Irlandzki roller coaster

25

Witam wszystkich na moim blogu, opowiadającym o człowieku, który ma dobrą pracę, kochającą rodzinę, a jednocześnie czuje zniewalające go kajdany systemu. Brzęk łańcuchów słyszy codziennie gdy budzik dzwoni rano, gdy Urząd Skarbowy wzywa do złożenia zeznania podatkowego, gdy rząd mówi co mu wolno robić, a czego nie i wreszcie gdy stoi w korku razem z milionami innych ludzi w drodze do i z pracy. Ten człowiek pewnego dnia zdecydował, że chce uciec z tego systemu, i żyć poza nim jako wolny obywatel nie krępowany milionami niepotrzebnych obowiązków. Ten człowiek zdecydował, że pomóc może w tym gra, którą poznał kilka lat temu, gra która stała się jego pasją i ma nadzieję, że sposobem na życie. Jednak ma świadomość, że nie może uciec od tak, bo zniknie, a to nie jest jego cel. Ma rodzinę, na której mu zależy, więc aby móc zawodowo zająć się pokerem potrzebuje odpowiedniego zabezpieczenia. I właśnie w tym celu założył blog aby móc dzielić się swoimi sukcesami i porażkami w trakcie ucieczki z systemu. Ten blog w tej formie przestanie istnieć w dniu kiedy powie „Jestem pokerzystą i zajmuję się tym profesjonalnie”.

Mam tak wiele do powiedzenia, że nie mam pojęcia od czego zacząć. W światowym pokerze dzieje się na tyle dużo, że możemy spokojnie nazwać rok 2011 „Czasem zamieci i niepokoju”. Co tydzień docierają do nas informacje, że rząd USA podjął walkę z firmami oferującymi pokera on – line, że Australia ma na celowniku PokerStars, że polski ustawodawca planuje w czerwcu spuścić kolejną bombę atomową na pokerowy biznes. Docierają także i dobre wieści. Unia Europejska chce finalnie uregulować na swoim obszarze rynek gamblingu on line,  Hiszpania i kilka innych krajów UE zamierza w najbliższym czasie w pełni zalegalizować grę on line. Prawda jest taka, że bez poker roomów on line ten rynek nigdy się nie rozwinie, i zacznie się cofać, a popularność pokera zacznie spadać. Mam wrażenie, że nie wszyscy to dostrzegają i myślą, że jeśli nie grają w sieci to te problemy ich nie dotyczą. Otóż w moim odczuciu jak najbardziej ta sytuacja ma także wpływ na ich przyszłość jako pokerzystów grających live. Bez pokera on-line nie będzie Deepstack Open, EPT, UKiPT, Eureki i tysiąca innych dużych eventów. Oczywiście jakieś będą ale nie w takiej ilości i nie organizowane z takim rozmachem. I moim zdaniem, warto sobie w końcu zdać z tego sprawę. Jednak na komentowanie otaczającej nas rzeczywistości przyjdzie jeszcze czas. Dzisiaj chciałbym się z Wami przywitać pisząc relację z mojego wyjazdu do Irlandii na organizowany przez PokerStars turniej UKiPT.


