Jestem mistrzem PLO!!!

1

Te trzy tytułowe słowa powtarzam sobie każdego dnia w drodze do pracy i przed każdą sesją. Oprócz tego często słucham nagrań motywacyjcnych jednego z czołowych amerykańskich mówców Tonyego Robbinsa. Dla tych, którzy szukają motywacji oraz inspiracja do działania polecam słuchania nagrań właśnie tego trenera motywacyjnego.

Dla wielu osób słuchanie tego typu nagrań nie odnosi żadnego skutku w moim przypadku jest wręcz przeciwnie. Wszystko zaczęło się od nieodpartej chęci zmiany na lepsze. Nie chodzi tutaj o samą grę ale o wiele aspektów życiowych.  Będę z wami szczery, już od młodych lat odkryłem w sobie przypadłość zwaną słomianym zapałem, która ujawniała się za każdym razem gdy zainteresowałem się czymś nowym. Oczywiście w pierwszych dniach mojej zajawki rozpierała mnie energia a ja tryskałem ogromnym optymizmem. Tak było do momentu gdy na mojej drodze pojawiały się pierwsze przeszkody, wtedy motywacja spadała. W takim momencie potrzebowałem jeszcze tylko kilku demotywujących komentarzy od znajomych i cały projekt szlag trafiał.

W ten też sposób wyglądała moja dotychczasowa kariera pokerowa. Gdy zaczynałem budować mój pierwszy bankroll byłem pełen zapału. Wystarczyło tylko kilka porażek i jakiś większy tilt no i całość kończyła się porażką.

Po przeanalizowaniu swoich największych porażek odkryłem że wszystkie mają jeden wspólny element. Mianowicie brak szczegółowego planu działania. Zawsze gdy zabierałem się do czegoś nowego od razu myślałem jak to będzie super znaleźć się na szycie danej dziedziny, nie mając zielonego pojęcia w jaki sposób mam zamiar się tam znaleźć. Jednym słowem totalny chaos.

Właśnie dlatego zabrałem się za czytanie i oglądanie materiałów motywacyjnych. Dzieki nim jestem w stanie zbudować swój plan działania według, którego osiągając pomniejsze cele dotrę do wielkiego upragnionego finału.

Jak już kiedyś wspomniałem w życiu codziennym każdego dnia rano uczęszczam do pracy ( pobudka o 4:30), z której wychodzę koło godziny 15:00, po powrocie do domu krótki trening fizyczny ( jakieś 45 min dla podtrzymania kondycji) potem przygotowanie obiadu oraz sprzątanie. Do sesji zasiadam koło godziny 17:30 i właśnie wtedy uderza mnie pierwsza fala zmęczenia. Normalnie w takich przypadkach przygotowałbym sobie mocną kawę, która postawiłaby mnie na nogi ale udało mi się odkryć coś o wiele lepszego w działaniu niż kawa ( niestety o wiele mniej przyjemnego w smaku J ). Na pewno wielu z was słyszało o ostrokrzewie paragwajskim zwanym też Yerba Mate. Jeśli oglądaliście kiedykolwiek jakiś program z Wojciechem Cejrowski na pewno rzuciło wam się w oczy dziwne naczynko z wystającą z niego rurką, z którego pan Wojtek zaciągał się dziwnym napojem. To własnie była Yerba. Jak już wspomniałem cały napar smakuje mało przyjemnie. Kiedy pierwszy raz napiłem się Yerby poczułem się jak by ktoś zaparzył mi kubeczek niedopalonych papierosów. Z czasem jednak przyzwyczaiłem się do specyficznego smaku tego cudownego naparu a w nagrodę otrzymuję dawkę energii i jasności umysłu każdego dnia. Kawa nie ma z Yerbą żadnych szans. Zapomnijcie o delirce oraz sensacjach żołądkowych, które były efektem picia kawy ( tak przynajmniej było w moim przypadku) w wypadku Yerby jest tylko czysty kopniak energii, który starcza na wiele, wiele godzin. Nie wyobrażam sobie sesji przy PLO bez uprzedniego przyrządzenia sobie tykwy pełnej naparu z Yerby.

Wróćmy jednak do mojego wyzwania i cotygodniowego raportu. Jak zaraz zobaczycie na wykresie mijający tydzień rozpocząłem wielkim mantem, które zbierałem raz za razem. Właśnie w tym tygodniu poczułem co oznacza słowo downswing w PLO. Przez pierwsze trzy sesje tygodnia zawsze zaczynałem od minusa tylko po to aby choć troszkę wygrzebać się w stronę zera i zaraz potem znów zaliczyć spadek.

W pewnym momencie czułem jakby w tej grze chodziło tylko i wyłącznie o to aby wejść allin z jak najmniejszą szansą na wygraną bo właśnie tak robili moi przeciwnicy. Co ciekawsze prawie zawsze w takich przypadkach to własnie Ja kończyłem z zerowym stakiem pomimo ogromnej przewagi procentowej. Nie mam jednak zamiaru wypłakiwać tutaj swoich żali na temat badbeatów. Im bardziej dostawałem w kość tym mocniej pracowałem nad swoją grą i analizą rozdań. Wiedziałem, że taki stan nie może trwać wiecznie a ja porostu muszę najprościej w świecie to przetrwać i właśnie wtedy przyszedł czwartek i pierwsza sesja na plusie. Potem aż do soboty odnotowywałem już tylko dodatnie wyniki. Niestety i tak w porównaniu z zeszłym tygodniem spadłem ze swoim BR. Jednak zamiast poddać się jak to zwykle robiłem w przeszłości, nabrałem jeszcze większego apetytu na wygraną. Czuję, że coraz bardziej kocham pokera i z każdym dniem moja motywacja i zapał do gry rośnie. Porażka jest częścią tej gry i nie ma rady na to aby całkowicie wyeliminować ją z procesu budowy bankrolla. Pozostaje więc kwestia radzenia sobie z niepowodzeniami.

Co do przyszłego tygodnia, założenia są następujące. Pozostaje na stawkach PLO $5 i szlifuję swoją technikę ( oby już bez ogromnych downswingów).

Dobijam do 2250 FPP i wymieniam je na 25 baksów ( do realizacji brakuje mi jakieś 150 FPP).

Buduję pulę VPP do odblokowania 50 dolarowego bonusu, do którego brakuje mi jeszcze 900VPP.

Dodam jeszcze, że moim celem na lipiec jest uzbieranie wystarczającej ilości punktów aby wskoczyć na status Gold ( jakieś 1900 VPP).

To by było na tyle jeśli chodzi o mój wpis. Życzę wszystkim udanego nadchodzącego tygodnia i do obaczenia przy stołach.

Poprzedni artykułWSOP: Bryn Kenney najlepszy w grach mieszanych
Następny artykułMindset/Analiza: Nothing you can do…

1 KOMENTARZ

  1. Tak patrząc na twój wykres EV pokazuje że powinieneś być na minusie lub blisko break even. Musisz mieć gdzieś leaki w grze i jeśli tego nie poprawisz to poczujesz się źle jeśli zielona linia będzie pod żółtą. GL.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.