LiszWęża!

47

Wiecie jak poznać czy to hiszpański czy portugalski? Są dość podobne. Tylko w portugalskim jest dużo „sz” w miejscach gdzie w hiszpańskim jest „s” . Kaszijasz. Krisztiano. LiszBoa. Unosz, duosz, tresz.

Russell Peters widzi różnicę o tak:

Na polskim szczerze nienawidziłem wszystkich tematów, które zamiast pozwolić nam puścić wodze fantazji, zmuszały nas do opisywania. Nigdy nie byłem w tym dobry, a nad Niemnem skończyłem na stronie 6. Dlatego wybaczcie mi jakość dzisiejszego wpisu. Walczę z nim od tygodnia! Staram się nadrobić zdjęciami. Loczek, który opisuje świetnie, mógłby mnie chyba nie tylko zasad Omahy nauczyć.

No więc w poprzedni weekend pojechaliśmy do tej LiszbOy (lub jak mi ktoś powiedział LiżWęży). Niestety nie na żaden turniej, nie na żaden mecz tylko na koncert Brytyjki, która zapomniała się urodzić w czasach Elżbiety I. Między innymi na jej. Trzy noce mnie tam trzymali. Woodstock mnie w tym roku ominie, więc przez tydzień się przygotowywałem słuchając koncertów w necie. Baba ma 26 lat a wygląda jak starsza siostra Celine Dion. Prześle 5$ pierwszej osobie która obejrzy cały koncert wpatrując się w monitor, chłonąc każdą kolejną nutę wydobywającą się z jej piersi.. Ja próbowałem! Co dzień przez tydzień! „Skoro musimy znosić Twoją muzykę to..”. Całe życie to słyszę! Próbowałem, nie dałem rady. Całość należy nagrać i wrzucić na yt! Osoba z najszybszym łączem wygrywa!

Powodzenia!

Jak się okazało na miejscu, Florence jednak zaniemogła i nie przyjechała. Nie wypadało mi się cieszyć, bo innym było przykro. Zamiast niej była Morcheeba. Spoko, po to jeździ się na festiwale by posłuchać różnej muzyki. Najlepsze wrażenie zrobili na mnie Mumford & Sons. Znałem ich muzykę, ale uważałem za nudnawe irlandzkie marudzenie. O dziwo było energetycznie, ludzie się cieszyli, cieszyłem się ja. Potem jeszcze przez kilka dni za mną chodzili. Point for them. Zostali dodani do naszego sesjowego powerplaya. Snow Patrol też spoko!

Prócz nich na Optimus Alive działo się sporo: The Stone Roses, The Cure, LMFAO, Radiohead, The Kooks I jeszcze kilka:

http://www.optimusalive.com/en

Dali mi piwo, więc nie marudziłem. No tylko troszeczkę. No bo to w końcu nie jest odpowiednie wykorzystanie gitary…

Trochę też pozwiedzaliśmy.

Tu na przykład lizbońska podróbka Świebodzina:

Wieża widokowa znajduje się po południowej części mostu. Bóg chciał żebyśmy zapłacili 5 euro za wjazd na górę. Widok na północ, wspomniane przez Pitera San Francisco:

W Lizbonie nikt nie zapomina listy zakupów, bo jak czegoś zapomni to trzeba będzie do sklepu wracać. Z tego samego powodu w mieście nie ma ani jednej siłowni. Są po prostu niepotrzebne.

Obowiązkowy wg każdego przewodnika punkt wycieczki. Linia 28.

Na studiach uczyli mnie co to jest skrajnia taboru. W Portugalii ten punkt na studiach najwyraźniej pomijają!

To zdjęcie to jeszcze nic. Czasem jest naprawdę ciasno. Można bez wychylania nintendom Nikona z ręki wyciągnąć.

Znaleźliśmy przytulne miejsce do spania. B&B w samym centrum miasta. Schowane w gąszczu uliczek Casa do Patio. (choć na zdjęciach nie wygląda genialnie to polecam! rating na bookingu na kłamie).

Tak, czasem odchodziłem od komputera! FY!