UKiPT Cork Dzień 1 – wyjazd


Na lotnisku zameldowałem się około godziny 11, gdzie czekali już Jagger i Sadam. Po chwili dojechał do nas Przemek „TranquilMind” i ruszyliśmy odprawić nasze bagaże. Lot przebiegł spokojnie i Dublin przywitał nas całkiem przyjemną jak na Irlandię pogodą. Mieliśmy około 1,5h na dotarcie na stację kolejową gdzie czekał na nas pociąg, który miał nas dowieźć prosto do Cork. Na pierwszy bad beat nie musieliśmy zbyt długo czekać. Przemiły Pan taksówkarz oświadczył, że na stację samochodem nie dojedziemy bo centrum jest zamknięte z powodu wizyty królowej Anglii. W pewnym momencie wyrzucił nas w centrum miasta i pokazał tramwaj, który miał nas dowieźć do celu. Oczywiście już po przejechaniu jednego przystanku dowiedzieliśmy się, że nasz nowy środek lokomocji dalej nie ma zamiaru się poruszać i pozostaje nam całkiem przaśny spacer. W Przemku jak zwykle obudziła się natura walczaka i zarządził ostry marsz, w kierunku stacji, twierdząc , że póki mamy szanse zdążyć należy próbować. Tempo małe nie było, i przyznam, że po 15 minutach zacząłem się niepokoić stanem Sadama, który stwierdził, że spacerów mu wystarczy na najbliższe 10 lat. Koniec końców naszym oczom ukazał się dworzec kolejowy, którzy w żaden sposób nie był odcięty od standardowego ruchu kołowego i taxi mogło nas dowieźć pod sam peron. Na pociąg oczywiście nie zdążyliśmy, i pojechaliśmy następnym docierając do hotelu z godzinnym opóźnieniem. Naszym lokum, okazał się naprawdę spory kompleks hotelowy ze spa, dwoma knajpami i 2 salami do gry w pokera. Pokoje okazały się całkiem zacne, jednak prawdziwy problem stanowił internet, którego jakość całkowicie wykluczała możliwość odpalenia sesji on line. Wieczorem zaznajomiłem się z miejscową knajpą, aby stwierdzić, że na tej diecie będzie ciężko wytrzymać najbliższe dni. Jedzenie po prostu było fatalne.


UKiPT Cork dzień 2 – Main Event


Pobudka nastąpiła o godzinie 11 i razem z Przemkiem, który „zapomniał” po ciężkim wieczorze wyjść ode mnie z pokoju dnia poprzedniego, udaliśmy się na śniadanie. Było tak samo wyborne jak kolacja dnia poprzedniego i już wiedzieliśmy, że jedzenia hotelowego będziemy unikać jak ognia. Potem odbyłem krótki spacer, relaksująca kąpiel i poszedłem na salę turniejową. Main event zaczął się punktualnie i już w pierwszym rozdaniu wiedziałem, że trafiłem na stolik marzeń.

Ręka: KK; B: 25/50; Poz: button Stack: 15 000

Była to pierwsza ręka turnieju i przyznam, że życzę każdemu aby tak zaczynał każdy event. Do mnie 6 limpów po 50, a ja na na pozycji podnoszę KK. Myślę, ok to zaczynamy i robię raise do 250. Blindy instant sprawdzają i limperzy ochoczo dokładają do puli. Myślę „ochhhh no to ładnie, to poproszę o kingkonga na flopie”. No i proszę, flop z tych raczej akcyjnych T J[ d] K . Betuję za 900, a dziadek, który dołożył z BB trzęsie się i odlicza 3,5k! Chwilę się waha i ostatecznie tylko sprawdza, reszta fold. Turn przyjaciel czyli parujący J. Dziadek check, ja zagrywam za 1400 i dostaję natychmiastowe sprawdzenie. River to blankowa 2 nie karowa i dziadek ponownie czeka i sprawdza mój bet za 2,5k natychmiast pokazując A Q czyli nutsa z flopa, z drawem do nutsa. Myślę sobie well played old man.

