W pokerze online wygrał już ponad 400.000$. Nie tak dawno otarł się o oficjalny stół finałowym Main Eventu PokerStars Caribbean Adventure. Przed Wami wywiad z jednym z najlepszych polskich graczy MTT – blackaces93!
Pokera poznałeś już kilka lat temu, było to niedługo po skończeniu osiemnastki. W jaki sposób dowiedziałeś się o tej grze?
Byłem u jednego kolegi, ćwiczyliśmy. Przyjechał kolejny i powiedział, że jest taka gra, jak poker. Opowiedział nam o freerollu, w którym można było wygrać 1.000€. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale w tamtym momencie były to dla nas spore pieniądze i postanowiliśmy spróbować. W internecie przeczytaliśmy podstawowe zasady, lecz nikt niczego nie wygrał. Na początku myśleliśmy, że to w większości hazard. Zaczęliśmy grać freerolle, ja nigdy nie wpłacałem na pokera żadnych pieniędzy, bo po prostu ich nie miałem, a nie chciałem prosić o nie rodziców. Wygrywałem po kilka dolarów, w końcu przyszedł pierwszy większy wynik – 2.000$. Tak właśnie się zaczęło.
Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że możesz w ten sposób zarabiać poważne pieniądze?
Wygrana w Biggerze 11$ w 2013 roku była dużym krokiem. Pomyślałem wtedy, że można na tym zarobić. Momentem, w którym uznałem, że chcę grać w pokera i ma to spory potencjał, było trzecie miejsce w turnieju Sunday Million cztery lata temu. Wtedy zacząłem myśleć o sobie jako o pokerzyście.
Grałeś ten turniej z satelity czy opłaciłeś całe wpisowe?
Przed Sunday Million miałem w bankrollu jakieś 20 buy-inów do tego turnieju, może nawet mniej. Uznałem, że jest to turniej, w którym jest dużo value i warto spróbować. Pod tym względem podoba mi się podejście do bankroll managmentu Chestera. Trzeba próbować shotować od czasu do czasu wyższe stawki. Udało się i tak zostało mi do teraz – lubię próbować wchodzić coraz wyżej. Uważam, że jeśli ktoś jest dobry i pewny siebie, to powinien próbować. Nigdy nie wiesz, kiedy Ci się uda. Jeśli nie spróbujesz, to nigdy Ci się nie uda.
Jak z perspektywy czasu oceniasz grę w tamtym Sunday Million?
Analizowałem to trzy lata temu i już wtedy nie podobało mi się wiele zagrań. Teraz bałbym się tego oglądać, bo mógłbym się na siebie obrazić. Na pewno zagrałem dużo gorzej, niż zrobiłbym to teraz, bo jestem zupełnie innym graczem. W tamtym momencie byłem zadowolony z moich decyzji. Cieszę się, że karty ułożyły się właśnie tak. Czasami w niektórych momentach potrzeba trochę szczęścia, szczególnie na początku kariery.
Właśnie po tamtym turnieju zdecydowałeś się na rzucenie studiów i rozpoczęcie kariery pokerzysty?
Próbowałem studiować dwa razy – ekonomię i dziennikarstwo. Zawsze rzucałem to po miesiącu. Wychodziłem na przerwę po wykładzie, patrzyłem dookoła i zastanawiałem się, co ja tutaj robię. Myślałem o tym, że mógłbym siedzieć przy komputerze i robić to, co sprawia mi przyjemność. Studiowanie nie sprawiało mi radości, szkoda było mi na to czasu i pieniędzy. Skończenie studiów dałoby mi alternatywę, ale wówczas niczego na tym nie zarabiałem, a poker dawał mi już pieniądze.