Póki nie zburzyli to pognaliśmy na Estadio da Luz.

a tu ich Benficki Wojtek Kowalczyk:

Z Rodrigo:

Chłopakom z „Busem przez świat” auto nawala w Stanach. Kibicuję im od pierwszej wyprawy. Piękne co robicie! Trzymam za Was mocno! Kiedyś muszę do Świdnicy wpaść piwo z Wami wypić!

http://www.busemprzezswiat.pl/

Ja za to realizuję Yarisem przez Europę! Dojechał aż do jej końca. Cabo da Roca (najdalej wysunięty na zachód punkt Europy):

Na ostatnim zdjęciu, jak się dobrze przyjrzeć to można zachodnie wybrzeże USA dojrzeć.

Funny thing. Ten statek, który możecie dojrzeć na jednym ze zdjęć widywałem w życiu setki razy zataczając się po gdyńskim Skwerze Kościuszki. Akurat Dar Młodzieży płynął do Lizbony!

Auto małe, nie najpiękniejsze, ale klimę ma i 5 litrów ropy pali. Łatwego życia nie ma. Kiedy przyjechałem do Portugalii, pierwszą rzeczą która mnie zaskoczyła był stan karoserii większości samochodów. Jakie mają kolory pewnie można tylko wyczytać w dowodzie rejestracyjnym.

Yarisa śpi w garażu, ale i tak już poświęciła przednią szybę i oponę (ludzie zasłaniają opony kartonami bo strzelają! Kumacie to ?! ) Ale czy można się dziwić?:

A tu na przykład Yarisa z moich ulubionym różowym Patrickiem na lusterku na skrzyżowaniu w Poznaniu:

https://mapy.google.pl/?ll=52.409259,16.889039&spn=0.001993,0.004823&t=m&z=18&layer=c&cbll=52.40959,16.888593&panoid=D0o3tIp6pniCOgd1XxBrEQ&cbp=12,316.08,,0,11.81

Wracając do mego niespójnego opowiadania. To był mój drugi raz w Lizbonie i drugi festiwal. Nie ma nawet co porównywać. W maju na jednej scenie jednego dnia Limp Bizkit, Offspring, Linkin Park i Smashing Pumpkins! Whaaaaa!! http://rockinriolisboa.sapo.pt/cartaz-rock-in-rio-lisboa-2012

Sceptycznie nastawiony do LB byłem, a okazało się, że wow było. Wow Wow Wow! Koncertowo dalej wypadają genialnie. A Borland jest niesamowity.

jump pogo pogo pogo pogo pogo !

Jak widać na załączonym majowym zdjęciu, Pedro callował, a ja od razu allin!

Linkin Park niesamowici. Mamę swoją bym na ich koncert zabrał i by się na ich show dobrze bawiła. I wbrew pozorom to komplement. Mamę mam wyluzowaną, ziooom.

Rock In Rio! Poznaliśmy ludzi z Gibraltaru. Mówią bardzo dziwnym językiem, mieszanką hiszpańskiego i brytyjskiego. Niesamowicie trudno zrozumieć. Mają brytyjskie paszporty, ale na ślubie Williama i Kate nie płakali. Uważają się za gibraltańczyków i mają otwarty dostęp do wszystkiego z czego słynie Maroko z czego są dumni i chętnie się dzielą!

Są teraz fejsowymi przyjaciółmi i w połowie sierpnia ich odwiedzę!

A skoro już o tym to przy moim pierwszym wpisie ludzie się doszukiwali odnośników holendersko-jamajkowych. A to zupełnie nie tak było. Stoję se, podlewam ogród z bratem gadając przez telefon i patrzę z politowaniem na wysuszoną ziemię. Mówię do niego, że ni chuj trawnikiem nie chciałbym być w Portugalii. A w Polsce chciałbyś nim być? Zupełnie słusznie zripostował brat. I wyobraźnia potem zrobiła swoje. Bez środków ją wspomagających. Zapewniam.

Kontynuując temat to znajomi nie chcą ze mną ostatnio po mieście chodzić. Powaga, dredy otwierają wiele drzwi, nawet nie trzeba szukać, samo się znajdzie. Wszędzie to samo. Podchodzą pytają i zdziwieni gdy odmawiam. I tak średnio co 3 minuty, zależy od punktu na mieście. A ja nie kupuję, bo nie przepadam. Tzn. nie mam nic przeciw, wszystko jest dla ludzi. Zdarza się czasem ze znajomymi gdzieś. Ale tak żeby samemu to nie raczej. Tradycyjnie wolę się piwska nażłopać.

A wiecie co jest najśmieszniejsze? Ich miny gdy mówię, że nie chcę.

– Ya man! You Need something maaaan?

– No, tx. I’m ok.

