Manig Loeser – Pokerzyści zapominają o ciężkiej pracy

0
Manig Loeser (foto: PokerNews.com)

W trakcie zbliżającego się ku końcowi WSOPE w Rozvadovie Manig Loeser udzielił wywiadu portalowi SoMuchPoker. Stały bywalec turniejów z najwyższymi wpisowymi opowiedział m.in. o początkach swojej kariery, scenie Super High Rollerów czy o ciężkiej pracy, która pozwoliła mu na osiągnięcie pokerowego sukcesu.

Wprawdzie Manig Loeser nie ma jeszcze na swoim koncie tytułu WSOP, WPT czy EPT, ale i tak śmiało można zaliczyć go do grona najlepszych pokerzystów świata. Dość powiedzieć, że od jakiegoś czasu jest stałym bywalcem sceny Super High Rollerów, a w turniejach live zarobił łącznie 8.085.227$.

– Swój pierwszy turniejowy cash zaliczyłeś w 2011 roku, a w eventach live wygrałeś łącznie ponad 8.000.000$. Jak zarządzałeś swoją karierą? Czy zawsze miałeś w swojej głowie jakiś plan?

– Cóż, na początku tak naprawdę nie miałem żadnego planu. Robiłem po prostu wszystko, aby odnieść sukces i stawać się coraz lepszy. Miałem również mnóstwo szczęścia – sukcesem zakończył się już jeden z pierwszych turniejów, w których zagrałem. Potem starałem się po prostu podróżować coraz więcej i powiększać swoje wygrane. Póki co wychodzi to bez zarzutu! Ale tak naprawdę nie miałem żadnego planu.

– Które momenty twojej kariery były najtrudniejsze?

– Dobre pytanie… Kilka lat temu, tuż przed startem World Series of Poker, przegrałem mnóstwo pieniędzy przy wirtualnych stołach. Potem przez dwa miesiące trwania WSOP ledwie dwa razy dotarłem do miejsc płatnych. Odpadałem każdego dnia. Poradzenie sobie z tym downswingiem nie należało do najłatwiejszych zadań.

– Ale nigdy nie myślałeś o rezygnacji z pokera?

– Nie, coś takiego nigdy nie przeszło mi przez myśl.

– Widzieliśmy cię w akcji w dużych grach cashowych, m.in. na PartyPoker Millions, gdzie rozegrałeś szalone rozdanie z Danem Shakiem, czy tutaj, w Kings Casino. Jak często bierzesz udział w cashówkach? Jakie stawki zazwyczaj wybierasz?

– Obecnie gram bardzo często, choćby w Makau przy stołach high stakes. Do gier cashowych dołączam również w trakcie trwania dużych festiwali. Stawki zawsze zależą od sytuacji – mogę grać na niskich limitach, np. 10$/25$, ale również na bardzo wysokich.

– Kilka dni temu zająłeś w Rozvadovie ósme miejsce w turnieju za 25.000€. Jak ci się wiedzie podczas WSOPE?

– Zająłem miejsce płatne w pierwszym evencie. Byłem 15. w turnieju 6-max, a potem straciłem wiele bulletów w pomniejszych eventach. Grałem również w cashówkach, ale szło mi nie najlepiej. W turnieju za 25.000€ trzy razy opłacałem wprawdzie wpisowe, ale wygrałem nieco więcej, więc koniec końców nie jest tak źle.

– W jednym z wywiadów z 2013 roku wypowiedziałeś się na temat Super High Rollerów. Powiedziałeś wówczas: „Nie dążę do bycia ich częścią. Nie widzę zbyt wiele value w eventach za 100.000$, gdzie trzeba sprzedawać większość swoich udziałów. Póki co to nie dla mnie”. Teraz jednak regularnie uczestniczysz w tego typu eventach. Jak to się stało, że zmieniłeś zdanie?

– To zabawne, ponieważ sam się nad tym zastanawiałem. Wtedy chciałem grać w mniejszych eventach, za własne pieniądze, a sprzedawanie swoich akcji nie było dla mnie zbyt atrakcyjne. Ale oprócz tego byłem po prostu słaby – nie wygrywałbym w tych eventach! Kiedy stałem się lepszym graczem, rozmawiałem ze swoimi przyjaciółmi o tym, co jest potrzebne, aby odnosić w nich sukcesy. Pomysł grania w Super High Rollerach nagle zaczął mi się podobać. Potem – jak to zwykle w moim przypadku – zaliczyłem dobry start, co było bardzo pomocne. Jeśli na samym początku przegrasz dużo pieniędzy, tracisz pewność siebie. Przejście na turnieje z wyższymi wpisowymi to była dobra decyzja.

Manig Loeser
fot. PokerNews.com

– Czy kiedy decydowałeś się na wykonanie tego kroku, pracowałeś nad swoją grą w inny sposób?