Ręka: K 6 B: 25/50 Poz: button Stack: 21 000

Dokładnie kółeczko później dochodzi do najdziwniejszego rozdania jakie zagrałem w ostatnim czasie. Same foldy do gracza po mojej prawej, który radośnie limpuje. Izoluję za 200 i dostaję sprawdzenie ponownie od dziadka na BB i pierwotnego limpera. Flop K 8 2 i checki do mnie. Betuję za 450 i dostaję sprawdzenie od wspomnianego dziadka,a pierwotny limper folduje. Cóż, w tym momencie obstawiam mojego przeciwnika albo na draw do trefli albo króla zapewne lepszego od mojego. Turn to A i po długim namyśle postanawiam zamienić swoją rękę w blef i reprezentować asa. Dodatkowo to zagranie ma na celu wyciągnięcie informacji czy starszy pan drawował, bo po moim zagraniu powinien przebić z kolorem i nie będę miał problemu z decyzją na river jeśli zagra wysoki bet. Zagrywam mało bo zaledwie za 600 i dostaję ponownie sprawdzenie. No cóż, jestem prawie przekonany, że mój przeciwnik nie ma drzewek, natomiast może mieć dwie pary a nawet seta jeśli tak dzielnie mnie sprawdza. River to J i Pan ponownie odstukuje check. Zastanawiam się przez chwilę nad swoim showdown value i stwierdzam, że bije mnie tu po prostu wszystko, więc próbuję wyrzucić oponenta mocnym betem za 2k. Otrzymuję absolutnie instant call i w pierwszym odruchu chcę muckować rękę. Ale po sekundzie powstrzymuję się i stwierdzam, że warto dowiedzieć się co nieco o przeciwniku i ze skrzywioną miną pokazuję K6s w karo. Dziadek MUCK!!! WTF? Konia z rzędem temu, kto się domyśli z czym zostałem sprawdzony. Po tym rozdaniu bardzo często otwierałem i 3betowałem mimo, ze nawet ante nie było i trochę pul wygrywałem, trochę przegrywałem, jednak ewidentnie widziałem, że przeciwnicy sobie nie radzą ze mną.

Ręka: 55; B: 50/100 Poz: utg Stack: 27 000

Otwieram radośnie moje 55 z utg za 225 i dostaję sprawdzenie od młodego turbo murka oraz czarnoskórej zawodniczki na cut offie, która notabene była absolutnie najlepsza przy stoliku i wiedziała o co chodzi w tej grze. Ponownie trafiam nutsowy flop, bo spada 2 5 7 w tęczy. Zagrywam jako pierwszy za 500 i dostaję dwa sprawdzenia. Turn to A drugi kier i zagrywam za 900 tym razem sprawdza mnie już tylko czarnoskóra dziewczyna. River to Q trzeci kier i po jej czeku gram stosunkowo małe value za 1250 i dostaję call. Po obejrzeniu seta, turbo muckuje swoją rękę. W przerwie powiedziała mi, że miała A7.

Ręka: KTs; B: 50/100 Poz: BB Stack: 32 000

Czarnoskóra piękność (no może z tą urodą trochę przesadzam, ale tak ładnie brzmi) otwiera z pozycji za 250, SB fold ja podnoszę KTs. Chwilę myślę i przebijam (to był chyba z 12 3bet mój) do 625. Młoda myśli i mnie sprawdza. Flop 89Q i mam gutshota z over kartą. Dodatkowo rozpoczęła się już przerwa więc i trochę kibiców przy stoliku przybyło. No cóż, powiedziało się A to trzeba powiedzieć B mimo, że flop wcale dobry w tej konkretnej sytuacji nie jest. Zagrywam za 700 i po dłuższym zastanowieniu przeciwniczka sprawdza. Turn przyjaciel, bo spada A, więc spokojnie odliczam 1200 i wrzucam do puli. Pani wsiada do czołgu i myśli naprawdę długo. A mi w głowie kotłują się myśli „wywalaj to, bo chcę iść na przerwę z dobrym stackiem” heh. Po 2-3 minutach zastanowienia zostaję sprawdzony ale widzę, że nie robi tego szczęśliwa. Na river spada K dające mi drugą parę i mając niezłe showdown value gram check. Na tak niebezpiecznym boardzie jeśli nawet trafiła asa na turnie (co jest mało prawdopodobne) to i tak nie będzie betować, a jeśli ma damę to z takim sv i tak poczeka. Po chwili namysłu odstukuje check i po obejrzeniu mojego KT wyrzuca zniesmaczona karty. Cool.

