Live, Cash, SnG, MTT – przynieść coś jeszcze?

0

Minął prawie miesiąc od ostatniego wpisu. Jeszcze nie opracowałem dokładnej formy w jakiej będzie tworzony blog oraz jaka będzie częstotliwość wpisów na nim zamieszczanych, jednak zebrałem trochę ciekawego (mam nadzieję) materiału i chciałbym się nim z Wami podzielić.

Tak jak zaplanowałem – pierwszy raz w życiu podczas moich sesji nie wchodziłem na limity wyższe niż zakładane $2. Jedynymi wyjątkami były niedzielne MTT do $11. Głównym typem gier były wielostolikowe SnG o strukturze normalnej, w zależności od ilości wolnego czasu od 18 do 180 osób. Dodatkowo postanowiłem (czego wcześniej nie planowałem) podszkolić się w grach cash z którymi było mi nie po drodze przez całą pokerową karierę.

MTT

Pierwszy tydzień 'nowej gry' jak wspominałem w poprzednim wpisie rozpocząłem od Sunday Storma w którym za 1767 miejsce wpadło $41. Po dość pasywnym okresie bez grywalnych rąk, będąc na shorcie z ok. 9BB wysunąłem wszystkie żetony z AJs i nadziałem się na QQ na small blindzie. Muszę poćwiczyć grę w późnych fazach będąc poniżej średniej w posiadanym stacku. Za bardzo się wtedy muruję, ante mnie zjada i później muszę ryzykować życie turniejowe w takich spotach.

W Środę 06.08 i Niedzielę 24.08 grałem w turniejach home games wykoppoker organizowanego przez użytkowników portalu wykop.pl z wpisowym $2. W pierwszym grało 90 w drugim 36 osób. W pierwszym turnieju przez większość czasu byłem na jednym stoliku z Olorionem. Później spotkaliśmy się na FT. Zawsze jest to ciekawe doświadczenie, kiedy gra się z osobami, które grę mają opanowaną do perfekcji. Zawsze jak trafiam na stolik na którym jest ktoś o kim czytałem i wiem jakie ma osiągnięcia, przerzucałem sobie go na drugi monitor w widoczne miejsce i zerkam kiedy jest w grze. Taki sposób nauki trafia do mnie najbardziej. Ostatecznie w obu turniejach zająłem 6 miejsce.

Tym razem nie grałem nic więcej. Decydując się na porzucenie wyższych limitów jednocześnie odpuściłem grę w MTT bo jednak wariancja na nich jest zbyt duża.

Cash

W międzyczasie czytając blogi i posty na forach pisane przez obserwowanych przeze mnie graczy zainteresował mnie temat gier cash i po raz kolejny postanowiłem zrobić do nich podejście wcześniej nabywając minimum teoretycznej wiedzy czego mogę się tam spodziewać. Zdecydowałem się na stoły FR 0.01/0.02 deep stack + ante. Po kilkunastu sesjach mogę stwierdzić, że kolejnego depozytu prędko nie zrobię. Poziom jest tam tak fatalny, że pomimo częstej nieprzewidywalności graczy przez większość czasu jest się w stanie człowiek nabudować.

Nadszedł chyba czas, w którym i ja zacznę grywać cashówki regularnie. Gra ta nie sprawia mi tyle przyjemności co MTT ale widzę, że może być z niej chleb. Zamieniam się więc w maszynę i odstawiam przyjemności lekko na bok. Brak czasu na rozgrywanie długich sesji SnG w ostatnich miesiącach również skłania mnie ku temu, że podszkolenie się w tych grach to dobry pomysł. A, że całkiem przyjemnie gra się cash + SnG podczas jednej sesji to wybór jest jeszcze prostszy.

Live

Kolejna rzecz którą zaplanowałem przy okazji poprzedniego wpisu a która miała odzwierciedlenie w rzeczywistości to gra w turnieju live. Co niespotykane w ostatnim czasie, ten naprawdę duży turniej odbył się w Polsce, w kasynie Hit w Warszawie. Zapowiedzi tego przedsięwzięcia było dużo, i większość czytelników pewnie coś o nim słyszała. Ja opiszę Wam jak wyglądało to z mojej perspektywy.

Do Warszawy pojechałem wspólnie z dziewczyną. Wyjazd do stolicy planowaliśmy już od jakiegoś czasu i po zapoznaniu się z informacjami o turnieju stwierdziłem, że teraz nastał dobry moment na podróż. Przyjechaliśmy w przeddzień dnia 1A w którym zagrałem.