– Noooo ?!?!

Ciapaty wszystko załatwi. Jak akurat nie ma w kieszeni to 3min max. Widziałem, naprawdę! Murzynkę czy Koreankę przyprowadzi jak sobie zażyczycie. Zmysł do interesów mają.

Jeszcze raz Russell Peters. Uwielbiam gościa, nie raz mi sesję ratował!:

Kiedyś jeszcze w Polsce będąc, na koncert do sopockiego Sfinksa poszedłem. Łony chciałem posłuchać, lubię go za teksty i podejście. Konewka! Wcześniej tylko trzeba było się na Tamtym Jakimś Typie przemęczyć. Konewka. I tak stoję zaopatrzony przezornie w bluzę z kapturem (sprawdzali na wejściu jej posiadanie, głowy nie miałem wygolonej to pokręcili nosem ale wpuścili), podchodzi koleś i ja już wiem co będzie. Konewka!

– Joł ziomuś, Ty palisz nie?

Jeżeli odpowiem z góry że nie, sprawię mu przykrość, mówię więc:

– No jo nie, czasem.

-Ty no to jakbyś coś potrzebował to ja tam z tyłu stoję nie?

– No jo nie, dziękuwa (przez f? u zamknięte? Miooodek! Hmmm..)

Jak nosisz dredy to nie masz wyjścia. What a beautiful morning, I’m sitting with my friends, smoking and watching blue sky. Far away from troubles, far away from villains.

Ya man! Jamaica no problem maaan! Ciekawe jak długie uda mi się zapuścić. Jak zacznę się potykać to się zastanowię.

Sylwestra w Holandii spędzałem, ale teraz prawo tam podobno zmienili i jakieś ograniczenia są. Red Light District. Teraz trzeba miejscowego prosić podobno. Ktoś coś wie na ten temat?!

Ktoś mnie w stylu Wisły Kraków przywitał na portalu. A właściwie nie Wisły, tylko ich współczesnego Reymana, Patryczkaa:

No więc jestem Krzyś, klepie sng (choć trzeba to w końcu zmienić), jeżdżę po świecie i kontynuuję swą pokerową przygodę. Pomagam też kilku graczom o tutaj: http://sngprotege.com/coaches.php .

Zapytał mnie też ktoś kogo uważam za najlepszego w 180s. No więc ja myślę, że w pokerze chodzi o pieniążki. A skoro tak, to najlepszy grinder to ten, który wygrinduje sobie najwięcej w jakimś rozsądnym, na przykład rocznym, przedziale czasowym. No bo do restauracji pójdziemy i powiemy: „Proszę to zapisać na moje ROI?”. Może się nie udać. ROI można więc porównywać i triumfować, że się ma 2% więcej niż ktoś tam, ale na mieście na to też nikogo nie poderwiemy. Można też pomyśleć o $/h. Tylko jak komuś się nie chce i gra raz w tygodniu, to też trudno mu puchary i medale wręczać. Poker nagradza systematyczność i solidność. A grind to przecież także umiejętność radzenia sobie z downswignami, ciągłe szukanie błędów, zarządzanie czasem i pieniędzmi. I na koniec roku najlepszy dostanie najładniejszą gwiazdkę.

Moim więc niezbyt skromnym zdaniem, te wszystkie wskaźniki powinny nam służyć by optymalizować swoją grę, ale jeżeli ktoś bardzo potrzebuje rankingi tworzyć to ja (w sng!) uznaje tylko k$/year. Oczywiście wliczając rakeback. (Wbrew pozorom to nie tak mało. Mając SuperNovą tylko, można dostać co miesiąc za samą grę nauczycielską pensję).

Chciałbym się jeszcze czymś z Wami podzielić. Przesłuchałem rozmowę Fizola z Simonem. I Paweł mówi w pewnym momencie, że poker to w końcu niepewny biznes. No i ja właśnie o tym chciałem, bo sporo przemyśleń i rozmów na to przez lata było.

Można to zrozumieć na dwa sposoby:

1. rynek niepewny i nie wiadomo co dalej z pokerem online

2. nie ma pewnych pieniędzy

Gdy wyjeżdżałem wielu znajomych pytało mnie: „a co jeżeli nie będziesz miał szczęścia i przegrasz wszystko?”.

