Krew, pot i łzy… (SCOOP panie!)

5

Kolejne 2 dni, kolejne 4 turnieje, kolejne zera w dorobku, ale tym razem jest troszkę inaczej (uwaga, będą procenty!)…

Niedzielne 2xNLHE

Po sobotnim kacu wypocząłem porządnie, żeby usiąść do stolików. Usiadłem, zagrałem i w sumie nie jestem w stanie nic powiedzieć. Grałem raczej normalnie, ale nic nie spadało a na stolikach przed moim nosem przesuwały się stacki 2 razy większe niż ten co ja miałem. Nic szczególnego z tych stolików (poza jedną rzeczą – ale o tym później) nie pamiętam więc nie ma co się rozpisywać. 

Jak ja nie lubię poniedziałków

Dzisiaj zagrałem w dwóch turniejach – NLHE/PLO i Stud hi/lo. W miksie wiedziałem, że będę jednym z nielicznych, którzy mają pojęcie o omasze. Często widziałem, jak holdemowcy rozdawali swoje żetony na stolikach z omahą i tutaj też na to liczyłem. Grało się spoko – trochę ponad średnią ilość żetonów większość czasu miałem. W pewnym momencie AA na buttonie – cudo. Wszyscy po kolei pasują po czym Michał z Polandu (miał nick MichalXXXXX – nie pamiętam XXXXX) podbija do 3 blindów. Przebijam go 2.2 raza, on call. Spada flop 9 10 J (dwa czerwa – 9 i 10). On czeka, zagrywam – sprawdza – nie podoba mi się to. Wcześniej zazwyczaj był agresywny. Tutaj może już mnie mieć. Na turnie spada jakiś śmietnik. Check, check. Na riverze spada Q. Fuck – tyle opcji mnie już bije – ale on zagrywa tylko za 20% puli, która i tak jest mała – call. Pokazuje JQ w sercu – kurczę, żeby gość rozgrywał to tak jak powinien, już by mnie tu nie było (nie zrzuciłbym raczej na flopie, a gość miał openended straight flush draw – lub combo straight + flush (nie jestem pewien czy dokładnie pamiętam karty))…dobra, nie ma to wielkiego znaczenia, ja bym na flopie nie spasował a on miał sporą przewagę z drawem. Myślę sobie spoko, ale trzeba na niego uważać, bo gra dziwnie (a jego staty mówiły, że jest niezłym dawcą). Gram sobie niewzruszony złamanymi asami, bo w sumie niewiele mnie to kosztowało. Po dłuższym czasie pasowania dostaję podczas poziomu z omahą KQ33 double-suited. Do mnie jest tylko minraise i call (kolega z rozdania z asami jest w rozdaniu) – więc sprawdzam co flop przyniesie. Na flopie 3s 2h Jd. Super! Gość który podbijał jako pierwszy wpycha (mial tyle co w puli) – Michal flatcall. Myślę chwilę, bo w sumie to omaha – ale doszedłem do wniosku, że jak rozwali mnie JJ, to prędzej w ręce pierwszego gracza, a ten tutaj pewnie nie za bardzo wie co się dzieje. Wpycham – Michał instacall. U pierwszego rzeczywiście JJ i ta część puli nie jest dla mnie, ale i tak wyjdę na plusie po żetonach od Michała: 4c Th 7c Jh – top pair overplay – super. Turn serduszko, river serduszko i spadam z turnieju. Jeszcze w tej serii nie miałem srogiego bad-beata, ale ten mnie rozjuszył mnie srogo (sąsiedzi usłyszeli soczyste 'KURWA MAĆ!'. ale jeszcze przed 20 było). Sprawdziłem: 88 do 12 w procentach na flopie. Jak tu się nie wściec? Dobra, fuck it – za chwilę Stud. 

Nieszczęścia chodzą parami

W Studzie grałem wyjątkowo długo – w sumie odpadłem po ponad 4 godzinach. Ale jak! Tak samo prawie! Ok – kiedy doszło do all-inów miałem KK27, przeciwnik 662A – liczył na low albo drugą parę i w sumie niewiele musiał dołożyć do puli (w tym momencie było 60-40 jeśli chodzi o high, nie wiem, jakie procenty na low). Po dwóch kolejnych kartach ja miałem KK2792 on 662AQJ – czyli miałem olbrzymią przewagę a nie miał możliwości dobrania do low. Już się z gąską witałem i w ostatniej karcie spada mu A! (sąsiedzi drugi raz usłyszeli, tym razem po 12, że odpadłem z turnieju). 

Tyle jeśli chodzi o ostanie dokonania – cholera, nie tak to miało wyglądać 🙂 To teraz trochę bardziej filozoficznie, bo o dokonaniach wyczerpałem….dokonaniach…dobre….