Na wstępie przeboje w recepcji hotelu. Rezerwacje robiłem przez Booking kilka dni przed wyjazdem. Wszystko było ok ale w drodze do Warszawy dostałem maila, że karta kredytowa została odrzucona. Dzwonię upewnić się, czy rezerwacja przez to nie przepadła, bo mogę zapłacić na miejscu drugą kartą albo gotówką. Pracownica hotelu przez telefon nie dość że nie udzieliła dokładnej odpowiedzi, to jeszcze chyba miała pretensje, że dzwonię. Po jakichś pięciu minutach pytania o to samo ale różnymi słowami usłyszałem, że rezerwacja jest aktualna tylko zapłacę trochę więcej bo jakaś promocja nie będzie obowiązywać. Myślę – ok, ważne że będzie gdzie spać. Po przyjeździe poczułem się jak w filmie komediowym. Rezerwacja w istocie była aktualna, pobyt opłaciłem na miejscu, ale w momencie wręczenia kluczy pan na recepcji oznajmił mi, że nie ma pokoju z jednym dużym łóżkiem i proponuje mi pokój z dwoma mniejszymi.

Moja mina, wzrok i mowa ciała zdecydowanie odbiegała w tym momencie od stereotypu 'poker face'. Potok moich słów kierowanych w stronę tego pana spowodował, że po kilku minutach znalazł się pokój który zarezerwowałem. Usłyszałem tylko jeszcze: 'to ktoś inny dostanie pokój z dwoma pojedynczymi'. 🙂 Nazwy hotelu nie będę wymieniał, bo dalszy pobyt przebiegał poza drobnymi incydentami bez większych zarzutów. Początkowe złe wrażenie zostało w jakimś stopniu zatarte.

Następnego dnia po południu udaliśmy się na Kruczą do kasyna, żeby opłacić bilet i sprawdzić czy tutaj nie będzie jakichś przygód z rejestracją. Powitała nas sympatyczna pani która zawołała osobę która zapomniała się przedstawić ale wyglądało na to, że jest odpowiedzialna za całe przedsięwzięcie. Szybko nas zarejestrowano i nawet oprowadzono po kasynie. Zobaczyliśmy jak wyglądają przygotowania do turnieju i odebrałem bilet. Bardzo dobre pierwsze wrażenie.

Kilkadziesiąt minut przed 19 udaliśmy się ponownie do kasyna. Tym razem ludzi było zdecydowanie więcej. I wtedy zaczął się chaos organizacyjny, który w pewnym stopniu utrzymywał się przez cały wieczór. Usiedliśmy na jeszcze nie zajętych stolikach przy jednym ze stołów a gdzieś za plecami usłyszałem głos Jacka Danielsa przez co poczułem się jak bym oglądał jedną z relacji. 🙂 Siedzieliśmy a ludzi zaczęło przybywać. Zrobił się tłok, nie bardzo było gdzie się ruszyć. W pewnym momencie pojawiła się osoba która wcześniej oprowadzała nas po kasynie. Tym razem elegancko, w garniturze i z uśmiechem zaczęła tasować karty z numerami miejsc przy stole. Po wylosowaniu miejsca poszliśmy jeszcze zorientować się czy będzie jakieś miejsce dla 'obserwatorów' turnieju, ale po krótkich poszukiwaniach i przeciskaniu się między stolikami odpuściliśmy dalsze poszukiwania. Dziewczyna pojechała do hotelu a ja mogłem skupić się spokojnie na grze.

Po zajęciu miejsca przy stole zaczęły się problemy. Koszmarna muzyka wydobywająca się z głośników na suficie zaczęła przybierać na sile. Ktoś przy wzmacniaczu postanowił zrobić wszystkim psikusa i przekręcił pokrętło 'volume' ostro w prawo. Po krótkiej dezorientacji wszystkich poziom głośności wrócił do normy. Niestety płyty już nikt nie zmienił. Kolejnym elementem przedłużającym rozpoczęcie gry były ubytki w zestawie które posiadała krupierka. Okazało się, że brakuje krążków dealera. Buttonem został więc numerek stołu.

