Co prawda Mike Watson do grona zwycięzców WCOOP jeszcze nie dołączył, ale w tegorocznym WCOOP notuje doskonałe wyniki. Oto, co opowiadał o swoim grindzie.
Mike Watson to dzisiaj jeden z bardziej doświadczonych pokerzystów turniejowych online. Lata gry zaowocowały znakomitymi wynikami, a Kanadyjczyk ma już 12.000.000$ w cashach. W rozmowie z Jamesem Hartiganem i Joe Stapletonem opowiadał o grze w turniejach.
Kilka miesięcy temu Watts miał doskonałego runa podczas festiwalu SCOOP. Wygrał turniej 2-7 single draw za 1.000$, później NL Holdem za 2.000$, a także turniej za 1.000$ w formacie 6-max. Tym samym sposobem w jego resume jest już sześć tytułów SCOOP.
W tegorocznym WCOOP pokerzysta też radzi sobie dobrze, ale kropki nad i postawić jeszcze nie zdołał. Kilka razy był bardzo bliski zdobycia tytułu – jego wyniki możecie zobaczyć poniżej:
- Event #2-H (10.300$ NLHE 8-Max, PKO Sunday Slam) — 2. na 136 osób i 198.463 (razem z bounty)
- Event #33-H (5.200$ NLHE 8-Max, High Roller) — 4. ma 155 graczy i 75.469$
- Event #34-H (2.100$ 8-Game) — 3. na 89 graczy i 25.073$
- Event #36-H (2.100$ NLHE, Midweek Freeze) — 3. na 192 graczy i 47.804$
Watson ma też na koncie inne deep runy i dwa „stoły półfinałowe”, gdzie zajął 11. miejsce. W evencie 2-H wygrał Dimitar Danchev i w heads-upie pokonał właśnie Watsona. Co ciekawe, obaj pokerzyści są były mistrzami PCA. Danchev wygrał w 2013 roku, a Watson trzy lata później.
– Oczywiście bardzo cieszę się z takiego dużego wyniku w evencie z wysokim wpisowym na początku festiwalu. Zdecydowanie ściąga trochę presji i powoduje, że czujesz później znacznie więcej pewności siebie. To był trudny finał i trudny mecz. Naprawdę cieszyłbym się, gdybym wygrał wraz z tym bounty – zbierają się w całkiem sporą sumę. To był jednak fajny pojedynek i gratulacje dla Dimitara – mówi.
Radzenie sobie z emocjami i oczekiwaniami
Występy w finałach to wielki sukces, ale drugie miejsce to zawsze pewien zawód. Watson ma jednak realistyczne oczekiwania w kontekście turniejów. Wariancji nie da się ominąć.
– Ciężko wyobrazić sobie, że rejestrujesz się do turniejów i oczekujesz, że kilka wygrasz. Nawet jeżeli są to mniejsze fieldy, to nie spodziewam się, że któryś wygram. Miałem jednak wiele stołów finałowych i deep runów i myślę, że mogę być z tego powodu szczęśliwy, a najlepsze jeszcze nadejdzie.
Pytany o to, jak wygląda jego szansa na to, że zgarnie jeden z tytułów, Watson mówi, że raczej nie jest faworytem. Obstawiałby siebie po kursie 3:1, ale i tego nie jest pewny. Mówi jednak, że zawsze jest w pełni skoncentrowany. Dwa ze stołów finałowych WCOOP grał w tym samym czasie.
– W sytuacji jak ta, kiedy gram dwa finały równocześnie, jestem bardzo skoncentrowany. Kiedy grasz dwa finały, naprawdę musisz być ten poziom wyżej, mieć dodatkowy poziom koncentracji, aby wejść w swoją grę i grać absolutnie najlepiej – żadnych głupich błędów, żadnych.
Watson mówi, że całkiem dobrze przyzwyczaił się do tego dziwnego 2020 roku. Większości eventów live nie ma, ale stoły online są miejscem sporego ruchu, a turniejowe harmonogramy pełne, jak nigdy dotąd.
– Cieszę się z obecnej gry online. Jest sporo akcji. To, że możesz wstać, włączyć komputer i nie musisz przejmować się wszystkimi podróżami, zmęczeniem lotami i wszystkim, co z tym jest związane, jest tak właściwie bardzo fajne. O ile nie będzie się to przeciągało zbyt długo, to nie mam problemu z grindem online – mówi pokerzysta.