Niedzielny 'reg' vs niedzielny 'donk'

Tak jak zazwyczaj staram się nie wdawać w dyskusje na stolikach, bo wiadomo – kłuć się z idiotą, to sprowadzi cię do swojego poziomu i załatwi tam doświadczeniem. Jednak się odezwałem. Sytuacja: koleś, który w statach ma całkowicie nic ma ok 80k w stacku (a miał AA vs KK, KK vs AQ, set vs para, strit vs set – no żarło mu niesamowicie) podbija na UTG do 2BB. Wszyscy pasują po czym 'reg' na BB – chociaż tak na prawdę dawca, bo w statach miał 80k wygranych, ale tylko 4% zysku (przy średnim wpisowym $33) – gdzie nie chwaląc się, moje staty wyglądają o wiele lepiej jeśli chodzi o ROI. No i ten oto Pan Pokerzysta wpycha swoje 12k żetonsów. UTG sprawdza – jego KK vs AJ Pana Pokerzysty się utrzymuje i koleś odpada. Po czym rozpoczyna się festiwal wyzwisk i 'rigged soft' na czacie. A co tam – zobaczymy o co chodzi. Rozmowa przebiegała mniej więcej tak:

ja – koleś, odpadłeś ze słabszą ręką, więc w czym problem?

on – bo oczywiście jak ja gram pokerem to frajerowi jakieś karty spadną.

ja – czemu frajerowi? widziałeś wcześniejsze jego rozdania?

on – no! call z A6 allina 10k! (jakoś przegapiłem to rozdanie i nie wiedziałem o czym mówił)

ja – z takim stakiem jak on ma?

on – nieważne z jakim stackiem, to niewybaczalne! a jak ja gram pokerem a nie kartami, to fish dostaje rękę.

ja – kurde – ja widziałem u niego tylko najmocniejsze układy a Ty na podstawie jednego rozdania masz już wyrobione zdanie o graczu?

on – tak, to jakiś fish jest. gra kartami, a ja gram pokerem i taką dostaję nagrodę – on nie zasługuje na takie karty!

Później było trochę wyzwisk w moim kierunku, że taki frajer jak ja nie będzie go pouczał, bo moja maksymalna wygrana to $1k 2 lata temu i w ogóle, on jest bogiem pokera, my frajerami itd. Trochę się nad tym zastanawiałem – bo sam kiedyś miałem fazy w tym kierunku. I postanowiłem przedstawić kilka zasad, którymi się kieruję w czasie gry i które pozwalają mi się nią cieszyć.

Cytat z „Poradnika kolapsa do pokera i nie tylko” (dostępny niestety tylko w mojej głowie)

1. Poker to nie tylko poker kiedy wygrywasz.

Kiedyś podczas gry znajomy powiedział coś bardzo mądrego (nie wiem czy cytował): „Jeśli dobrze się bawisz tylko wtedy kiedy wygrywasz, to nie bawisz się grą tylko wygraną”. Każdy będzie się dobrze bawił, jeśli pieniądze będą szły w jego kierunku – niezależnie czy to poker, rzut monetą czy plucie do garnka z trzeciego piętra. Poza czynnikiem pieniężnym do pokera zawsze przyciągały mnie dwie inne rzeczy – każdy może wygrać i rywalizacja – poczucie, że można kogoś przechytrzyć, rozszyfrować i wykorzystać to. Jeśli pociąga Cię tylko wygrana, nie jest to dobra motywacja.

2. Każdy może wygrać. Nikt na to nie zasługuje bardziej, nikt mniej.

Każdy! Nawet pies sąsiada – wbij to sobie do łba. To, że przeczytałeś 20 książek, rozegrałeś 200k rozdań w ostatnim miesiącu i masz wytatuowanego asa na tyłku nie oznacza, że tobie los dopisze bardziej. Jeśli myślisz, że podejmowanie dobrych decyzji sprawi, że Tobie coś się należy a komuś nie to może zacznij jeszcze palić kadzidełka i odprawiać tańce rytualne przed stołem – też pewnie wpłynie na to czy ten as spadnie na riverze czy nie. 

3. Soft nie jest 'rigged'.

Ryzykowanie utraty kury znoszącej złote jajka jaką jest każdy duży internetowy pokerroom byłoby idiotyzmem. Na prawdę, jeśli ktoś ma więcej żetonów to soft podsyła mu lepsze flopy, żeby wyeliminować shorty, bo wpiszą się ponownie? Wow, zarobią na tym dodatkowe $3, bo wpiszesz się 3 razy, przegrasz i pójdziesz płakać przy świecach słuchając Ani Dąbrowskiej. Te dodatkowe $3 przy tysiącach, milionach, miliardach jakie zarabiają ma na prawdę olbrzymie znaczenie! Fuck! A poza tym, jeśli uważasz, że jest rigged i grasz dalej – brawo! 

4. Graj – czy będziesz na plusie, czy na minusie – wszystko zależy od Ciebie.

Poczytaj sobie wywiady z Philem Ivey, który spłukany na plażach Atlantic City był budzony przez słońce. Co robił – szedł do kasyna i grał dalej. Czy opłaciło mu się? Hmmmm…

5. Nigdy nie graj za pieniądze, których nie możesz przegrać

To już takie bardzo 'mamine stwierdzenie', ale to prawda. Jeśli pieniądze z którymi podchodzisz do stołu nie są tak małe, że utrata ich nie zmieni Twojego życia – nie graj, albo graj za mniej. 

Amen.

Słowo kończące

Mimo tych reguł, których pisanie jako tako mnie uspokoiło nadal jestem wściekły – 3 dni z rzędu jestem niezadowolony z wyników, do tego stopnia, że trochę się cieszę, że jeszcze tylko 4 dni 😉

Jutro 3 turnieje – trzeba się odstresować i usiąść ponownie – najpierw lowball a później 2 holdemy – wielkie wygrane, koks, piękne kobiety i szybkie samochody – a jak się obudzę następny dzień.

Pozdro!

Poprzedni artykułJean Robert Bellande w Big One for One Drop
Następny artykułSCOOP 2014 – Wysokie miejsca i wysokie wygrane

5 KOMENTARZE

  1. dosyc fajnie napisane 🙂 ale jak chcesz pisać „biblię” to musisz najpierw cos szipnąć 😛

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.