Już mniejsza jak to się ma do bankroll managment. My ludzie lubimy myśleć, że mamy wpływ na wszystko co się w naszym życiu dzieje, marginalizujemy element losowy, który towarzyszy każdemu aspektowi życia. Zastanówmy się na przykład nad Adamem Małyszem. On przez swoją ciężką pracę osiągnął bardzo wysoki poziom umiejętności oraz niezwykłą w tym sporcie równość. Dzięki temu gdy był u szczytu formy, wartością oczekiwaną każdych zawodów było jego zwycięstwo. Zawsze jednak nie wygrywał, bo jego wyniki były obarczone pewnymi zdarzeniami losowymi (wiatr, niesmaczny banan, śnieg, rozwolnienie, kontuzje, kłótnia z żoną itd..)

Skoczkowie sami pracują na swój wynik, a co powiedzieć o sportach drużynowych? Los trenera piłkarskiego (czy utrzyma pracę) zależy przeważnie od wyników drużyny. Załóżmy, że jego najlepszy napastnik strzela gola w wyśmienitej sytuacji 80% razy, a 20% razy się myli. I takie statystyki można stworzyć dla każdego gracza (w amerykańskich ligach norma przecież). I teraz jeżeli trafi się ciąg zdarzeń przez który dany dana drużyna przez 3 mecze nie strzeli gola (wiec szanse że jakiś wygra raczej marne;) trener może polecieć. A jeżeli akurat piłkarz który wykorzystuje 10% swoich szans akurat trafi i wygrają to trener jest bohaterem.

Jakże bliska jest ta granica?

Co więc może taki trener zrobić? Każdego dnia pracować by średnia umiejętności jego zespołu rosła, a co za tym idzie, wartość oczekiwana wyników zespołu także. Wynik jednak zawsze będzie obarczony zdarzeniami losowymi.

Czy Daniel Sikorski jest tak dobry jak był w Górniku czy tak słaby jak w Polonii? A może po środku? A Arsene Wengera wszyscy chcieli wywalić po początku poprzedniego sezonu, a skończyli na 3 miejscu. Czy nie taka jest wartość oczekiwana tego klubu? W sporcie w ogóle jest to w miarę wymierne, da się gdzieś te losowe aspekty wymienić (co nie znaczy że ma się na nie jakikolwiek wpływ).

Weźmy coś innego. Czy wiecie że pierwsza książka o Harrym Potterze została odrzucona przez wydawnictwa 9 razy? Oznacza to, że gdyby J.K.Rowling nie była pewna wartości książki i nie wysłała jej po raz 10 to my nie poznalibyśmy historii o przygodach młodego czarodzieja, a autorka nie zarobiłaby ponad miliarda dolarów.

Z takich bliższych nam spraw. Jakiś czas temu mój brat szukając pracy wysłał kilkadziesiąt CV bez odpowiedzi. Natomiast jego dziewczyna wysłała jedno i wystarczyło. Jak wiele czynników decyduje o tym czy dostaniemy pracę czy nie. Może ktoś być w złym humorze i nawet naszego maila nie odczytać, mogą akurat szukać osoby innej płci, a może akurat pasujemy, ale już kogoś dwa dni wcześniej przyjęli (pomijam rzeczy na które wpływ mamy, czyli przygotowanie zawodowe).

I teraz wracając do pokera. Osoby, które zadają mi wspomniane we wstępie pytania, na podstawie posiadanych przez siebie informacji wysnuwają wniosek, że w pokerze szczęście decyduje bardziej niż umiejętności. Czy to prawda czy nie, wystarczy otworzyć Panią Domu i przeczytać wyjaśnienie w wywiadzie z Góralem (To żart oczywiście nawiązujący do ogromu pracy jaką ostatnio Marcin wykonuje. Przeważnie nie robię takich przypisów w tekście, ale tu zrobię wyjątek, bo nie chciałbym żeby ktoś odebrał ten żart jako naśmiewanie się. Wolny poker ma moje pełne poparcie). Ja chciałbym się zastanowić czy w pokerze szczęście decyduje bardziej niż w innych aspektach życia. Czemu powszechnie uważamy, że gdybym pracował w swoim wyuczonym zawodzie i został inżynierem to miałbym bezpieczniejszą pracę? Czy także nie ryzykowałbym każdego dnia? Przecież ktoś musi mnie do pracy przyjąć, ja muszę się tam pokazać z dobrej strony.. A może będzie redukcja i zwolnią młodego przy pierwszej lepszej okazji. Czy to wszystko nie zależy w dużym stopniu od szczęścia?

