(Nie)dole donka i inne (nie)cnoty czyli jak grać w pokera NIE należy

15

Tak, tak, choć dotychczas nieodmiennie deklarowałam, że tylko dwie karty, a Texas Holdem No Limit stanowi niewątpliwie moją ulubioną markę, w końcu gra spalonych nutsów i wyszarpanych drawów urzekła ostatecznie i mnie. Do przełomu doszło tydzień temu w godzinach nadrannych, a konkretnie po WLP. Gdy o 5-tej rano dotarłam wreszcie do domu (jak się okazuje, mam bezpośredni dojazd autobusem od Clippera ? jedyne 35 przystanków), postanowiłam włączyć jeszcze na przysłowiową chwilę komputer. A że przy okazji skrystalizowała się we mnie chęć odzyskania tych 10 buy-inów, które w ferworze tiltu straciłam byłam w ciągu dnia, zalogowałam się kontrolnie na Betfair ? z duchem walki w sercu oraz zapasem 26 buy-inów na koncie.

Tam jednakże czekała na mnie przykra niespodzianka… Otóż liczba chętnych do gry o tej porze nocy/dnia pokerzystów na stawkach NL20 oscylowała w granicach 6, czym samym miast multitablingu mogłam co najwyżej oddać się ?jednostołowaniu?. Niecierpliwość i żądza pieniądza nie pozwoliły mi oczywiście trwać w tak parszywym położeniu długo… Postanowiłam spróbować swoich sił na wyższych stawkach. I z początku wydawało się to rzeczywiście działać: powoli powiększałam swój stack, zachęcona sukcesami weszłam nawet na jeszcze jeden stół, i gdy już prawie całą tę przed południem utraconą kwotę odzyskałam, aby w spokoju móc się wreszcie położyć, nagle w dwóch rozdaniach straciłam całą wygrindowaną nadwyżkę i znalazłam się w punkcie wyjścia. Niedoczekanie! I wtedy doznałam olśnienia: O M A H A.

Omaha to gra, w której podobno szybko można się nabudować (i jeszcze szybciej runąć w odmęty finansowego niebytu, aspekt ten jednakże wolałam na potrzeby chwili zignorować): jednym słowem – coś dla mnie! Nic to, że tak naprawdę tej gry nie znam i w zasadzie nawet nie lubię, cóż z tego, iż nie do końca wiem, czym właściwie jest wrap i kiedy oraz do czego opłaca się drawować, mam za to dobre chęci i wiarę w swoje szczęście, uznałam to więc za chwilowo wystarczające.

Wybór stołu okazał się oczywisty; na całym Betfair w obrębie niskich stawek aktywny znalazł się zaledwie jeden (akurat NL 50), wobec czego pełna dobrych przeczuć wkupiłam się za maksymalny buy-in właśnie tam i koło fortuny poszło w ruch… Zasadniczo spektakl wyglądał następująco: gdy tylko dojrzałam jakiegoś obiecującego w moim mniemaniu drawa, robiłam bet o pot. W przypadku oporu (czytaj: reraise?u), bez mrugnięcia okiem 3betowałam, to zaś najczęściej kończyło się all-inami, z których zwycięsko wychodziłam ja. Podobnie rzecz miała się z układami gotowymi ? gdy tylko widziałam napis ?straight?, ?flush? czy ?full house?, nawet nie zadawałam sobie trudu, żeby przeanalizować board, miast tego jak w transie ciskałam betami o pot i reraise?ami. I to ze skutkiem podobnym, dzięki czemu z 50$ w dosyć niedługim czasie zrobiłam nagle dolarów 500 (!). W efekcie wyglądało to tak, iż co przegrałam na stołach NL 50 w Holdema (bowiem nadal grałam również i tam), z nawiązką odrabiałam dzięki Omaha. W końcu uznałam, iż ta kura więcej złotych jaj już nie zniesie, wobec czego od stołu przezornie odeszłam. Wtedy jednakże otworzył się stół drugi…! Cóż, jak rush, to rush, takiej okazji przepuścić po prostu nie przystoi! Opróżniłam zatem cały stół i tym razem z początkowych 50$ zrobiło się nagle dolarów 300. O 11-tej, gdy kończyłam grać, mój bankroll znajdował się w stanie błogiego podwojenia.

Oczywiście szczęście nooba ma tę poważną wadę, iż prędko skończyć się musi, i choć więc na przestrzeni następnych dni lekkomyślnie część tejże wygranej przepuściłam, zaciekawienie Omahą nie wyparowało wraz z dolarami. Przeczytałam książkę Ciaffone, zapoznałam się z naszpikowanymi przechwałkami poradami Farhy, obecnie zaś delektuję się mądrościami Slotbooma, a im więcej z tej gry rozumiem, tym bardziej nie pojmuję, jak, u licha, udało mi się wtedy tyle wygrać. Czyżby wielka kariera przede mną? 😉

Poprzedni artykułAmerykanie walczą o swoje
Następny artykułW marcu, jak w garncu

15 KOMENTARZE

  1. Kartka Ty jestes moj idol pokerowy! Ja nie opuscilem zadnego turnieju, na ktorym Ty bylas, nawet sam w nich gralem, zeby nie wzbudzac podejrzen i moj sie spokojnie napatrzyc na Twoja gre 🙂

    Zawsze bede Cie podziwial z ukrycia :*

  2. Zarówno pisać jak i grać można się na szczęście nauczyć, czego sobie jak i Tobie życzę.

  3. U nas w Warszawie, zarówno w Hiltonie jak i na WLP, omaha we wszystkich możliwych wersjach jest chyba bardziej popularna niż texas…

  4. Oj nie da się porównać. :) Ja po dłuższym paśmie sukcesów, tydzień temu, dla odmiany, w ciągu jednego dnia zrobiłem -10BI na PLO8 100 i -2.5BI na PLO8 200. :)Tak czy inaczej ciekawy wpis i fajnie że Omaha zyskuje na popularności, chociaż osobiście jestem wielkim zwolennikiem odmiany Hi/Lo a nie straight Hi.jdx

  5. Wolę jako fisz być skazana na porażkę niż nie być jako matematyczka na “poraszkę” 😉

  6. omaha jest grą typowo matematyczna, wszyscy ci, którzy tego nie rozumieja sa skazanie na poraszke. Oczywiście takich zawodników zawsze moze uratować szczęscie, lecz wszyscy wiemy, iz fish za daleko nie zajdzie.

  7. “a im więcej z tej gry rozumiem, tym bardziej nie pojmuję, jak, u licha, udało mi się wtedy tyle wygrać” – fart amatora?? 🙂

  8. Karteczka oby!!! Życzę CI tego z całego serca:))))p/s miło mi czytać zawsze co napiszesz…

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.