Po 62 latach zawodowej gry w pokera Doyle Brunson ogłosił właśnie zakończenie pokerowej kariery. Ostatni raz żetony weźmie do ręki latem tego roku. Później przeciwnikom zamierza powiedzieć „żegnam”.
Wczoraj wieczorem na Twitterze pojawiły się informacje o tym, że Doyle jedzie do kasyna Rio i zagra w evencie 2-7 Lowball za 10.000$. Niestety nasza radość była chwilowa. Doyle ogłosił bowiem na Twitterze, że będzie to ostatni turniej, jaki prawdopodobnie zagra.
Going to the Rio to play in 2-7 lowball tournament. Probably the last one I'll ever play.
— Doyle Brunson (@TexDolly) June 11, 2018
Przed samym turniejem „Texas Dolly” rozmawiał z Poker Central. Powiedział, że za parę miesięcy przechodzi na pokerową emeryturę i zamierza zająć się opieką nad żoną.
– Planuję przejście na emeryturę kiedy skończy się lato. Stan zdrowia mojej żony nie jest zbyt dobry i zamierzam zostać z nią do końca jej lub moich dni.
Brunson dodał, że gra w turnieju 2-7 Single Draw jest nie tylko pożegnaniem z World Series of Poker, ale także z legendarnym pokojem Bobby's Room.
– Zamierzam całkowicie przestać grać i chociaż zdanie mogę zmienić, to nie sądzę, że to zrobię. To ostatnie momenty, które ja i moja żona możemy ze sobą spędzić i teraz każdego dnia, gdy wychodzę z domu, mam wyrzuty sumienia. Moja córka spędza dużo czasu żoną, a ja nigdy nie gram teraz do późna, a więc mogę z nią zostać – uważam, że po 57 latach małżeństwa jestem jej to po prostu winny.
Doyle swoją ostatnią bransoletkę wygrał w 2005 roku. Ma ich dzisiaj łącznie dziesięć. Chociaż dba o prestiż związany z World Series of Poker, to mówi jednak, że mógł w przeszłości grać turnieje częściej. Lata temu były one sposobem na ściągnięcie do Las Vegas graczy. Doyle wygrał ich sporo i mógł jeszcze więcej. Przyznaje jednak, że pomijanie World Series of Poker było… dość opłacalne.
Pokerzysta podkreśla jednak, że nie z pieniędzy i bransoletek jest najbardziej dumny, a z przyjaźni, które nawiązał przez te lata.
– Tu chodzi o przyjaciół, których zyskałem przez te wszystkie lata. Pomiędzy graczami, którzy stworzyli World Series of Poker istniały naprawdę silne więzi. To było jako coroczne spotkanie, a teraz nie pamiętam więcej niż dwóch osób w tym pomieszczeniu. Niestety większość moich bliskich przyjaciół już odeszła, ale to towarzystwo zawsze będę czule wspominał.
Nie musimy chyba mówić, że to Doyle Brunson był w przeszłości motorem napędowym popularności pokera. Będziemy o nim zawsze myśleli, jak o „Ojcu Chrzestnym” naszej gry. Spopularyzował ją dzięki książce Super System i niezliczonej liczbie wizyt w cashówkach i programach. Patrząc z perspektywy na tę trwającą sześć dekad karierę, mówi że chce być zapamiętany z nieco innych powodów.
– Chciałbym, aby każdy sam zdecydował za co mnie docenia, ale jeżeli mam być za coś zapamiętany, to za tę pokerową długowieczność i umiejętności rywalizowania przez te lata na bardzo wysokich stawkach. Właśnie w ten sposób chce zostać zapamiętany.
Wczoraj 84-letni pokerzysta otoczony został przez fanów i media. Jego zaskakujące przybycie stało się wielką sensacją.
– W tym momencie moje myśli się w 80 do 90% tam, gdzie były wcześniej. Lubię pokera i ciągle wygrywam, a więc przez ten pryzmat to oceniam. Ciągle czuję się wspaniale, jak trzydziestolatek, poza formą fizyczną. Moje ciało odmawia już posłuszeństwa, co jest normalne, a miło byłoby wygrać bransoletkę. Nie mam na to zbyt wielu okazji i tak właściwie to będzie chyba mój ostatni pokerowy turniej.