„Mam nadzieję, że największy sukces zawodowy jest jeszcze przede mną” – rozmowa z Marcinem Jabłońskim, twórcą Poker Fever Series

4

Kilka dni temu jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że doskonale znany w społeczności pokerowej Marcin Jabłoński, postanowił wystartować z nowym, własnym projektem pokerowych turniejów na żywo. Znając zapał i zaangażowanie Marcina, możemy śmiało założyć, że Poker Fever Series ma szansę na stałe wpisać się w krajobraz najważniejszych festiwali pokerowych rozgrywanych w Europie.

Serdecznie zapraszamy do przeczytania rozmowy ze sprawcą całego tego zamieszania, w której opowiedział nam o przebiegu swojej dotychczasowej kariery (choć sam woli unikać tego określenia), reakcjach społeczności pokerowej oraz celach, jakie stawia przed sobą ten niezwykle ambitny człowiek.

Czy po takiej laurce, jaką na swoim fanpage’u wystawił Ci JackDaniels nie dopadły Cię myśli, że w związku z organizacją tego cyklu ciąży na Tobie ogromna presja?

Znam się z JD rzeczywiście od kilku lat i od jakiegoś czasu dość precyzyjnie udaje mu się mnie „wypunktować”. Nawet lekko się wzruszyłem czytając to, co napisał. Czuję, że wchodzę tym wydarzeniem na kolejny poziom w moim życiu zawodowym. Presja jest oczywiście ogromna, ale dobrze pracuje mi się w takich warunkach i jestem przygotowany na to wyzwanie.

Wróćmy na chwilę do początków Twojej kariery – od kiedy funkcjonujesz w pokerowej społeczności i w jaki sposób wkroczyłeś do tego świata?

Wolałbym to nazwać po prostu pracą, robienie kariery brzmi jakoś korporacyjnie. W 2004 wyemigrowaliśmy z dziewczyną do Niemiec, gdzie oprócz studiowania imałem się najróżniejszych zajęć, aby utrzymać się na powierzchni – w skrócie ciężki kawałek chleba. Kiedy znajoma przekazała mi w 2007 pracę tłumacza w firmie bukmacherskiej i pierwszy raz od przyjazdu do Hamburga mogłem usiąść na wygodnym krześle, zjeść spokojnie obiad, napić się bez pośpiechu kawy – poczułem się jak w innym świecie. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, aby zostać w nim jak najdłużej. Była to mała firma, której z różnych względów nie wiodło się najlepiej, ale w ciągu niespełna dwóch lat zdobyłem tam wiedzę, z której korzystam do tej pory.

Na jednym ze spotkań pojawiła się informacja, że będziemy od teraz oferować również pokera online. W tym momencie naprawdę nie miałem pojęcia, że w karty można grać w internetach, pomijam już fakt, że w ogóle nie umiałem grać w Texas Holdem. Szybko się jednak uczyłem i po kilku miesiącach byłem już kompletnie wkręcony w cały ten cyrk.

Co w takim razie sprawiło, że zapałałeś aż taką miłością do pokera i dlaczego zaangażowałeś się właśnie w organizację festiwali pokerowych?

Polska społeczność pokerowa udzielała się wtedy głównie na forum pokerzysta.pl. Pracownicy poker romów mieli wtedy założone swoje subfora, na których odpowiadali głównie na pytania w sprawach bieżących i uprawiali aktywną akwizycję. Może to zabrzmi jak prehistoria, ale tak się właśnie komunikowaliśmy przed pojawieniem się Facebooka. Pisałem średnio trzy posty dziennie, żyłem tym.

Pierwszym eventem na żywo, na którym się pojawiłem, było EPT Warszawa w 2008 roku. Pojechałem jednak raczej na rekonesans z celu zawarcia nowych kontaktów i ta misja się udała. Niedługo później wystartował w Polsce legendarny USOP, zorganizowany z ogromnym rozmachem, jakiego ciężko było szukać nawet na europejskich turniejach. Spodobało mi się tam bardzo, jeździłem na różne przystanki właściwie tylko w celach towarzyskich. Było ciężko, ale dałem radę.

Pierwsza możliwość zorganizowania turnieju na żywo pojawiła się dopiero w 2010 roku. Ze względu na zmiany w ustawie swoją działalność w Polsce kończył USOP, a ja podchwyciłem pomysł grupy wrocławskich graczy na współorganizowanie Mistrzostw Śląska na Wygnaniu w czeskim Harrachovie. Kasyno znajdowało się zaledwie 16 metrów od granicy z Polską, a dodatkowego smaku dodawał fakt, że mieściło się ono w budynkach użytkowanych przed wprowadzeniem strefy Schengen przez celników! Na pierwszym turnieju wpisowe opłacono 108 razy, prawie 100 osób przyjechało na koniec świata, żeby zagrać w pokera i spotkać się ze znajomymi. Kosmos!

Ci, którzy Cię znają, doskonale wiedzą, z jak dużym zaangażowaniem podchodzisz do swoich projektów. Obowiązki obowiązkami, chcielibyśmy jednak wiedzieć, co podczas festiwalu pokerowego sprawia Ci największą przyjemność?

Czasem mam taki problem z samym sobą, że zastanawiam się czy jestem w ogóle w stanie czerpać przyjemność z pracy nad danym eventem. Mam taki charakter, że ciągle muszę coś poprawiać i usprawniać. Największą przyjemność sprawia mi jednak ta cała masa ludzi wracających na kolejny turniej, rozmowy w kuluarach, bycie częścią tego wspaniałego community, które pomimo kłód rzucanych pod nogi przez ustawodawcę, rozrosło się do takich rozmiarów, a do tego jeszcze tak dobrze gra w naszą ulubioną grę.

