Amerykanin Jeff Gross to człowiek wielu talentów. Gra turnieje, streamuje, współzarządza Teamem Online w PartyPoker. W rozmowie z CardPlayerem opowiada, jak znalazł się w pokerowej drużynie.
Jeffa Gross to nie tylko pokerzysta, który w swojej karierze zakosztował gry na najwyższych stawkach. W Team PartyPoker pełni nie tylko rolę streamera, ale także menadżera drużyny. Prowadzi swój własny podcast, a na Twitchu, YouTube i Twitterze zgromadził łącznie ponad 100.000 fanów. Niedawno rozmawiał z Cardplayerem.
Dzisiaj styl życia Amerykanina wygląda całkowicie inaczej niż parę lat temu. Wtedy latał po całym świecie z Brianem Rastem i Billem Perkinsem grając turnieje wysokich wpisowych. Obecnie oprócz pracy czas zajmuje mu jego rodzina. Mówi zresztą, że pomimo, iż miał dobre wyniki, nie pasuje do świata graczy wysokich stawek.
– To było fajne i miłe. Odnosiłem nawet pewne sukcesy. Zrozumiałem jednak, że to nie jest dla mnie. Grałem z najlepszymi na świecie, czyli ludźmi, którzy prawie nie popełniają błędów. Musi być coś łatwiejszego. Dopóki nie jesteś topowym jednym procentem utalentowanych graczy, czy w ogóle wybierasz taką drogę? Nawet najlepsi gracze tacy jak Stephen Chidwick się stresują. Grasz wysokie stawki, ciągle podróżujesz, a gorszy run może trwać rok lub dwa lata – mówi.
Gross zajmuje się dzisiaj wieloma rzeczami związanymi z grą i streamowaniem pokera. Jest ambasadorem PartyPoker i członkiem Team Online. Jak sam mówi, zrezygnował z członkostwa w Team PokerStars, chociaż planował podpisanie nowego kontraktu. Stało się tak po rozmowie z Robem Yongiem, do którego przegrał na Bahamach ogromną pulę!
– Przegrałem jedną z największych pul w moim życiu. To było 330.000$ przeciwko Robowi Yongowi. Ja miałem asy, a on króle. Rob gra tylko jeden board i trafił tam karetę króli – mówi.
Gross wspomina, że grał z Yongiem aż dziesięć godzin i dobrze go poznał. Później panowie spotkali się jeszcze kilka razy i tak powstał nowy Team PartyPoker Online. Jeff szybko ściągnął do niego Jaimego Staplesa i innych znanych streamerów.
Pokerzysta wyjaśnia, że nie miał jednak szczęścia, bo nie chodzi tutaj o znalezienie się w odpowiednim miejscu i czasie. Stary model ambasadorski nieco się zmienił. Dzisiaj sukcesy i gra w High Rollerach nie robią wrażenia. Pokerzysta musi robić coś więcej niż tylko nosić naszywkę sponsora.
– Goście, którzy wygrywają High Rollery i regularnie rywalizują o miliony dolarów są rzeczywiście na szczycie, ale przeciętny pokerzysta online się z nimi nie utożsamia. Gość, który gra turnieje za 22$, a jego stream to rozrywka, stanowi zdecydowanie większą wartość dla poker roomu niż ktoś, kto kilka razy w miesiącu założy naszywkę w High Rollerze za 100.000$ – mówi pokerzysta.
Wiele osób chce zacząć streamować
Jeff jest pokerzystą, który stara się śledzić to, co dzieje się w społeczności, którą sam stworzył. Aktywnie obserwuje czat i rozmawia z widzami. Jak jednak mówi, powoduje to, że dość ciężko gra mu się kilka stołów. Idealne byłoby grindowanie na dwóch do czterech, ale co zrobić, kiedy w niedzielę odbywa się więcej turniejów?
– Zrozumiałem, że chodzi mi też o coś innego. Kiedy streamuję, to chcę po prostu wygrywać, ale czy trochę wygram lub będę na małym minusie, to nie ma znaczenia. Streamowanie to budowanie marki, promowanie PartyPoker i poznawanie ludzi, a także udział w kolejnych ciekawych projektach – mówi.
Pokerzysta mówi, że mógłby skoncentrować się na nauce, zacząć mocniej pracować nad umiejętnościami, dzięki czemu mógłby dołączyć kiedyś do turniejowej czołówki. Nie o to mu jednak chodzi, bo kocha społecznościowy aspekt pokera.
Jeff wyjaśnia, że wielu zawodowców pytało się go, jak rozpocząć streamerską przygodę. Wysyłał im nawet szczegółowe instrukcje, ale graczom brakuje chęci i zapału. Tymczasem streamowanie nie jest wcale zajęciem łatwym.
– Ci, którzy streamują, zwykle rezygnują po kilku próbach. Wiesz dlaczego? To jest naprawdę ciężkie. Nawet najwięksi streamerzy przechodzą przez okresy wypalenia. Dlatego nie streamuję tak często, jak robią to inni – wyjaśnia.
Jeff w końcówce rozmowy wypowiada się też trochę o pokerze na żywo. Amerykanin mówi, że brakuje w nim nieco emocji, które są tłamszone przez zasady. Zdecydowanie więcej ekscytacji było w czasach pokerowego boomu.
– To wygląda trochę inaczej w Wielkiej Brytanii niż USA, ale przykładowo będąc w puli heads-up nie możesz nawet trochę porozmawiać, bo krupierzy ucinają rozmowę. Czy rozmawiasz o twojej ręce, czy nie, to jednak jest zupełnie antyspołeczne. To problem i trzeba nad tym się zastanowić. Tracimy coś, co było tak fascynujące w pokerze podczas boomu. Nie chcę, aby gra była zbyt poważna. Dzięki rozrywce poker się rozwija.
Joe Cada vs Darvin Moon – analiza trzech rozdań z finału Main Eventu WSOP