Pomyślcie, gdy macie swoją firmę to trzeba się każdego dnia starać o klienta/zlecenia. Poprzez kampanie reklamowe, wysyłanie ofert zwiększamy swoje szanse, ale od czynnika losowego nie uciekniemy.

Paradoksalnie, dziś czuję że to w pokerze mam większą kontrolę niż gdybym miał pracować dla kogoś. Tam bym dopiero drżał co będzie jutro. A tu zawsze wyjście znajdę. Wszystko w moich rękach. Jak będzie trzeba spakuję plecak i pojadę grać live w Vegas albo w inne miejsce. Mi pewnie łatwiej, bo żadna jeszcze z brzuchem się nie zgłosiła. Poza tym, ja lubię zmiany. W przeciwieństwie do większości ludzi niepokój pojawia się u mnie gdy w życiu więcej stałych mam niż zmiennych. Gdy znam wszystkie odpowiedzi i wiem jak będzie wyglądał każdy dzień zaczynam panikować. Ale to już temat na inny wpis..

Jeżeli ktoś chciałby poczytać więcej na temat prawdopodobieństwa w życiu, polecam książkę Leonarda Mlodinowa: „Matematyka niepewności. Jak przypadki wpływają na nasz los”. Niesamowite, że w taki sposób można pisać o probabilistyce. 3+ z matmy wystarczy by coś skumać!

Online mi się nie chce w tym miesiącu, sorry, za gorąco. Większość czasu spędzam tak:

albo tak..:

ewentualnie z caipirinhą tak:

ale.. uwaga! jest ale!

We wtorek wylot do San Sebastian zadebiutować w jakimś sensownym turnieju live.

Dlatego mam parę pytań.

1. Pierwsze i najważniejsze. Czy pokerzyści mają groupies? A jeżeli tak to jaki poziom trzeba osiągnąć by mieć swoją nazwijmy to „stajnię”? Widziałem, że za Ivey'm parka jeździ, no ale nie do końca o tym mi chodzi. Czy trzeba być Danielem Negreanu by było do wyboru do otworu czy wystarczy jakimś Roblem na przykład? Kręcą się dziewczyny za pokerzystami czy nie?!Wygranie Estrelli to jeszcze chyba mało co? A jak się shipnie EPT? Bo nie wiem czy do Barcelony jechać..

2. Mam problem, bo nie mam tu ani jednym długich spodni. Jedne dżinsy z dziurami, ale to może nie przejść. Chyba zakupy mnie jeszcze czekają, bo w kąpielówkach raczej mnie nie wpuszczą. Na stronie kasyna ani słowa nie znalazłem. Ktoś wie jakie tam zasady panują?! Czy to prawda, że przez jednego z graczy wprowadzono zasadę zakazującą czarnych skarpet zaciągniętych po udo?!

3. Czy mogę używać telefonu komórkowego podczas gry? Bo plan na grę mam taki: zainstalowałem w komórce SngWizzarda i będę wklepywał co rozdanie sytuację na stole i sprawdzał jaką powinienem podjąć decyzję. Mam nadzieje, że przejdzi, bo inaczej będę musiał flopy oglądać!

Jestem tak podjarany, że chyba Twittera sobie założę! 😛

Życzcie mi szczęścia! będę go potrzebował! zdjęcie rodziny do całowania już spakowane!

c'mon! one time!!

This is not the end, this is not the beginning, just a voice like a riot rocking every revision!

FCP!

Marek Misiaczek ma dziś wolne, bo i tak limit linków wykorzystałem!

Poprzedni artykułKolejna porada – rodzina to podstawa.
Następny artykułHiszpania i Włochy – wspólna pula graczy już w przyszłym roku?

47 KOMENTARZE

  1. o to mi chodzi ze mierzenie umiejetnosci graczy i klasyfikowanie ich na podstawie volume a co za tym idzie ich profitu jest niemiarodajne i nie swiadczy o klasie gracza i piszac slowa ”lepszy pokerzysta” chodzi mi o to ze ktos jest lepszym gracze w danej odmianie,a nie ogolnie

    grywam fifty50 gdzie wedlog sharkscope ledaerboard na stawkach 7-15 ”najelpszym graczem” jest