Po świetnym wyniku przyszły jednak trzy lata, w ciągu których byłeś praktycznie na zero…
Po Sunday Million grałem trochę zbyt wysoko, szczególnie podczas większych festiwali. Uznałem, że skoro mam duży bankroll, to mogę śmiało grać w turniejach online za 1.000-2.000$. Wiedziałem, że biję stawki do 215$ i że na nich będę zarabiał. W tym okresie było też dużo dobrych momentów, w których wygrywałem duże turnieje, ale bywało też gorzej. Na wyższych stawkach zbytnio mi nie szło. Przez jakieś 1,5 roku nie mogłem wygrać dużego turnieju, co było frustrujące. Straciłem wtedy trochę pieniędzy, bo festiwale online bardzo dużo kosztują. Szukałem wyzwań, chciałem grać z lepszymi i wierzyłem w to, że przyjdzie moment, w którym się przełamię i będę coraz lepszy. Choć w turniejach trudno jest mówić o biciu stawek, bo wariancja jest olbrzymia i jeden wynik o niczym nie świadczy.
W połowie 2017 roku wygrałeś w ciągu dwóch dni dwa duże turnieje Progressive Knockout. To Twój ulubiony format MTT?
Na pewno to trochę łatwiejszy format niż turnieje freezeout. Struktura jest ciekawsza zarówno dla graczy rekreacyjnych, jak i profesjonalistów. Bounty wprowadza element adrenaliny – nawet w przypadku braku ITM można tam coś wygrać. To była końcówka SCOOP-ów, wcześniej byłem break event na całej serii. W sobotę wygrałem turniej 320$ Super KO, a dzień później Bounty Buildera 215$. Byłem zadowolony, bo udało mi się zrobić fajny profit. Czy lubię je bardziej? Nie, po prostu odpalam je, bo mają rozsądny buy-in i są profitowe.
Nie jesteś jednak graczem, który gra dużo turniejów w ciągu miesiąca.
Nie jestem osobą, która robi duże volume, lecz jednocześnie nie jestem osobą, która mało gra. Zawsze bardziej ceniłem sobie jakość niż ilość. W sesji MTT gram maksymalnie sześć stołów, przy spinach są to 2-3 stoły. Nigdy więcej. Źle się czuję, gdy mam zbyt dużo stolików na ekranie. Volume na tym cierpi, ale więcej się dzięki temu uczę. Każde rozdanie staram się analizować i w ten sposób iść do przodu.
Czyli nie musisz się zmuszać, żeby usiąść wieczorem do gry?
Nie, kocham pokera i to w każdym formacie! Lubię grać, w ogóle nie traktuję pokera jako pracy. To jest moja pasja, moje hobby. Nie przywiązuję dużej wagi do pieniędzy w pokerze, po prostu szukam rywalizacji. Mogłem podjąć inne decyzje, ale taki mam już charakter.
Teraz masz już umiejętności na te najdroższe turnieje? Ostatnio podczas WCOOP-ów i Winter Series wyniki przyszły także w eventach za 1.000$.
Trudno powiedzieć. Staram się robić swoje i iść do przodu. Poświęcam dużo czasu nie tylko na grę, lecz oglądam też różne produkcje. Jest wiele materiałów na YouTube, które są całkowicie darmowe, a wielu ludzi o nich nie wie. Najlepsi pokerzyści na świecie, jak Doug Polk, wrzucają swoje sesje i można się z tego wiele nauczyć. Chciałbym mieć umiejętności na najdroższe turnieje i wydaje mi się, że w tej chwili mogę już na nich zarabiać.
Oglądanie sesji lepszych graczy to Twój główny sposób nauki?
Zdecydowanie wolę oglądać innych, ale nie w taki sposób, jak oglądałbym na przykład film. Staram się zrozumieć ich tok myślenia w poszczególnych rozdaniach. Później próbuję to zastosować w mojej grze. Nigdy nie patrzyłem zbyt wiele w moją historię rozdań. Wydaje mi się to nudne i mało twórcze. Analizując sesję sprzed tygodnia nie pamiętamy już, co czuliśmy i myśleliśmy przy podejmowaniu decyzji, a to bardzo ważne, szczególnie na spinach. Mi przynosi to efekty – ktoś może pracować zupełnie inaczej i także mieć wyniki.
