapaleńcem (odkryłem rugby ledwo dwa lata temu podczas Pucharu Sześciu Narodów – też na C+ leciało) nie będę opierał przykładu na tej dyscyplinie 🙂 Wracając do koszykówki – często oglądam Inside NBA gdzie praktycznie zawsze w studiu siedzi Shaquille O'Neal i Charles Barkley – niewiątpliwie dwóch wielkich koszykarzy, niegdyś na szczytach samego NBA (Chuck co prawda nigdy pierścienia nie zdobył, ale sam Jordan kiedyś przyznał, że gdyby nie on, Charles byłby koszykarzem numer jeden na świecie). Świetnie jest posłuchać opinii 'niegdyś-wielkich', ponieważ oni tam byli, oni wiedzą co mówią – nie są to opinie komentatorów, dziennikarzy (którym też nie chcę tu ujmować) tylko opinie z najwyższej półki – tych, którzy słuchali się najlepszych trenerów na świecie, znają ten sport od podszewki i każde ich zdanie nie jest opinią wyciągniętą z kapelusza. Jednak na początku dziwiłem się jak często powołują się na statystyki gracza. Kiedy spierają się o gracza, kto jest lepszy często sięgają do statystyk i przeciwastawiają je sobie. Tak samo o drużynach – kiedy ktoś powie 'to dobra drużyna' Chuck odpowiada 'takie akcje nie przytrafiają się dobrym drużynom. zauważyliście, że takie wpadki nie przytrafiają się w dobrych drużynach? to nie jest dlatego, że oni mają pecha i im się to przytrafiło – po prostu nie są wystarczająco skupieni, zaangażawani – czegoś takiego nie widzielibyśmy w wykonaniu San Antonio Surs'. Ostatnio dyskutowali, kto jest lepszym centrem, Dwight Howard czy DeMarcus Cousins – Howard jest dłużej w lidze, ma większy status, ale Shaq spojrzał na kartkę, porównał ich statystyki i bez mrugnięcia okiem powiedział, że w chwili obecnej Cousins jest najlepszym graczem na tej pozycji. Zauważyłem też, że podczas rozmów o swoich osiągnięciach nieraz odnoszą się do statystyk i z pokorą przyjmują ich wynik. Dlaczego to jest takie ważne? Bo nie da się zmierzyć nastawienia, dobrych chęci, starań – jedyne co mamy, to wyniki. Dlatego, ktoś może czuć, że zasłużył na zwycięstwo, bo chciał bardziej, albo pracował ciężej – prawda jest taka, że ostatecznie to nie ma większego znaczenia, bo wynik może być tylko jeden.

Ciężka sesja i punkt zwrotny

Dlaczego przeszliśmy przez ocenę profilu osobowości, film sprzed 13 lat i kolesi pakujących piłkę z góry? Bo to są wszystkie myśli, które przechodziły mi ostatnio przez głowę i to one właśnie się skumulowały w poniedziałek po zakończonej sesji. Był moment, w którym byłem na bardzo dużym minusie i powiedziałem załamany do siebie 'dlaczego, przecież…' i spojrzałem na statystyki (nie używam żadnych programów, jedyne na co patrzę, to to, co daje pokerstars – oglądane flopy i wygrane rozdanie po showdownie) i delikatnie się zdziwiłem. Ponieważ, jeśli masz 67% wygranych rozdań po showdownie mógłbyś uznać, że masz sesję wygrywającą – jednak kiedy dodasz do tego 40% oglądanych flopów (przy czym 60% na BB – bez pozycji po flopie) już wiesz, gdzie ta kasa poleciała. I wtedy pomyślałem 'ok, z showdownomi nie jest źle, ale muszę popracować nad selekcją'. Sesja trwała już ok 1.5 godziny, więc obniżenie statystyk nawet o 1% nie było łatwe, ale patrzyłem na nie cały czas. Pod koniec miałem 38% oglądania flopa i 59% wygranych showdownów i wynik o wiele lepszy niż jakbym zakończył wtedy. Zauważyłem, że statystyki z oglądaniem flopów ok 30-33% i wygrywane showdowny powyżej 50% wystarczą na to, aby sesja była na plusie (oczywiście, nie oznacza to, że jeśli spełnie te warunki, będę na plusie), ale kiedy pojawia się problem z oceną sytuacji liczby powiedzą, co należy poprawić. Uważam, że dobry gracz nie ma prawa mieć złych statystyk – po prostu. Istnieje prawdopodobieństwo, że kiepski gracz będzie miał dobre statystyki, ale nie na odwrót – nie możesz uważać się za dobrego gracza, jeśli nie masz dobrych statystyk. Pomaga to też na pierwszym kroku w rozwoju – kiedy będziesz pracował nad podstawami (a te staty pokazują podstawowe umiejętności – selekcja i umiejętność zrzucenia przegranej ręki i sprawdzenia z wygrywającą) i je opanujesz łatwiej będzie zająć się bardziej złożonymi aspektami gry. Nie chodzi też o granie dla statystyk – chodzi o granie dobrze. Statystyki w jednym przypadku nigdy się nie pomylą – pokażą Ci, że grasz źle. Jeśli masz złe staty, nie ma możliwości, żebyś grał dobrze.