    gosc bogdann1982 tylko z tego wzgledu,ze robil(teraz juz mniej) mega ilosic gier,natomiast widzac to co on nieraz wyprawia na stoliku,to mnie smiech zazenowania ogarnial,mega spazz co ktoras reka.Gosc ma roi przecietne,gra naogol tylko 4-5 stolikow wicej niz przkladowo ja,ale poswieca duzo wicej czasu na gre przez to ma wiekszy profit i ktos nie w temacie wejdzie na sharkscope i powie ”oooo ten bogdann1982 to jest wymiatacz w fifty50” choc tak naprawde gosc jest mocno,mocno przecietny

    porownujac obu graczy oczywiscie,mam na mysli zrobienie przez nich duzej probki,pare k sng,bo to mi sie wydawalo logiczne piszac o regach,bo to ze ktos moze poswiecic wiecej czasu na gre od drugiego to nie znaczy ze jeden jest profesjonalista,a drugi juz nie

  2. kompletnie sie nie zgadzam,ze wyznacznikiem tego kto jest najlepszy w 180 czy ogolnie w sng jest jego ilosc zarobionych $

    to ze ktos sie wiecej murzyni nie znaczy,ze jest dobrym pokerzysta

    przykladowo gdy doszlo by do gry miedzy jednym graczem ktory robi chore volume ale jest slaby i ma leaki w grze i slabe roi z graczem ktory kreci wysokie roi i ogolnie miazdrzy,ma egde nad villianem,ale ma mniej czasu na gre to tylko dlatego ze nie moze poswiecic tyle czasu ile przeciwnik to powiemy o nim ze jest gorszym pokerzysta ,totalny bez sens

    • slowem, trzeba zagrac kilka sitow, zrobic roi 100%, oprawic w ramke, powiesic na scianie i fame murowany 🙂

    • Proponuje czytac zrozumieniem. Nigdzie nie ocenialem kto jest 'lepszym pokerzysta’ (cokolwiek to dla Ciebie znaczy).

      Zalozmy, ze Warsaw lub Pyszalek (czyli spece od innych gier) pograliby sobie po 1000180tek, robiac po 40% ROI. Czy tylko na tej postawie stwierdzilbys ze sa lepszymi graczami sng niz na przyklad Woy? Wg. mnie to bylby dopiero bez sens. (dla toporniejszych: nie mylic z „woy jest lepszym pokerzysta niz Warsaw i Pyszalek’ oraz z 'Warsaw i Pyszalek nie mogliby topowymi graczami sng zostac’ )

      w ogole jakiekolwiek klasyfikowanie graczy w pokerze, proby mierzenia ich umiejetnosci, ja uwazam za bezcelowe.

      Trudno zrozumiec takze Twoja wypowiedz bo czasem piszesz 'lepszy gracz sng’, a czasem piszesz 'lepszy pokerzysta’, sugerujac ze sa to synonimy. Skoro tak, to czy mozemy uznac ze najlepszym graczem sng 180 na swiecie jest Phil Ivey?

    • mnie sie wydaje, ze jemu chodzi o to, ze sa gracze, ktorzy raz na jakis czas zagraja kilkanascie sng, na przyklad po jednym naraz i zrobia z tego powiedzmy 30% roi (kilkadziesiat sng miesiecznie). Nastepne zalozenie jest prawdopodobnie takie, ze taki woy, ktory gra 30 stolow naraz bedzie popelnial tyle samo bledow grajac na jednym stole i na 30 stolach – czyli bledne zrozumienie tego, ze gracz multitablujacy ZGADZA sie na poswiecenie czesci jakosci ze wzgledu na poszanowanie swojego czasu – czyli 100xsng z 15%roi > 10sng z 50%roi. A dodatkowo, moze on sobie pozwolic na multitabling wlasnie dlatego, ze niemal do perfekcji opanowal gre na jednym stole, ktora zbyt trudna nie jest.

      Glowny blad w tym rozumowaniu jest taki, ze utozsamia sie osobe, ktora gra sobie okazjonalnie i dla zabawy, z zawodowcem, ktorego interesuje zarabianie pieniedzy.