Ręka: T9o; B: 100/200 Poz: cut off Stack: 39 000

Dosyć agresywny Węgier otwiera z utg do 500 i akcja dochodzi do mnie. Trzy betuję moje T9o do 1250 i zostaję sprawdzony przez pierwotnego agresora. Flop całkiem przyjemny Q89. Na flopie gramy check – check. Turn to piękna 9 i po checku Węgra gram za 2000 i dostaję sprawdzenie. River także całkiem smaczny bo spada T dające mi fulla. Ponownie check do mnie i zagrywam spory bet za 6000 i przeciwnik mnie pyta czy mam AK. Odpowiadam, że mogę mu obiecać, że nie mam big slicka i dostaję sprawdzenie. Pokazuję fulla i absolutnie zszokowany Pan odwraca KK. Oczywiście na stole odzywają się komentarze jaki to jestem dawca co przebija z T9.


UKiPT Cork nadal dzień 2 – Main Event egzekucja w dwóch aktach


Wszystko co piękne niestety szybko się kończy i przychodzi ostatnie dla mnie 25 minut w turnieju głównym.

Ręka: 74o; B: 150/300 ante 25 Poz: BB Stack: 34 000

Dziadek od AQs z pierwszego rozdania mając w stacku 20 000 limpuje za 300 z utg. Kilku graczy dołącza, a ja na BB mam zacne 74o. Nie kombinuję i stukam check. Flop daje mi nutsa 774 i od razu zagrywam za 1100, sprawdza mnie pierwotny limper, reszta wyrzuca karty. Turn to A i zagrywam za 2 000 i zostaję natychmiast przebity do 6 000 przez dziadka. No cóż, nie jestem zadowolony biję się chwilę z myślami i dochodzę do wniosku , że nie potrafię zrzucić tej ręki. Wsuwam wieżę, stawiając dziadka na all inie i zostaję instant sprawdzony, widząc AA na ręku starszego Pana. Ochh well… Po tym rozdaniu stół zostaje rozwiązany, trafiam na nowy i idę z Przemkiem zapalić aby trochę się odtiltować.

Ręka: KK: B: 150/300 ante 25 Poz: button Stack: 12 000

Po kilku rękach na nowym stole, które folduję na pozycji dostaję KK. Nie znam nikogo przy nowym stoliku. Utg otwiera za 700 i dostaje sprawdzenie. Ja na buttonie mam KK i przebijam do 2000, pierwotny agresor długo myśli i wsuwa 5500. Gość, który dołożył 700 wyrzuca, a ja po chwili namysłu odpowiadam all inem. Zanim moje żetony dotknęły stołu gracz z UTG krzyczy CALLLLL!!! i wiem co to oznacza. Król nie spada i mój udział w main evencie przechodzi do historii.

Kilka godzin później z turnieju odpada Przemcio, który zostaje pięknie wyslowrollowany przez Łotysza, który wyglądał jakby go żywcem wyjęli z planu teledysku z wczesnych lat osiemdziesiątych. Wspomniany zawodnik po 5 minutach liczenia i zastanawiania się sprawdza all in Przemka mając na ręku KK, hahaha nice slowroll sir. QQ Tranquilminda nie dostaje pomocy i trochę stiltowany Przemek kończy także swój udział w dniu 1A. Z naszej ekipy piękny deep run zaliczył Sadam, który jak zapewne wiecie, zakończył turniej na świetnym 6 miejscu. Gratuluję jeszcze raz Adam!