Ostatecznie uważam, że grałem wczoraj po prostu źle. Nie wiem, co na to wpłynęło. Ostatnio mam nerwówkę w robocie, trochę też prywatnych spraw się nagromadziło – możliwe jest, że sytuacja osobista wpływa na moją grę. Możliwe też, że nie jestem jeszcze gotowy na wyższe stawki i reaguję na nie zbyt nerwowo – dlatego też, po dwóch sesjach wycofuję się z wyższych stawek i pogram na razie tutaj, gdzie nie miałem takich akcji. Być może będę musiał zmienić swój BRM, ale to zobaczymy za jakiś czas.

kawałek długi, niecierpliwych zapraszam tutaj

Peace!

kolaps

Poprzedni artykuł# 04 Poker Face – Czapka Wpierdolka
Następny artykułWilliam Hill przejmie firmę 888?

14 KOMENTARZE

  1. Ja w swoim przypadku, gdy po serii niefortunnych rozdań, czuję że wkracza tilt wyłączam na chwile pokera. Robię pompki, macham hantlami, podciągam się na drążku…słowem zmęczę się jak pies, wtedy mi psychika „odpoczywa” i mogę powrócić do gry z przyjemnym, fizycznym „wykończeniem” i spokojną głową. A wchodzenie na wyższe stawki gdy nie idzie (by się „odkuć”) z serca odradzam…każdy wie, ale jak już jest kryzys to człowiek nie działa racjonalnie. Nigdy nie używałem żadnych programów trackujących, czy rzeczywiście można dzięki takiemu HM/PT znacząco polepszyć swoją grę? Ostry może napisz co ty sądzisz na ten temat. Pozdr!

    • Pełna zgoda co do reagowania na tilt 🙂 Wysiłek fizyczny potrafi naprawdę uspokoić i ukoić nerwy. Konsekwencje skakania po wyższych stawkach w celu odkucia są mi jak i wielu z nas znane – nic dodać nic ująć.

      Trackery: Po pierwsze używając ich analiza gry własnej i przeciwników jest nieporównywalnie dokładniejsza i „świadoma” niż bez ich użycia. Jak wiadomo najgorsza jest stagnacja i poczucie braku rozwoju (no może gorsze jest tylko przegrywanie „wygranych” spotów konkretnymi badami w sytuacji gdy możemy coś shipnąć ;D). Ostatnio przeżywając dość spory downswing (który JESZCZE trwa) zdecydowałem się poprosić o pomoc naprawdę ogarniętego pokerowo znajomego (pozdro Lonto i wszystkiego naj z okazji urodzin!). I tu z pomocą przyszedł HM. Wysłanie bazy danych z trackera pozwoliło mu dość łatwo zdiagnozować pewne podstawowe leaki, ale też te niedostrzegalne na pierwszy rzut oka. Sytuacja jak z pójściem do dobrego lekarza. Rzecz w tym, że sama interpretacja statystyk w moim odczuciu nigdy nie jest jednakowa, bo jak wiadomo nie ma jednego optymalnego rozwiązania na grę (choćby ze względu na poczucie komfortu gry związanego z naszym stylem). Do tego warto skorzystać albo z licznych forów pokerowych albo tak jak ja z pomocy kogoś znającego się na rzeczy.

      Kolejna rzecz to hud. No tutaj to chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Fakt korzystania ze statystyk przeciwników przed podjęciem każdej decyzji powoduje, że mamy znaczącą przewagę nad graczami, którzy z hud’a akurat nie korzystają. Oczywiście regów niekorzystających z trackerów jest bardzo niewielu, więc w tym wypadku chodzi raczej o wyrównywanie szans. Przyzwyczajenie się do zerkania na staty przed podjęciem każdej decyzji trochę trwa ale jest bardzo profitowe.