– Tak, jak najbardziej. To było coś zupełnie innego od mniejszych eventów z ogromnymi pulami graczy. W Super High Rollerach za każdym razem rywalizujesz z tymi samymi pokerzystami. Wszyscy znamy siebie nawzajem – dotyczy to nie tylko profesjonalistów, ale i graczy rekreacyjnych.

– Sądzisz, że osiągnąłeś już szczyt swoich możliwości? A może wciąż musisz pracować nad wieloma aspektami?

– Myślę, że obecnie gram bardzo dobrze. Mam umiejętności i pewność siebie, ale zawsze jest miejsce na poprawę. Bez dwóch zdań nie jestem jeszcze na szczycie. Muszę pracować nad mniejszymi rzeczami. Gra się zmieniła, GTO stało się bardzo ważne. Nie możesz mieć w swojej głowie wszystkich właściwych rozwiązań, więc praca nad tym jest naprawdę istotna.

– W jednym z wywiadów powiedziałeś, że na przestrzeni swojej kariery znacząco zmienił się twój stosunek do pieniędzy. Możesz to wyjaśnić?

– Tak, to prawda. Dziewięć czy dziesięć lat temu nie miałem tak wiele pieniędzy, ale potem wygrałem dużo w turniejach i grach cashowych. Byłem na ogromnym upswingu, zarabiałem mnóstwo pieniędzy i wydawałem je w bardzo nierozważny sposób. Teraz staram się nieco rozsądniej obchodzić z pieniędzmi i sprzedawać udziały, kiedy nie stać mnie na Super High Rollery. Po prostu nie wydaję tak dużo, jak w przeszłości.

– Wygrałeś duży turniej na Triton Super High Roller w Czarnogórze za ponad 2.000.000$, zaliczyłeś wiele deep runów w innych znaczących eventach, ale wciąż nie masz na swoim koncie tytułu z najważniejszych serii, w rodzaju WSOP czy EPT. Czy jest to dla ciebie powód do frustracji?

– Tak naprawdę to nie. Kiedy zaczynałem, bardzo chciałem zdobyć bransoletkę WSOP, ale teraz nie jest to już dla mnie tak ważne. To tylko tytuł. Obecnie chcę po prostu grać swojego najlepszego pokera i nie przejmować się za bardzo rezultatami i rankingami. Za to na początku swojej kariery chciałem po prostu wygrywać.

– Jak myślisz, którą część twojej osobowości poker zaakcentował i wyeksponował?

– Myślę, że potrafię ciężko pracować – to bardzo pomaga w pokerze. Ludzie jednak zapominają i nie doceniają tej cechy. Niektórzy będąc na downswingu nie chcą grać dalej, wolą robić coś innego albo zwalać winę na pecha. Ja jedna zawsze próbuję z tego wyjść poprzez pracę. Poświęciłem [pokerowi] wiele godzin, wierząc, że na końcu mi się powiedzie. Zadziałało.

Manig Loeser

– Mieszkasz w Wiedniu, gdzie rezyduje duża społeczność pokerzystów z Austrii i Niemiec. Kim są twoi najlepsi przyjaciele i z kim pracujesz najczęściej?

– Właściwie przeprowadziłem się do Wielkiej Brytanii, do Brighton, ale rzeczywiście mieszkałem w Wiedniu przez długi czas. Przebywa tam mnóstwo świetnych graczy. Część z nich również przeniosła się do Wielkiej Brytanii.

Moimi przyjaciółmi są choćby Steffen Sontheimer czy Fedor Holz, choć ten ostatni jest już na „emeryturze”! Również Christian Christner, który wprawdzie nie gra już tak często, ale w przeszłości bardzo mi pomógł. Często z nimi rozmawiam. Zmiana miejsca zamieszkania tak naprawdę nic w tej kwestii nie zmieniła, ponieważ wszyscy nieustannie korzystamy ze Skype’a. To, gdzie akurat przebywamy, nie ma większego znaczenia.

– Jakie są obecnie twoje najważniejsze cele?

– Tak naprawdę jeśli chodzi o pokera nie mam już żadnych dużych celów. Nie przejmuję się zbytnio rankingami. Chciałbym za to cieszyć się rozwojem pokera przez kilka następnych lat, a może i więcej. Chciałbym również cieszyć się podróżami – to zawsze była duża część mojego życia – oraz odnosić możliwie największe sukcesy.

– Gdzie zobaczymy cię w kilku kolejnych miesiącach?

– W listopadzie lecę na Caribbean Party Poker, a następnie odwiedzę prawdopodobnie Florydę i Vegas. Potem będzie jeszcze PCA i Australia, więc przede mną mnóstwo podróżowania!

Zdobył bransoletkę i odszedł z pokera. Co teraz robi Jon Aguiar?

ŹRÓDŁOSoMuchPoker
Poprzedni artykuł[Transmisja na żywo] WSOP Europe – Ryan Riess z szansą na drugie zwycięstwo w Main Evencie!
Następny artykułMalta Poker Festival – pięciu Polaków z awansem w turnieju głównym