    • Oo znow z opoznieniem sie dowiedzialem o tej wymianie i widze ze dalej sie roztrzyga cos na moim przykladzie. Swoja droga to nie wiem czemu akurat ja. siedze cicho, tluke sobie co tam mam tluc, bloga nie pisze ( ale w koncu napisze:) ) nikogo nie krytykuje a tu ciagle cos komus sie jakos odbijam:)

      i tu mialem juz napisana dluga wypowiedz o tym wszystkim i co mysle ale postanowilem wreszcie napisac bloga i sam mi sie ladnie temat ukrecil wiec odniose sie do tego w autorskim wpisie:)

      pozdrawiam

  3. Książka przyszła i bardzo ciekawa 😛 Nie przeczytałem jeszcze całej ale jutro na 100% już skończę. Niemniej uważam, że warta tych 26zł więc możesz już spać spokojnie 😉

    Dzięki za polecenie :>

  4. Rock in Rio wymiata, a patrzac po tegorocznych gwiazdach… ech… szkoda

    Co do wszelkich używek kupowanych podczas takich spędów, to można kupować bez ograniczeń – zazwyczaj są mało szkodliwe i niewiele mają wspólnego z prawdziwymi narkotykami 🙂 – zwyczajowo to albo wysuszony kawalek jakiejs ciemnej substancji (brazowej pasty do butów?) albo szałwia maczana w jakiejś smierdzacej substancji, ładnie hermetycznie pakowane 🙂 raczej nie nadaje sie do uzywania, ot pamiatka z wakacji do postawienia na TV.

  5. Jeden z trzech blogow ktore regularnie czytam:))

    Co do 180 to ostatnio pojawilo sie kilka dyskusji na temat kto i dlaczego jest lepszy od tego czy tamtego. Mam dokladnie takie samo zdanie jak tu przedstawiles.

    Warsaw odpowiedzial Ci na dwa ostatnie pytania, ja odpowiem Ci na pierwsze:) – wedlug Ciebie najwazniejsze:) Otoz uwazam ze dziewczyny kreca sie za pokerzystami:) Choc znam i takich za ktorymi z jakichs powodow sie jednak nie kreca:) Wychodzi na to ze pokerzysta z minimalnie ciekawa osobowoscia ma sukces murowany,a jesli dolozy jeszcze kilka glosnych wygranych sukces moze przerodzic sie w klopot:)

    Powodzenia w San Sebastian

    • czyli jednak lataja za pokerzystami ha!

      wlasnie sie zacheckinowalem do hotela! drzemka bo spalem tylko godzine w samolocie, wtedy naklejam naszywke Pokerstars.es na koszulke i lece na miasto wyprobowac to co mowisz:P

  6. w hiszpani wejdziesz do wszystkich kasyn w krotkich na luzie 😉

    wyjatkiem jest w barcelonie gdzie do poker roomu wymagaja dzinsy , nie wiem jak w madrycie

    dobry bllog , pozdro!

    • no wlasnie widzialem liste w kasynie w Barcelonie mowiaca o dzinsach z dziurami, otwartych butach, odwkrytych ramionach itd.

      dzieki za info! za 6h samolot!

  7. Dobry wpisior. Powoli sie trzeba do tego adjustować. Nic nie skracaj błagam ! Końcówka tak genialna że aż było żal że to już po wszystkim. Ja chcę być w Twojej stajni 180tek się nauczyć i razem podbić galaktykę ! PLIZ !

    • haha! tylko ze 180tkami to raczej galaktyki nie podbijemy.. there is no pride in sng. but whatever gives you money..

      Ja sie juz troche lapie na tym, ze mi wystarczy tych gier. Nawet zaczalem sie uczyc czegos nowego, moze o tym kiedys opowiem..

    • mialo sie pojawic to w nastepnym wpisie, ale wkleje to dzis dla Ciebie:

      http://www.youtube.com/watch?v=ciYk-UwqFKA

      wiec nie pierdol ze jest ciezko tylko stand up and fight!

      zyjemy w wolnym kraju, nikt do nas na premierze filmu nie strzela, nie zawsze jest latwo, ale jest wiele gorszych miejsc do zycia. Wszystko w naszych… rekach.. my je przynajmniej mamy!

      GL man!

  8. Ode mnie jak zwykle łapka w górę!

    Kupiłem sobie tę książkę na allegro. Zobaczymy czy warto było wydać te 27zł 😉

    • teraz presja na mnie! oby Ci sie spodobala!!

      powiesc LArsona to to nie jest, wiec sie na taką nie nastawiaj;)

    • E spoko, na powieść się nie nastawiam. Nawet dobrze, że to nie powieść bo inaczej bym tego na pewno nie kupił 😀 Taka cecha umysłu ścisłęgo, że raczej rozgląda się za książkami, które dają jakiś nowy pogląd na pewne sprawy jednocześnie coś wnosząc do naszego życia. Tutaj chyba jest taka szansa na taką pozycję więc nie powinno być źle :>

  9. Super blog, ale jakbyś trochę skrócił to było by już mega 🙂 Cieszę się, że są ludzie z równie pozytywnym podejściem do życia co ja !