      Podsumowując: wydatek przeznaczony na program trackerowy osobie grającej dość regularnie powinien zwrócić się naprawdę szybko, nawet jeśli chodzi o grę na micro. Plusów jest na pewno o wiele więcej ale na ten temat możecie też śmiało poczytać w licznych artykułach.

  2. no ja też miałem wczoraj sesje na minusie 50$, i też pod koniec mimo, że już troche gram, zacząłem się po prostu wkur***, no i to zdenerwowanie przełożyło się też na podejmowanie złych decyzji, muszę to wyeliminować i być jak woda, albo lepiej jak kaczka (wszystko powinno po mnie momentalnie spływać ;)) zero emocji, czysta kalkulacja. Propsik za wpis, życzę upswingu! 🙂

  3. Hej, tak od siebie dodam:

    – „Od kiedy przestałem patrzeć w statystyki zacząłem wygrywać”- SHAQ

    – Shaq ma udziały (niewielkie) w Sacramento abstrahując d tego DMC i D12 jest są nieporównywalnie w tym sezonie bo na drugiego jest zbyt mała próbka:)

    – za statystką muszą iść wyniki, patrz Kevin Love w Minesocie

    Lubie porównywać NBA z pokerem i wiem ze koszykarze maja lepiej bo mecz wygrany jednym punktem to mecz wygrany a dla pokerzysty ważny jest każdy punkt (BigBlind). Mamy jednak przewagę że jeśli nie czujemy się na siłach to robimy sit out i wracamy kiedy zmęczenie/tilt/kiepski dzień minie – wykorzystaj to!

    • Być może źle na mie patrzył (shaq), bo jak były jego celem wcale nie musiało się to przekładać na sukces i bycie dobrym graczem. Kenny Smith powiedział, że shaq mógł spokojnie zdobywać więcej punktów i mieć lepsze staty osobiste, ale nie tego potrzebowała drużyna. A jeśli chodzi o Love’a to ciekawa sytuacja i też mieli dyskusję o tym (o DMC też) – łatwo jest mieć dobre staty w słabej drużynie, trudniej mieć dobre staty w dobrej drużynie – po raz kolejny, chodzi o znalezienie tego czego drużyna potrzebuje. Love miał mecze w których zdobywał niesamowite wyniki a drużyna i tak przegrywała. Nie zawsze to na czym się koncentrujesz jest tym czego potrzbuje drużyna. W przypadku pokera – jeśli skupisz się tylko na statach wybranych jako cel, może to zaszkodzić Twojej grze. Jeśli jednak skupisz się na dobrej grze, staty to pokażą.

    • Super wyrównany sezon zwłaszcza na zachodzie gdzie zdrowie i głębia rotacji powinny mieć największe znaczenie ale kto sie wstrzeli z forma? stawiał bym GSW/MEM – CHI-CAVS jako finaly konferencji. Ciekawi mnie Spurs jesli chodzi o wschód to WIZZ i ATL nie widze w finale.

    • Ja bym się nie zdziwił jakby skończyło się finałem GSW – ATL, chociaż wolałbym finał OKC-WIZ (wiem, że to pobożne życzenie, bo OKC wejdzie dołu tabelki). Najbardziej mnie martwi to, że CAVs się ogarnęli i mogą namieszać na wschodzie. Chicago nie przejdzie drugiej rundy pewnie bo nadal mają problemy.

  4. Ciekawa jest koncowka. Stres z pracy wplywa na gre. Mialem podobny problem gdy wracalem z pracy w kawalkach. Moj sposob to, bieganie albo silownia. Po treningu wracam do domu a moj muzg nie wykazuje agresji. Zmienilem to w rutyne. Nie chcesz cwiczyc, to nie bedzie pokera 😉 Ps: Jesli chodzi o HUD to polecam TableScan Turbo.

  5. Analiza swojej gry podstawą wskoczenia na wyższy level. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, wiem o tym doskonale z autopsji.

    Mocno zastanów się nad zainwestowaniem w HM’a albo PT bo to są narzędzia bardzo ułatwiające to zadanie. Poza tym niwelujące tą przewagę w grze, którą mają nad Tobą gracze urzywający tych trackerów. Myślę, że osobie potrafiącej z nich korzystać wydatek zwróci się dość szybko. Warto.

    GL i do zobaczenia przy stołach.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.