Co spowodowało, że oprócz turniejów MTT zdecydowałeś się na spróbowanie sił także na spinach?
Nie ma co się oszukiwać – sytuacja turniejów MTT, szczególnie online, jest coraz gorsza. Oczywiście dalej można tam zarabiać, ale sytuacja z roku na rok się pogarsza i nie zapowiada się, aby miało być lepiej. Spiny są niesamowite, poziom ogólnie jest niski. Mieszkałem wtedy w Meksyku z kolegą, który pokazał mi spiny. Przez miesiąc grałem i analizowałem z nim turnieje. Dużo się od niego nauczyłem. Udało mi się wtedy zrobić 50 cev na grę w ciągu miesiąca. To mała próbka, bo zagrałem 3.000 gier, ale pokazała mi, że mogę wiązać przyszłość ze spinami.
Skoro początek był tak dobry, to dlaczego zdecydowałeś się na dołączenie do Smart Spina?
Nigdy nie byłem osobą, która jest rozpoznawalna. Nie mam bloga, fanpage’u, nigdy nie byłem w żadnej pokerowej grupie. Mam oczywiście pokerowych znajomych, ale to raczej mała grupa osób. Killuifuplay napisał do mnie i zaproponował dołączenie do Smart Spina. Uznałem, że jest to coś nowego. Jest tam wiele osób, od których mogę się sporo nauczyć. Chciałem być w pokerowej szkole i pomóc sobie w ten sposób, a nie robić wszystko samemu.
Jak oceniasz tę decyzję po roku?
To była dobra decyzja. Na pewno dużo mi to dało. Nie poznałem tych ludzi na żywo, bo zawsze, kiedy jest jakiś event, to mnie akurat nie ma. Wywodzę się z MTT, 9-osobowych stołów. Sposób myślenia ludzi, którzy przez całe życie grali heads-upy, jest na pewno inny niż mój. Wydaje mi się, że mam dobry charakter do takiej rywalizacji. Kiedyś grałem w tenisa i chęć sprawdzenia się w grze jeden na jednego mi została. Po wejściu spinów za 500$ pojawi się dużo nowych materiałów i na pewno na tym skorzystam. Teraz najwyższe stawki są już dużo trudniejsze.
W zeszłym roku byłeś na World Series of Poker i dobrze szło Ci w Main Evencie. Po raz pierwszy wybrałeś się wtedy na WSOP?
Tak, kolega zaproponował mi wyjazd. Przyjechałem trochę za późno i tak naprawdę zagrałem tylko Main Event. W tym roku planuję jechać trochę wcześniej, pograć satelity do Main Eventu, a po WSOP zrobić sobie wycieczkę. Zawsze chciałem zobaczyć Stany Zjednoczone. Gdy zaczynałem grać, to moim marzeniem była gra w Main Evencie WSOP. Kilka lat temu wydawało mi się to nierealne. Jest tam podatek, więc finansowo nie jest to pewnie najlepsza decyzja, ale Stany Zjednoczone są pięknie i jest wiele świetnych miejsc do zobaczenia.
Był moment, w którym coś w zeszłorocznym Main Evencie mogłeś zrobić lepiej?
Kluczowy był flip, kiedy przegrałem z AK na JJ. Była to pula na ponad 1,5 miliona żetonów. Był to dzień piąty Main Eventu, więc presja zaczynała już rosnąć. Gdybym wygrał tamtego flipa, miałbym około 70 big blindów i na pewno mógłbym powalczyć, bo poziom tego turnieju jest naprawdę niski. Oczywiście grają tam wszyscy najlepsi pokerzyści na świecie, ale liczba graczy rekreacyjnych jest naprawdę duża. To turniej za 10.000$ ale ogólny poziom jest słaby i z dobrym stackiem miałbym szanse na solidny deep run. Po przegranym flipie zastanawiałem się, kiedy nadarzy się kolejna okazja. Nastała na PCA i teraz znów czuję się trochę źle z tym, że przegrałem flipa i uciekła szansa na świetny wynik, bo miałbym drugi stack i sporą przewagę nad resztą graczy. Takie jest jednak życie pokerzysty.
