Mike Sexton to człowiek-legenda pokera: osiągnął sukcesy jako gracz, komentator, promotor. Pod wieloma względami jest najlepszym ambasadorem pokera, jakiego możemy sobie wyobrazić. W wywiadzie opowiada o planach na WSOP, festiwalu PartyPoker LIVE MILLIONS Vegas i kilku innych rzeczach.
– Jakie są twoje plany na 50 edycję WSOP?
– Nie będzie mnie przez prawie dwa tygodnie, więc nie zagram w tylu eventach, w ilu gram zwykle (15-20). Opuszczę też dni 28 czerwca – 2 lipca, żeby zagrać w PartyPoker LIVE MILLIONS Vegas w Arii. Po raz pierwszy festiwal ten zawitał do Ameryki. Pokerzyści są podekscytowani, że będą mogli zagrać w nim i przy okazji przygotować się w ten sposób do Main Eventu WSOP – łącznie ze mną!
– Które rozdanie w historii WSOP jest według ciebie najbardziej pamiętne?
– Najbardziej pamiętna i niesamowita ręka to ta ze stołu finałowego Main Eventu w 1990 roku. Wzięli w niej udział Hans „Tuna” Lund i Monsour Matloubi (dobrze ją pamiętam, ponieważ po pierwszym dniu turnieju postawiłem 2.000$ po kursie 18:1, że Tuna wygra). Tuna miał więcej żetonów, zrobił raise z buttona i Monsour 3-betował. Tuna sprawdził i na flopie pojawiły się 942. Monsour betował, Tuna zrobił raise I w odpowiedzi dostał all in.
Po zastanowieniu Tuna sprawdził i pokazał A9. Monsour miał TT. Na turnie spadł wtedy as! Jeśli Tuna ominąłby T na riverze, byłby nowym mistrzem świata, a ja wygrałbym 38.000$! I wtedy… bum! Na riverze spadła T.
Monsour Matloubi został pierwszym Europejczykiem, który wygrał Main Event WSOP, a ja wróciłem do domu mamrocząc w kółko pod nosem „Cholerna dziesiątka na riverze!”.
– Powiedziałeś kiedyś, że Chip Reese to GOAT („Greatest Of All Time”). Kto z obecnych pokerzystów jest najbliżej jego wszechstronnych umiejętności?
– Myślę, że większość osób, łącznie ze mną, powiedziałoby, że Phil Ivey.
– A gdzie umiejscowiłbyś siebie na liście najlepszych pokerzystów?
– Dzisiaj nie ma dla mnie miejsca wśród najlepszych graczy w No Limit Hold’em. Myślę natomiast, że jestem tak dobry jak inni w grach Hi/Lo. Jednak w NLHE muszę zadowolić się tym, że jestem przyzwoity/szanowany.
– Co znaczył dla ciebie powrót do PartyPoker po tylu latach?
– Tak w zasadzie to nigdy nie odszedłem z PartyPoker. Nawet, gdy PartyPoker opuściło amerykański rynek z powodu UIGEA w październiku 2006 roku, pozostałem w firmie jako konsultant i ambasador. Zawsze była to bardzo wyjątkowa dla mnie firma, ponieważ byłem przy tym, jak powstawała i cieszyłem się, że mogłem odegrać rolę w tym, że stała się największa na rynku. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy dwa lata temu Rob Yong i Tom Waters postanowili zatrudnić mnie jako prezesa. Była to okazja, której nie mogłem zmarnować.
Nie chciałem odchodzić z WPT, przy którym pracowałem przez 15 wspaniałych lat, ale kierunek, w którym podążało PartyPoker i potencjał, który drzemie w firmie, były niesamowite. Podjąłem dobrą decyzję.
– MILLIONS Live North America – jesteś zadowolony z jego przebiegu?
– Biorąc pod uwagę to, że odbył się on zaraz przed WSOP, to myślę, że spełnienie wszystkich gwarancji było dosyć imponujące.
– Co byś wymienił jako trzy największe/najlepsze zmiany, które wprowadzono odkąd jesteś prezesem?
– 1. To, że PartyPoker LIVE w trakcie kilku lat stało się największym festiwalem pokerowym.
2. Entuzjazm, wsparcie graczy i lojalność względem PartyPoker, które uważane jest za przyjazne dla graczy i otwarte na zmiany.
3. Wysiłek, który wkładamy w unowocześnienie software’u, wyeliminowanie HUD-ów i botów i ciągłą pracę, by zapewnić wszystkim tak sprawiedliwą grę, jak to tylko jest możliwe.
Z tych trzech rzeczy jestem najbardziej dumny.
– Jak wygląda twój typowy dzień w PartyPoker?
– Gdy jeżdżę na eventy MILLIONS, moje dni są wyraźnie inne od tych pomiędzy eventami. W domu sprawdzam maile, sporo piszę, czasem robię też wywiady i artykuły, obserwuję Twittera, piszę blogi itd. Ponieważ dopiero co dostaliśmy licencję w Nevadzie, a w kolejnych stanach jest to kwestia czasu, zaczniemy ciężko pracować nad wdrożeniem naszej platformy online na rynek amerykański na szeroką skalę. W kontekście USA czekają nas ekscytujące czasy.
– Co motywuje cię do dalszej pracy?
– Mój tata zawsze powtarzał „Po co odchodzić na emeryturę, jeżeli robi się to, co się kocha?” Święta prawda. Przez całą karierę robiłem to, co kochałem: najpierw jako gracz przez 25 lat, a następnie, przez kolejne 20 lat, mniej lub bardziej przechodząc na biznesową stronę pokera.
– Innowacja to motyw przewodni działań PartyPoker. Kto wpada na wszystkie te pomysły/turnieje/plany itd?
– To wysiłek całego zespołu. Czerpiemy pomysły od każdego: dyrektorów, pracowników, prosów, ambasadorów, a w szczególności graczy. Jeśli masz pomysł, który twoim zdaniem sprawi, że będziemy jeszcze lepsi, daj nam znać!
– Co twoja rodzina myśli o twoim życiu i karierze w pokerze? Czy sami też interesują się grą?
– Staram się oddzielić pokera od rodziny. Rozumieją co robię i mnie wspierają, ale nie rozmawiałem jeszcze ze swoim synem o pokerze. Będę go wspierał w każdej ścieżce kariery, jaką wybierze, ale szczerze mówiąc wolałbym, żeby wybrał taką z regularną wypłatą.
– Ile pieniędzy trzeba byłoby ci zaoferować, żebyś na zawsze odszedł z pokerowego świata?
– Poker był wielką częścią mojego życia praktycznie od 13. roku życia. Ciężko mi wyobrazić sobie życie bez niego, ale jestem gotowy wysłuchać propozycji 🙂
– Czy PartyPoker jest w stanie pokonać PokerStars pod względem liczby graczy? Czy jest to dla was w ogóle ważne?
– Przed UIGEA PartyPoker było zdecydowanie największym operatorem. Analitycy nazywali nas „Coca-Colą pokera online”. Wspaniale byłoby znów zostać największym operatorem pokera online, ale jeżeli uda nam się kontynuować rozwój, utrzymać biznesowy sukces i zapewniać wspaniały produkt, który sprawia radość wielu ludziom, to będziemy z tego dumni, wdzięczni i usatysfakcjonowani.