„Bad beaty mają złą reputację. Sam jednak nauczyłem się je kochać i uważam, że im gorszy bad beat, tym lepiej. Zanim mnie ukrzyżujecie przeczytajcie moje wyjaśnienie” – pisze Carlos Welch na łamach „CardPlayera”. Dacie mu szansę wytłumaczyć się?
Czym dokładnie jest bad beat? To sytuacja, w której przegrywasz rozdanie po wejściu do niego z wyraźnie najlepszą ręką. W 2016 roku przegrałem pulę wynoszącą 100BB podczas Day 3 Main Eventu WSOP mając QQ przeciwko AKo Marii Ho. To mogło być rozdanie, które zmieniłoby moje życie, ale porażka nie była bad beatem, ponieważ nie byłem bardzo do przodu, gdy wszystkie żetony weszły do puli. Był to standardowy flip. Odszedłem z uśmiechem na ustach, ale czułbym się zupełnie inaczej, gdyby Maria pokonała mnie z JJ. To już wyraźnie wpasowywałoby się w definicję bad beata.
Obecnie uważam, że definicja bad beata jest przestarzała i rozumiem, że nawet JJ vs QQ byłoby standardowym flipem, który nie urósłby do rangi bad beata. Dlaczego?
Otworzyłem z buttona i Ho 3-betowała z big blinda. Odpowiedziałem 4-betem, ona weszła all in, a ja sprawdziłem. Oboje włożyliśmy do puli po około 50BB. W faktycznym rozdaniu mieliśmy mniej więcej po 50% equity. Jednak od tamtej pory zrozumiałem, że poker nigdy nie polega na porównywaniu dokładnych rąk, ale zakresów. Tym razem graliśmy QQ vs AKo, ale równie dobrze mogło to być QQ vs JJ. Oczywiście w tym drugim przypadku byłbym faworytem w stosunku 4,5:1, ale gdybyśmy zamienili się rękami, JJ rozegrałbym w ten sam sposób i byłby w takim samym stosunku do tyłu. Na dłuższą metę wyniki te wzajemnie by się wykluczyły, co byłoby jeszcze większym flipem niż QQ vs AKo, gdzie byłem lekkim faworytem.
Prawdziwy problem z bad beatami jest taki, że te, które naprawdę są coolerami, jak JJ vs QQ przy stackach 50BB z późnej pozycji, zwiększają naszą wariancję bez wynagradzania nam tego w formie zwiększonego EV na dłuższą metę. Są to sytuacje niefortunne, ale tez nieuniknione. Nauczyłem się więc ignorować je tak samo, jak ignoruję flipy.
Pozostają nam bad beaty, które nie są cooleram. A więc sytuacje, gdy rywal wchodzi z gorszą ręką, a nieprawdopodobna byłaby sytuacja, że moglibyśmy się nimi zamienić. Te sytuacje nauczyłem się kochać, ponieważ wskazują one przewagę, którą mam i która sowicie wynagrodzi mnie na dłuższą metę. Co prawda Maria Ho nie jest tak słaba, żeby 5-betować mnie all in z 65s w powyższym przykładzie, to są gracze, którzy potrafią tak zagrać. Jeżeli od czasu do czasu wygrają z moim QQ, to niech będzie. Wiem, że nigdy nie będę na ich miejscu. Zamiast wkurzać się, że wygrali, szukam więcej okazji, żeby znów spróbowali to zrobić. Preflop zdarzają się może rzadko, ale po flopie takich sytuacji jest niewyczerpane źródło.
Od pierwszego rozdania turnieju szukam takich graczy. Po jednej-dwóch orbitach będziesz wiedział, że masz do czynienia z takimi graczami, jeżeli kilka puli było multiway. Online można ich bardzo łatwo znaleźć dzięki statystykom HUD-a. Jeśli widzisz graczy z VPIP powyżej 35%, wiesz, że jesteś w dobrym miejscu. W takiej grze ręce docierają do showdownu całkiem często we wczesnych etapach. Daje ci to możliwość zobaczenia z jakimi rękami rywale grają. Gdy będziesz miał odpowiednią liczbę dowodów, możesz łapać blefy agresywnych rywali i value betować przeciwko pasywnym z rękami powyżej ich zakresu. Błędy, jakie popełniają z tymi słabymi rękami, zamieniają twoje marginalne ręce w monstery.
W grach tych nie jest niczym wyjątkowym, gdy pasywny gracz sprawdza otwarcie z wczesnej pozycji samemu będąc na środkowej pozycji i mając broadwaya w ręku. Jeśli reszta graczy do mnie sfolduje, sprawdzę z big blinda z ręką typu ATo. Potem zagram szybko na większości T-high boardów, żeby zostać w rozdaniu samemu z tym graczem.
Powiedzmy, że board to T92 rainbow. Pierwotny agresor c-betuje i gracz ze środkowej pozycji robi call. Zrobię wtedy check-raise i będę betował na każdej ulicy, jeżeli pierwszy gracz spasuje i tylko drugi sprawdzi. Wchodzi on do gry ze zbyt wieloma rękami i jest skłonny sprawdzać z tym zakresem za zbyt dużo żetonów. Nie zdziwiłbym się, gdyby opłacił mnie na wszystkich trzech ulicach z rękami typu KT, QT, JT i T8s. Sprawdziłby na przynajmniej dwóch ulicach z KQ, KJ, QJ i 87.
To wiele kombinacji, które mogę wziąć na cel moich value betów. Szczególnie, że najprawdopodobniej jest to gracz, który zrobi raise na turnie lub riverze, jeżeli trafi rękę silniejszą niż jedna para. To pozwoli mi tanio zrezygnować z dalszej gry. Czasem zdarzy się, że pomoc dostanie dopiero na riverze, a ja wejdę all in przeciwko minimum dwóm parom. Jeśli river to K i wygra z KT, nie mam wiele do celebrowania. Jeśli river to 8 i wygra z 98o, to wiem, że maksymalnie exploituję jego nadmiernie szeroki zakres i pasywną grę.
Im gorszą rękę pokaże rywal, tym więcej pieniędzy zarobię na dłuższą metę. Pomimo paskudnego bad beata. To najlepszy rodzaj bad beata, ponieważ zdarza się średnio tylko raz na pięć przypadków, które w czasie sesji mogę wielokrotnie odtworzyć. O wiele trudniej byłoby zmusić rywala, żeby 5-betował all in moje QQ z 65s. Zamiast przeklinać bad beaty powinniśmy dziękować losowi za szansę gry z takim rywalem i szukać kolejnych okazji do podobnych sytuacji.