Na PCA nie było już chyba tak wielu słabszych graczy? Nazwiska na stole finałowym mogły robić wrażenie.
Na pewno Main Event PCA był trudniejszy. Main Event WSOP to coś absolutnie wyjątkowego, to inny świat. Ludzie myśleli tam o pokerze tak, jak myślało się 10-15 lat temu. Na PCA w kluczowej fazie było wielu świetnych graczy – David Peters, Adrian Mateos, Koray Aldemir, to najlepsi pokerzyści na świecie, ale poziom całego eventu i tak był w porządku. Na stole finałowym i tak było trzech graczy rekreacyjnych, wśród nich Daniel Coupal, który wcześniej mnie podwoił. To był największy spazz w tej fazie turnieju, jaki kiedykolwiek widziałem (all-in z drugą parą przy stricie Polaka – przyp. red.). Byłem zadowolony ze stolika finałowego. Nie można oczekiwać, że w takim turnieju na stole finałowym będzie siedmiu graczy rekreacyjnych.
Co pomyślałeś sobie po tym rozdaniu?
Ja p……ę. Powtórzyłem to w głowie dwukrotnie. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że już na turnie wszystko jest jasne i zostałem podwojony. Spojrzałem na średni stack i właśnie to był taki moment, w którym pomyślałem sobie, że naprawdę mogę coś ugrać. Szczerze mówiąc myślałem, że do sześciu osób spokojnie już dotrwam i będę w finałowym dniu. Sądziłem, że mogę powalczyć, a seat draw był naprawdę dobry. Koray Aldemir siedział bez pozycji nade mną.
Gdy Maria Lapropoulos zastanawiała się nad decyzją przez trzy minuty na stole finałowym, spodziewałeś się, że może mieć AK?
Rozmawiałem o tym rozdaniu z wieloma osobami. Są pokerzyści, którzy wolą call przed flopem. W tamtym momencie uznałem jednak, że gram 3-bet i w razie czego będę się stackował. W momencie, kiedy zaczęła tyle się zastanawiać i widziałem, że była zdenerwowana, to czułem się komfortowo. Kiedy zagrała all in, mogła mi już w zasadzie pokazać AK. Wiedziałem, że zaraz rzucimy monetą o naprawdę duże pieniądze. Nie bardzo rozumiem to, że aż tyle się zastanawiała. Mogła zrobić to po półtorej minuty i skończyłoby się tak samo.
To Ty zawołałeś jej czas?
Nie, to był Coupal. Nigdy nie wołam czasu w takich sytuacjach. W takich dużych rozdaniach powinna mieć tyle czasu, ile potrzebuje. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wiem dlaczego tyle zajęła jej decyzja z tą konkretną ręką.
Gdyby przy stole było kilku shortstacków, rozważałbyś pas z damami?
Nie, nigdy. Wtedy po prostu raczej sprawdziłbym przed flopem. Dziewiąta osoba miała 23 big blindy, a ja miałem ich 40 i byłem trzeci. To zupełnie inna sytuacja niż ta, w której trzech pokerzystów miałoby po kilka big blindów. Wówczas po prostu nie mógłbym odpaść. W takiej sytuacji, jaką mieliśmy, musiałem wyciągać maksymalne value. Chciałem wygrać statuetkę, a nie zaliczyć dwa przeskoki w kasie.
Masz zamiar grywać więcej turniejów live?
Na pewno pojadę w kwietniu na PartyPoker Millions Grand Final do Barcelony. To świetny event, chcę zresztą grać więcej w turniejach Party. Są naprawdę dobre, mają super strukturę i wysokie pule gwarantowane. Zagram też na WSOP i EPT Barcelona. Na razie nie myślałem o tym za wiele – nie osiągnąłem na PCA super wyniku. Moje życie się nie zmieniło, jestem graczem online. Ten wynik niczego nie zmieni. Na pewno będę wybierał najlepsze turnieje na żywo, ale lubię grać online. Lubię swój dom, fotel, ogródek, do którego mogę wyjść w przerwie.