Dzień 2 i 3 oraz bonus TraumaNight


W piątek dołączyli do naszej ekipy Kacper, Pomsa, Marynarz i Lukro. Żaden z nich nie ukończył niestety dnia 1B. Ja skoncentrowałem się na grze on line gdzie zagrałem sesję w hotelu gdzie mieszkał Lukro. Przy okazji byłem świadkiem fantastycznego wyniku gdy Łukasz shipnął SCOOP'a Hi w Omahę H/L. Graty stary, niesamowity wynik! Po skończonej sesji położyłem się spać, a ekipa w składzie Przemo, Kacper i Budzior uderzyła na miasto celem odstresowania się. Pomny doświadczeń z Notthingham przed zaśnięciem zainstalowałem sobie stopery w uszach, bo wiedziałem, że nie uniknę nocnego nalotu ekipy, która obecnie „zwiedzała” Cork. O 5 nad ranem oczywiście obudziło mnie walenie do drzwi, ale twardo postanowiłem przeczekać tą „nawałnicę”. Niestety Panowie nie dawali za wygraną i na wpół zaspany w samych gaciach wyskoczyłem na korytarz z morderczymi zamiarami. Niestety mój atak furii skutecznie zastopował dźwięk „click”, który oznaczał ni mniej ni więcej zatrzaśnięte drzwi do pokoju hotelowego. Na moją prośbę o pomoc i pójście do recepcji po klucz Panowie się zaśmiali i sobie poszli, ja w między czasie złapałem boya hotelowego, który nie ukrywając swojego rozbawienia poszedł po klucz. Ale jak to w pokerze bywa „never easy”. Pracownik hotelu orzyszedł razem z Panem z ochrony i poprosił mnie o nazwisko. Oczywiście te, które podałem nie zgadzało się z tym co jest na liście i klucza nie dostałem. Natomiast Panowie powiedzieli, że muszę udać się do recepcji osobiście. Oszzz kur….. to nie był mały hotelik i wycieczka w samych gaciach o piątej rano na bosaka do hotelowej recepcji nie była przyjemna. Na moje nieszczęście hotelowe lobby nie było puste i kilka osób (w tym JP Kelly) obejrzało sobie jak wygląda grinder niskich stawek w samych gaciach o 5 rano. Koniec końców po 5 minutach dyskusji otrzymałem klucz i wróciłem totalnie upokorzony do swojego pokoju.


