Odpadam więc po raz kolejny, ze świadomością, iż znowu dopuściłam się grzechu zaniechania akcji; jednym słowem melobohaterka ze mnie idealna, a na koniec w dodatku jeszcze rozpamiętuję, żałuję i sobie wyrzucam. Może kiedyś nakręcą o tym pokerowy dramat 😉
Same turnieje jednakże należą mimo wszystko do przeżyć wysoce zadowalających, a to z racji na zajmujące towarzystwo oczywiście. Nie inaczej było i wczoraj, kiedy to ekipa zacnej liczebności stawiła się na turnieju urodzinowym naszej gwiazdy Jacka. I choć nie zademonstrowałam poziomu odnotowania godnego, dane mi było uśmiać się do rozpuku. Główną zasługę ma w tym rzecz jasna Doti, której obecność przy stole gwarantuje stałą dostawę dobrego humoru, szczególnie jeśli obok niej znajduje się w dodatku Baton (który to nie zabierze mnie do Meksyku, och ach chlip!). Nie mniej wesoły okazał się także stół finałowy, przy którym siedziałam co prawda tylko w charakterze obserwatora, ale za to mocno wciągnęłam się w akcję (szczególnie, że Rado pozwolił mi podglądać swoje karty). Jak tu bowiem powstrzymać rozbawienie, skoro zaawansowany w ilości spożytego alkoholu Jack oraz Clipper chórkiem doradzają Rado, co ma robić, będący w podobnym stanie Michael rzuca znienacka all-iny w ciemno, Angelus "podstępnie" limpuje asy z UTG (chociaż cały stół z widownią włącznie wie, że Angelus nie limpuje z UTG kart innych niż asy czy króle), kolega Ryki za każdym razem uparcie rozdaje za mało kart, a jedyną osobą, która jeszcze kontroluje fakt zmiany blindów oraz ich wysokość jest MIPI (też już tylko się przyglądający)? Bardzo ubolewam, iż nie udało mi się do tego szalonego finałowego stołu dotrzeć z żetonami…
Podziękować za to mogę oczywiście Prawiczkowi, który wykluczył mnie z turnieju już po raz trzeci (przy czym po raz drugi dostał za to nagrodę!)… Jak to jest, że gdy ja mam asa pik, na stole leżą trzy piki i allinuję się jako short, to z prawiczkowego seta robi się nagle po turnie i riverze full, a gdy Angelus allinuje się z A7o przed flopem, wygrywa z setem dzięki runner runner kolorowi? Czy to jest moralne? Na pewno karalne!
A cóż u mnie poza sprawami pokerowymi? Walczę z magisterskim nie-chce-mi-się, wciąż nie palę, czytam skandalistkę noblistkę Jelinek ("jeśli którejś nie potrafi zadowolić krajobraz, w pełni zadowalają ją dzieci i mąż. jeśli którejś nie potrafi zadowolić krajobraz, dzieci i mąż, w pełni zadowala ją praca.) i rzuciłam lizaki (choć jeszcze nie 10kg)… Czekam na wiosnę.
Jelinek – dawno czegoś tak złego nie czytałem (no chyba że Houellebecq). “Amatorki”, prawda?pzdr
A ja powtorze kolejny raz. Rewelacyjnie sie czyta te Twoje wpisy:)
Ja sbie wypraszam! Ja nie byłem wcale zaawansowany!
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.