Do Rozvadova na PartyPoker Millions się teraz nie wybierasz?
Byłem w Rozvadovie dwa albo trzy razy. Jest tam pokerowe value, ale dla mnie liczą się też inne aspekty. Rozvadov jest tragicznym miejscem, jeśli chodzi o cokolwiek innego niż poker. Szanuję Leona Tsoukernika za to, co zrobił, ale tam nie ma żadnych innych rozrywek. Jeśli przez dwa tygodnie szedłbym tylko z turnieju na turniej, to raczej nie chciałbym tego robić.
Jest jakieś miejsce, do którego szczególnie chciałbyś pojechać?
Takim miejscem było PCA. To miejsce egzotyczne, ze świetnym hotelem. Teraz chciałbym się wybrać do Australii. Wielu pokerzystów mówiło, że Aussie Millions jest ich ulubionym festiwalem. Jest tam świetna pogoda, ludzie są fantastyczni. Za rok chciałbym tam polecieć. Może załapałbym się też na jakiś mecz tenisowego Australian Open.
W młodości trenowałeś tenisa w Hiszpanii. Co spowodowało tak wczesny wyjazd do tamtejszej akademii?
Kolega dostał kontakt do osoby z tamtej akademii. Wybraliśmy się tam latem na trzy tygodnie, aby potrenować. Nie była to akademia pod znanym nazwiskiem tenisisty, więc nie wychodziło to najgorzej finansowo. Już po trzech tygodniach wiedzieliśmy, że będziemy tam wracać. Poziom tam jest znakomity i wygląda to zupełnie inaczej niż w Polsce. Nie jest to przypadek, że Hiszpanie mają kilkunastu tenisistów w czołowej setce rankingu ATP, a my jedną osobę w Top 200.
Zagrałeś jeden mecz w eliminacjach do zawodowego turnieju ITF. Jak to wspominasz?
Pojechałem na jeden turniej i zobaczyłem, jaki jest poziom w eliminacjach. To po prostu kosmos. Nie byłem wybitnym tenisistą, ale tam poziom w eliminacjach do turnieju najniższej rangi był po prostu świetny. To był moment, w którym zacząłem się zastanawiać, czy kariera tenisisty ma sens. To bardzo ciężka praca. Byłem wtedy dość młody, ale postanowiłem poszukać czegoś, co w przyszłości da mi pieniądze.
Jak kariera zawodowego sportowca wpływa teraz na pokera?
Na pewno została mi ambicja i upór. W Hiszpanii nauczyłem się tego, że nigdy nie można odpuszczać i się poddawać. Nawet gdy byłem break even, nigdy nie zastawiałem się, czy kariera pokerzysty ma sens. Wiedziałem, że trzeba iść do przodu, walczyć i spełniać swoje marzenia. Ludzie tracą energię i czas, żeby pisać jakieś głupoty na forach, a trzeba po prostu pracować i iść do przodu. Trzeba podejmować nowe wyzwania. Każdy downswing kiedyś minie i przyjdą efekty Twojej pracy. Właśnie wtedy jest najfajniej, bo wiesz, że poświęciłeś na to czas i zaczyna to procentować.
Jakie jest obecnie Twoje największe pokerowe wyzwanie?
Chciałbym pokonać spiny za 500$. Jeżeli miałbym na koniec roku 50 cev na grę, to byłbym naprawdę szczęśliwy. Te gry są naprawdę trudne. Do takich osób jak Kurzatvvarz nawet się nie porównuję, on jest chyba najlepszy na świecie. Realnie patrząc chciałbym tam być jedną z lepszych osób, choć już teraz tam wygrywam. W turniejach chciałbym spróbować High Rollerów za 10.000$, szczególnie w Barcelonie i po prostu cały czas iść do przodu. Nie robię sobie planów noworocznych ani tym podobnych rzeczy. Gdy siadam do sesji, chcę po prostu grać najlepiej jak potrafię.