UKiPT Cork dzień 5 – Side Event 130E


Ostatniego dnia pobytu w Irlandii postanowiłem zapisać się do side eventu za 130E, w którym zagrała większość Polaków a m.in. Przemo, Kacper, Pomsa i Marynarz. Z 5000 szybko wskoczyłem na 13000 gdzie raz trafiłem kolor i zawinąłem kilak pul bez showdownu. Po godzinie przesadzono mnie na stół gdzie grał Kacper. W pierwszej ręce otworzyłem z utg AQs dostałem call z buttona i młody azjata postanowił to zagranie przebić. Po chwili zastanowienia obstawiłem go na ordynarną próbę luźnego squeezu i wsunąłem all ina. Przeciwnik trochę poaktorzył i finalnie sfoldował rękę. Byłem na stole cały czas aktywny i udało mi się nabudować do około 16k. Po kilku okrążeniach ponownie otworzyłem z AQo, sprawdził mnie azjata, na co Kacper, dobry i myślący gracz, postanowił wsunąć allina za około 6k. Szybko izoluję „chińczyka” all inem, i Kacper odsłania ATo. Dziesiątka ląduje już na flopie i spadam do 10k. Ponownie przystąpiłem do ataku i udało mi się nagrać kolejne 2000 kiedy przychodzi takie oto rozdanie. Dziadek otwiera raisem z utg za 900 (blindy 150/300) dostaje call od innego zawodnika, na co Kacper z buttona chyba robi 2 500. Ja na BB mam JJ i długo, długo myślę po czym wsuwam wszystkie żetony. Utg i caller się zrzucają a Kacper prosi o dokładne przeliczenie żetonów i wiem, że QQ, KK i AA to nie ma, więc nie jest źle. Po chwili namysłu zostaję sprawdzony i gram przeciwko AQ. Flipa udaje się wygrać i wskakuje na fajne 25 000. Już w następnym rozdaniu jednak oddaję 8000 gdzie 3betuję murka z pozycji z KQs i muszę sprawdzić jego allin :(. Pokazał AJ i utrzymał prowadzenie do końca. Potem kilka mniejszych pul i z powrotem mam 25k, a na miejsce Kacpra, który odpadł dosiada się Pomsa na 15 tysięcznym stacku. W ostatnim rozdaniu przed przerwą na blindach 150/300 ma miejsce ciekawe rozdanie. Otwieram z UTG JTs i dostaję dwa calle i akcja dociera do Pomsy, który najpierw chce to sprawdzać, ale ostatecznie przebija do około 4000. Myślę, myślę i grzechem jest nie wykorzystać swojego dobre FE i ogłaszam ALL IN za 25k. Dziadek za mną, który mnie sprawdził aż łapie się za głowę i wstaje od stołu. Myślę sobie, co jest grane? Przecież to nie typ zawodnika co  mnie trapnie z KK czy QQ. Ostatecznie wyrzuca, a Pomsa postanawia zatankować odrobinę. Ostatecznie folduje rękę, a ja odsłaniam J high. Usłyszałem od mojego kolegi co myśli o mnie w niewybrednych słowach i udajemy się na przerwę. Kiedy wróciłem do gry, wszystko układało się po mojej myśli i łapiąc fajne spoty wskoczyłem na 50 000 stack, gdy do stolika przysiadł się Kevin McPhee. Bardzo fajny zawodnik, z którym od stolika pół finałowego trochę się przepychałem. Niestety miał pozycję nade mną, więc finalnie to on wychodził z tych potyczek zwycięsko. W każdym razie awansowałem na FT i gdy zostało nas 5 miałem 130k przy blindach 3k/6k. Kilka razy wcześniej restealowałem Kevina dosyć luźno i wyrzucał się do moich all inów. Aż w końcu (miałem 2 stack, Kevin 1) dochodzi do rozdania gdzie Kevin otwiera z cutt offa. Ja na SB mam 89s i ogłaszam allin. Short na BB robi instant call. Na moje nieszczęście Kevin sprawdza z AKs i ląduję na showdownie z zacnym 89s – short pokazał AA (sick). Ups, trochę się wygłupiłem, ale przynajmniej odpadłem dzielnie walcząc.

Powrót do domu bez większych niespodzianek, i na kolejną szansę na dobry wynik muszę poczekać do następnego wyjazdu.

Chyba wystarczy jak na jeden odcinek bloga, dziękuję wszystkim, którzy dotarli aż do tego miejsca i zmęczyli ten przydługi tekst. Powodzenia wszystkim i do zobaczenia przy stolikach.

Poprzedni artykułOmaha Pot Limit – Pokerowe ABC
Następny artykułMieszkanie pokerowe – za i przeciw…

25 KOMENTARZE

  1. a ja sie zastanawiam jak sfinansowales ten wypad, czy to pieniadze zarobione w pokera, wygrana wycieczka czy fundusze wlasne. Bo ja jak opowiedzialem zonie o twoim wypadzie i powiedzialem, ze fajnie tak pojechac uczestniczyc w czyms takim to uslyszalem „pfffff chyba za wszy!” 😀

  2. hehe wesoło tam mieliście 🙂 świetnie się czyta – czekam na kolejne wpisy. Może w Brighton będzie okazja się poznać.

  3. Ale pech w pierwszym rozdaniu, gdyby gość grał porządnie, to poszłyby alliny na flopie i dzięki sparowaniu boarda byłoby podwojenie na początek. W drugim rozdaniu opponent miał pewnie 99,TT lub QQ, w każdym razie elegancki thin valuebetting wyszedł. Widać rozkminił, że tylko flush i pure bluff w praktyce wchodzą w grę, ale musiał się wkurzyć na widok K6s. GG!