Bardzo lubię całe planowanie, rozpisywanie kolejnych kroków na malutkich karteczkach, z których połowa później ginie. Przyjemne jest również oczywiście bicie rekordów, traktuję to jednak jako bonus do każdego festiwalu.

Masz już zatem za sobą dobrych kilka lat w branży pokerowej. Patrząc wstecz – co uważasz za swój największy zawodowy sukces?

Mam nadzieję, że taki sukces dopiero przede mną, wciąż uważam, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Jeśli zaś chodzi o poprzednie lata to było kilka momentów zwrotnych, które można nazwać w sumie sukcesami. Sam fakt, że turnieje w Harrachovie w ogóle się odbyły uważam, za gigantyczny wręcz sukces. W maju 2010 roku Polskę nawiedziła powódź, wielu graczy zrezygnowało z przyjazdu właśnie z powodu skutków powodzi. W grudniu dla odmiany śnieg sypał tak mocno, że odwołano skoki narciarskie, a co tu dopiero mówić o wjeżdżaniu pod górkę.

Największym sukcesem z perspektywy sześciu lat było to, że udało się – mimo wszystkich przeciwności – organizować kolejne turnieje. W tym kontekście 1.369 wejść w lipcowym Main Evencie to się po prostu w głowie nie mieści.

Skąd zatem wziął się pomysł, aby zabrać się za organizację własnego projektu?

Pomimo tego, że ostatni rok był tak udany, frekwencja na eventach – co by nie mówić – przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania, zacząłem jakiś czas temu odczuwać potrzebę powrotu do czasów HESOP-ów, głównie w kwestii decyzyjności i wpływu na rozwój marki.

Jako wieczny marzyciel i wizjoner mam gdzieś z tyłu głowy kilka pomysłów, które z różnych powodów nie mogły być wcześniej zrealizowane. Tworzenie na bazie swoich doświadczeń czegoś od podstaw jest poza tym absolutnie ekscytujące, a teraz będę mógł to robić niejako jako swoje hobby. Myślę, że to całkiem obiecująca mieszanka.

Jakie są główne cele, jakie stawiasz przed sobą w związku z powstaniem cyklu Poker Fever?

Poker Fever traktuję bardzo ambicjonalnie i chciałbym przede wszystkim udowodnić, że poker ma się dobrze i warto w niego inwestować czas i energię. Chciałbym również, aby Poker Fever został obowiązkowym punktem w programie zarówno amatorów, jak i graczy z większym doświadczeniem.

Fanpage Poker Fever w ciągu dwóch dni dorobił się ponad 500 fanów – czy przełożyło się to na prywatne gratulacje od uczestników poprzednich festiwali, których byłeś organizatorem?

Social media, a w szczególności Facebook, są w tej chwili nieodzownym narzędziem w budowaniu marki. Fanpage Poker Fever Series rzeczywiście ruszył z przytupem i pozostaje mi tylko podziękować za tak ciepłe powitanie. Otrzymałem rzeczywiście wiele wiadomości z gratulacjami i życzeniami powodzenia, które napłynęły z całego świata. Jest to bardzo budujące i daje ogromny zastrzyk energii, którą z pewnością spożytkuję w najbliższych tygodniach.

Korzystając z okazji zapraszam was do śledzenia Poker Fever Series. Dowiecie się tam wszystkiego o nachodzących przystankach, satelitach online i live, ale obiecuję, że będzie również sporo konkursów, w których do wygrania będzie wiele wartościowych nagród, z wejściówkami do eventów na żywo włącznie. Znajdziecie tam również aktualne informacje dotyczące pierwszego przystanku Poker Fever Series, który już w marcu odwiedzi czeski Ołomuniec (więcej o tym wydarzeniu przeczytacie TUTAJ).

Czy nie obawiasz się tego, że po sukcesach osiągniętych pod szyldem Redbeta ciężko będzie Ci przebić dotychczasowe sukcesy, rekordy? Budowanie cyklu festiwali zupełnie od zera będzie wymagało ogromu pracy i nie jest nigdzie powiedziane, że się uda.

Bicie rekordów nigdy nie było celem samym w sobie, wszak wszystko w tej kwestii w rękach i nogach graczy. Zaczynam rzeczywiście jako nowa marka, ale mimo wszystko z ogromnym bagażem doświadczeń, które mam nadzieję zaowocują podczas organizacji Poker Fever Series. Nie byłbym oczywiście sobą gdybym nie myślał u przebiciu się przez kolejne magiczne bariery, ale póki co podchodzę do tego z ogromną pokorą i nie wymyślam nowych hashtagów.

Poprzedni artykułLive stream – trzech Polaków na stole finałowym turnieju December Major!
Następny artykułPrzy szklaneczce JD odc. 22 – Pigułka gwałtu od Gowina

4 KOMENTARZE

  1. Pytanie do pomysłodawcy: czy redbet live przestało istnieć czy po prostu zrezygnowałeś/zostałeś zmuszony opuścić szeregi? osobiscie uwazam ze czym więcej festiwali tym lepiej, gl 🙂

    • Myślę, że Redbet LIVE jest na tyle zaawansowanym produktem, że zostanie w jakiejś formie utrzymany. Albo inaczej, szkoda gdyby tak się nie stało. Ja w każdym razie pomimo, że odszedłem nadal mocno trzymam kciuki za swe „porzucone dziecię”.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.