    • dziekuje!

      mialo byc krotko! ja przewaznie cos tam sobie notuje jak mi przyjdzie do glowy i potem na bazie tego buduje tresc. I tak zaczalem ja budowac w poniedzialek po przyjezzie z Lizbony, planujac ze o San Sebastian wspomne w nastepnym odcinku.. ale tydzien minal, wyjazd sie zblizyl i trzeba bylo upchnac w jednym! nastepnym razem beda troche krotsze!

  10. haha, niesamowity blog. Ale mysle, ze jak masz az tak duzo roznych fajnych przemyslen, to lepiej dla czytelnika, jakbys podzielil go na mniejsze czesci 🙂

    W San Sebastian powinnismy sie spotkac, a w krotkich spodenkach bez problemu wejdziesz do kasyna. Z SNGWizardem w telefonie rozumiem, ze zartowales, aczkolwiek przy stole nie wolno korzystac z telefonu (czy innych elektronicznych urzadzen), a juz na pewno nie w trakcie rozdania.

    Do zobaczenia i powodzenia!

    • oki, to wizz nie przejdzie. Jakis filmik szkoleniowy MTT zaraz odpalam!!:P

      widzialem, ze hotel wziales przez PS wiec pewnie bedziemy w tym samym (Silken Amara Plaza).

      W srode wieczorem jest tez koktajl w Aquarium zaraz obok plazy. Ja bede w San Sebastian w srode dosyc wczesnie pewnie. Lot mam z Sevilla-Bilbao o 6:30, a potem lapie busa do SS. Jedzie troche ponad godzine. Wysle Ci nr telefonu na priv!

      widzialem ze Ty grasz 1B, wiec ja juz bede czekal w dniu drugim 😉

  11. Co prawda urlop już mam zaplanowany (London 2012) ale po twoim przestawieniu tego państwa myślę że i na Portugalie znajdę czas. Drink posytiv. 😉

    • na Olimpiade jedziesz?! wow! ciekawe jaki klimat jest wokol niej podczas trwania!

      w Portugalii ludzie sa dosyc podobni jak w Polsce. Zyczliwie nastawieni do obcokrajowcow, dosyc skromni. W Hiszpanii zupelnie odrotnie (z tego co mi sie udalo zobaczyc).

  12. „Czy Daniel Sikorski jest tak dobry jak był w Górniku czy tak słaby jak w Polonii? A może po środku? ”

    Sikorski miał w Górniku dobrze dogrywających Jeża w życiówce, Magierę, czy chociażby international level Zahorskiego dobrze grającego głową i sciągającego na siebie uwagę obrońców. Tak akurat się odezwałem bo śledzę polską ligę, wiem wiem, że to miałbyś tylko przykład, Sikorskiego wartość oczekiwana w Polonii była po prostu mniejsza:) Fajny wpis, pozdro

    • zgadza sie. Choc tego samego Jeza mial w Polonii, a Cani czy Dwaishwili w grze glowa wciagaja Zahorskiego nosem. I w Polonii Sikorski swoje sytuacje mial, pamietnego pustaka z 1.5m. Czy w Gorniku by to trafil? moze..? jego pewnosc siebie byla wtedy inna.

      Przyklad mial pokazac, ze wartosc oczekiwana goli strzelonych przez Sikorskiego jest gdzies pomiedzy tymi dwoma sezonami. (6 i 0). Choc to oczywiscie mala probka by takie wnioski wyciagac.

      Inny bardzo dobry przyklad to baseball. Wszyscy kojarzymy Babe’a Ruth’a, choc nie bardzo wiemy dlaczego. Facet uznawany za najlepszego (przed okresem sterydow) palkarza. Ale jego rekord zostal pobity przez takiego Sikorskiego, Rogera Marisa. Gracza niezlego, ale nie tak wybitnego, ktory po prostu mial rewelacyjny sezon. Bardzo fajnie jest to opisane we wspomnianej przeze mnie ksiazce.

  13. Podoba mi się, jak wplatasz śmieszne aluzje w tekst. Uśmiałem się strasznie przy skarpetach zaciągniętych pod udo i zdjęciu rodziny do całowania hahaha +1 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.