    Dziadek z tym fullem asów mógł jeszcze przyslowrollować, aby być bardziej cool, ale i tak sick cooler.

  4. Nic ciekawego tu nie dodam. Świetny blog, na pewno wiele się od Ciebie nauczymy. Czekam z niecierpliwością na część kolejną.

  5. mialem 19 k 3 bet byl 3400 . Reszta sie zgadza. Tak btw JT moze smialo kandydowac do Best Show Bluff EVER !!!buziaczki :*

  6. Przemek, po cholere mi polemika z Tobą, chcesz sobie żyć w poczuciu zadowolenia To przecież ja Ci nie bronię, mam takie zdanie a nie inne, generalnie w pokera można wygrać lub przegrać ale na pewno nie zarobić.

    Pozdrawiam

  7. bardzo się cieszę, że zdecydowałeś się na blogowanie. Masz lekkie pióro i bardzo fajnie się to czyta. to będzie jeden z najciekawszych/najfajnieszych blogów na tym serwisie.

    pozdrawiam bardzo serdecznie i liczę na częste wpisy z Twojej strony.

  8. very good blog! szliśmy po ten klucz ale nie doszlismy bo ja po drodze jebnąłem ze śmiechu! 🙂

    cheers mate

  9. Bardzo lubię czytać blogi niektórych osób i będę musiał dodać kolejny w zakładkę „ulubione” 🙂

    Great job !

  10. To będzie..tfu..już jest rewelacja!

    Blog nie potrzebuje podpisu autora – już po pierwszym akapicie wiedziałbym kto to mówi : D I nawet miałbym ułożoną mimikę do konkretnych słów!

    Super przekaz! (Mówię bardzo poważnie).

  11. Super blog. Ciesze się, że tak chętnie udzielasz pomocy innym zawodnikom. Z pewnością można się wiele od Ciebie nauczyć. Powodzenia przy stolikach 😉

  12. Kuba super blog, fajnie że się zdecydowałeś i nie bądź baba i się nie obrażaj, za 10 lat tę historie będziesz wspominał z uśmiecham na twarzy 😀

    btw – szliśmy po ten klucz 🙂

  13. W sumie to Cie nawet lubię, ad 1 akapit-> sam takie farmazony jak Ty wmawiałem sobie z 7 lat temu, nie ma się co czarować że to jakaś lepsza droga w życiu. Szkolisz się w opierniczaniu z kasy ludzi którzy mają podobne marzenia w życiu do ciebie tylko są na innym miejscu drogi. Nie ma co szukać etyki w procederze który etyczny nie jest, jak sobie to uświadomiłem to generalnie dużo mi lepiej i przy stole przyjaciół nie szukam aczkolwiek wielu ludzi jest bardzo miłych i inteligentnych.

    • A co powiesz, jeżeli większość ludzi, z którymi grasz ( przynajmniej na żywo ) traktuje to jako rywalizację a zarazem dobrą zabawę ? Nie sądzę, aby było w tym coś złego. To, że spory odsetek graczy to donki nie ogarniające na czym polega poker, to chyba nie jest wina wygrywającego przeciwnika. Dodatkowo, gdy wygrywający gracz dzieli się swoją wiedzą to pokazuje, że nie robi nikomu na złość, próbując za wszelką cenę „okraść” go z pieniędzy, ale w dalszym ciągu traktuje to jako czystą, międzyludzką rywalizację. Każdy ma wolną wolę i może robić z kasą co chce, a to że ktoś sie dajmy na to uzależnia i traktuje to jako hazard … cóż… to że przestaniemy grać i traktować tą grę jako sposób na zarabianie pieniędzy napewno nie pomoże niekomu w zwalczeniu swojego nałogu hazardowego. Od tego są inne instytucje takie jak np psycholog.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.