Mając praktycznie zerowe doświadczenie w grze live, pierwsze poziomy chciałem poświęcić głównie na obserwację. Los pokrzyżował mi te plany. W jednej z pierwszych rąk bardzo gadatliwa krupierka (która w późniejszych levelach zamiast obserwować grę i słuchać graczy rzucających żetony była zajęta rozmową z równie gadatliwym graczem) wręczyła mi do ręki rakiety AA. Ręka bez większej historii po standardowych podbiciach zakończona na flopie. Chwile później QQ zakończone na turnie i nabudowałem się w okolicę 38k. Niestety tej wartości już później nie przekroczył.

Pierwszym silnym ciosem był lepszy układ kart przeciwnika, który był już po jednym reentry, ale równie chętnie jak przed nim grał bardzo dużą ilość rąk. Niestety dla mnie, mój bet na turnie który kompletował mojego strita został sprawdzony. River przyniósł jedną z czterech kart, która kompletowała wyższego strita rywalowi i tak skróciłem się do okolic 22k. Późniejszym ciosem, a raczej małymi uderzeniami jakie otrzymywałem od krupierów były karty jakie otrzymywałem. Nie było czym grać, a jak zaryzykowałem granie z niczym to i tak wyganiano mnie z rozdania. Dwa razy udało mi się zablefować skutecznie i wrociłem w okolice stacka startowego. Niestety dla mnie blindy były już na tyle duże, a mój stack na tyle skromny, że miejsca na grę nie było prawie wcale.

W międzyczasie była przerwa obiadowa, która była organizacyjnym niewypałem. Jedzenie nie było smaczne, ale najbardziej nie smaczne były panie, które je przynosiły. Były po prostu chamskie. Tłok był okropny, zawodnicy nawzajem wsadzali łokcie do talerzy. Nie było określonego kierunku kolejki, jedni szli od lewej, inni od prawej, a jeszcze jakiś baran postanowił zacząć jeść obiad po środku.

Skończył się czas reentry, pierwsi zawodnicy zaczęli odpadać, mój stolik również zaczął się kurczyć. Na krótkim stole liczyłem, że los zacznie się odwracać ale niestety minuty upływały a ja nadal traciłem żetony w ante i blindach. Po kolejnym poziomie dosiadł się nowy gracz, rozegrał dwie ręce i nasz stolik został rozwiązany.

Wylosowałem stół na którym grał wspomniany wcześniej Jack Daniels (pozdrawiam!). W jednej z pierwszych rąk otrzymałem Ac9c i po krótkiej chwili przesunąłem swój stack na środek stołu. Każdy żeton był na wagę złota, mnie zasiliły jedynie blindy i ante. 2-3 ręce później otrzymałem 55. Ze średniej pozycji mając w stacku 16BB zrobiłem standardowe podbicie które natrafiło na opór gracza z BB, który zrobił dość mocny reraise. Nie mając za dużego wyboru, po raz drugi w tym turnieju wrzuciłem all-in. Krótki namysł, call i okazało się, że gram przeciwko AJ. Flop nie dający nikomu dodatkowych outów. Turn blank. River J.

Podsumowując Cały turniej niedopuszczalne wg. mnie były jeszcze trzy rzeczy. Pierwsza – podczas przerwy krupierzy odchodzili od stołu. Gracze przeciskali się między stolikami, uderzali o stoły, podpierali się na nich a żetony nie były pilnowane. Oczywiście kamery w kasynie są, ale jednak imho krupierzy powinni być cały czas obecni na posterunku. Druga rzecz była już skandaliczna. Jeden z graczy, który odpadł postanowił wykupić reentry. Krupierka przywoływała floormana kilka razy. Krzyczeliśmy również my, niestety floor nie przychodził kilkadziesiąt minut. Co działo się w między czasie? Część graczy zaczęła w pamięci liczyć ile żetonów gracz który odpadł powinien zapłacić w kolejnych rozdaniach. Tak, gracz nie miał żetonów, ale karty były mu rozdawane. Co najlepsze, w jednym z pierwszych rozdań brał czynny udział i słownie deklamował ile wrzuca na stół żetonów. Mimo, że fizycznie dostał je około 10-15 minut później.

Wszystkie te minusy odchodzą na dalszy plan, bo najważniejsze jest, że udało się zorganizować ten turniej. Oczywiście mam nadzieję, że wszystkie te niedogodności zostaną w przyszłości wyeliminowane ale teraz najważniejsze jest to, że turniej się odbył.

Poprzedni artykułJonathan Little znowu dzieli się pokerową wiedzą
Następny artykułWCOOP powraca – Start już 7 września